Andrzej Podlewski, absolwent Wydziału Prawa i Administracji UMCS w Lublinie, tłumacz języka angielskiegow specjalności ochrona środowiska. W młodości marynarzORP, płetwonurek morski, ratownik WOPR. Przezkilkadziesiąt lat menedżer HR spółki giełdowej w Ropczycach.
Po zakończeniu pracy zawodowej tylkoaforysta i poeta. Pisze aforyzmy oraz wiersze.
W 2019 r. wydał tomik aforyzmów pt. Ona i On. Rozmyślania. W 2020 r. ukazało się II wydanie rozszerzone.
,,Bosonogie szczęście'' to pierwszy tomik wierszy autora.
Jak sam mówi: - Kochamksiążki, swój wielki ogród i pracęw nim do wieczora. Kiedy robi się ciemno korzystamz czasu zadumy i układam słowa w pojęcia, które pozwalają dostrzec codzienność z innej, tej nieznanej strony.
Nie przestrzegam żadnych diet, niekontrolujęBMI . Chodząc nie liczę kroków. Nie szukam w ludziach słabości, ale tego co pozwala nam trwać.
Zachęcam do lektury.
SZEPTY Z KLEPSYDRY
Bez pieniędzy życie cię przytłoczy
Bez cech ludzkich sam przytłoczysz życie
Im więcej za nami piasku z klepsydry
Tym większe nasze zdumienie
Każdym porankiem ze słońcem w doniczce
Każdym zmierzchem z księżycem w chmurach
Nieliczni z nas potrafią już zatrzymać czas
Choć on dalej sobie płynie
I nie zostają przez to w tyle
Za tymi, którzy biegają stale
Codziennie zabija nas nieznane
Pomimo tego staramy się być sobą
Ze wzrokiem utkwionym wyżej
Niż nasze JA
Wiemy już kim Bóg nie jest
Nadal nie wiemy kim jest
Gdzie mieszka
Czy kiedyś przyjmie nas na swoje łąki zielone
Nas ni białych, ni czarnych
Ciągle potykających się w drodze
Ale ufnych
Że choć w dobrą idziemy stronę
Wspomnienia i spotkania dwa kluczowe aspekty naszego życia Wspomnienia, szczególnie te z dzieciństwa, wyznaczają nasz wewnętrzny krajobraz. Spotkania z kolei budują naszą dojrzałość, sprawiają, że przeglądając się w tym drugim, stajemy się bardziej sobą. Ale jest też zależność inna to wspomnienia w dużej mierze decydują, na jakie spotkania jesteśmy gotowi, jakie drzwi staną przed nami otworem Jej odbicie Poznały się, jak to dzisiaj bywa, przez Internet. Rozczarowana rozwodem i nieudanym romansem z fotografem postanowiła odnaleźć swoją drugą stronę. Która zawsze w niej była. Wychowana wśród kobiet, tęskniła za kobiecą czułością i delikatnością. Za empatią. Z mężczyznami jakoś nigdy jej nie wychodziło, tak naprawdę nie rozumiała ich, nie potrafiła z nimi rozmawiać. W subtelnej, smukłej blondynce, tak różnej od niej samej, odnajdzie to wszystko, o czym zawsze marzyła, ukrywając te marzenia nawet przed własną świadomością. A przynajmniej tak jej się wydawało. ? ? ? To nie było objawienie. Seks z A. właściwie ją rozczarował. Ziemia na pewno nie zadrżała. A., wychowana w jednej z religijnych sekt, nie dopuszczała do siebie ognia. Była właściwie dość pruderyjna. Nad ich łóżkiem wyrzut sumienia wisiał jak ponury baldachim z malowidłem Boga-Sędziego. Stopniowo zaczynała się czuć jak nakręcana do orgazmu laleczka. Było to wszystko pozbawione finezji i jakichś wyższych uniesień, mechaniczna powtarzalność i przewidywalność doprowadzała ją do psychicznego znużenia. ? ? ? Niemniej od A. nie było się łatwo uwolnić. Stuprocentowa lesbijka, była emocjonalnie drapieżna , zaborcza i apodyktyczna. Owijała ją coraz ciaśniejszym kokonem swoich emocji, usiłując wykreować na własny obraz i podobieństwo. W końcu to dla A. zaczęła nosić dżinsy, ścięła włosy, a nawet zaczęła znowu jeść