Jerzy Guranowski – poeta swoich czasów
Przełom XIX i XX wieku został naznaczony w literaturze polskiej nazwiskami wielu wybitnych twórców, a aura fin de siecle’u i ogarniającego go spleenu przełożyła się na strofy utrwalone w tysiącach tomików poetyckich. Dziś pamiętamy zaledwie kilkadziesiąt nazwisk spośród ich autorów, ale klimat liryczno-dekadenckiej Młodej Polski, o którym Tadeusz Boy-Żeleński pisał po latach, że „poezja była w powietrzu”, tworzyli także ci pomniejsi. Poetae minores Młodej Polski to setki nazwisk niemalże albo wręcz zupełnie zapomnianych, pozostających w cieniu Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Jana Kasprowicza czy Leopolda Staffa, poetów często podążających tropem swoich mistrzów, dedykujących im wiersze, zwracających się z prośbą o napisanie wstępu do wydawanego własnym sumptem tomiku, ale próbujących też odnaleźć indywidualną drogę twórczą. Jednym z nich był Jerzy Guranowski.
Postanowiłam przelać na papier swoje wspomnienia, mimo że wiem, iż jest to zadanie nielekkie, połączone z bólem i cierpieniem. Ale czuję, że powinnam, bo jestem to winna nie tylko moim dzieciom, ale też historii.Gdy spojrzę wstecz, w przeszłość, widzę ich wszystkich, pojawiają się jak w kalejdoskopie. Widzę ciocię Frumę, starszą siostrę mojej mamy, mądrą, okazałą kobietę, matkę dwojga dzieci. Widzę jej syna, mego kuzyna Lusia, starszego ode mnie o rok. Ma krótki wzrok, jest chudy, jak na swój wiek wyrośnięty, bystry i inteligentny. A tuż obok jego młodsza siostrzyczka Betka. Ma zaledwie dwa latka, uśmiechniętą buzię, niebieskie oczy i masę niesfornych loczków miodowego koloru. Wspominam moją ciotkę Donię, która tak ładnie umiała śpiewać, i jej pięcioletnią córeczkę Niusię, ładną i zaradną dziewczynkę. Jej małego braciszka Bena pamiętam jako zaledwie półroczne niemowlę. A słodki Lesio, blondyn o mądrych oczach, ma tylko sześć lat, a już umie czytać.Widzę ich wszystkichPamiętam, że to my, całe stadko rozbawionych wnuków, byliśmy źródłem radości i pociechy dla naszego dziadka Jakóba Habera z Horodenki. Był on przekonanym syjonistą i wierzył, że kiedyś w końcu uda mu się pojechać z rodziną do Ziemi Świętej. Marzył, że tam młode pokolenie zazna życia spokoju, z dala od nieprzyjaznego otoczenia, a on sam zostanie pochowany w Jerozolimie.Właśnie jego miałam w pamięci, gdy stanęłam jak skamieniała, dotarłszy po raz pierwszy do Ściany Płaczu w 1967 roku. Stojąc przed monumentalnym murem Starej Świątyni, patrzyłam na olbrzymie kamienie i wyrastające spomiędzy nich wątłe źdźbła zielonej trawy, czując jakąś magnetyczną siłę przyciągającą mnie ku nim. Nie mogłam opanować łez, gdy procesja tych wszystkich drogich mi osób przesuwała się przed oczyma mojej wyobraźni. Niestety, tylko ja jedna z nich wszystkich przeżyłam i mogłam przyjechać do ojczyzny naszych przodków sprzed dwóch tysięcy lat. Tylko ja jedna mogę opowiedzieć o ich życiu i śmierci.
