Trzydzieści osiem opowiadań. Czy to wszystkie? Nie, brak przynajmniej dwóch dłuższych, Der Kulterer i Der Italiener (Włoch), które pierwotnie były zamieszczone w tomie An der Baumgrenze (Na granicy drzew), a które w edycji Gesammelte Werke (Dzieła wszystkie) wydawnictwa Suhrkamp znajdują się w osobnym tomie, tak zwanym filmowym, i w takiej też postaci ukażą się w następnej kolejności w Polsce.
Otrzymujemy prozy pisane przez Bernharda w różnych etapach życia, dzięki czemu mamy z jednej strony wgląd w coraz to bogatszą tematykę zajmującą autora, z drugiej zaś możemy obserwować, jak zmieniają się jego techniki narracyjne. I tak słowo Heimat (mała ojczyzna) w literackim debiucie Bernharda nie tylko budzi idylliczne skojarzenia (jak w większości tekstów prozatorskich z początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku), ale zapoczątkowuje także opisy zdarzeń zakończonych śmiercią bohatera. Po raz pierwszy również jest w tych opowiadaniach mowa o poszukiwaniu miejsca do życia i akceptacji własnej egzystencji mimo nieprzychylnych postaw społeczeństwa. Pojawia się też motyw obcości, jaką człowiek pochodzący ze wsi czuje w anonimowym wielkim mieście. W niechęci narratora do miasta jako takiego jest już obecna problematyka sztuczności, niezwykle często spotykana w późniejszych tekstach. Mamy tu wreszcie przykłady nad wyraz kontrowersyjnego wizerunku kobiet, widocznego niejednokrotnie w dłuższych formach.
Osamotnienie, niemożność nawiązania kontaktu przez ludzi żyjących obok siebie, nihilizm, zrównanie życia ze śmiercią – ta tematyka, tak charakterystyczna dla pisarstwa dojrzałego Bernharda, pojawia się już w wielu wcześniejszych opowiadaniach. Można by zatem powiedzieć, że autor przez całą swoją twórczość pozostaje wierny większości interesujących go motywów, opowiadania zaś, z których wiele prezentuje mistrzostwo pod względem formy i treści, stanowią przygotowanie do ich arcymistrzowskiego rozwinięcia w powieściach.
Kiedy Robert Turin, bohater powieści, otrzymuje diagnozę: stwardnienie rozsiane, czyli sclerosis multiplex, SM, dobiega trzydziestki i wie, że jego stan będzie się tylko pogarszał. Wózek inwalidzki, cewnik, ale i alkohol w dużych ilościach stają się jego nieodstępnymi towarzyszami. Swoją chorobę Turin nazywa Królową Gór, tak samo, jak określiła siebie kilkuletnia dziewczynka, którą spotkał w poczekalni neurologa, zanim usłyszał swój wyrok…
Danielowi Wisserowi udała się rzadka sztuka: w atrakcyjny sposób potrafił połączyć poważne tematy z lekką, dowcipną narracją, która nie tylko wciąga czytelnika w lekturę, ale i skłania go do zadumy. Mimo wzruszających kolei losu i perypetii swojego bohatera na drodze do celu w szwajcarskiej klinice nie uczynił z niego papierowej postaci, a nawet nie obdarzył go kompletem cech budujących sympatię. Przeciwnie, obraz wydaje się bliższy rzeczywistości, kiedy autor nie apeluje o współczucie dla Turina, tylko wkłada w jego usta buntownicze słowa: „A o czym mam myśleć? Czy woreczek z moczem jest pełny? Która godzina? Czy pojawi się nowy napad? Czy dam jeszcze radę przeczytać gazetę, czy będzie mi do tego potrzebny mikroskop? Kto dzisiaj podmyje mi dupę? Jak długo jeszcze będę mógł mówić?”
Ostatnia audycja ostatniego radia Przybylski niepraktykujący muzyk, koneser czasu wolnego, kontestator pracy etatowej i wielbiciel snucia dygresji zaprasza do wysłuchania pożegnalnej audycji w radiu nadającym na Helu. Przyjechał tu z Krakowa, gdy jeszcze można było uczynić to drogą lądową. Obecnie Hel jest już wyspą. Przestrzeń bowiem się kurczy. Czas także tej zimowej nocy jest go coraz mniej. Jeszcze tylko kilka opowieści, jeszcze kilka utworów z apokaliptyczno-melancholijnej playlisty i koniec. Koniec czasu antenowego, a pewnie też koniec czegoś więcej. Może nawet koniec wszystkiego.Przejmująca, ironiczna, schyłkowa powieść.
