Tego roku Werner i Inge Auerbach po raz szósty zostali dziadkami, przy czym Fabian i Ricky czwórką dzieci bili Stellę i Jörga na głowę. Hannes zdał maturę i chciał studiować w Monachium. Ku zaskoczeniu wszystkich zdał bardzo dobrze egzaminy wstępne.Bambi była teraz uroczą nastolatką. Nigdy nie przeżywała buntu. Z roku na rok stawała się coraz ładniejsza i chłopcy oglądali się za nią. Ale w głębi duszy pozostała rodzynkiem ukochanych rodziców – uroczą Bambi dla siebie i tych, którzy ją kochali...
Oto nadchodził młody doktor Fabian Rückert, obiekt westchnień wszystkich licealistek. Nie można było ich winić, bo był naprawdę atrakcyjnym mężczyzną. Powodowało to od dawna pewne kłopoty, również wtedy, gdy Ricky była jego uczennicą, ale z drugiej strony któż mógłby się dziwić, że zakochał się po uszy w przepięknej córce profesora Auerbacha, który kupił uroczy domek w Słonecznym Zakątku akurat, gdy miała zacząć ostatni rok szkoły średniej? Ricky zrobiła maturę, będąc już potajemnie narzeczoną Fabiana,
a zaraz po maturze odbył się ich ślub…
Wychowawczyni z domu dziecka przywiezie Pippę jutro.
– Jestem bardzo ciekawa, jaka ona jest – powiedziała Carola.
– Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
– A ja tak bardzo chciałbym być z tobą szczęśliwy, Carry
– powiedział Marian cichym głosem.
– Możemy być szczęśliwi. Co stoi na przeszkodzie?
– Jesteś jeszcze młoda, a to wszystko może być trudne – urwał.
– Niech Pippa najpierw przyjedzie – powiedziała Carola. – Jak
ludzie kochają się naprawdę, nie ma przeszkód nie do pokonania…
– Nie, mamo, nie możesz oczekiwać, że pójdę tu do szkoły, że będę tu mieszkała i przyglądała się bezczynnie, jak wszystko wali się w gruzy – rzuciła Rosmarie Breeken drżącym z emocji głosem.
Irene, jej matka, jeszcze bardziej zapadła się w zielony fotel. – Najchętniej wyjechałabym daleko, daleko stąd, ale nie jestem jeszcze pełnoletnia, a i ty nie wydajesz się już zdolna decydować o sobie – słowa, które padały z tak młodziutkich ust, brzmiały okrutnie, ale według Rosmarie jedynie w ten sposób mogło cokolwiek dotrzeć do matki, która sama siebie doprowadziła na skraj ruiny…
Do końca dnia Denise była nieobecna duchem. Tysiące myśli przelatywało jej przez głowę. Wieczór nadszedł bardzo szybko. Jerry był zmęczony, więc Denise odprowadziła go do łóżka.
– Myślę, że nie będziesz za mną tęsknić – powiedziała.
– Chcesz wyjechać? – zapytał ze strachem w oczach. – Nie, Denny, nie wolno ci wyjechać. Jest mi tu dobrze, bo ty jesteś przy mnie. Nie wyjeżdżaj, proszę! Musisz tu zostać ze mną. Dziadek też będzie chciał, żebyś została, jak się już dowie, że Clarissa jest moją mamą…
Vivi nie chciała rozstać się z tatą. Spędziła z nim sześć wspaniałych miesięcy w szwajcarskich górach w Lauritzhof. Teraz jednak musiała wrócić do szkoły z internatem. Niestety, Philipp von Malten jako zapracowany scenarzysta nie miał zbyt wiele czasu dla swojej czternastoletniej córki. Zajmowała się nią na co dzień zrzędliwa ciocia Hella, siostra Philippa. Między
Vivi a ciocią czuć było napięcie. Okazało się, że Hella wyraża w ten sposób swoje osobiste niezadowolenie: miała już ponad trzydzieści lat, a nadal nie zainteresował się nią żaden mężczyzna...
Christine Hofer, kierowniczka sierocińca Bocianie Gniazdo, otworzyła drzwi. Przed wejściem stała starsza kobieta, a parę kroków za nią blada, może dziesięcioletnia dziewczynka.