,,W tej niezwykłej i wzruszającej książce jest wiele rzeczy godnych podziwu. Te wspomnienia, napisane przystępnym, a zarazem pełnym elegancji językiem, przywołują dzieje pojedynczych osób wplątanych w wir potężnych historycznych wydarzeń. W intymnej i porywającej opowieści autorka ukazuje biografię własną i swojej matki na tle straszliwych tragedii drugiej wojny światowej i Holokaustu, z niezwykłą wrażliwością śledząc cień nieuchronnej traumy, jaka zaciążyła na ich życiu w powojennych dziesięcioleciach. Powściągliwość i łagodne poczucie humoru stanowią kontrapunkt dramatu - narracji o cudownym ocaleniu, a zarazem wnikliwie obserwowanej opowieści - relacjonowanej z punktu widzenia uczestniczki wydarzeń - o relacji między matką i córką. To piękne połączenie biografii i historii z pewnością znajdzie oddźwięk u czytelnika"".David Rechter profesor historii nowożytnej Żydów, uniwersytet w Oksfordzie
Książka ta zawiera pewne elementy autobiograficzne, czasami dokładne, a czasami nie. Opisane osoby są niekiedy złożone z cech kilku osób, a niekiedy z żadnej. Nie ma postaci absolutnie prawdziwej, a jednak nie ma i fałszywej. Jest starość zagrożona epidemią, jej wyjątkowość w tym okresie, jest zadziwienie, że pomimo galopującej technologii nic i nikt nie potrafi sobie jeszcze poradzić ani ze starością, ani z coronawirusem.Maria Lewińska
Te teksty są dokumentem ogromnej wrażliwości. I odwagi.Niewiele jest takich wyznań w literaturze. Są jakby światłemrzuconym na te obszary naszej osobowości, o którychzwykle nie chce się wiedzieć ani o nich pamiętać. Są pisanekrwią serca, a ich przekaz wzmacnia piękny, pełen subtelności,wyrazisty język.
Kraków, odkąd podniósł z ruin Willę Decjusza, stał się trochę innym miastem. Jak gdyby w domu pełnym pięknych, starych mebli, ktoś postawił na jednym z nich bukiet świeżych, kolorowych kwiatów. Porównanie oczywiście kuleje, choćby dlatego, że kwiaty milczą, a Willa Decjusza już rozbrzmiewa wielojęzycznym gwarem, jak za czasów pierwszego właściciela. Jakże on rozmawiał z Kopernikiem? Po łacinie, po niemiecku, czy po polsku? Tak czy owak, Willa Decjusza chciałaby znowu być okienkiem Krakowa (nie jedynym wcale!) otwartym na Europę, podobnie jak Kraków jest jednym z okien Polski, a Polska jednym z najszerzej otwartych okien tej części Europy na świat. Pod dachem Willi Decjusza, w cieniu jej drzew, oby mogli spotykać się goście z całego świata, nie tylko w dorywczych, krótkich kontaktach, ale zwłaszcza w ciągu dłuższych, stypendialnych, pracowitych pobytów, kiedy osoby o wspólnych zainteresowaniach i dążeniach prawdziwiej się poznają, kiedy nawiązują się długotrwałe i owocne przyjaźnie. A któż bardziej umacnia ludzką wspólnotę niż ów amicus certus, o którym już starożytni mędrcy mawiali, że i w potrzebie go odnajdziesz, i miło się razem z nim weselić.prof. Jacek Woźniakowski (1920-2012)współzałożyciel oraz pierwszy PrzewodniczącyZarządu Stowarzyszenia Willa Decjusza
Pisałam, odkąd pamiętam. Pisałam o wszystkim. Od trenu dla zdechłej papugi i okolicznościowych rymowanych wierszyków rodzinnych po wyrazy zbuntowanej młodzieńczej niezgody na otaczającą mnie rzeczywistość. I to niejednokrotnie trzynastozgłoskowcem! Każdy nowopoznany pisarz czy poeta stawał się moim dobrym znajomym. Nie było jeszcze na szczęście FB. Nie przeszkadzało mi nawet to, że od jakiegoś czasu nie żyje.Aby uniknąć skutków ubocznych myślenia i pisania, zostałam aktorką. Nie ma w tym nic dziwnego. Każdy ma prawo wybrać w życiu mniejsze zło. Jeden z moich słynnych profesorów w Krakowskiej Szkole Teatralnej powiedział mi jednak, że myślenie w zasadzie nie powinno przeszkadzać w pracy aktora A po dwudziestu latach na scenie już z pewnością prawie wcale.Katarzyna Jamróz