mięso. Odnajdywała jednak w A. silną wolę i opiekuńczość, to dawało złudne poczucie bezpieczeństwa. Zupełnie jak z matką. ? ? ? Coś, co miało być krótkim romansem, zamieniło się w osiem lat ucieczek i powrotów. Odchodziła i wracała, nie potrafiła odmówić błaganiom A., a ta umiała być bardzo przekonująca. Snuła opowieści o wyjątkowym, wręcz mistycznym połączeniu między nimi. Jednocześnie, przyjmując rolę rozkapryszonej księżniczki, A. wciskała j ą w rolę rycerza. Tyle, że w damskiej skórze. W końcu nie wiedziała już, kim jest naprawdę mężczyzną, kobietą, a może czymś pomiędzy. Patrzyła na swoje odbicie w lustrze i widziała, jak jej własna twarz staje się coraz bardziej obca. Wybawienie przyszło z daleka, bo aż zza oceanu. Także przez Internet. Ale to nieistotne. Zafascynował ją najpierw intelektualnie, potem także erotycznie. Dużo pisali, powoli zbliżali się do siebie. Był inny niż wszyscy, których dotąd znała, nadwrażliwy, trudny, owładnięty jakąś własną ciemnością, która ją coraz bardziej wciągała. Jego poezja także. Nie potrafiła już i nie chciała udawać przed A. Nie mogła też kłamać samej sobie. ? ? ? Łatwo się domyślić, że A. nie przyjęła tego spokojnie. Próbowała, w jej mniemaniu, walczyć o swój związek. Czyli osaczyła ją atakami nienawiści i agresji. Skondensowanymi. Ale nawet to powoli przestawało na niej robić wrażenie. Wszystko, co związane z A., nagle jakby zbladło i wypłowiało. Rzuciła się w nową miłość jak w ocean, który ich dzielił, szukając w wodzie swojego odbicia. Twarzy kobiety. Kobiety kochanej przez mężczyznę.
Oddajemy do rąk czytelników tom wierszy, który jest poetyckim debiutem Wiesława Nappy Czerwińskiego, muzyka-instrumentalisty i kompozytora (utwory Biała Dama, Grażyna i inne przeboje lat 60.) oraz sportowca szermierza. Karierę muzyczną zaczął w Polsce (zespoły: Big Bit Sex-tet, Kawalerowie, Tajfuny i Chochoły, z którymi często gościł w Polskim Radiu, telewizji, a także na festiwalach w Opolu).Współpracował z wieloma artystami i muzykami: Violettą Villas, Ludmiłą Jakubczak, Emilią Cywik-Czerwińską, Stenią Kozłowską, Randią Mieczysławem Wojnickim, Wojciechem Młynarskim, Mateuszem Święcickim, Zbigniewem Namysłowskim. 28 lat mieszkał i odnosił sukcesy w Szwecji, gdzie wraz ze swoją orkiestrą współpracował m. in. z: Cornelis Vreeswijk, ABBA, Swenne i Lotte oraz brał udział w programach rozrywkowych Casino Revy. Równolegle z pracą muzyczną zajmował się szermierką jako zawodnik (np. drużynowe wicemistrzostwo Polski), następnie jako ceniony trener. W Szwecji 15 lat prowadził kadrę szablową tego kraju, a jego wychowankowie zdobywali tytuły mistrzowskie Szwecji i Skandynawii. Po powrocie do Polski zajmuje się głównie pisaniem tekstów piosenek i wierszy. Jest członkiem ZAIKSU i jego odpowiednikiem Szwecji STIM-u. KRASNOLUDEK DEMOLUDEK Ballada W pewien wieczór, do STODOŁY stuku-puku - KRASNOLUDEK, Stary, siwy, z długą brodą, taki KRASNAL Demoludek. Więc przyjęto z honorami, posadzono tam gdzie trzeba, No i pięknie ugoszczono: Kufel piwa, ogórasek i ze smalcem pajda chleba ! KRASNAL, to się strasznie wzruszył, bo PRESLEYem zasuwają, Bardzo dobra ta Kapela, no i bardzo ładnie grają ! Twisty, również Rock and rolle, KRASNAL oczy ma zamglone, Sam by hyc na parkiet wskoczył i zatańczył w drugą stronę ! Już nas żegna KRASNAL miły, coś pod nosem pomrukuje: nic dziwnego i nie szkodzi, Ale w progu, jak nie wrzaśnie: Ach Wy, Starsi Stodolarze, jacy Wy jesteście młodzi ! ! ! Poszedł KRASNAL, no i smutno się zrobiło w naszej kochanej STODOLE, A, nie jeden cicho mruknął: ja - to wszystko Rock and rolleę. Jak byście szli do parku, albo może gdzieś do lasu, To popatrzcie za KRASNALEM, nazrywajcie Koperwasu ! Przeglądajcie wszystkie kąty, rozglądajcie się w około, Nuż znajdziecie KRASNOLUDKA i znów będzie nam WESOŁO ! ! ! Pilawa, noc z 18 na 19-VIII-2024 r. ZBYSZEK NAMYSŁOWSKI IN MEMORIAM No i po co żeś tam poszedł żeby grać między Anioły ? Czyż nie lepiej Ci tu było i zaglądać do STODOŁY ? Już nie mówię o HYBRYDACH, toż to były piękne czasy, Tam dopiero, to żeś błyszczał wygrywając wygibasy ! Jest jedyne pocieszenie że się spotkasz z Kolegami, Myślę - miłe te spotkanie z Niebieskimi Zespołami ! No, a jest tam Tuzów kilku, którym sławy pozazdrościć, Ty tam wnet do Nich dołączysz, śmiało zdołasz się umościć. Nam na ziemskim tym padole jeszcze trochę zostać trzeba, Ale nasłuchiwać będziem Twoich pieśni Pieśni z Nieba ! ! ! Pilawa 8-II-2022 r.
Oddajemy do rąk Czytelników najnowszy tomik poezji Tomasza Jedza. Są to krótkie formy, a ich treść świadczy o dużej wrażliwości i mądrości poety.
Do teraz ukazały się następujące zbiory poezji tego autora: Przeklęta równowaga, Inna godzina, Czasu nie mam, Smutna zabawa,
Jolantę Golonkiewicz-Rybską znam od lat i cenię za zaangażowanie w liczne lokalne inicjatywy kulturalne i historyczne. Jola przed laty własnym sumptem wydała niezwykle cenne wspomnienia swojego dziadka z okresu I wojny światowej, teraz postanowiła zapisać dla potomnych swoje prywatne wspomnienia.
I chwała jej za to, niech będzie wzorem dla innych.
W swej dziennikarskiej i historycznej pracy wielokrotnie spotyka się z czymś co nazywa się spóźnieniem się. Ileż to razy wspominając dawne czasy słyszymy: a gdyby żył ojciec, dziadek, to oni by powiedzieli. Niestety w czasach gdy żyli, nie miał ich kto przepytać, nie miał kto ich zachęcić do spisania wspomnień. Przeszłość odeszła wraz z nimi. Dla dobra kolejnych pokoleń dbajmy o utrwalenie historycznej pamięci, także tej lokalnej, prywatnej. Takie wspomnienia jak Joli za kilkadziesiąt lat będą skarbnicą wiedzy o przeszłych czasach.
Wybór poezji Krystyny Koneckiej to 347 pozycja wydawana w serii „Biblioteka Poetów”.
Pierwszy tomik serii zawierającej najcelniejsze utwory poetów polskich ukazał się pięćdziesiąt osiem lat temu. Od 1967 roku Czytelnicy LSW-sowskiej BP zapoznają się z twórczością poetów reprezentujących różne szkoły, kierunki i style.
Publikujemy w niej, często po raz pierwszy w Polsce, między innymi lirykę najwybitniejszych twórców z całego świata.
W „Bibliotece Poetów” poza zbiorkami twórczo sci indywidualnej prezentujemy antologie, np. poezji legionowej, miłosnej czy religijnej. Czytam sonety Krystyny Koneckiej i zastanawiam się dlaczego w swej ars poetica wybrała sonety, a więc formy zdecydowanie klasyczne – co nie oznacza zamierzchłe lub archaiczne?... Przeciwnie…
...Córka repatriantów z Wilna, urodzona w Dobiegniewie, przy wojennym niemieckim obozie jenieckim Woldenbergu (nota bene spędził tam wojnę mój wujek, znany pisarz-oficer Marian Brandys), obecnie związana z Białymstokiem, przez całe twórcze życie – niezwykłe i bogate – pisała wyłącznie sonety. Oczywiście równolegle z prozą publicystyczną, reportażową, eseistyczną, literacką... i z charakterystyczną fotografią...
