Summary
One of the greatest translations of all time: Scott Moncrieff's classic version of Proust, published in three volumes
Proust's masterpiece is one of the seminal works of the twentieth century, recording its narrator's experiences as he grows up, falls in love and lives through the First World War. A profound reflection on art, time, memory, self and loss, it is often viewed as the definitive modern novel. C. K. Scott Moncrieff's famous translation from the 1920s is today regarded as a classic in its own right and is now available in three volumes in Penguin Classics.
This first volume includes Swann's Way and Within a Budding Grove.
'Scott Moncrieff's [volumes] belong to that special category of translations which are themselves literary masterpieces ... his book is one of those translations, such as the Authorized Version of the Bible itself, which can never be displaced' - A. N. Wilson
'For the reader wishing to tackle Proust your guide must be C K Scott Moncrieff ... There are some who believe his headily perfumed translation of À la recherche du temps perdu conjures Belle Époque France more vividly even than the original' - Telegraph
Arcydzieło, nie bardzo daje się definiować. Arcydziełem jest to, co do czego zgadzamy się, że jest arcydziełem. Musi zatem zyskać odpowiednią liczbę entuzjastów, a niekiedy trwa to długo. Musi przejść próbę czasu, a bywa przecież, że popada na pewien okres w zapomnienie. A przede wszystkim musi mieć w sobie to nieuchwytne coś, co pozwala mu spełnić powyższe warunki. Nie musi przy tym wcale zostać dokończone i ostatecznie wycyzelowane przez autora, by wspomnieć, obok Prousta, choćby Kafkę i Musila – ba! może być w połowie przerwane jak "Tristram Shandy". Jednym z jego atrybutów jest to, że umyka gatunkowej klasyfikacji, a do tego nabiera z czasem nowych walorów. W poszukiwaniu utraconego czasu stało się dla nas, poza wszystkim innym, arcyciekawą powieścią historyczną – jednym z najdoskonalszych literackich świadectw epoki, przede wszystkim zaś tego, co ukrywała uwodzicielska fizjonomia fin de siecle’u. Myślę, że o prawdziwej wielkości dzieła przekonujemy się, kiedy pozwalając mu się – nierzadko z trudem – porwać, spostrzegamy nagle, że nie tyle my czytamy, ile to ono podstępnie nami czyta, a najdziwniejsze nawet przypadki bohaterów w najbardziej nawet osobliwych dekoracjach ("Guliwer" Swifta na przykład) opowiadają o nas samych – i potem nigdy już nie potrafimy pozbyć się ich z pamięci. Jestem najgłębiej przekonany, że W poszukiwaniu utraconego czasu spełnia z naddatkiem wszystkie te kryteria. Wawrzyniec Brzozowski
Ze wstępu:
Podobnie jak "Fragmenty komedii włoskiej" jedenaście z trzydziestu poematów prozą zebranych pod tytułem "Żale, marzenia błękitu" publikowano w różnych przeglądach literackich w latach 1892?1893. Opowiadania zostały zebrane pod ogólnym tytułem "Fragmenty o Muzyce, Smutku i Morzu" ("Fragments sur la Musique, la Tristesse et la Mer)", Proust zaś dedykował je „Panu Darlu, Profesorowi Psychologii i Moralności, w École normale de Sevres”.
W francuskim tytule "Les regrets, reveries couleur du temps" zwraca uwagę wyrażenie „couleur du temps”, które ma według autora dwa znaczenia: z jednej strony określa błękit w języku poetyckim, z drugiej zaś jest synonimem okoliczności ? „okoliczności przyrody”, rozumianej przez Prousta w sposób poetycki. Tekst Tuiliery ukazał się po raz pierwszy pod tytułem "Reveries couleur du temps: Tuileries" w „Le Gaulois” 12 czerwca 1896 roku, w tym samym zatem dniu, w którym wydano "Rozkosze i dni"? zbiór młodzieńczych opowiadań, dramoletek, poematów prozą, etiud i innych form literackich, w tym wierszy.