Seit dem Ende des Zweiten Weltkrieges errichtet Europa unaufhorlich Denkmaler und verschiedene Zeichen der Erinnerung an seine Soldaten und Kmpfer, wie auch an die zivilen Opfer all jene, die aus irgendwelchen Grnden als feindlich der deutschen Herrschaft gegenuber betrachtet wurden, oftmals aufgrund dessen, dass sie Patrioten waren oder die Elite ihrer Nation darstellten. Inspiration fur das Buch war die Reflexion uber die grossen Massenverbrechen, die an der Zivilbevolkerung begangen wurden, und gewidmet ist es in erster Linie denjenigen, die nicht dafur ermordet wurden, was sie getan hatten oder was sie gegen die Invasoren htten tun knnen, sondern dafur, wer sie waren aufgrund der Nationalitat, ethnischen Herkunft, des religiosen Glaubens, der Andersartigkeit ihrer sexuellen Orientierung oder des Stigmas einer psychischen Krankheit oder Behinderung.- aus dem Vorwort
Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny.
Albert Camus, Dżuma
Jeśli czytasz te słowa drogi Czytelniku, i nawet pijesz z radości, że się zły czas skończył, pamiętaj: to świństwo wróci, bo tkwi ono w naszych duszach. To my swoją pazernością, łapczywością, chciwością – sami je prowokujemy. Owszem, natura działa autonomicznie, ale jakże często odpowiada na stan duszy naszej cywilizacji. Nie ciesz się zatem. Zaraza wróci. Jeszcze większa, jeszcze potężniejsza, jeszcze bardziej ostateczna. Bo jakież cywilizacja jest w stanie wyciągnąć wnioski z tego drgnięcia losu? Kieliszek calvadosu na pobudzenie apetytu?
Yossi Klein Halevi jest urodzonym w Ameryce pisarzem, który od 1982 mieszka w Jerozolimie. Jest ,,senior fellow"" w Shalom Hartman Institute w Jerozolimie oraz autorem następujących książek: At the Entrance to the Garden of Eden, A Jew's Search for God with Christians and Muslims in the Holy Land oraz Like Dreamers: The Story of the Israeli Paratroopers Who Reunited Jerusalem and Divided a Nation. Razem z imamem Abdullahem Antelpim z Duke University prowadzi Hartman Institute's Muslim Leadership Initiative. Z żoną Sarą mają troje dzieci.Opis serii ""Żydowskie Konteksty""Seria wydawana we współpracy z Uniwersytetem SWPS pod redakcją Stanisława Krajewskiego i Olafa ŻyliczaW ramach tej serii wydawane są książki zawierające eseje, refleksje, opisy, interpretacje, które odnoszą się do doświadczeń Żydów - w Polsce i na świecie. Sięgamy zarówno po dzieła zasługujące na tłumaczenie, jak i książki autorów polskich. Udostępniamy teksty współczesne raczej niż klasyczne. Doświadczenia żydowskie i żydowska tradycja mogą być w nich motywem centralnym lub tylko inspiracją albo jednym z punktów odniesienia. Chodzi nam o ujęcie pogłębione, ale raczej nie ściśle naukowe, o teksty eleganckie, ale raczej nie czysto literackie. Chodzi o wywody i opisy prezentowane z myślą o czytelniku, który skłonny jest uznać, że doświadczenia żydowskie mogą być ważne dla bardzo wielu ludzi, gdyż zgodnie ze znanym powiedzonkiem ,,Żydzi są tacy jak wszyscy, tylko jeszcze bardziej"".
