KATEGORIE [rozwiń]

Sonia Ross

Okładka książki Tata

34,00 zł 23,44 zł

Artykuł chwilowo niedostępny

Znani ojcowie, m.in. Andrzej Grabowski, Tomasz Karolak, Przemysław Saleta i Michał Wiśniewski, opowiadają o swoich ojcach i własnym ojcostwie. Po co dziecku ojciec? A może wystarczy mu sama matka, która dziś przecież może już na niego zarobić? Co zamiast patriarchatu? Jak kształtuje się nowy tata: wrażliwy, i niewymierzający fizycznych razów? Gdzie młody ojciec ma szukać wskazówek, skoro stare zasady nie działają w nowym świecie? Ojcowie znani i popularni ze świata kultury, sportu i polityki opowiadają o tym, co się zmieniło, o nowych zadaniach ojca w rodzinie, społeczeństwie i życiu. O tym, czy ojciec jest zawsze tatą i który jest ważniejszy. Historie zaskakujące, ważne, ciekawe i warte refleksji. W tej książce nie uda się znaleźć wszystkich odpowiedzi na te pytania. Jej bohaterowie cały czas ich szukają. Ale może po przeczytaniu tych rozmów łatwiej będzie wpaść na jakiś trop? Tata, który zastanawia się nad swoja rolą, to dla dziecka najlepszy prezent. Zaryzykowałabym nawet, że lepszy niż play station. Sonia Ross Sonia Ross – dziennikarka, autorka bajek dla dzieci, scenarzystka. Publikowała w magazynach dla kobiet, przez kilka lat związana z Magazynem Rodzinnym „Polska The Times”. Specjalność: reportaż psychologiczny. Świat ma dla niej wymiar metafizyczny. Prywatnie mama trzech córek. Fragment książki Tata Prolog Po co dziecku ojciec? Znajomi mężczyźni, których znienacka o to indagowałam w kawiarniach, redakcjach, sklepach, mówili: „a bo ja wiem", „no chyba po to, żeby miało poczucie bezpieczeństwa", „żeby je nauczyć żyć", „ojciec musi zarabiać kasę", „yyyyyy", „no, musi być matka i ojciec, bo jak inaczej", „a idźżesz do diabła, coś się uczepiła", „dla równowagi", „dziecku potrzebny jest mądry przewodnik". Po co? To naiwne z pozoru pytanie budzi w męskich głowach popłoch i panikę. Budzi również irytację. Bo co to za głupota pytać, po co dziecku ojciec? Ojcowie byli, są i będą. No tak, ale... po co? Dziś, gdy tradycyjny model patriarchalny jest w odwrocie, kiedy jasny podział na domową matkę i zewnętrznego ojca przestaje obowiązywać, i ludzie muszą dogadywać się w partnerskich związkach, rola ojca jest szczególnie trudna. Już nie autorytarny ton i skórzany pas ze sprzączką, czyli popularne gadżety ojców z poprzednich dekad, wyznaczają drogę wychowania. Już nie da się powiedzieć domownikom: zarabiam, więc o wszystkim decyduję. Ty do kąta, a ty klęczeć na grochu! Pensje są dwie, decyzja musi być wspólna. A jeśli nawet nie dwie, to praca w domu stała się choć w pewnym stopniu doceniona i postawiona na równi z robotą wykonywaną gdziekolwiek indziej. Skoro więc dzielimy życie, dzielimy też obowiązki. Pchanie wózka, zmianę pieluch. Kupowanie tenisówek, chodzenie na wywiadówki. W bólach rodzi się nowy tata. Wrażliwszy niż jego ojciec i dziadek. Taki, który nie wstydzi się pleść córce warkoczy i umie przeprosić swoje dziecko, gdy pojmie, że zrobił błąd. Ale ten ojciec jest pogubiony, bo świat wymaga od niego bycia jednocześnie miękkim i twardym, a rady przodków nie przydają się w cybernetycznej rzeczywistości. Piotr Pietucha, pisarz i psychoterapeuta, w długiej rozmowie przy kawie wyjaśnia, że mężczyźni jeszcze nigdy nie byli tak bezradni, zarówno jako partnerzy wymagających, współczesnych kobiet, jak i ojcowie dzieci, którym nie mogą dać jasnych wskazówek. Nie mogą, bo jeszcze nigdy wcześniej życie nie zmieniało się tak gwałtownie jak dziś. To, co dekadę temu było solidnym drogowskazem, dziś może służyć tylko za podpórkę, po której pnie się powój. - Wychowanie to jedno z najtrudniejszych zadań, jakie powierzono nam na tej ziemi - mówi. - Znacznie trudniejsze niż życie w związku. A w dzisiejszych czasach nie ma już żadnej obiektywnej wiedzy, ustalonych reguł pedagogicznych, które zawsze się sprawdzają. Mamy więc w głowach taki mętlik, taką mieszaninę bezradności, złości, urojeń i uprzedzeń, jakie nałożyli na nas zarówno rodzice, jak i kultura, że brniemy jak we mgle. Podaje własny przykład obsesji wykształcenia, Zawsze chciał, aby jego dzieci miały wyższe studia. To było ważne. Nobilitujące. - Dziś moje dorosłe dzieci czasem się z tego śmieją. - On też się uśmiecha. - Jednak, o ile kilkanaście lat temu rada: „Synu powinieneś skończyć prawo, bo to ci zapewni bezpieczeństwo", miała jakiś sens, tak dziś nie ma żadnego. A jeśli za pięć lat prawnicy w ogóle przestaną być potrzebni? Współczesne życie niezwykle się indywidualizuje - kontynuuje. - Każdy na własną rękę szuka swojego stylu, wyrazu, swojej opcji. Trudno więc generalizować i antycypować w drugiego człowieka, narzucając mu własną