Jacques Riviere to jeden z pierwszych wielbicieli Marcela Prousta. Pragnąc jak najszybciej naprawić błąd komitetu lektury w słynnym wydawnictwie Gallimard, komitetu, który z powodu fatalnej pomyłki AndréGide’a oddał w 1913 r. W stronę Swanna do publikacji wydawnictwu Grasset, wiedziony przeczuciem geniuszu, wysyła do Prousta listy i zachęca do opublikowania fragmentów W cieniu zakwitających dziewczątna łamach przeglądu „Nouvelle Revue Française”.
Ich znajomość, przerwana wojną, zostaje nawiązana ponownie w 1919 r. Gallimard zostaje pełnoprawnym wydawcą dzieła Prousta, a sam Riviere kieruje przeglądem NRF. Ich listy, pisane często i z wielką żarliwością, dotarły do nas niemalże w całości, a stanowią jedną z najbardziej wyjątkowych korespondencji literackich XX wieku. Wymiana korespondencji trwała przez cztery ostatnie lata życia Prousta, gdy ten, już obłożnie chory, poprawia, zmienia i krok po kroku, w gorączkowym pośpiechu publikuje swoje opus magnum, nie zawsze przy tym ułatwiając zadanie Riviere’owi, swemu najwierniejszemu czytelnikowi i uważnemu redaktorowi, do którego, przez wzgląd na absolutne, niestrudzone poświęcenie, żywi ogromny szacunek i platoniczną miłość. W jednym z listów, po otrzymaniu Nagrody Goncourtów za W cieniu zakwitających dziewcząt, wyzna wzruszony: „Wielbię Pana tak, jak Pana kocham, czyli nieskończenie…”
Du côté de chez Swann – pierwsza, ukończona powieść Marcela Prousta, ukazała się we Francji tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej, zaś jej przekład na język polski – dwa lata przed wybuchem drugiej. Autorem tłumaczenia był Tadeusz Boy-Żeleński, niekwestionowany autorytet w dziedzinie przekładów literatury francuskiej. Dla co najmniej dwóch, lub trzech pokoleń czytelników polskich, nie znających języka oryginału, był przez wiele lat, aż do dzisiaj, jedynym i niezastąpionym mediatorem, wprowadzającym ich w świat niepowtarzalnej prozy Prousta, którą tłumacz chciał przerobić w polszczyźnie na „normalną” w zapisie powieść. Tymczasem W stronę Swanna i cały siedmiotomowy cykl W Poszukiwaniu utraconego czasu, zwany „powieścią”, należy do gatunku utworów prozatorskich, żywiących się różnymi językami: eseju i poezji, filozofii i krytyki społecznej, bezlitosnej analizy ludzkich charakterów i religii Piękna, zaszyfrowanego w malarstwie, literaturze i muzyce.
Czy lektura Prousta – jednego z największych pisarzy XX wieku – może przekazać nam dzisiaj coś ważnego? W czasach zdominowanych przez konsumpcjonizm, zorientowanych na karierę, stawiających na operatywność w działaniu, zżeranych przez podziały ideologiczne i polityczną nowomowę?
Otóż w najbardziej ponurych czasach – stalinowskiego terroru – w obozie dla polskich oficerów w Griazowcu, malarz i pisarz Józef Czapski wygłaszał dla swych współbraci w poniewierce wygłaszane po francusku prelekcje o Prouście, cytując im z pamięci fragmenty Poszukiwania. Zatytułował je: „Proust przeciwko poniżeniu”. Chciał wzmocnić w swych towarzyszach ducha oporu i utrzymać ich – wbrew wszystkiemu – w formie intelektualnej. Pamięć o koncertach na salonach przeciwko więziennej pryczy!