Gdyby duchy Louisa Ferdinanda Céline'a, Henry'ego Millera, Thomasa Bernharda i Witolda Gombrowicza napisały wspólną książkę, powstałaby proza prawie tak energetyczna, obrazoburcza i bezlitośnie przenikliwa, jak Nicuś. Prawie, bo Maks Wolski mówi własnym, niepowtarzalnym głosem. I z siłą buldożera rozbija w drobny mak wszystkie iluzje i twarde struktury, których używamy, żeby zasłaniać przed sobą koszmarne wymiary istnienia - od polityki po jednostkową psychologię. Lektura obowiązkowa! (Tomasz Stawiszyński) Polskość i męskość - te dwa bieguny organizują postać Nicusia, bohatera tej opowieści, współczesnego Wertera alla polacca, czy raczej męską ofermę, ofiarę dziejów. Przygodowa narracja, która miesza inwokację i inwektywę, literaturę drogi z obłomowizmem i niemożnością, próbę poszerzenia seksualnego spektrum z niezwykłym liryzmem i wzruszeniem. (Agata Araszkiewicz)Maks Wolski napisał powieść ni to łotrzykowską, ni to drogi; a może Bildungsroman, ale na odwrót. Bohater, Nico Polaczek, zarażony nieuleczalnie polskością, wędruje niczym zombie - żyjący po śmierci - przez otchłanie swojej życiowej porażki, jedynie możliwej w tym zawsze powojennym kraju. Nie pomoże mu ani dziewczyna o radosnym imieniu Radocha − raczej wypatroszy jego kruchą męskość - ani wielkie plany, z których nie pozostaną nawet porządne blizny. W tle poważne pytania: o rozpaczliwą, polską rodzinę − pierwsze, drugie i trzecie pokolenie wojennych traum − o duszącą obecność Kościoła, o to, czy ten konglomerat w ogóle da się leczyć? Gryząca ironia, momentami niezwykle zabawna, przykrywa coś głęboko smutnego. (Andrzej Leder)Błyskotliwa? Tak. Dowcipna? Oczywiście. Do tego boleśnie prawdziwa. Krótko mówiąc: kawał dobrej prozy! (Jarosław Kamiński, autor powieści Tylko Lola)
Czy to jeszcze rzeczywistość, czy już tylko wyobrażenia? Anna, pochodząca z Francji pianistka, która uczy dzieci w szkole i od dwudziestu lat mieszka ze swoim partnerem Thomasem w Wiedniu, podejrzewa go o romans ze znacznie młodszą kobietą, którą ona nazywa dziewczyną. Anna bierze roczny urlop na napisanie podręcznika, ale trudno się jej skupić, bo w coraz większym stopniu traci poczucie rzeczywistości. Wędruje po mieście, często do odległych dzielnic, gdzie realny świat miesza się ze światem wspomnień oraz imaginacji. Coraz bardziej bezradną i zagubioną kobietę prześladuje myśl o tym, że dziewczyna za dnia i w nocy wdziera się potajemnie do jej domu, próbując go zawłaszczyć i wniknąć w intymne życie jej i Thomasa. Jest to studium psychiki, powieść niezwykle powściągliwa, zarazem jednak napisana z dużą empatią.
Wymazywanie"" - ostatnia powieść Thomasa Bernharda uznawana za jego szczytowe osiągnięcie literackie.W niezrównanym monologu Franza Muraua, który, otrzymawszy telegram z informacją o tragicznej śmierci rodziców i brata, jedzie z Rzymu do Wolfsegg, ogromnej rodzinnej posiadłości, by pochować zmarłych i zdecydować o przyszłym losie majątku, pisarz wygłasza zjadliwą i brawurową pod względem stylistycznym krytykę Austrii i utrzymującej się również po II wojnie światowej katolicko-narodowosocjalistycznej mentalności jej obywateli. Swoim zwyczajem autor szydzi absolutnie ze wszystkiego: w karkołomnych, wielokrotnie złożonych zdaniach pełnych właściwych mu powtórzeń wyśmiewa na przykład bezmyślne działania wszelkich możliwych instytucji państwowych, które niszczą umysł i ducha człowieka, chłoszcze bezduszną służbę zdrowia, kpi z fotografii jako najstraszliwszego, sprzecznego z naturą wynalazku ludzkości, wygłasza niepowtarzalną tyradę na temat segregatorów firmy Leitz, naigrawając się z wszechobecnej biurokracji, drwi z dokonań największych pisarzy obszaru języka niemieckiego. Celem jego ataków jest jednak przede wszystkim głupota.