Istnieją teorie estetyki łączące biografię artysty z konkretnym systemem piękna... „Niech każdy dzień mego życia będzie dziełem sztuki” – ta dewiza Eugène Delacroix czy Jacques-Louisa Davida i innych wielkich... Jednak obserwując uważnie znaną mi dotychczasową działalność artystyczną, podróżniczą, fotograficzną, dziennikarską autorki zbiorów Ultima Thula – Głosy Islandii i Ogrodów Szekspira skojarzenia nie budzą wątpliwości…
Krystyna Konecka – poetka wszechstronna, utalentowana artystka, kobieta pełna energii i pasji twórczych stara się i żyje tak, aby efekty jej życia też można było uznać za ambitne, wyjątkowe, ponadczasowe. Praca przynosi sukcesy, a praca ściśle związana z talentem – arcydzieła. Praca wymaga jednak porządku, ładu, wzoru. I tu, moim zdaniem, odnaleźć możemy ideę – przyczynę zaistnienia sonetu jako jedynej formy poetyckiej ważnej i pozwalającej na pełną odpowiedzialną wypowiedź. A więc nie kaprys wrażliwej poetki, poirytowanej nonszalancją naszej mowy codziennej i defektami języka, lecz autentyczna, głęboka potrzeba planu kolejnego powstającego utworu...
(fragment przedmowy Andrzej Zaniewskiego)
SPOWIEDŹ Tobie, rozumna Wilio, patronko poetów dyskretna jak spowiednik w chmur konfesjonale w nadbrzeżnych traw kaplicy z pokorą i żalem zawierzam grzech śmiertelny pisania sonetów. Więc – pośród szkół, programów, wzorców i estetyk, pomiędzy wariacjami kanonów i szaleństw ten rygor zwiódł mnie. Stary Mickiewicz omamił choć to takie żałosne na granicy wieków. Grzeszę też zadurzeniem w bliskoznacznych rymach które wers archaiczny potrafią utrzymać jak sprawna restauracja kruchego gotyku. I odpuść mi metafor barok i rokoko gdyż uczę się pokornie konstrukcyjnych zasad od wileńskich ołtarzy, portali i fasad
Popularne powiedzenie mówi, że wszyscy będą lub byli chorzy. Książka T. Reni Konarzewskiej, napisana z potrzeby podzielenia się swoimi doświadczeniami w walce z ciężką chorobą, to szczera, niemal realistyczna opowieść o przeżyciach pacjentki walczącej o życie, a potem o powrót do sprawności psychofizycznej, do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie – życiu prywatnym i zawodowym. Ukazując realia polskiej służby zdrowia, nie stroniąc przy tym od horroru, a niekiedy scen wręcz humorystycznych Autorka podkreśla rolę tych lekarzy i pielęgniarek, które wykonują swoja pracę z oddaniem i zrozumieniem także psychicznych potrzeb pacjentów.
Wiele miejsca poświęca problemom, zazwyczaj długotrwałej rehabilitacji.
Podkreśla, że podstawowym elementem w procesie dochodzenia do stanu sprzed choroby jest psychika samego pacjenta, jego wiara w odzyskanie zdrowia.
Idą one bowiem w parze ze starannością i konsekwencją w wykonywaniu ćwiczeń prowadzonych pod opieką doświadczonych rehabilitantów.
Polecamy tę książkę jako niemal paradokument – autentyczną historię osoby, której się udało…
Mimo początkowego braku nadziei.
Janusz Wachowski (1948r.), absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych, studiował też polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim, zadebiutował w połowie lat 80-tych XX w. opowiadaniami drukowanymi w „Życiu Literackim”. Publikował również w „Tygodniku Kulturalnym” i „Twórczości”. W 1985 r. wydał w Wydawnictwie „Iskry” zbiór opowiadań pt. „Podpalacz”, a kilka lat później tom pt. „Zmierzch pułkowników”.
W 2019 roku nakładem Ludowej Spółdzielni Wydawniczej ukazał się trzeci tom opowiadań Autora „Nasz ostrowski celebryta” przedstawiający życie wielkiego miasta obserwowane przez starszego człowieka zafascynowanego współczesnością.
Prezentowany, czwarty tom opowiadań Autora brawurowo i z nieprzeciętnym humorem (także tym „ogólnowojskowym) przedstawia jedną z elitarnych szkół oficerskich PRL-u. Działalność szkoły pokazuje przez pryzmat sukcesów i potknięć jej słuchaczy – podchorążych w czasie służby, a także w życiu prywatnym. To się czyta jednym tchem, z rozbawieniem, ale i z zadumą.