Na zasadzie kontrastu z dookolną rzeczywistością, ten wielowymiarowy francuski pisarz uczy także i nas dostrzegać walor cierpliwości, spowolnienie w działaniu na rzecz uważności w patrzeniu, ukazuje jak delektować się zmysłową stroną świata i jak odczytywać jego znaki, zapisane w naturze i w sztuce.
Dlaczego nowy przekład? Każde pokolenie odbiorców wielkiej literatury ma prawo do odczytywania, interpretowania jej na nowo. Dzieło wybitnego pisarza ma prawo uzyskać drugie, i kolejne życie.
Krystyna Rodowska
"I Genowefa napisała:
„Drogi Panie, wiesz że zawsze szukam okazji, aby sprawić przyjemność mojej przyjaciółce, pani de Breyves, którą już z pewnością spotkałeś. Wiele razy mówiła mi, przy okazji rozmów o wiolonczeli, jak żałuje, że nigdy nie słyszała gry pana de Laléande, który jest pana dobrym przyjacielem. Czy zechciałby pan sprawić, aby zagrał on dla niej i dla mnie? Obecnie tak mało jest zajęć, że może nie sprawiłoby to panu zbyt wiele kłopotu, a byłoby czymś naprawdę miłym. Przesyłam wyrazy głębokiej sympatii,
ALÉRIOUVRE BUIVRES”.
„Proszę zanieść natychmiast ten liścik do pana de Grumello, powiedziała Franciszka do służącego; nie czekaj na odpowiedź, ale upewnij się, że list został doręczony”.
Nazajutrz Genowefa przekazała pani de Breyves taką oto odpowiedź pana de Grumello:
„Szanowna Pani,
byłbym bardziej zachwycony niż mogła pani sobie to wyobrazić, mogąc usatysfakcjonować pragnienie pani i pani de Breyves, którą trochę znam i dla której czuję pełną szacunku i żywą sympatię. Dlatego też jestem zrozpaczony, ponieważ nieszczęśliwy przypadek sprawił, iż pan de Laléande wyjechał dwa dni temu do Biarritz, gdzie spędzi, niestety! wiele miesięcy.
Proszę przyjąć wyrazy, etc.
„GRUMELLO”
Franciszka, blada jak śmierć, pobiegła do drzwi i zamknęła je na klucz. Ledwie zdążyła nim szloch wykrzywił jej usta, a z oczu popłynęły łzy. Do tej pory zajęta wyobrażaniem sobie scenariuszy ich spotkania i poznania, pewna, że skoro go pragnie, to jej się uda, żyła tym pragnieniem i tą nadzieją, zapewne nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak tysiące niewidzialnych korzeni, które wrosły w najbardziej nieświadome chwile szczęścia i melancholii, sprawiły, że zaczęły w niej krążyć nowe życiowe soki, i tak wykwitło w niej – choć nie wiedziała skąd się bierze – to pragnienie. A teraz wyszarpano je z niej, uczyniono niemożliwym. Poczuła się rozdarta, cierpiała straszliwie, jakby nagle wyrwano ją z samej siebie, i zobaczywszy w pełnym świetle kłamstwa, jakimi łudziła ją nadzieja, w głębinach rozpaczy dotknęła prawdy swojej miłości."
***
Marcelowi Proustowi zamarzyło się opisanie pełnego melacholii przepychu zachodzącego słońca i próżnych ekscytacji, wzniecanych przez snobistyczną duszę. Ten pisarz celuje w opowiadaniu jakże eleganckich udręk, nienaturalnych cierpień, które wszak dorównują swym okrucieństwem tym wszystkim cierpieniom, którymi z macierzyńską wręcz rozrzutnością obdarza nas natura. Przyznaję, że owe wymyślne cierpienia i boleści, wynalezione przez ludzki geniusz, i okrucieństwa sztuki wydawały mi się nieskończenie interesujące i wyszukane, a poznałem je właśnie dzięki Marcelowi Proustowi, który je studiował, wyszukiwał a kilka z nich opisał.
