Bildungsreise Janusza Sepioła cechuje przede wszystkim klasyczne podejście do poszukiwania specyfiki Włoch, przemierzanych i badanych poprzez regionalne stratyfikacje architektoniczne. Autor daje nam do rąk pogłębione studium, teksty, przez które przebija pasja, z jaką opisuje miejsca i własne odczucia, rysunki i szkice wybranych obiektów czy fragmentów podkreślające szczegóły i detale godne uwagi. Możemy więc nazwać jego piękną książkę-katalog dziennikiem podróży, zapisującym pamięć i życie samego podróżnika z uwagą kolekcjonującego obrazy, wrażenia, doświadczenia powiązane na modłę Stendhala z silnymi odczuciami, jakie w nim wywołały zabytki, krajobrazy miejskie i naturalistyczne, muzea i pejzaże.Ugo Rufino, fragment przedmowy
Nesim means miracles in Hebrew. Clearly, the survival of almost any Polish Jew, during the most determined genocide mankind had ever witnessed, is nothing short of miraculous. Yet few would consider being arrested, sent to a Russian concentration camp for seven years, or having to flee one's country, as miracles one has to be grateful for. And yet, when telling the incredible events of his life, David Mitzner often repeats: All around me there were nesim. As he looks back, he chooses not to view events through the only too justified bitterness and despair, which linger on just below the surface. What he sees are miracles, bestowed on a simple man by a mysteriously merciful God.
Rzeczy są wehikułem pamięci, iskrą wzniecającą płomień wyobraźni, a może i czymś więcej. Może w niewytłumaczalny sposób naprawdę niosą w sobie ślady dotknięć, cienie spojrzeń, atomy ludzkich istot, które dawno przeminęły.O różnych obliczach rzeczy w książce tej piszą Tessa Capponi-Borawska, Jacek Dehnel, Grzegorz Piątek i Marcin Wicha. Znalazło tutaj schronienie także kilkanaście cytatów, pokazujących, jak przedmioty otaczane są namysłem pisarzy. I fotografie, uwieczniające rzeczy, ale też same w sobie będące martwą naturą, czy mówiąc ładniej: still life, cichym życiem.Ze Wstępu Andrzeja Franaszka
Szutrowa, niemiłosiernie pomarszczona jak piaszczyste dno Bałtyku droga ciągnie się już kilkunasty kilometr. Siłujący się z nią samochód wzbudza tumany pyłu, które osiadają na przyległych brzózkach i sosenkach, kładąc się na nich kolejną warstwą mącznej posypki. W bagażniku pełen ekwipunek biwakowy, ale ciemna noc nie nastraja optymizmem i perspektywa spędzenia najbliższych godzin na poboczu, przy zamkniętych szybach i pochylonych fotelach wydaje się być coraz bardziej realna.
Nie zaznał przyjemności, kto nie jeździł sandomierskimi wąwozami. Piętrzą się przed oczyma zamki, ruiny, zwaliska, złomy skał gliniane. Słońce chodzi, jak bogaty chłop, po szczelinach tych niezmiernych pokładów popielatej gliny i pył popielaty widać w jego płomieniach. Na szczycie wąwozu cicho tłuką się o siebie wielkie złote kłosy.Stefan Żeromski
Bardzo jestem do tej książki przywiązany, często do niej wracam. Philip Roth, klasyk amerykańskiej literatury, w dialogu z pisarzami i malarzem, których dzieło i postawa były dla niego inspiracją. Ten wielki powieściopisarz potrafił zaangażować się na rzecz innych twórców, pokazać ich magię, geniusz ich dzieła. Imponuje mi postawa Rotha, altruizm i szacunek artysty, wręcz podziw, dla innych artystów. Jakie to dziś wyjątkowe w narcystycznym świecie sztuki, jak piękne! Książka Rotha to opowieść o pokrewieństwie dusz, wdzięczności i poczuciu wspólnej misji. Jej bohaterów łączy walka z antyhumanitarnymi ideologiami XX wieku, walka z pogardą dla innego, z rasizmem, z antysemityzmem. Ponadczasowe dzieło bez humanistycznej wizji nie istnieje. A każdy pisarz czerpie z uniwersalnego dziedzictwa literatury, które jest sumą indywidualnej odwagi wielu wybitnych artystów. Philip Roth czuł się obywatelem tej wspólnoty losów (nie tylko pisarzy) i chciał, abyśmy także my mieli świadomość, że możemy być jej częścią.Basil Kerski
Wielokrotnie, jadąc w góry, przejeżdżałem przez niewielką miejscowość pod Krakowem. Trochę zalesionych pagórków, tradycyjne domy, zwyczajny krajobraz podkrakowskiej wsi, która nazywa się Głogoczów. Pewnego razu kończyła mi się w samochodzie benzyna, więc zatrzymałem się na stacji pod Głogoczowem, było to w nocy, może nawet nad ranem. Kiedy wszedłem, żeby zapłacić za paliwo, zobaczyłem w sklepie, przy stoliku, znakomitego, starego aktora, którego znałem nawet osobiście.