Ksiądz Adam Boniecki jest dla mnie od lat wielką tajemnicą. Pewnie dlatego, że nosi w sobie cechy, które u dziennikarzy i publicystów występują rzadko: powściągliwość powoduje, że waży słowa, zostawiając te największe na naprawdę wyjątkowe okazje. Tonu skargi unika jak ognia. Z trudem (tak jest!) daje się namówić na rozmowę o sobie, a jeśli już taka rozmowa dojdzie do skutku, omija pułapki cierpiętnictwa i martyrologii, choć dramatów życie przecież mu nie skąpiło. Tłumaczy, że tak został wychowany: mówić o swoich kłopotach należy w ostateczności, bez rozdzierania szat i ciskania przekleństw.
Celne obserwacje Rotha wyzbyte komunałów czy zbędnych słów, przekazują pewną wizję świata. To wizja nawarstwiania się kultur i tradycji, które współistnieją w śladach pozostałych po minionych epokach.W Marsylii, tym tyglu historii tydzień temu byli Fenicjanie, przedwczoraj Rzymianie, wczoraj Germanie, dziś Francuzi. Daje się tu wyczuć potężną siłę napędową wieków i odnajduje sens w chaosie migracji. Ludy napływają i odpływają wedle równie elementarnej, równie niewytłumaczalnej zasady jak ta, która rządzi ruchem wód morskich. Co znaczy obcość? Obcość jest blisko. Co znaczy bliskość? Zniknie z kolejną falą. Roth jest przekonany, że intelekty i kultury nie giną. Rasy nie giną. Wśród nas, może w każdym z nas żyją ludy, które na pozór znikły z powierzchni Ziemi, ale właśnie tylko z powierzchni. () Nie ma nic, co tylko bezwzględnie nadchodzi, i nic, co ostatecznie ginie. W przyszłości jest przeszłość. Możemy stracić starożytność z oczu, ale nie z krwi. Kto widział rzymską arenę, grecką świątynię, egipskie piramidy i nieporadne narzędzia z epoki kamiennej, musi to wiedzieć. Nikt nigdzie nie jest obcy. Słońce jest jedno Anna Wasilewska, Biel, zieleń i błękit.
Swoją wewnętrzną siłę zawdzięczał być może konieczności pokonania oporu materii – jako mały chłopiec był wątły, źle się rozwijał i lekko utykał, wydawało się wręcz, że nie nadaje się do życia (po latach zdiagnozowano u niego genetyczną polineuropatię). Wyczuwając rozczarowanie ojca tym swoim cherlawym zdrowiem – a był to czas kultu tężyzny fizycznej – w wieku pięciu lat stał się, jak wspomina, “cudownym dzieckiem” zdobywającym poklask układaniem wierszy. I szybko nauczył się sprawować rząd dusz, jak na poetę przystało. Z posłowia Poezja i skandal Anny Pawlikowskiej Erich Fried (1921–1988) Jeden z najważniejszych współczesnych poetów języka niemieckiego, urodził się w Wiedniu w zasymilowanej zamożnej rodzinie żydowskiej. Gdy po anszlusie udało mu się opuścić Austrię w obawie przed prześladowaniami, zamieszkał w Anglii i przyjął brytyjskie obywatelstwo, nigdy jednak nie porzucił ojczystego języka. Od najwcześniejszych lat był głęboko przejęty niesprawiedliwością dotykającą wiele ludzi i społeczności, stąd też jego twórczość zawsze nosiła piętno politycznego zaangażowania o głęboko humanistycznych korzeniach. Przybierało ono nieraz formy skrajne, ściągając na głowę autora nie tylko gromy ze strony zszokowanych krytyków i publiczności, ale też nawet sądowe oskarżenia. Pomimo swoich zdecydowanych poglądów nie pozwalał sobie na zasklepianie się w nich, nieustannie gotów do rozmowy, dialogu, do spojrzenia z perspektywy drugiego człowieka. Siła poezji Frieda kruszyła serca także tych, którzy uznawali jego postawę polityczną za zbyt prowokacyjną. Wiersze z tomów Liebesgedichte czy Es ist was es ist weszły na stałe do kanonu niemieckiej liryki XX wieku. Od 1990 roku przyznawana jest w Wiedniu ważna nagroda poetycka jego imienia.