Ten pisarz nas przyciąga, zatrzymując czytelnika w cieplarnianej atmosferze oranżerii, wśród kunsztownych orchidei, które wszak nie znajdują na ziemi pokarmu dla swego osobliwego i chorobliwego piękna. Nagle, w ciężkim i rozkosznym powietrzu, przelatuje świetlista strzała, błyskawica, która niczym promień niemieckiego doktora, przechodzi przez ciało. Jednym grotem poeta zgłębił tajemniczą myśl, niewyjawnione pragnienie.
Taka jest jego maniera i jego sztuka. Wykazuje w niej pewność, która zaskakuje u ttak młodego strzelca. Nie jest całkowicie niewinny. Ale jest na tyle szczery i prawdziwy, że staje się przez to naiwny i takim się właśnie podoba. Jest w nim zepsuty Bernadin de Saint-Pierre, jest i prostoduszny Petroniusz.
Anatol France
Ostatnia nowela ze zbioru opowiadań "Rozkosze i dni" okazuje się ulubionym opowiadaniem Prousta, co więcej, wyznacza drogę pisarską, na którą miał po jej napisaniu wkroczyć. Jakkolwiek wygłaszał mniej lub bardziej szczere lekceważenie dla całości książki, zawsze określał "Koniec zazdrości" jako tekst, za który nie musi się czerwienić. W kwietniu 1904 roku przedstawił tym samym "Rozkosze i dni" Henry'emu Bordeaux: "Jest tam kilka wierszy, ale z pewnością jest to przede wszystkim zbiór opowiadań. Jest w nim jedno lub dwa, zwłaszcza "Koniec zazdrości", które jak sądzę są dość żywe". W sierpniu 1904 stwierdza, że książka którą przygotowuje do publikacji, a mianowicie "W stronę Swanna" przypomina być może trochę "Koniec zazdrości", ale jest sto razy bardziej pogłębione i lepsze.
Zacytujmy Andre Gilde'a, którego słowa korespondują z opinią Prousta o swej wczesnej noweli: "Wszystko co później ma wspaniale rozkwitnąć w długiej powieści, ofiarowane jest nam w stanie zalążkowym w tej książce, świeże pączki tych wielkich kwiatów - wszystko co będziemy później podziwiali; chyba że, to co podziwiamy, to nie jest precyzyjnie ów detal i owo bogactwo, niezwykła obfitość, egzageracja i widoczne zwielokrotnienie wszystkiego co jest tu obecne jedynie jako pewna obietnica, w zarodku..."
W związku z przedkładanym tu polskiemu czytelnikowi opowiadaniem Obojętny, wydarzyła się jednakże zupełnie inna, niezwykle ciekawa historia. Jest to bowiem nowela, która została opublikowana przez dwudziestopięcioletniego Marcela w czasopiśmie „La vie contemporaine”, a następnie przez całe dziesięciolecia pozostawała w zapomnieniu, ukryta w cieniu bibliotek. Jak podkreśla we wstępie do pierwszej edycji, wydanej osobno przez wydawnictwo Gallimard w 1978 roku, jeden z największych znawców i specjalistów od Prousta, Philip Kolb: „Mówię o noweli, która była do dzisiaj ignorowana nie tylko przez publiczność ale również przez specjalistów, którzy nie wymienili jej w żadnej bibliografii, i którzy do dzisiaj nie znają nawet jej tytułu”. Po osiemdziesięciu więc latach nowela została przypomniana francuskim czytelnikom, a po stu dwudziestu ma ją w końcu okazję przeczytać po raz pierwszy także i polski, nie znający języka oryginału, czytelnik Prousta.
Czas odnaleziony to ostatni, siódmy tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, a jednocześnie klamra spinająca wszystkie poprzednie tomy: W stronę Swanna, W cieniu zakwitających dziewcząt, Strona Guermantes, Sodoma o Gomora, Uwięziona, Nie ma Albertyny.