W roku 1836 hrabina Józefina Radolińska (córka szambelana królewskiego oraz posła na sejm polski) wyszła za mąż za Silvestra Boita, malarza bez grosza przy duszy, ten zaś opuścił ją po roztrwonieniu majątku wniesionego przez małżonkę. Owocem tego burzliwego i niezbyt udanego związku był Arrigo Boito (1842-1918), który w przyszłości miał oddać niemałe zasługi dla kultury włoskiej zarówno ze względu na rolę, jaką odegrał w mediolańskiej formacji literackiej Scapigliatura jak i poprzez działalność w dziedzinie muzyki operowej i symfonicznej.Mówiąc o życiu Arriga Boita, naznaczonym wieloma sukcesami i związanym przede wszystkim z włoskim kontekstem kulturowym (głównie mediolańskim), nie można pominąć jego relacji z polską kulturą; nie jest to bowiem drugorzędny aspekt jego biografii, a znaczący fakt, który już kilkakrotnie wzbudzał zainteresowanie jego krytyków. Boito odwiedził ojczyznę swojej matki trzykrotnie: w 1862, 1865 i 1867 roku i przez całe życie utrzymywał stałą korespondencję z różnymi członkami swojej polskiej rodziny. Co ważne, zainteresowanie Boita Polską nie ograniczało się do tych kontaktów, ale odznaczało się szczerym przywiązaniem do Polski i polskiej sprawy, które znalazło swój wyraz w twórczości literacko-muzycznej w okresie jego młodości. Ważną rolę odegrała w tym kontekście twórczość Adama Mickiewicza.Dario Prola
Przebiśnieginie ma starych kobiet to tylko troskliwy czasokrywa młodośćpeleryną zmarszczek w obawie, by nie zamarzła niepogoda jest smutna i długa a potem tyle pożółkłych liści...dlatego chrońmy stare kobiety jak przebiśniegi bo tak naprawdę tylko one są wspomnieniem wiosnyMagdalena Piekorz
What is the purpose of art in crime scenes and places of death, what do artists do or what can they do for the memory of victims and the memory of the living; ultimately – how is “a landscape after crime” shaped by the presence of art in late twentieth century and twenty-first century Europe? Can art bring catharsis, evoke feelings of fear and compassion, bring about an increase in empathy for the fate of vast group subjects of wartime tragedies? Can works of art manage, through artistic order and creative expression, to mute the sense of staggering cruelty, senselessness and chaos, and bring about a calming, a cleansing of emotions? These questions can best be answered by the individual responding to the works of art on the sites of crimes, in line with his or her psychological needs and aesthetic sensibilities. The examples and analyses collected in this book may, in conjunction with the personal impressions of readers, enhance their experience of works of art commemorating the civilian victims of World War II, and aid them in their search for answers to existential questions about the power of art and compassionate memory. Halina Taborska
Hanno insegnato i maestri: se non fosse per il sole, si ascolterebbe il frastuono di Roma e se non vi fosse il frastuono di Roma si ascolterebbe il suono del sole. Tre voci si diffondono da una parte all'altra del mondo: il suono della palla del sole, il frastuono di Roma, e il suono dell'anima al momento in cui si stacca dal corpo.Talmud babilonese, Yom 20b
Il dramma di An-ski ci conduce oggi in zone di confine del tutto diverse. Il mondo ebraico attuale completamente diverso da quello che avrebbe potuto essere se, come altri mondi, avesse semplicemente continuato ad esistere. Al caleidoscopio di significati di cui pervaso Il dibbuk possiamo aggiungere anche la percezione di una certa fatalit.Bisogna per rifiutare la tentazione di leggere quest'opera solo come testimonianza di un mondo assassinato. Shloyme Zaynvil Rapaport (1863-1920), figlio della sua epoca, etnografo appassionato e straordinariamente sistematico, riusc in un compito eccezionale. Us i risultati delle ricerche condotte durante una spedizione nei villaggi e nelle cittadine sperdute della Podolia e della Volinia, realizzata nel 1911 insieme a Joel Engel, come canovaccio per un'opera che non solo offre un'immagine sintetica della spiritualit ebraica e delle sue tuttora attuali contraddizioni, della sua dinamica viva, ma che pone al contempo quesiti universali.
