Książka została napisana po to, by przedstawić festiwal zawiści, jakiego autor - w swojej ocenie - był bohaterem. Jest w pełni subiektywna, jak każde wspomnienia, jak każda podjęta próba opisania wspomnień, wydarzeń, których było się świadkami. Lecz w ramach tej subiektywnej oceny wielu autorów stara się jednak choć w minimalnym stopniu zachować ocenę obiektywną, nie wyrażać skrajnych opinii, nie "podpaść" nikomu. Florian Zieliński o to się nie troszczy. Nie dość, że jego świat w przeważającym stopniu jest czarno-biały, to do tego nie zależy mu zupełnie, by to, co pisze, podobało się większości odbiorców, by to właśnie oni byli zadowoleni. Jest w swych sądach ostry, bezkompromisowy, radykalny. Czy czyni to tylko po to, by jego książka nie była nudna? W mojej opinii nie to jest głównym celem. Bezkompromisowość przynależy do natury autora, charakteryzuje go najlepiej. Więc jeśli tekst, który wychodzi spod jego ręki, także jest bezkompromisowy, to znaczy, że jest szczery. Zatem dla tych, którzy myślą podobnie, wyrażają swe poglądy bez oglądania się na otoczenie, "Festiwal zawiści" będzie odpowiednią lekturą, z pewnością taką, która się spodoba.Anna Kowalska (z recenzji)Florian Zieliński - w latach 1964-1969 studiowałem historię sztuki na UAM w Poznaniu. Długi czas pracowałem w Instytucie Socjologii UAM (1970-2002). Potem na uczelniach prywatnych, w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu i Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy. Kochałem tę pracę i oddawałem się jej na maksa, nie powiem, że zawsze, ale w większości miałem "zwrotne potwierdzenie". Nie wszystkim kolegom się to podobało, przecież jednym z naszych ojców był Kain.Uważam, że Polska i Zachód są na złej ścieżce i na złym kursie. Niby jest fajnie, jesteśmy w Unii i w NATO, mamy niezłe PKB. Ale jeśli w mediach "głównego nurtu" nie ma najważniejszych nazwisk, to co to za media? Wojna toczy się na Ukrainie (marzec 2022), ale równie okrutna wojna toczy się na języku, słowa zmieniają swoje znaczenie, zamiast dwóch płci - nauka dowodzi - mamy ich już kilkanaście, a to przecież nie jest ostatnie słowo naóki (pisownia celowa!).Kurna, czy to nie jest język nienawiści?
Moje opowiadania przedstawiają dzieciństwo na wsi, a później okres szkoły podstawowej, gdy tyle samo czasu spędzałem w mieszkaniu co na podwórku, tam mogłem sobie pozwolić (i pozwalałem) na więcej wolności. Potem liceum na Szwederowie w Bydgoszczy.Rodzice mieszkali w jednopokojowym mieszkaniu. Po 1956 roku, w ramach odwilży nastąpiły zmiany, matka zajęła się krawiectwem, a nasz pokój przedzielono parawanem, z jednej strony mieszkanie, z drugiej sklep meblowy, oczywiście prywaciarski. Tym sposobem mieszkanie było bez okna, ale były z tego pieniądze na szkołę i studia. Było biednie, ale ja tego zupełnie nie czułem z wyjątkami wszędzie było biednie (czuje się przez różnicę).Rodzice żyli zgodnie, Jezusie, Maryjo, Józefie Święty, to fundament szczęśliwego dzieciństwa i młodości.Myślę, że znacznie lepszą inwestycją niż pomnik na cmentarzu jest zapisanie, jak było, to taki pomnik ze słowa.Sądzę, że moje wspomnienia są opisane z dowcipem. Czy występuję tu w roli klauna lub głupka? Trochę tak, dziecko z natury rzeczy mało co wie, to normalne. Ale jest też zupełnie inaczej, ile mojej fantazji, ile pomysłów?Moje opowiadania bazują na realu i starałem się być uczciwy w opisie, ale niekiedy trzeba zdarzenia podrasować, by były smaczniejsze. Jak w kuchni, dodać przypraw, przecież nie je się na surowo.Piszę o rodzicach, dużej trzypokoleniowej rodzinie, o sąsiadach, kolegach z podwórka, o żużlu, kościele i szkole.Nie opierałem się na literackich wzorach. Gdybym miał wymienić mojego idola, byłby nim Michaił Zoszczenko pisze o głupich ludziach, głupich sytuacjach, a ile w tym humoru, ile mądrości.Żona mówi, że opowiadania jej się podobają, ale nie mają targetu (publiczności docelowej). Ona zawsze narzeka...
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?