Ja VIII Z plastiku nie jestem, Ani workiem z kośćmi W kości gram owszem Ale nie w brydża. Uwielbiam Gdy jest nad morzem bryza. Wciąż młoda i wolna I do kochania zdolna. Mam zdjęcia w negliżu Gdzie widać z daleka Że moje ciało Pieszczot się domaga I zasługuje Bo całe życie tylko kułam Każda wiedzę wchłaniałam Jak gąbka Astrofizyka moje ostatnie hobby Choć takich przestworzy się boje I nie rozumiem Za to odpoczywać umiem i lubię I pragnę zawzięcie Nadmiar pracy mnie zniszczył I pokonał i Znieważył Nadszarpnął słabe zdrowie I było mi z tym Nie do twarzy
Marek Jarzyński (1948) warszawiak, żeglarz i szybownik, absolwent renomowanej Szkoły Brukarskiej na Powiślu. Autor kilkunastu opowiadań.W 1971 r. jego opowiadanie Wiejski Quasimodo ukazało się w tygodniku Kultura. Opowiadania Na Wisłostradzie oraz Ślepy i bergmani, chociaż były zapowiedziane na tylnej okładce miesięcznika Nowy Wyraz, nie ukazały się z powodu sprzeciwu cenzury. Opowiadanie Na Wisłostradzie zostało wydrukowane w 2024 r. w miesięczniku Twórczość, który w tym samym listopadowym numerze zamieścił także opowiadanie Tereska i marynarze.Trzeci dzień pracujemy na Wisłostradzie jako czynownicy. Pobraliśmy nowe drelichy i tytułują nas tutaj inżynierami. Zostaliśmy skierowani na budowę przez kolegia orzekające i znamy się na niejednej robocie. Uczymy, jak brać zamach kilofem, żeby nie okaleczyć przełożonego lub kolegi, który stoi obok i wybiera szuflą odspojony grunt. Odpowiadamy za harmonogram robót i tempo pracy.Niosąc baner głoszący hasło: Naród z Partią, Partia z narodem budują nową Polskę wyszli z autokaru przedstawiciele najwyższych władz państwowych i sekretarze Komitetu Centralnego PZPR. Nasi dzisiejsi podwładni, chociaż stanowią awangardę klasy robotniczej, nigdy wcześniej fizycznie nie pracowali. Jedynie towarzysz Edward Gierek, były górnik w kopalni Arenberg, chwycił za łopatę i w mig wykopał złotą klamkę.
Teresa Czekaj jest poetką i autorką związaną artystycznie i emocjonalnie z Podlasiem. Poza ciekawymi i mądrymi wierszami pisze piosenki i jest ich wykonawczynią; w 2022 r. ukazały się dwa single Życie chwilą i Widoki jak sen (także teledysk), grane na antenach wielu rozgłośni radiowych. Występowała w teatrach Teatrze Collegium Civitas i Teatrze Słowa. Jako ceniona aktorka drugoplanowa grywa w filmach; debiutowała w 2011r. W filmie Basia z Podlasia. Artystka kabaretowa. Występowała w kabarecie TEN, do którego także pisała skecze, oraz jako wokalistka. W roku 2023 ukazała się jej dobrze przyjęty tom wierszy pt. Sztuka umiaru. Działanie zamiast myślenia Gdy przeszłość i przyszłość z siebie zrzucimyTylko teraźniejszość zostawimyPojawia się działanieChęć na życia układanie Działanie zamiast myśleniaSamo myślenie życia nie zmieniaGdy na działaniu się skupiamyTo o reszcie zapominamy Tylko teraźniejszość jest żywaPrzeszłość i przyszłość w martwych spoczywaTu i teraz jest autentyczneNaturalne i spontaniczne Gdy nawyk obecności utrwalimySzczyt szczęśliwości zobaczymyNasze szczęście jest możliweW teraźniejszości ciągle żywej
Płonące słowo to wiersze i krótkie opowiadania (proza poetycka), przepuszczone przez moją wrażliwość. Obrazują świat z mojego punktu widzenia. Płonące słowo jest pragnieniem i marzeniem unicestwienia złych intencji człowieka międzypaństwowych, międzyludzkich, rodzinnych, towarzyskich (fragment Sowa od Autorki) Odgłosy Pamięci wychodzą z ziemi z ust z książek z głów płyną w przestrzeni jak ziarnko dmuchawca poprzez cienie twardych akcentów buta Hitlera i swastyk ciągnione sieci marzeń pod błękitem zranionego nieba oddechy i westchnienia nad śladami mordów nagrobki jak łzy skamieniałe z nazwiskami i bez nich ciężkie brzemię ziemi wyszli z czasu za siódmy sen wieczny niezwykły Matka słowa tam gdzie światło maksimum dla świata gdzie temperatura dociera do sedna źródło porozumień nie wystarczy ujrzeć miejsce podziwiać pobudzać przenieść SŁOWO w chłodne najchłodniejsze punkty Ziemi stwory intelektem przystosować dla trwania dobra przetwarzania dzieci SŁOWA latarnią
Portsmouth, duże portowe miasto na południu Anglii, nad kanałem La Manche. Tutaj żyją bohaterowie Małego utworu na flet i fortepian Julia, jej czarnoskóra przyjaciółka Newo, ich paczka z ostatniej klasy gimnazjum Holy Angels School, Dylan, więcej niż kolega i Miłosz, więcej niż przyjaciel. I wszyscy dorośli im przypisani w tym nietuzinkowi nauczyciele w nietuzinkowej szkole. Konglomerat osobowości, nacji, koloru skóry, ojczystych języków rodziców i ich samych. Są młodzi, pełni marzeń i wiary w szczęśliwe jutro; planują dalszą naukę uzyskanie świadectwa maturalnego, a potem studia, Są zdeterminowani Wierzą w siebie, spełnienie zamiarów i życzliwość Losu. Cóż Los robi, co chce. Obdarowuje ich tym, do czego dążą i cofa obietnice sukcesu. Pokazuje, czym jest szczęście, powodzenie i zabiera to, w co kazał wierzyć. Przynosi czyjąś tragiczną śmierć, której nie można zrozumieć, zdrady najbliższych i stawia przed skutkami złych decyzji. Ale potrafi dać w prezencie przyjaźń, a nawet miłość...
Drodzy miłośnicy poezji. Do waszych rąk trafia kolejny po Czerwono i zielono i Mon expiation. Les images de ma vie. Wyznania. Obrazki z mego życia tomik wierszy Małgorzaty Gołęgiowskiej. (15)cierpiętnicamęczennicastałaś sięjako czarownicaGdzie diabły rajcująSzkodzą, trapiąZdrowie szczęście odbierają.Wciąż główkująJak odebraćSzczęście dane namOd BogaI coś ty zrobiła najlepszegoNieboga? (23)bies się zbiesiłposłał swego pomocnikaczartaby zaniósłstarą babę do diabłaplotkował, plotkowałakażdą przyjaźń obmawiałanie licząc się z niczymani z nikimbędziesz złym człowiekiem.
A nam kusa sukmana to zbiór felietonów powstałych w latach 2023-24, które w znacznej części ukazały się na łamach czasopism.
Kurza stopa!
Tytułowa „kurza stopa” to chyba najłagodniejsze z przekleństw, jakie cisną się na usta, gdy słucha się prezesa naszego banku centralnego, a zwłaszcza, gdy potem konfrontuje się jego słowa z realiami, innymi niż te tworzone na użytek TVP. Wprawdzie jest jeszcze przekleństwo „kurka wodna”, ale ponoć zarezerwowano je dla literatów, więc zwykłym zjadaczom chleba pozostaje kurza stopa. To taka hipotetyczna stopa NBP.
Nasz prezes centralnego banku jest z jednej strony mało skomplikowanym osobnikiem, bo wiadomo, iż powie, jak nam dobrze; pomacha przy tym rękoma, popuka się w głowę niezbyt mocno, byśmy nie usłyszeli, że jest pusta. Wszyscy mogliśmy się o tym przekonać wielokrotnie, bo jest przewidywalny, czego nie należy mylić z przewidującym. Nawet kierunków rozwoju sytuacji w zakresie spadku wartości złotego nie przewidział: kiedy mówił, że grozi nam zbyt niska inflacja, okazało się, że ta hydra zaciska nam pętlę na szyi, z mocą, której nie doświadczaliśmy od lat; a młode pokolenie – to już w ogóle nigdy. Szczególny popis jako stand-uper dał prezes na spacerniaku, chyba gdzieś nad morzem, skąd – gdyby nie jego nadzwyczaj rezolutna żona – musiałby ulotnić się chyba chyłkiem i biegiem.
