Poezja Joanny Matlachowskiej-Pali jest dyskretna, operuje ściszonym głosem, zwykle powściągliwa wobec hałasu wychodzi z milczenia, wraca do ciszy. To świat zwyczajnych konieczności, przyziemnych ostateczności dotkliwie nieodzowny, bliski, bo każdy z nas składa się na jego obecność. Na umieranie każdego Jest. Do tej pory autorka godziła przeciwności, dopełniała kontekstów ubywaniem. Oświetlała datę, nie zapominając o mroku za jej liczbą. Opisywała drogi, które podejmowane dla innych stają się naszym przeznaczeniem. Ścieżki, gdzie jedne pragnienia i głody zastępują inne potrzeby i podniety. Tym razem poetka opisuje ulotne wrażenia, migotliwe obrazy, efemeryczne uczucia, rozlatujące się jak niewidzialna mgiełka. Zwiewne krańce, w granicach których zdarza nam się życie. Czym jest tytułowe Bezpowrotne? Nieostrymi konturami widzeń centralnych i peryferyjnych, godzinami zalegającymi z czynszem. To refleksy słów ostrożnie przymierzanych do widoków, smugi światła rozproszone w spojrzeniach. Poezja schyłkowej pełni, nadwątlonej każdą kolejną lekturą. To książka o tym, że wszystko jest nietrwałe, pustka bywa skromna, a minione chwile wciąż zwalniają miejsce dla nowego. Irena Wyczółkowska doczekała się kontynuatorki, która ruszyła dalej jej ścieżką, w koleiny codziennych rutyn, opadających szarymi kurtynami po każdej dobie.Bartosz Suwiński
Poezja ruderalna Marka Pacukiewicza bierze na swoje radary miejsca zapuszczone i opuszczone. Mając serce dla cywilizacyjnych odpadów, wiodących swój nieistotny żywot z boku głównych nurtów, zapuszcza się w rejony porzuceń. Szuka dla siebie wersów w bramach, na wysypiskach, za sklepem. Pod kapslem rzuconym w kratkę, przy puszce rdzewiejącej na tyłach kiosku. Obmywa nas rzeka słów zmierzająca do źródła, które oddala się za sprawą fałszywych miraży. Ciche modlitwy w zawalonych śmieciami zaułkach. Hałdy z porzuconymi po drodze petami i niknącymi w smogu promieniami światła. Na wierzchu kable, otwarte żyły, arterie, gdzie szuka się jakiegoś sacrum pośród profanum, roztrzaskanych symboli i pustych słów. Zadziwiająca pewność jasnych deklaracji wiary. Skąd ta pewność? Industrialna (anty) sielanka, która na hałdzie gruzów opiewa odpryski, pęknięcia, miejsca przeżarte rdzą.Bartosz Suwiński
„Bo jest” – słynna odpowiedź George’a Leigh Mallory’ego na pytanie, dlaczego chce zdobyć Mount Everest – eksponuje doświadczenie ontologiczne jako fundament alpinizmu. Wspinaczka wysokogórska nie jest więc prostym wyjściem ze świata kultury w świat natury, to raczej doświadczenie istnienia granic pomiędzy nimi. Alpinista porusza się właśnie po tej „grani”. Przedmiotem niniejszej książki jest próba dookreślenia kulturowego modelu transgresji w dyskursie alpinizmu: w jaki sposób fundamentalna ontologia doświadczenia liminalnego kształtuje model świata alpinistów oraz jakiego wzorca osobowości im dostarcza. Na materiał badawczy wykorzystany w książce składają się wypowiedzi alpinistów pozyskane w trakcie antropologicznych kwestionariuszowych badań terenowych oraz narracje zaczerpnięte z literatury alpinistycznej. Poprzez ich pryzmat lakoniczne „Bo jest” doświadczenia alpinistycznego przedstawia się w pełni swej złożoności jako kontekstualne zjawisko kulturowe.
Jednym z centralnych motywów pisarstwa Josepha Conrada jest konfrontacja wiedzy dyskursywnej z doświadczeniem kontekstu kulturowego. Stawiając swych bohaterów w sytuacji transgresji, pisarz pokazuje, że to, co obce, inne, nigdy nie może zostać w pełni oswojone, zinterpretowane. Conrad ostrzega, że nie wolno nam łudzić się, że istnieje spójny kulturowo świat, który można ogarnąć za pomocą uniwersalnego modelu poznawczego. Wsparta na nauce wiedza przestaje być uniwersalna, kiedy zostaje przeniesiona w obcy kulturowo kontekst lub kiedy jej dyskursy pojawiają się nieoczekiwanie w nowych konfiguracjach.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?