Jak zwięźle określić premierową po kilku dekadach powieść Kalmana Segala? Cóż, spróbujmy: to proza zachwycająca i przerażająca zarazem. Modlitwa i przekleństwo. Powieść balsam i powieść potwór, która zaczyna się jak sielanka, by przejść w tragedię z domieszką horroru, zwieńczoną pesymistycznym epilogiem. Książka niejednorodna i niejednowymiarowa, zbudowana z nakładanych na siebie kolejnych historii, idei, narracji, stylów jak kolejnych kręgów dantejskiego piekła. Istna Bachtinowska polifonia, w której głos samego autora będzie tylko jednym z kilkunastu (ba, nawet kilkudziesięciu!) głosów równouprawnionych do snucia swoich opowieści; a wszystkie te głosy, wszystkie te osoby dramatu żyją i umierają czasem przeszłym, jak stwierdzi w powieści jedna z nich.Jest to także, co najważniejsze, niewątpliwe opus magnum Segala, ostatni jego epicki utwór napisany po polsku, podsumowanie doświadczeń życiowych i artystycznych. Książka do tej pory a mija już prawie pięćdziesiąt lat! nieznana; co prawda kilka drobnych jej fragmentów wydał autor pod koniec życia w Izraelu jako osobne opowiadania w jidysz (a parę z nich przełożyła na polski Magdalena Ruta), lecz dopiero teraz, gdy wszystko złożone jest w całość i umieszczone w oszałamiająco szerokim kontekście, robi ona kolosalne wrażenie.- dr hab. Tomasz Chomiszczak,prof. Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie
Cytaty mają szczególne znaczenie ze względu na to, że notujemy wyłącznie własne słowa, niezależnie od tego, kim jest ten, kto je napisał. To „kim jest ten”, to sam cytujący, ale pod inną postacią, w innej epoce, w innych okolicznościach.
Oto, bez wątpienia, jedyna książka Marcela Cohena, którą zaleca się czytać, zaczynając od początku.
Eric Pesty
„Jeżeli wierzyć pierwszym zdaniom powieści Juliana Stryjkowskiego (a nie ma powodu, żeby nie wierzyć), austeria starego Taga „stała na skraju miasta, przy dulibskim szlaku, wiodącym na Skole, na Karpaty, w pustkowiu prawie, daleko dość od szkoły i bóżnicy”. A może nie tak daleko, skoro z jej ganku widać było unoszącą się tuż nad miastem łunę pożaru? Tak jakby znajdowała się nie na obrzeżach, ale w środku miasta, między szkołą, rynkiem a bożnicą, przy skrzyżowaniu ruchliwych ulic. A zresztą, czy to ważne? Kto potrafi precyzyjnie wymierzyć, ile kroków i ile godzin dzieli go od katastrofy?
Przeszło sto lat temu, w pierwszych dniach Wielkiej Wojny i ostatnich dniach c.k. monarchii, owa galicyjska karczma z polsko-żydowsko-rusińskiego pogranicza, może najbardziej emblematyczna żydowska gospoda w polsko-żydowskiej literaturze, a na pewno w literaturze tworzonej już po II wojnie światowej i po Zagładzie, była pełna ludzi. «Dziś izba austerii była pełna», mówi Tag, a jego «dziś», wypowiedziane w czasie teraźniejszym – jak to w monologu wewnętrznym, który rozwija się tu i teraz, nawet gdy odnosi się do przeszłości i operuje wspomnieniem – osobliwie dźwięczy w uszach. Faktycznie, można powiedzieć, że w karczmie Taga zgromadził się cały świat. No, prawie cały. Kogóż tu nie ma? Są uciekający przed rosyjskim wojskiem i kozakami żydowscy drobnomieszczanie, rzemieślnicy i drobni kupcy, zróżnicowani pod względem obyczaju, majątku i pobożności wierni poddani starego cesarza, którego państwo właśnie przestaje istnieć. Są ich frywolne żony i dorastające córki, jest grupa chasydów ze swoim milczącym cadykiem, religijnymi żonami i gromadką dzieci, są wolnomyśliciele i przyszli rewolucjoniści, są emigranci-tułacze, którzy wiedzą, co to pogrom. Jest też kilka nieżydowskich postaci: rusińska służąca, ksiądz katolicki, węgierski żołnierz. Istna arka Noego!”