Na swoich konferencjach prasowych, na których pewnie nikt obok niego wystąpić nie chce (jak to było w zwyczaju za poprzednich prezesów NBP), opowiada więc o tym, jak nam jest dobrze. I jeszcze o tym, że tylko głupcy tego nie dostrzegają. Nie widzą na przykład „wungla” w składach opałowych, którym są one – te składy – wręcz zawalone. Prezes głównego banku kraju został namaszczony na to stanowisko przez – a jakżeby inaczej – prezesa naczelnego, prezesa wszystkich prezesów, ba! wszystkich Polaków. À propos tego namaszczenia: prezes namaszcza, co jest przejawem wielkiej miłości do danej osoby, ale też odbiera namaszczenie, co oznacza z kolei kłopoty wcześniej namaszczonego. Prezes albo kocha, albo nienawidzi, nie zna stanów pośrednich, przy czym kłopoty osobnika z cofniętym namaszczeniem, niczym klątwa, rozciągają się na całą jego rodzinę i następne pokolenia. Mógł się o tym przekonać szef NIK-u, który dość szybko z kryształu przerodził się – w opinii prezesa – w szwarccharakter.
Prezes nie jest w NBP sam. Dostał do pomocy wiernych kompanów, co skutkowało tym, że do niedawna wszyscy głosowali jak szef. Pod dyktando naczelnego, można to łatwo sprawdzić, zapoznając się z protokołami z głosowań wychodzącymi po pewnym czasie na światło dzienne. Większość z drużyny prezesa to partyjni nominaci, których nazwiska nic nie mówią znawcom zagadnień bankowych, albo też osoby słynne z zupełnie innych, czyli politycznych, wcześniejszych aktywności. Ostatnio pojawili się w Radzie Polityki Pieniężnej ludzie, którzy mają odwagę – a ta odwaga wynika z kompetencji, jakie posiadają w zakresie polityki pieniężnej – by głosować inaczej, niż wskazuje prezes. Ostatnie oświadczenia najnowszej członkini RPP wskazują, że może być ciekawie, choć prezes i partyjni nominaci zachowują większość.
Gdzie te czasy, gdy – bez wielkiej przesady – świat wstrzymywał oddech przed wystąpieniem szefa polskiego banku centralnego? Wtedy to wystąpienie miało wartość, coś z niego wynikało. Tak było na przykład w czasach, gdy – jak to można zobaczyć na archiwalnych zdjęciach – obecny szef z prezesem wszystkich prezesów maszerowali z antysystemowym transparentem i palącą się kukłą ówczesnego prezydenta. Tak i dziś prezes NBP stawia się na każde wezwanie na Nowogrodzką, by pokazać swoją zależność, swoje chodzenie na niezbyt długiej smyczy.
Tak, ale na wszystko potrzeba czasu , a ona dopiero od niedawna jest wdową, tym bardziej że bardzo kochała twojego ojca.Wiem, przecież jeszcze nie teraz, j a po prostu chcę ją oswoić z tą myślą.Twoja mama ma tyle lat, że na pewno sama sobie poradzi.Nie, najpierw poznam ją z naszym naleśnikowym szefem,a potem niech robi, co chce. Czuję przez skórę, że się polubią .Na pewno się polubią, ale co dalej?Dalej to oni już dadzą sobie radę! Zobaczysz , że zrobię z nich parę!Ty lepiej szukaj dla siebie, mama w twoim wieku miała już narzeczonego!Ale ty jesteś dziś uszczypliwa, jeszcze trochę i zacznieszmnie swatać. Ja mogę spokojnie być singlem , moje siostry zapewnią mamie wnuki.Chyba że będą tak myśleć jak ty? Jak wnioskuję, bliźniaczki są dość wygodne, więc nie wiadomo , czy założą rodziny?Przerażasz mnie! Ktoś przecież musi te drogocenne geny przekazać dalej!No i sama widzisz, jesteś najstarsza, a to do czegośzobowiązuje!Twoja mama nie wspomina ci nic o wnukach?Cały czas, dlatego już n ie reaguję, tylko że sama chciał abym mieć dzieci to j est mój pięcioletni plan do wykonania mąż i dwójka maluchów, mogą być bliźniaki.