Życie zatrzymuje się wraz z przekroczeniem szpitalnego progu. Ustaje gonitwa spraw nie cierpiących zwłoki. Nagle okazuje się, że wszystko może poczekać. A co nie może, po prostu przemija. Przerwane plany, niedokończone zadania, a mimo to świat trwa dalej. Serce nadal bije. Czas w szpitalu nie spowalnia, raczej się dubluje. Jakby pierwszoplanowych aktorów usadzić na widowni. Oglądają samych siebie. Uwikłanych w dziesiątki działań, niedokończonych zadań, złożonych obietnic. Ile z nich miało sens? Ile warte było nerwów? Ile cokolwiek zmieniło? Ile okazało się trudem zadeptanym w bezsensownej krzątaninie? Czasem lekkomyślnie przehulanym w hazardowej grze o sukces, który okazuje się przegraną?
Chcę się wytłumaczyć z przeszłości? Może. Chcę ją przede wszystkim zrozumieć. Chcę, aby ci, którzy dziś są młodymi ludźmi, dowiedzieli się z jeszcze jednej opowieści jak było naprawdę. Naprawdę w moich oczach. Przecież byłam i jestem cząstką tego pokolenia, które to o czym piszę doświadczyło. Opowiedzieć, jak było, czyli jak ja to widziałam i jak zapisałam w swojej pamięci? Wiem, wiem, każdy człowiek to inna prawda. Ale prawda. A ty czytelniku weź sobie z tej prawdy to co przylega do twoich ran lepiej i zrób sobie okładzik na twój bolący czyrak. I tak każdy z nas, choćby nie wiem co przeczytał, musi sam przeciąć swój ropień. Gdyby czegoś zdołał nas nauczyć Homer, Szekspir, Camus to bylibyśmy aniołami. Nuda.
– Przestrzegaliście żydowskich przepisów pokarmowych – ciągnął sędzia monotonnym głosem – jadaliście tylko mięso owiec, krów, jagniąt i cieląt, jadaliście tylko mięso zwierząt przeżuwających i parzystokopytnych, nie jadaliście mięsa świni ani innych zwierząt nieparzystokopytnych i nieprzeżuwających, jadaliście ryby tylko pokryte łuskami i obdarzone płetwami, innych ryb nie jadaliście, czekaliście sześć godzin między potrawami mięsnymi a potrawami mlecznymi, gotowaliście i spożywaliście w oddzielnych naczyniach mięso, w oddzielnych naczyniach mleko, nie pijaliście wina dotkniętego ręką chrześcijanina, gdyż uważaliście je za nieczyste.
– Przyznajemy się do winy ze skruchą.
– Wkładaliście w sobotę odświętną odzież i świeże koszule, przykrywaliście stół obrusem i zapalaliście świece w piątek wieczór o zachodzie słońca.
– Przyznajemy się do winy ze skruchą.
Vers la fin de l’année 1918, je passais mes derniers mois a Pétersbourg. J’?y attendais, muni de papiers illégaux, la possibilité de revenir en Pologne. […] Je parcourais les rues de cette ville, «?la plus abstraite des toutes?», en proie a la terreur révolutionnaire, parmi les gens souffrant de la famine. […] Pres de la statue de Pierre le Grand et des colonnes blanches du Sénat, j’?ai vu un vieux cocher barbu. En descendant du pont, perché sur la banquette d’un fiacre tout délabré, il poussait son cheval – rien que la peau sur les os. La pauvre bete traînait ses jambes a grand-peine. Je n’?ai pas pu me retenir?: je lui ai demandé pourquoi il attelait encore ce cheval qui était a l’article de la mort. Lentement, le cocher a tourné vers moi la tete et j’?ai vu que lui-meme était décharné comme un squelette ; seuls ses yeux luisaient d’un éclat étrange dans son visage émacié, sous le bord d’une casquette élimée. Il m’?a toisé et calmement, presque sans émotion, m’?a répondu?: «?Nous allons tous mourir?».
Regard contradictoire?: Rozanov-Mauriac
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?