Przyznaję, gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży, nie mogłam w to uwierzyć. Natychmiast pobiegłam do apteki po drugi test i tłumaczyłam nieco zdziwionej farmaceutce, że poprzedni, który mi sprzedała, na pewno źle zadziałał. Drugi pozytywny wynik wywołał lawinę płaczu, a po niej telefon do przyjaciółki. Werdykt ginekologa, do którego mnie zabrała, okazał się jednoznaczny: trzeci tydzień ciąży. Nie muszę chyba wyjaśniać, że nie planowaliśmy dziecka, nie planowaliśmy również, że urodzę je w Nowej Zelandii, odległej od Polski o prawie osiemnaście tysięcy kilometrów, czyli -z mojej perspektywy - położonej na końcu świata.
Kiedy udało mi się przejść przez trudny proces usamodzielniania się, otrzepywania z dobrych porad i lekkiej histerii, że moja córeczka Jena roz-padnie się i zepsuje podczas kąpieli lub przytulania, rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam matki w parku: Nowozelandki, Maoryski, Japonki, Filipinki i Angielki. I nie mogłam przestać się zastanawiać, jak to możliwe, że niektóre z nich, niezrażone widmem zapalenia płuc (bez względu na pogodę!), nie zakładają czapek swoim nowo narodzonym dzieciom. Umieszczają je w chustach przymocowanych do pleców i nie obawiają się, że będą miały skoliozę czy deformację bioder. Z kolei dwulatki biegają boso po trawie, gdy ich rodzice chodzą opatuleni w grube swetry. To wtedy zadałam sobie pytanie o moje przekonania dotyczące pielęgnacji i wychowania dzieci. Tak zaczęłam się spotykać z matkami innych narodowości, by dowiedzieć się, jak one radzą sobie z wyzwaniami macierzyństwa.
Asrini z Indonezji w czasie ciąży i przez pierwszy rok życia dziecka nie opuszczała domu po zmroku i co rano trzymała swoją nowo narodzoną córkę do góry nogami. Shweta powiedziała mi, że hinduskie noworodki przychodzą na świat z owłosieniem na całym ciele, dlatego w Indiach peeling to podstawa pielęgnacji niemowląt. Według Sai w Japonii to honor urodzić naturalnie
i bez znieczulenia, podczas gdy w większości krajów Ameryki Południowej cesarskie cięcie uznaje się za bezpieczniejsze od naturalnego porodu.
Bez wątpienia się różnimy, ale z drugiej strony, natura i nasze ciała nadają nam wspólny rytm, który później wtłaczamy w ramy metod, tradycji i wierzeń. Jesteśmy w ciąży tak samo długo, niezależnie od tego, jakich cyfr i kalendarzy używamy do obliczeń. Okres połogu i obowiązujące podczas niego zasady również są dyktowane biologią i w wielu, jakże odległych od siebie, regionach mówi się o czterdziestu dniach odpoczynku po porodzie. Kamienie milowe dziecięcego rozwoju leżą w tych samych miejscach, chociaż opieka nad niemowlętami w każdym zakątku świata wygląda inaczej. Książka ta mówi o ciąży, porodzie, połogu, metodach pielęgnacji i wychowania dzieci w różnych krajach. Jednak przede wszystkim zabiera w podróż po wewnętrznym świecie kobiet, opowiada o ich macierzyńskich doświadczeniach w kontekście zwyczajów i tradycji praktykowanych w ich rodzinnych domach. Moje liczne spotkania z matkami różnych narodowości zaprowadziły mnie do miejsca, w którym zdałam sobie sprawę, że znane mi święte zasady pielęgnacji czy wychowania bywają sprzeczne z tym, co radzi się w innych krajach. Świadomość ta sprawiła, że poczułam się swobodna w swoich wyborach, zyskałam także dystans do własnych przekonań, a to uczucie wolności jest naprawdę wspaniałe. - od autorki
Mama dookoła świata
Spis treści:
Od autorki
Zimne nóżki, czyli opowieści japońskich mam
Skazane na jedynaka, czyli opowieści chińskich mam
Peeling dla noworodka, czyli opowieści hinduskich mam
W jednym łóżku, czyli opowieści filipińskich mam
Łatwiej jest urodzić we własnej pościeli, czyli opowieści ormiańskiej mamy
Nie pytaj mnie, kiedy urodzę, czyli opowieść litweskiej mamy
Saga rodu Siren, czyli opowieści norweskiej mamy
Mój bohater tata, czyli opowieść kubańskiej mamy
Down under, czyli przystanek Nowa Zelandia
Podziękowania
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?