Życzę powodzenia! Może dołączę się do ciebie?Po zakończeniu prac polowych, rodzi na przyjechał a do Marzeny, która załatwiła im tutaj noc leg, żeby mieć ich dłużej. Mirka i Magda zaczęły studia i jak na razie były zadowolone ,mieszkały w akademiku jak wcześniej ich siostra. Marysia i mama zostały na gospodarstwie same. Przy pomocy sąsiadów jakoś dawały radę, jednak na dłuższą metę trzeba coś postanowić. Może oddać w dzierżawę trochę gruntu? Marzena byłaza takim rozwiązaniem, bo wiadomo, że mama sama nie podoła temu wszystkiemu. Siostry przyjeżdżały tylko na weekend i niewiele mogły pomóc, tym bardziej że się uczyły. W dodatku, jako młode kobiety, potrzebowały mieć czas dla siebie, dla swojego prywatnego życia. Tutaj bardzo im się podobało, miasto i okolice, przypadli im do gustu przyjaciele Marzeny. Mamamogła być spokojna o swoją najstarszą córkę, widziała, że jest tu lubiana i szanowana. Oczywiście, Marzena zaprowadziła mamę do kuchni, by przedstawić jej mistrza patelni, kolacja była pyszna, a potem po spacerze padły ze zmęczeni a w swoim pokoju. (fragment opowiadania Na Konwaliowej)
— Tak, ale na wszystko potrzeba czasu , a ona dopiero od niedawna jest wdową, tym bardziej że bardzo kochała twojego ojca.
— Wiem, przecież jeszcze nie teraz, j a po prostu chcę ją oswoić z tą myślą.
Andrzej Zawadzki urodził się w 1950 r. w Skarżycach (pow. pułtuski). Z wykształcenia ekonomista rolnictwa, doktor nauk rolniczych, zawodowo związany z bankowością i finansami. Wieloletni nauczyciel akademicki, autor publikacji z zakresu ekonomii i bankowości. Pisze felietony, wspomnienia, ale też opowiadania i teksty kabaretowe. Wydał zbiór felietonów Ela tropi portale (2021) oraz esej o Bogdanie Jańskim Teodor z Pułtuska. Bogdan Jański, mój wielki ziomek (2023). Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego na Felieton „O Brzytwę Pilcha” (2023). Członek ZAiKS (sekcja M). Jego ostatnia książka Po zawodach (2024) opowiada o zajęciach, których już nie ma.
Książka Witolda Bugajnego, partyzanta Armii Ludowej, zawiera wiele ocen i sformułowań kontrowersyjnych. Publikujemy ją w ramach dyskusji o roli i znaczeniu zbrojnych formacji podziemnych działających na terenie Polski w okresie II wojny światowej, a związanych z różnymi orientacjami politycznymi tworzącymi polityczny krajobraz lat 1939-1945.
Czy bez domu można czuć się bezpiecznie. Czy bez domu można poczuć czym jest szczęście. Czy dom jest konieczny by żyć. A może wystarczy mieć go w sercu. A może wystarczy kochać. Myślisz, skończę studia, zacznę żyć. Mówisz, zdobędę dobrą pracę, będę szczęśliwy. Jesteś przekonany, że mieszkanie na kredyt, to spełnienie największej z potrzeb. Ale czy oby na pewno. Czy życie musi być wyczekane. Wymodlone. Wymarzone. A może życie jest tu i teraz. A może lepszego nie dostaniemy. Innego nie będzie. Niż ta chwila. Niż ten oddech. Może czas na zegarku z białą tarczą i czerwonym sekundnikiem nigdy nie przestanie płynąć. Nie zatrzymamy chwil. Nie złapiemy szczęścia. Możemy jednak płynąć. Razem z czasem. Możemy pozwolić by nas prowadził jego nurt. Możemy żyć.
Bez pragnień, trosk i celów. Bez wielkich domów i drogich samochodów. Skromnie, bo człowiekowi niewiele jest potrzebne do szczęścia. Tak niewiele. A wciąż chcemy. Tak wiele. Wciąż zapominamy gdzie jest sens. Gdzie jest dom. Ten prawdziwy. Ten duchowy. Chcielibyśmy. A nie możemy. Możemy, ale nie chcemy. Żyć, kochać i śmiać się. Nie udawać. Dawać i brać. Handel wymienny. Miłość za miłość.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?