Z przedmowy Piotra Pazińskiego
Mojsze Szklar (właśc. Szklarek) to ostatni urodzony w Polsce i znany na całym świecie poeta tworzący w jidysz. Wraz z jego odejściem w 2014 roku zakończył się długi rozdział kultury w tym języku,
która rozwijała się w Polsce przez wiele stuleci aż do roku 1968. Jako poeta i dziennikarz znał osobiście wielu pisarzy z Polski, Związku Radzieckiego, Izraela i Ameryki, dzięki czemu – będąc człowiekiem o niezwykłej pamięci i wielkiej wiedzy – stał się jedyną w swoim rodzaju żywą encyklopedią literatury jidysz. Na co dzień żył językiem jidysz, który ukochał ponad wszystko. Był cichym, skromnym, eleganckim i przystojnym mężczyzną, a także doskonałym mówcą o ostrym dowcipie. Czytelnikom pozostawił obszerną spuściznę literacką, a rodzinie piękne wspomnienia.
Edmond Jabes – żydowski poeta i teozof piszący po francusku – urodził się w Kairze w 1912 r. Do 1967 mieszkał w Aleksandrii, mieście, którego duchowy klimat przesycony żywą tradycją filozoficznych sporów, Kabały i myśli gnostyckiej pozostawił znaczący ślad w jego twórczości. Po fali zamieszek antysemickich w 1967 r. przeniósł się na stałe do Francji. Na jego dorobek poetyki składa się kilkanaście tomów. Za najważniejsze dzieło uważana jest siedmiotomowa Księga pytań (Księga Pytań, Księga Jukiela, Powrót Księgi, Jael, Elja, Aeli, El, albo ostatnia Księga). Dzieło to jest w równej mierze medytacją nad pismem jako aktem tworzenia, jak konfrontacją literatury z jej własną utopią. Jabes jest przede wszystkim poetą poezji. Zadaje pytania samej istocie słowa. Pismo tworzy się, a zarazem samo się niszczy. Ryzykiem każdego słowa jest powrót do milczenia, z którego się rodzi. Podstawowe wątki rozważań poety to istota judaizmu („Judaizm i pismo to zawsze to samo oczekiwanie, ta sama nadzieja, ta sama zagłada”), odwieczna trwoga pisania, groza holokaustu, lęk pustyni, refleksje o początku i końcu, wreszcie relacja między słowem poetyckim a przesłaniem odczytywanym w tekstach świętych Ksiąg. W całym poetyckim dziele Jabesa jest obecny obraz Księgi Początku – Biblii; Księgi, której nie wybiera człowiek, ale która wybrała człowieka, aby mu nadać tożsamość. Jacques Derrida pisze w studium o twórczości Edmonda Jabesa: „W słowie i piśmie tylko poeta i Żyd są autochtonami”. Żyd to wieczny wygnaniec. Księga jest dla wygnańca tym, czym wszechświat dla Boga. Bóg objawia się w każdej księdze wygnania. Pisanie to błądzenie, wieczna tułaczka. Nieobecność jest w niej wołaniem, pustka – miejscem spotkania, unicestwionym słowem, które stale i od nowa rodzi słowo. Edmond Jabes zmarł w Paryżu w 1991 r. Wydawnictwo Austeria wydało cały siedmiotomowy cykl Księgi Pytań.