"W czasie gdy Preising spał, upadła Anglia", tak lakonicznie Jonas Lüscher odnotowuje w swojej noweli pewne niewiarygodne wydarzenie. Wskutek upadku funta premier ogłasza bankructwo Wielkiej Brytanii, co wywołuje globalną katastrofę. W przeddzień tych wydarzeń do luksusowego hotelu Thousand and One Night, mieszczącego się w oazie na tunezyjskiej pustyni, przybywają z Londynu yuppies, działający w skali globalnej młodzi żonglerzy finansowi, by uczestniczyć w wystawnym przyjęciu weselnym. Kiedy następnego ranka zostają im zablokowane karty kredytowe, wszyscy zamieniają się nagle w trędowatych, którym odmawia się śniadania i możliwości wzięcia prysznica. To, co ujawnia zachowanie ludzi w jednej chwili tracąc wszystko, skłania do głębokiej refleksji nad kondycją człowieka. Jonas Lüscher z godną podziwu maestrią zdołał zmieścić na niespełna 130 stronach wiele gorących tematów, wiążąc je w dziełko dydaktyczne mówiące o jakże cienkiej powłoce naszej cywilizacji.
Jonas Lüscher, szwajcarsko-niemiecki pisarz i eseista, urodził się w 1976 w Zurychu, mieszka w Monachium. Pracował w branży filmowej studiował filozofię. W 2017 ukazała się jego debiutancka powieść Kraft, która natychmiast znalazła się na rozmaitych listach bestsellerów. Nowela Wiosna Barbarzyńców (2013) została przełożona na wiele języków i zaadaptowana na sztukę teatralną. Autor otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia, w tym Nagrodę im. Hansa Fallady i nagrodę im. Franza Hessela właśnie za Wiosnę Barbarzyńców.
Ryszard Wojnakowski (1956), tłumacz i wydawca, studiował germanistykę na UJ. Był redaktorem w Wydawnictwie Literackim. Od 1993 działa jako "wolny strzelec". Ma w dorobku ponad sto przekładów książek z wszystkich gatunków literackich, m.in. takich autorów, jak M. Buber, H. Böll, E.M. Remarque, B. Schlink, K. Mann, W. Hilbig, M. Ende czy F. Mayröcker. Od 2000 wydaje dwujęzyczną serię współczesnej poezji austriackiej. Laureat m.in. Nagrody Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich, Nagrody "literatury na Świecie" oraz Nagrody im. Karla Dedeciusa. W Wydawnictwie OD DO ukazały się w jego przekładzie powieść Ilmy Rakusy Mało morza mało (2014) oraz zbiór opowiadań Klausa Merza "W stroju Adama" (2018).
„Kim pan do diabła jest?” – to historia pełna wspomnień, przygód, zawirowań i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Życie Klausa Pringsheima jun. jest niczym pasmo niekończących się niespodzianek, dziwnych i fascynujących zarazem. Niezwykłe wydarzenia oraz spotkania z intrygującymi ludźmi rozgrywają się na tle wielkiej historii XX wieku.
W książce znajdziemy również wiele ciekawych komentarzy i wnikliwych spostrzeżeń dotyczących najważniejszych epizodów w historii ostatniego półwiecza widzianych oczyma młodego człowieka, który doświadczył życia w czterech różnych kulturach świata.