wizję. To, co cenne i wartościowe dla nas, nie jest obiektywnie cenne i wartościowe. To jest jedynie subiektywne. Jak więc możemy powiedzieć swojemu dziecku: „A teraz dam ci swoją mądrość". I tu wymienić wszystko, czego nauczyło nas życie. Dziecko może wtedy na nas spojrzeć z politowaniem i skomentować: „Tato, ty jesteś z XIX wieku, kompletnie nic nie rozumiesz. To tak nie działa". I to będzie prawda. Dzieci muszą żyć na własną odpowiedzialność, próbować nowych praw sami na sobie. To często jest dla rodzica bolesne, bo widzi, jak dziecko się męczy i boryka z życiem na własny rachunek, ale nic na to nie może poradzić. Współczesny ojciec też próbuje nowych praw sam na sobie. Kiedyś męski kodeks honorowy zabraniał pchania dziecięcego wózka, nie mówiąc już o siedzeniu na brzegu piaskownicy i stawianiu babek z piasku. Albo dźwiganiu siatek z kalafiorem, bułkami, masłem i płatkami owsianymi. Dziś niehonorowo jest nie dźwigać. Niehonorowo jest nie pchać. I niehonorowo nie wytrzeć dziecku nosa. Ale czy chodzi tylko o modne męskie noszenie niemowlęcia w chuście na plecach? Póki jest małe, taka bliskość wystarcza. Im dalej, tym trudniej. - Podczas mojej wieloletniej pracy psychoterapeutycznej nigdy nie przyszedł do mnie żaden mężczyzna i nie powiedział, że ma problemy w związku, a cóż dopiero, że nie wyrabia się w roli ojca, że mu ciężko - mówi Piotr Pietucha. - Polscy mężczyźni, przynajmniej do tej pory, nie przeżywali tej roli emocjonalnie ani nie zauważali, żeby bycie tatą niosło w sobie możliwość rozwoju, kultywowania, budzenia refleksji. To nie była ich najważniejsza życiowa rola. Dziecko po prostu było i już. Mężczyzna namaszczony boską rolą posiadania potomka uznawał, że to status quo. Taki stan rzeczy bezpośrednio wiąże się jednak z naszą, pełną dramatów, historią. Przez całe wieki mężczyźni musieli się zajmować głównie sprawami patriotycznymi, odzyskiwaniem niepodległości, a potem całe lata trwać w komunizmie, który był systemem tak represyjnym i hańbiącym, że na egzystencjalne refleksje typu: jak dobrze żyć, jak budować dobry związek, jak tworzyć prawidłowe relacje, jak być dobrym ojcem, nie było już miejsca. Teraz nie ma go z innego powodu. Pogoń za najnowszym modelem mercedesa zmieniła się niepostrzeżenie w nierówną walkę z bankami, które bawią się kursem franka niczym zręczny sztukmistrz talią kart. To, że żyjemy w bezpiecznej Europie, to luksus, jakiego nie znali nasi ojcowie, dziadkowie i dziadkowie naszych dziadków. Ale choć młodzi ojcowie już nauczyli się przytulać i odkryli, niczym brylant w kaszance, dar zwany intuicją, nie wiadomo, czy będą mieli teraz szansę z niej korzystać. Tę szansę może zabrać im czas, a raczej jego brak. To on jest teraz towarem najcenniejszym. Mężczyźni mówili mi to nagminnie nie tylko w wywiadach, ale i w prywatnych rozmowach. Czułam przez skórę, że chcą zadać mi kultowe już pytanie: „Jak żyć?". Jak żyć, czyli jak się odnaleźć w nowej roli nowego ojca. Wojciech Eichelberger w książce Zdradzony przez ojca pisze, że istnienie i trwanie współczesnej rodziny w coraz większym stopniu zależy od siły duchowej i więzi emocjonalnej tych, którzy ją tworzą. Tradycyjna rola ojca, który broni, buduje, hoduje, zanika. Rodzina staje się źródłem rozwoju przymiotów serca: kochania, współczucia, dzielenia się, troski. Według autora, w tym właśnie współczesny ojciec mógłby się realizować. W tym mógłby starać się być dobry. Piotr Pietucha ma sobie, jako ojcu, wiele do zarzucenia. Dlatego koryguje mnie, mówiąc, nie jakim jest, ale jakim chciałby być ojcem. Ale w końcu (szczęśliwie dla jego dzieci) okazuje się, że te dwie wersje są jednak w miarę zbieżne. - Dziś wychowywałbym synów tak, by nie byli odcięci od swoich uczuć i wrażliwości, aby potrafili wzbudzić w sobie czułość - zamyśla się - a córki na ludzi samodzielnie myślących. Kobiety wciąż są niepewne tożsamościowo, bo przez całe wieki miały być grzeczne i spolegliwe. Dlatego chętnie utożsamiają się z autorytetami, choćby męża lub kościoła. Mimo że nie byłem ojcem doskonałym, pod tym względem moim dzieciom udało się uciec od stereotypu. Chłopcy nie wstydzą się emocji, a dziewczyny, z czego jestem bardzo dumny, są wolnomyślicielkami. Mają własną mądrość, własne racje, zdecydowane poglądy. I ufają sobie. Być może właśnie zaufanie jest kluczem do nowego ojcostwa? Ufanie dziecku, że wie, co dla niego najlepsze, i ufanie własnym uczuciom, jeśli tylko potrafimy być na tyle uczciwi, by przyznać, co naprawdę czujemy.
  • Poprzednia

    • 1
  • Następna

Promocje

Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Dodano produkt do koszyka
Kontynuuj zakupy
Przejdź do koszyka
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj