Średniowieczni iluminatorzy uzupełniali inkunabuły ilustracjami, które zdobiły pierwsze litery tekstu. Te miniatury, przedstawiające postaci i sceny rodzajowe, zapowiadały opowieść. Ilekroć oglądam linoryty PIO, tylekroć powraca do mnie skojarzenie z dawnymi inicjałami. Każda z jego grafik jest pochwyconym w ascetyczną – czarnobiałą – formę momentem jakiegoś zdarzenia. Przedstawione postaci i miejsca są niczym pierwsze litery historii, której artysta każe nam się domyślać, do rekonstrukcji której nas zachęca. Mimo że jego styl jest zaprzeczeniem dokumentarności i reportażowości, podróżując z nim w wyobraźni do wszystkich tych włoskich miast, słyszę głosy ludzi, czuję zapach portów i widzę barwy, które przyjmowała tamta rzeczywistość. Notatki z pasjonujących wędrówek rozwijają się w porywające historie.
Grzegorz Jankowicz
Álvaro de Campos to heteronim Fernanda Pessoi. Portugalski pisarz wymyślił tę postać, stworzył jej biografię, wyposażył ją także w świadomość oraz emocje, nadał jej wyobrażeniową formę życia. Przede wszystkim jednak napisał cykl utworów poetyckich, które upublicznił pod tym właśnie pseudonimem. Czego brakowało Camposowi? Ciała. Choćby ciała graficznego. W „Notatkach metafizycznych” PIO Kaliński tworzy – za pomocą linorytów – ontologiczną podstawę dla wymyślonego przez Pessoę poety. Od teraz Campos istnieje bardziej i lepiej.
Grzegorz Jankowicz
Marginesy owych stronic - w tym wypadku konkretnych stronic zapisanych ręką Pessoi - Piotr Kaliński pokrywa linorytami, dając nam do zrozumienia, że pisać można także obrazem, a pojęcie notatki odnosi się nie tylko do słowa, ale też do form wizualnych. Przepisuje - podobnie jak kopiści - kawałki istniejącego tekstu i dodaje do nich coś w rodzaju iluminacji lub ilustracji. Ale z założenia powiela wyłącznie fragmenty, pojedyncze sentencje. Przypomina w tym nieco Borgesowskiego Pierre'a Menarda, który z niemal trzech (przepisanych słowo w słowo) rozdziałów Cervantesowskiego ,,Don Kichota"" tworzy ,,własną"" powieść. Jak powiada Borges, Menard wzbogacił sztukę lektury o niezwykle inspirującą technikę zamierzonego anachronizmu i błędnej atrybucji, dzięki którym dawne teksty możemy czytać tak, jakby były nam współczesne, przenosić je w nowe konteksty, ożywiać je i poddawać się ich przemożnemu wpływowi.
Paryż - dawniej cel podróży, dziś miejsce przesiadek. Punkt na mapie, z którego wyrusza się dalej. W głąb kraju zwanego przez Paryżan pogardliwie prowincją. Ale prowincjonalność można dostrzec również w samej stolicy Francji, wystarczy tylko przyjrzeć się jej nieco bliżej: przechadzając się niczym XIX-wieczny flauner po jego uliczkach, placach i mało turystycznych dzielnicach, których urok i niezwykłość przeplata się ze zwyczajnością.Do takiego spaceru zapraszają nas grafiki PIO, którego uwagę przykuwają miejsca, ludzie i sytuacje.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?