– To tutaj jest ten nowy sierociniec? – zapytała kobieta. Christine skinęła głową. – W takim razie mam dla was sierotę. Nazywa się Martina Nikt – kontynuowała kobieta.
Christine podeszła do Martiny i objęła jej szczupłe ramiona.
– Serdecznie witamy w Bocianim Gnieździe – powiedziała.
Dziewczynka podniosła wzrok. Do jej oczu napłynęły łzy…
Mała Alexandra miała cztery lata, kiedy jej ojciec utonął podczas nurkowania. W najtrudniejszych chwilach Dagmar, jej mamie, czasami przychodziło na myśl, że nie byłoby złym wyjściem skończyć ze sobą. Teraz się tego wstydziła, ale czasami po prostu już nie wiedziała, co robić. Od zrealizowania tego szaleńczego pomysłu, zrodzonego z desperacji potęgowanej samotnością, powstrzymywało ją tylko istnienie dziecka, jej ukochanej, małej Alexandry…
– Silvano, odmawiasz mi prawa do naszego wspólnego dziecka?
– Prawa? Jakie ty sobie rościsz prawo, Franco? Nie chciałeś, bym urodziła to dziecko. Jak tchórz uchylałeś się od odpowiedzialności. Zdradziłeś żonę nie tylko ze mną. Wmówiłeś sobie, że wystarczy, że kiwniesz palcem i każda do ciebie wróci. Może jest kilka kobiet, które tak zrobią, ale ja do nich nie należę. Moja rodzina wyrzekła się mnie, bo urodziłam dziecko. Przyznaję, że nie byłam szczęśliwa, że będę matką, ale teraz jestem! Brzydzę się tobą. Wynoś się i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Tej nocy Florian spał w mieszkaniu doktora Thiessena, w bocznym skrzydle zamku. Udostępniono mu ładny pokój gościnny, w którym nikt nie trajkotał mu nad głową. Zadowolony, leżąc już w łóżku, złożył ręce jak do modlitwy. – Kochany tato – wyszeptał. – Teraz już wiem, co to znaczy mieć problemy. Byłem głupi. Powinienem był z wami porozmawiać i powiedzieć, że nie chcę, żebyście się kłócili, tylko byli razem… – Tęskni za domem – mówiła tymczasem Antonia do męża. – Urwis z wielkim sercem – przytaknął Thiessen.
Rozległy się dźwięki wolnego walca. Bibi nagle poczuła się lekka i szczęśliwa. Wirowała na parkiecie, a Benedikt objął ją mocniej. – Zaraz mi uciekniesz, Bibi – powiedział cicho.
Bibi podniosła wzrok. Twarz chłopaka była tuż nad nią. Spojrzała w jego ciemne oczy, które kryły w sobie tyle zagadek. Nagle ogarnęło ją dziwne uczucie, jakiego dotąd nie znała.
Benedikt spojrzał w jej topazowe oczy i zobaczył w nich małe płomienie. Dla tego chłopca i tej dziewczyny świat się zmienił. Przez kilka sekund byli daleko stąd…
Rozległy się dźwięki wolnego walca. Bibi nagle poczuła się lekka i szczęśliwa. Wirowała na parkiecie, a Benedikt objął ją mocniej. – Zaraz mi uciekniesz, Bibi – powiedział cicho.
Bibi podniosła wzrok. Twarz chłopaka była tuż nad nią. Spojrzała w jego ciemne oczy, które kryły w sobie tyle zagadek. Nagle ogarnęło ją dziwne uczucie, jakiego dotąd nie znała.
Benedikt spojrzał w jej topazowe oczy i zobaczył w nich małe płomienie. Dla tego chłopca i tej dziewczyny świat się zmienił. Przez kilka sekund byli daleko stąd…
Babcia dała mi Jokiego na szóste urodziny – powiedział Dirk. – Był wtedy szczeniakiem. Nigdy się z nim nie rozstanę! razem – potwierdziła Silja. Chłopiec spojrzał na nią z ufnością.