Klaus Pringsheim jun. dorastał w Berlinie w latach trzydziestych i jako dziecko był świadkiem narodzin nazizmu oraz dojścia Hitlera do władzy. W 1939 roku, chcąc uniknąć służby wojskowej, uciekł do Tokio, gdzie zamieszkał razem ze swoim ojcem. W Japonii pozostał do końca wojny na Pacyfiku. Na początku 1945 roku został aresztowany i wtrącony do więzienia przez Japończyków, którzy podejrzewali go o działalność szpiegowską. Po kapitulacji Japonii amerykańskie władze okupacyjne zatrudniły go na stanowisku cenzora prasowego. W drugiej połowie lat czterdziestych wyemigrował do Ameryki, gdzie zatrzymał się w kalifornijskiej rezydencji swojego wuja Thomasa Manna, w Pacific Palisades. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles oraz na nowojorskiej Columbii przez jakiś czas wykładał na Kalifornijskim Uniwersytecie Stanowym w Hayward oraz na Uniwersytecie Stanu Kansas w Lawrence, by ostatecznie przenieść się do Kanady, gdzie jako ekspert w dziedzinie chińskiej i japońskiej polityki dostał posadę wykładowcy w Instytucie Nauk Politycznych na Uniwersytecie MacMaster w Hamilton w prowincji Ontario. Tutaj także, kończąc ponad dwudziestoletnią karierę akademicką, uzyskał tytuł profesora emerytowanego politologii (ze specjalnością: polityka Japonii). Później zaś piastował przez wiele lat stanowisko przewodniczącego Kanadyjsko-Japońskiej Rady Handlowej (CJTC) z siedzibą w Ottawie.
Ta fantastyczna persona nie z tej ziemi, uważana przez mieszkańców śląskiego miasta za wariata, bacznie im się przygląda od czasów swego dzieciństwa aż po starość ? czasów II wojny, komunizmu, demokratycznego przełomu i ostatnich kilku lat pod rządami skrajnej prawicy.Po burzliwych perypetiach młodości i wieku dojrzałego Utopek serwuje nam opowieść o starości i usiłowaniach napisania testamentu. Tak jak w poprzednich tomach, tu także nie brak zaskakujących wątków, komicznych sytuacji i szalonych zawirowań. Wiekowy już kronikarz, 75-latek chodzący o kulach, mieszkaniec pohitlerowskiej wieży ciśnień, patrzy teraz na świat z o wiele szerszej perspektywy filozoficznej, historiozoficznej, politycznej. Spod pozornie chaotycznej, prześmiesznej opowieści wyziera niezwykle sarkastyczny obraz Polski, Polaków, Ślązaków, a także innych nacji ? Niemców, Rosjan, Amerykanów itd. Obraz mocno przygnębiający, wcale nie do śmiechu.
Zbiór ""Maszyna do pisania"", rozszerzony o felietony ""Widziane ze Wschodniej"" gromadzi nie tylko prawie wszystkie wiersze Zdzisława Jaskuły (po 1984 powstało jeszcze co najmniej kilkanaście utworów), ale również sporą część jego publicystyki.
Opowiadania zawarte w tym tomie są niezwykle żywe, ironiczne, skrzące się dowcipem, wyczulone na konkret. I – choć niby wyabstrahowane z konkretnej rzeczywistości – mówią bardzo wiele i bardzo krytycznie o naszym wspólnym tu i teraz. Działanie i dzianie się schodzą tutaj na plan dalszy – bohaterowie tych często groteskowych tekstów to przede wszystkim myśliciele i mówcy, czynni uczestnicy zajmujących dialogów, jakby wyjętych z teatru absurdu. Główną rolę grają opowiadania, w których najważniejsze są strona językowa, aspekt teoretyczno-filozoficzny oraz sieć intertekstualnych nawiązań. O charakterze całości tomu najlepiej świadczy wręcz brawurowe opowiadanie „Instrukcja napisania powieści bernhardowskiej”, stanowiące serce i/lub mózg całego tomu – smakowity kąsek dla wielbicieli twórczości Thomasa Bernharda.
Buks Molenda to druga część trylogii o utopku noszącym tytułowe imię i nazwisko. Tutaj Buks, który jest w okresie dojrzewania, w tak zwanych szczenięcych latach, opowiada historie o Polsce, o Śląsku, po śmierci Stalina, oraz o sytuacji w Niemczech Zachodnich, gdzie na tak zwanym Śląsku Zastępczym mieszkają wypędzeni Ślązacy bez Śląska.