Na szczęście Autor mylił się przepowiadając śmierć swoich książek po stu latach (cytat poniżej). To prawda, że niewiele utworów potrafi przetrwać próbę czasu. W poszukiwaniu straconego czasu jest chlubnym wyjątkiem.
Bez wątpienia moje książki umrą pewnego dnia, podobne w tym do mej cielesnej powłoki. Śmierć trzeba przyjmować z rezygnacją. Musimy zgodzić się, że przestaniemy istnieć za dziesięć lat, a nasze książki za sto. Życie wieczne nie jest dane ani ludziom, ani książkom.
Nasze książki są szkicowane przez nasze namiętności, piszemy dopiero w chwilach odpoczynku między nimi.
Życie bowiem zawodzi nas tak dalece, że zaczynamy w końcu wierzyć, iż literatura nie ma z nim żadnego związku, ogarnia więc nas osłupienie, jeśli widzimy jak cenne myśli ukazane w książkach rozprzestrzeniają się, nie lękając się zagłady, spontanicznie, naturalnie, wśród pełni życia codziennego…
Marcel Proust
Nie ma Albertyny to szósty tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. (Pierwsza część nosi tytuł W stronę Swanna, druga W cieniu zakwitających dziewcząt, trzecia Strona Guermantes, czwarta Sodoma o Gomora, piąta Uwięziona).
Albertyna odchodzi. Zostawia bohatera, potem umiera, a następnie odchodzi z pamięci. Proust opisuje z chirurgiczną dokładnością proces znikania człowieka z życia i pamięci ludzkiej.
Uwięziona to czwarty tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. (Pierwsza część nosi tytuł W stronę Swanna, druga W cieniu zakwitających dziewcząt, trzecia Strona Guermantes, czwarta Sodoma o Gomora). Piękno niektórych zdań tych powieści zapiera dech w piersiach. Zawdzięczamy to również niesłychanej maestrii tłumaczenia Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Głównym tematem Uwięzionej jest miłość Marcela i Albertyny. Ale miłość ta to udręka. Marcel wie, że Albertyna do miłosnych uciech lubi wybierać kobiety, dlatego stara się jej wszelkie takie kontakty uniemożliwić. Sam snuje plany zerwania, ale nie może pogodzić się z myślą, że Albertyna mogłaby go opuścić. Ta miłość to wieczne podchody, niesnaski, intrygi...
Nouvelles mondaines, histoires tendres, vers mélodiques, fragments ou la précision du trait s'atténue dans la grâce molle de la phrase, M. Proust a réuni tous les genres et tous les charmes. Aussi les belles dames et les jeunes gens liront avec un plaisir ému un si beau livre.»
Léon Blum
«Il n'est pas simple de louer M. Marcel Proust : son premier livre, ce Traité des Plaisirs et des Jours, qu'il vient de publier, marque une si extreme diversité de talents que l'on peut etre embarrassé d'avoir a les noter tous a la fois chez un aussi jeune écrivain. Il le faut cependant. Il faut meme avouer que ces dons si variés ne se contrarient point, mais, au contraire, forment un assemblage heureux, brillant et facile.
Bohater po przyjeździe do Balbec, stopniowo zakochuje się w Albertynie, która przebywa w pobliżu. Jednocześnie dołącza do „małego klanu” Verdurinów. Pani Verdurin znacznie się wzbogaca, co pozwala jej zacząć bywać w wyższych sferach. Marcel zaczyna podejrzewać Albertynę o skłonności homoseksualne.
W stronę zakwitających dziewcząt to drugi tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury.
Proust przepięknie odmalowuje życie francuskiego mieszczaństwa w czasach tzw. belle époque. Zwraca uwagę na każdy detal, niuans. Autor wnikliwie i mądrze ukazuje relacje międzyludzkie, tu też najważniejszy jest każdy detal, każdy niuans. Główny bohater wchodzi w wiek, gdy najważniejsze stają się dziewczęta….
