Niedopałek to coś, co nie spaliło się do końca, ale jest już nieprzydatne. Gmatwanina życiowych ścieżek, tych do cna wydeptanych i tych ledwie widocznych, usłana jest niedopałkami. Na upartego można by znaleźć takie, które jarzyłyby się jeszcze przez chwilę, tliły nieśmiało, złośliwie kopciły. Można by je pokruszyć i zrobić skręta. Coś, co nigdy nie będzie takie jak to, czego niedopałkiem jest niedopałek. Zamiast robić skręta, Józef musi wykonać skręt. W potencjalnie właściwym kierunku.
Bohater kolejnej powieści Żuczkowskiego, Józef, wprowadza się do starego domu nad jeziorem, który odziedziczył po zmarłym ojcu. Jeździ na pchli targ, gdzie wystawia znalezione na strychu, w piwnicy i szafkach rupiecie. Żyje niespiesznie. Lubi złomowiznę, zawieszenie między było a będzie, oddech czasu, zapomniane miejsca i rzeczy. Pisze też powieść o skojarzeniach z papierosami. Z nowoczesnym światem łączy się, rozmawiając na Skypie z żoną Leną, nowoczesną kobietą, która realizuje projekt na uniwersytecie w Northampton. Odwiedzają go też czasem córka etnolożka i syn prawnik, który uważa, że Józef powinien zrewitalizować stary dom i wyczarować zeń letniskową przystań.