– U ciebie? – zapytał niepewnie. – Tak – odpowiedziała Silja, choć nie miała pojęcia,
jak tego dokonać. Ale pierwszy raz w życiu sama podjęła decyzję.
Nagle Dirk rzucił się jej na szyję. Czuła, jak chłopcu bije serce.
Mocno go do siebie przytuliła.
– Nanette – wyszeptał Holger von Gandolf, biorąc w dłonie rozpaloną rumieńcem twarzyczkę. – Czy zostaniesz moją żoną? Nie mogła w to uwierzyć. To było jak sen. Ale i Holger czuł się tak, jakby śnił. Zdarzyło się coś, co uważał za niemożliwe. Znalazł w Nanette Hollweg wielką miłość i kiedy teraz cichutko odparła „tak”, zapomniał o nikłych wątpliwościach co do różnicy wieku między nimi dwojgiem. Żadne z nich nie myślało w tej chwili też o tym, że było jeszcze dziecko – ośmioletni syn Holgera z jego pierwszego małżeństwa...
Gdzie jest twoja mama? – zapytał kelner. – To nie była moja mama – odpowiedziała dziewczynka. – A kto zapłaci rachunek? – kelner był zdezorientowany. – Nikt – odpowiedziało dziecko.
Kelnera wprost zatkało. Nagle dziewczynka wstała i zrobiła kilka kroków w stronę Ariane.
– Właściwie jestem tu z tą panią – powiedziała. Teraz Ariane się zapowietrzyła, ale zrozumiała, że dziewczynka szuka jedynie ochrony. Postanowiła jej pomóc.
Przez następne dni Jill była zdystansowana. – Co się stało, Jill? Co stanęło między nami? – dopytywał z przykrością Johannes. – Nie powiesz mi, o co chodzi? – Nie jestem już dzieckiem, tato – ucięła. Ojciec milczał na temat Peggy. W duchu już zakończył tę relację i nie widział powodu, by ją roztrząsać. Szukał wszelkich możliwych wyjaśnień dziwnego zachowania Jill i doszedł do przekonania, że stanąwszy u progu dorosłości, doznała ona decydującej przemiany.
– Mam już tego dosyć! – utyskiwał Toby, zwracając się do swojej siostry Anuschki. – Jeśli tata nie pójdzie po rozum do głowy, będzie kiepsko! Kiedyś było lepiej. Tata miał dla nas czas i nie zadzierał nosa, a teraz? Po co nam taki wielki dom? – Na te przyjęcia, które będą wyprawiać. Ale przynajmniej mamy ogród i tatuś obiecał nam basen – odparła Anuschka.
– Tylko dlatego, że jego Linda chciała – burknął Toby. – Jak się ożenią, to ona już się postara, żeby wysłać nas do internatu! Zapadło milczenie, gdy oboje pogrążyli się w niewesołych myślach...
Barbara była idealną lokatorką. Dbała o pokój, utrzymywała go w nienagannym porządku. Dzisiaj jednak coś się w nim zmieniło. Na szafce nocnej pojawiło się zdjęcie w jasnej, skórzanej ramce. Pani Mauritz domyśliła się, że zwykle Barbara chowała to zdjęcie. Była na nim mała dziewczynka – miała dwa, może trzy latka. Urocza twarzyczka otoczona jasnymi włoskami, duże, błyszczące oczy, śmieszny nosek, uśmiechnięte usteczka. – To nie była moja wina – Barbara rozpłakała się na jej widok. Pani Mauritz poczuła bolesne ukłucie w sercu...
Dlaczego Antoine był taki nerwowy? Nagle Janine dostrzegła wszystko znacznie wyraźniej niż poprzedniego dnia. Nie po raz pierwszy nalegał na małżeństwo, ale ona nigdy nie pomyślała,
żeby za niego wyjść. Z Wernerem sprawy miały się inaczej. Był dobry, ojcowski, wyrozumiały. A kiedy zgodziła się wyjść za niego, nie znała jeszcze Arndta…
Dlaczego zostawiłeś Sissy, Arndt? – pomyślała. – Dlaczego szuka mnie Carlo Heimberg? Myślałam, że zostawiając Sissy z Wernerem, dam mu dowód, jak wiele dla mnie znaczy…
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?