W tej powieści jest mądrość i znajomość życia niezależna od epoki w jakiej się żyje. Czytając Prousta czerpiemy z bogactwa spostrzeżeń socjologicznych, filozoficznych i psychologicznych. Bogactwa, jakim obdarzać nas może tylko wielka literatura.
„W cieniu zakwitających dziewcząt” to drugi tom powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” w której autor ukazuje nam poetycki obraz życia bogatego francuskiego mieszczaństwa w okresie belle époque.
„Czy mógłbym tę książkę nazwać powieścią? Zapewne jest to znacznie więcej i znacznie mniej niż powieść, po prostu czysta, bez jakiejkolwiek domieszki, esencja mojego życia, troskliwie zebrana w owych godzinach rozdarcia kiedy z nas się sączy.”
Marcel Proust
Wydanie na 100-lecie pierwszego wydania tego arcydzieła XX wieku
W stronę Swanna to pierwszy tom quasi-autobiograficznego cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu, uznanego w powszechnej opinii krytyków za arcydzieło literatury. Pewnego dnia smak magdalenki zanurzonej w herbacie budzi w bohaterze, młodym człowieku rozpieszczonym przez matkę i babkę, wspomnienia. Wraca myślą do miasteczka Combray, gdzie spędzał cudowne wakacje jako dziecko. Powracają też wspomnienia spacerów szlakiem posiadłości pana Swanna, gdzie mieszka niedostępna księżna będąca obiektem westchnień bohatera…
Kariera pisarska Prousta szła drogą dość niezwykłą. Zaczęła się stosunkowo późno, przerwała ją wojna, potem przecięła ją rychła śmierć. Ale mimo że w chwili zgonu nieznane było jeszcze w całości jego dzieło, już niepodobna było wątpić, że odszedł artysta i myśliciel na miarę największych; Proust zaważył jak mało kto na swojej epoce. Tuż po śmierci Prousta zaczęto gromadzić – z niezawodną pewnością ich znaczenia – dokumenty tyczące pisarza i człowieka, listy, wspomnienia, tradycje ustne.
Równocześnie zaczęła narastać legenda. Nie ma dziś czytelnika – a może i nie czytelnika – Prousta, który by nie wiedział o jego chorobie, o jego światowych sukcesach, o jego późniejszym odosobnieniu, o jego dostatku, hojności, neurastenii, dziwactwach, o heroizmie wreszcie, z jakim do ostatniego tchnienia pracował, uzupełniał swoje dzieło, spożytkowując jako materiał twórczy własne cierpienie, niemal własną śmierć.
Tadeusz Żeleński (Boy)
Marcel Proust (1871-1922) spent the last fourteen years of his life writing "A la recherche du temps perdu". It is an intimate epic, an excavation of the self, and a comedy of manners by turns and all at once. Proust is the twentieth century's Dante, presenting us with a unique, unsettling picture of ourselves as jealous lovers and unmitigated snobs, frittering our lives away, with only the hope of art as a possible salvation. He offers us a form of redemption for a sober and secular age.
Scott Moncrieff's delightful translation was for many years the only access to Proust in English. A labour of love that took him nearly as many years as Proust spent writing the original. Moncrieff's translation strives to capture the extraordinary blend of muscular analysis with poetic reverie that typifies Proust's style. It remains a justly famous classic of translation.
Marcel Proust (1871-1922) spent the last fourteen years of his life writing "la recherche du temps perdu". It is an intimate epic, an excavation of the self, and a comedy of manners by turns and all at once. Proust is the twentieth century's Dante, presenting us with a unique, unsettling picture of ourselves as jealous lovers and unmitigated snobs, frittering our lives away, with only the hope of art as a possible salvation. He offers us a form of redemption for a sober and secular age.
Scott Moncrieff's delightful translation was for many years the only access to Proust in English. A labour of love that took him nearly as many years as Proust spent writing the original. Moncrieff's translation strives to capture the extraordinary blend of muscular analysis with poetic reverie that typifies Proust's style. It remains a justly famous classic of translation.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?