„Karaimi, chociaż stanowili bardzo nieliczną grupę etniczno-religijną zamieszkałą na terenie dawnej Rzeczypospolitej, a także w Polsce międzywojennej, wzbudzali od dawna zainteresowanie nie tylko badaczy, ale i twórców kultury (por. choćby Meira Ezofowicza Elizy Orzeszkowej). Napisano też na ich temat wiele, ale są to przeważnie prace popularne lub przyczynkarskie, skażone często niesprawdzonymi informacjami o charakterze mitów. Brak natomiast było całościowego i w pełni naukowego ujęcia tematu. Wielka jest przeto zasługa dr. S. Gąsiorowskiego, że podjął się tego zadania mimo ogromnych trudności wynikających przede wszystkim z wielkiego rozproszenia materiału źródłowego oraz faktu, że Karaimi bywali często utożsamiani z Żydami, co znalazło odbicie także w źródłach. (…) Powstało obszerne dzieło stanowiące całościowe ujęcie dziejów Karaimów na Rusi i Litwie, a następnie w dawnej Rzeczypospolitej do końca XVIII w., w zakresie ich osadnictwa, gospodarki, statusu prawnego, relacji z innymi grupami religijnymi w państwie, organizacji wewnętrznej oraz niektórych elementów kultury. (…) Autor zebrał mozolnie rozproszone w źródłach, najczęściej jednostkowe informacje, zestawił je w sposób uporządkowany poddając krytycznej ocenie i na tej podstawie starał się o wyciągnięcie ogólniejszych wniosków, niekiedy odbiegających od obiegowych opinii i ustaleń poprzednich badaczy. Przy tym własne wnioski formułował również krytycznie zwracając uwagę na stwierdzenia niepewne. Powstała praca bardzo cenna i ze względu na bardzo bogatą faktografię, i na podbudowane naukowo uogólnienia”.
Z recenzji śp. prof. Jana M. Małeckiego
Respekt dla zwierząt i pokusa nadawania im znaczeń towarzyszyły Leonardowi od sławnego dziecięcego snu o sępie, który tak bardzo zainspirował do działań badawczych Zygmunta Freuda. Dla Leonarda zwierzę miało byt co najmniej dwojaki: istniało w swojej szczególności, było też metaforą ludzkich charakterów i skłonności. Każde zwierzę samo w sobie było dla niego ciekawe, kuriozalne, inne niż wszystko jak dudek, który w sposób nie znający porównań opiekuje się rodzicami, kiedy spadnie na nich niedołężna starość. Zwierzęta mogą być dla niego mapą skrajności, od słonecznego bieguna, na którym turkawka nie oszukuje nigdy swego towarzysza i jeśli jedno z nich umrze, drugie zachowuje wieczną czystość i nigdy nie siada na zielonej gałęzi i nigdy nie pije czystej wody, do bieguna nocy, gdzie nietoperz z powodu swej nieokiełznanej chutności nie przestrzega zgoła powszechnego sposobu rozkoszy; lecz samiec z samcem, samica z samicą, tak, jak się znajdą przypadkiem, spółkują z sobą wzajem.Dla Leonarda świat zwierząt realnych nie jest wyczerpujący. Stwarza, lub odtwarza z bestiariów i legendariów, ze snów i z wyobraźni, istoty nierzeczywiste, jak jednorożec czy bazyliszek, i nie ma w tym nic dziwnego: dla tego artysty, jak dla Dantego Alighieri, fakt, że czegoś lub kogoś nie widział, nie może oznaczać, że ten ktoś albo to coś nie istnieje.Jak czytać Zwierzyniec Leonarda? Dowolnie. Tak, jak pozwalają nam go odbierać fantazja, ciekawość, podejście do literatury, od której jedni oczekują zabawy, inni nauki, jeszcze inni wglądu do przepastnej osobowości, a taką przecież osobowością był Leonardo da Vinci'.(ze wstępu Jarosława Mikołajewskiego)
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?