…Teraz jednak wyobraźcie sobie, co robią tutaj ludzie. Ledwie nastał pokój po wojnie, w czasie której tak sumiennie się wzajemnie zabijali, ujmując nam wiele pracy, dzisiaj znowu nastają na siebie, jeżdżąc jak szaleni swoimi samochodami i zderzając się ze sobą. W pojedynkę, we dwójkę i w masowych karambolach. Preferują to ostatnie, bo Niemcy wszak zawsze lubili masową zagładę.
W garbusie mieści się czworo do pięciorga osób, w zależności od tego, jak są otyłe. Bardzo grubi ludzie w ogóle się w nim nie mieszczą. A tutejsi mieszkańcy odejmują sobie od ust, żeby kupić tego garbusa, rezygnują z masła i jedzą margarynę, która jest tania. Nie chodzą już też do kościoła, ponieważ ofiara na tacę podczas mszy niedzielnej stanowi czyste marnotrawstwo w sytuacji, kiedy pieniądze są pilnie potrzebne na blaszanego garbusa. Potem przychodzi ta wytęskniona chwila, garbus stoi przed domem, cała rodzina wsiada i przeważnie jeszcze tego samego dnia ginie w wypadku. Garbus bowiem zderza się czołowo z innym garbusem jadącym z przeciwnej strony.
(fragment powieści)
W zebranych tu utworach Merz wydaje się chłodnym obserwatorem, a jednak pełen jest empatii dla bohaterów, dla ludzkiej siły i słabości. Pochyla się nad codziennością, nad życiem małych społeczności, zachwyca pozostającą na wyciągnięcie ręki przyrodą, która potrafi też pokazać swą nieujarzmioną moc. Zaskakuje, rozbawia, przyprawia o melancholię. Zwyczajnie nie pozostawia nikogo obojętnym.
Klaus Merz (ur. 1945), wybitny szwajcarski prozaik, poeta, eseista i felietonista. W Polsce w 2015 roku ukazała się jego „właściwie powieść” Jakub śpi.
Merz zwany jest mistrzem lapidarności, w pełni ujawniającej się w tym zbiorze. I choć nie potrzebuje wielu słów i nadzwyczajnych środków, by zaprosić do swego świata, to zachwyca budującym nastrój językiem, chwilami wręcz niepozwalającym czytelnikowi odetchnąć.
Zaczynając od tytułowego W stroju Adama, w niemal tanecznym rytmie opowiada rodzinną legendę o niepokalanym poczęciu pewnej dziewczynki. Dalej przewrotnie wyjaśnia, jak powstały Alpy. W noweli Argentyńczyk pozwala młodemu Szwajcarowi zostać tancerzem tanga w Buenos Aires, a w U stóp wielbłąda używa pokrytej kolorowymi nalepkami walizki, by opowiedzieć historię obieżyświata. Tom zamyka tajemniczo zatytułowana nowela LOS, której bohater wyprawia się w góry: czy po to, by pożegnać się z niespełnionym życiem?
Już dawno nie ukazała się taka książka jak ta, tekst tak gniewny, tak słowotwórczo gorzki i absurdalnie jasny, tak wyrafinowanie jędrny i oryginalny poprzez nasycenie tradycją, tak przekorny i zarazem tak mądrze skomponowany.
Leszek Libera zgrupował wielowarstwową tkankę akcji i motywów swojej powieści zaczynającej się tuż po zakończeniu II wojny światowej i wkroczeniu Armii Czerwonej na Górny Śląsk, teren zagorzałych historycznie sporów narodowych między Polską a Niemcami, wokół spektakularnie nakreślonego narratora pierwszoosobowego, utopka w wieku dziecięcym, którego przodkowie przenieśli się na Ziemię z planety Utopia. W polskiej tradycji utopiec lub utopek jest często złośliwym duchem wodnym, mogącym przybrać ludzką postać. Szczególnie rozpowszechniony jest w bajkach i podaniach śląskich. Utopki powstają ze zwłok topielców lub ze spędzonych płodów. W powieści Libery taki utopek z odwróconym spojrzeniem outsidera, nie biorąc pod uwagę kulturowo uwarunkowanych granic tabu i zakazów myślenia, odsłania cechy życia społeczności, w której się znalazł. Czytelnikom nieznającym tego świata może się on wydawać jeszcze bardziej osobliwy niż sam bohater opowieści. [...] Poprzez płynne włączanie do wypowiedzi wszystkiego, o czym jest mowa w środowisku bliskim utopkowi, narracja staje się jednym wielkim, bogatym językowo kolażem głosów i tekstów epoki powojennej.
[…] Ta pozycja wyjściowa pozwala wpisać omawianą powieść w niedługi, ale doborowy szereg poprzedników, należących do najjaśniejszych punktów literatury światowej. Mowa tu o Gargantui i Pantagruelu (1532–1535) Rabelais’go, o Don Kichocie (1605–1615) Cervantesa, o Przygodach Simplicissimusa (1668–1669) Grimmelshausena […] i o Blaszanym bębenku (1959) Güntera Grassa – we wszystkich tych powieściach autorzy wprowadzają do otoczenia postać, która mimo folklorystycznej przynależności wybija się ponad nie ze względu na swoją groteskową inność.
Z posłowia Jürgena Joachimsthalera
Bestsellerowa powieść Uwe Timma, przełożona na ponad dwadzieścia języków.
Narrator odwiedza w domu starców kobietę, która, jak ma podstawy sądzić, wynalazła potrawę znaną powszechnie jako kiełbaska w sosie curry. Drążąc ów kulinarny temat, poznaje koleje jej życia, a zwłaszcza niezwykłą historię płomiennego romansu z młodszym od niej o 20 lat dezerterem z Kriegsmarine, którego ukrywała w swoim mieszkaniu w Hamburgu na przełomie kwietnia i maja 1945 roku, zatajając przed nim fakt zakończenia wojny. Ta piękna słodko-ostra opowieść o miłości, potrzebie ciepła i czułości w czasach szalejącego nazizmu i alianckich bombardowań miasta, nabiera w ustach sędziwej już Niemki uniwersalnego znaczenia. Jej przesłanie stanowią słowa bohaterki: " Nawet w ciężkich czasach bywają jasne momenty, które świecą tym jaśniej, im cięższe czasy."
„Szkoła klasztorna” to olśniewający literacki debiut (1968) Barbary Frischmuth.
Autobiograficzna relacja autorki, przez cztery lata uczennicy katolickiej szkoły dla dziewcząt w Gmunden jest opowieścią o autorytarnym wychowaniu w opresyjnej instytucji, którego celem jest pozbawienie uczennic wszelkiej indywidualności,
elementarnej wolności myślenia, odczuwania i działania.
Szkoła i internat prowadzone przez siostry zakonne to miejsce totalnej kontroli, surowych reguł i dyscypliny. To świat zakazów i ograniczeń, ciasny i odizolowany od rzeczywistości na zewnątrz. W szkole klasztornej tępi się wszelką indywidualność, narzucając prymat konfesyjnej wspólnoty i bezwzględnego podporządkowania się jej wymogom. Tępi się także nawiązywanie wszelkich bliższych związków między dziewczynkami, ich potrzebę bliskości i sympatii, niepokoje wieku dojrzewania i seksualność.
"Listy powietrzne do szczudlarki“ to 86 poetyckich miniatur, literackich listów pełnych zmysłowości i czułości. To historia związku dwóch kobiet, widziana oczyma jednej z nich. Odważne wyznanie miłości.
W krótkich lirycznych obrazach bohaterka daje wyraz swojemu zachwytowi nad cielesnością partnerki, pożądaniu, zwątpieniu i tęsknocie. Niezależnie od tego, czy jest to namiętna apostrofa, hołd, skarga czy medytacja, podmiot liryczny zawsze pokłada ufność w sile słów i literatury. Poetycka i refleksyjna książka, którą czyta się jednym tchem.
Książka zawiera 2 mini powieści autorstwa Thomasa Bernharda (w przekładzie Sławy Lisieckiej), austriackiego poety, dramaturga i prozaika, którego twórczość jest uznawana, za największe osiągnięcie literatury niemieckojęzycznej drugiej połowy XX wieku.
Wspaniała książka. Przezabawna, a jednocześnie przeraźliwie niepokojąca. Tenenbom to pisarz szalony, bystry, sarkastyczny, ujmujący, mocny, oskarżycielski, krytyczny do bólu, świetny!
National Review
W publikacji tej zamierzam powiązać teorię terapii Gestalt z praktyką. Terapia Gestalt pozbawiona teoretycznych podstaw staje się bowiem jedynie zbiorem wyrafinowanych technik i tricków, których nieprzemyślane stosowanie może być niebezpieczne.
Ze Wstępu
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?