Alfabet księdza Bonieckiego
Czasem trzeba zażartować, fragment
Wielokrotnie słyszałam: „Nie namówisz Księdza na taką rozmowę". Przytakiwałam. Ze zrozumieniem.
Przez ostatnie tygodnie moja najważniejsza droga to trasa Warszawa Centralna—Kraków Główny. Wydeptana ścieżka. Precyzyjny plan. Piąta rano — pobudka, siódma z minutami — pociąg, dziesiąta — stacja Kraków. Bajgiel z solą na dworcu, szybki papieros i moje ulubione kilka kroków do Księdza.
Dzwonek domofonem i ten ciepły, choć nieprzesadnie, głos: „Proszę". Mój rozmówca, jak zawsze, wychodzi w stronę windy. Uśmiechnięta Kwintesencja Spokoju — Ksiądz Adam Boniecki.
Pisząc o „nieprzesadnie ciepłym głosie", mam na myśli to, co za każdym razem słyszę w progu: „Myślałem, że pani sobie jednak odpuści". „Przykro mi", odpowiadam konsekwentnie. Taki rytuał powitalny.
Potem muszę już tylko pokonać labirynt między książkami, które w niewielkim mieszkaniu Księdza są dosłownie wszędzie, dostać się do wskazanego przy pierwszej wizycie fotela i zająć miejsce.
Ksiądz krząta się jeszcze chwilę, siada w drugim fotelu, do ręki bierze fajkę. Uderza nią kilka razy o popielniczkę. ..
— No dobrze, skoro już jesteś...
I wtedy przypominam sobie wykrzykiwane do mnie przez Marka Edelmana słowa: „Jaka ty jesteś głupia! O czym ja w ogóle mogę z wami wszystkimi rozmawiać?!". Chwilę po nich, aby załagodzić emocje, drzwi do pokoju, w którym rozmawiam z Panem Doktorem, uchyla Paula Sawicka, uśmiecha się i mówi: „Proszę się nie denerwować, nie brać tych słów do siebie. Pan Doktor każdego podobnie komplementuje".
W myślach powtarzam sobie: „Tak, wiem, słyszałam", ale... przecież, w gruncie rzeczy, to one są prawdziwe.
Podobnie myślę teraz, siedząc przed Księdzem Bonieckim. Dzieli nas przepaść — w każdym sensie. I w żadnym sensie nie jest ona przepaścią na moją korzyść.
Los zdecydował, że Księdza Bonieckiego poznałam właśnie na pogrzebie Marka Edelmana. Przypadek sprawił, że szłam obok Niego ulicą Anielewicza w stronę Cmentarza Żydowskiego w Warszawie. To wtedy okazało się, że to coś, czego wówczas jeszcze nie rozumiałam, ale co „wciągało mnie" w ekran telewizora czy w odbiornik radiowy za każdym razem, kiedy słyszałam Jego głos, na żywo przyciąga mnie do Księdza Bonieckiego jeszcze mocniej, I że moje bezczelnie odważne życzenie, aby porozmawiać z Nim chwilę dłużej, będzie wracało do mnie już zawsze. I że muszę spróbować.
Trochę humoru (choć z nutą ironii), trochę optymizmu (choć z nutą melancholii), a przede wszystkim mądrość (ta przez wielkie M). 25 wybranych przez Księdza haseł na 25 kolejnych liter. Ponad 20 mini-rozmów. W rozmowie trudno się przed czytelnikiem schować, trudno się nie odkryć, nie odsłonić. Zresztą – może Ksiądz tak do końca wcale tego nie chce...?
Czasem trzeba zażartować
Spis Treści
Apetyt
Błąd
Czas
Droga
Ewolucja
Forma
Głupota
Hamulec
Ignorancja
Jerozolima
Karol Wojtyła
Luksus
Łatwość
Miłość
Nieśmiałość
Ostoja
Pokora
Równość
Sumienie
Śmiech
Tolerancja
Ułomność
Wolność
Złość
Życie
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?