W samobójstwo popełnione przez Rosemary podczas urodzinowego przyjęcia nikt nie wątpi. Choroba, depresja, trucizna w torebce. Motyw i narzędzie. Mija jednak pół roku i jej mąż George otrzymuje budzące wątpliwości anonimy. Niebawem w podobny sposób ginie i on.
W hiszpańskim kurorcie na Costa del Sol spotyka się czworo Irlandczyków. Emma to młoda bizneswoman, która poświęciła się rozwijaniu rodzinnej firmy, lecz pragnie zacząć życie od nowa. Claire - zdradzona przez narzeczonego, wraca do Fuengiroli, by odnaleźć dawne marzenia. Mark - dyrektor wielkiej agencji reklamowej - próbuje pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony i znaleźć nową miłość. Kevin - rezygnuje z kariery muzyka rockowego i spędza całe dnie, serwując hamburgery. Drogi tych czworga zbiegają się w barze U Pedra - miejscu ulubionym przez turystówi.
Wzruszająca i pełna ciepła lektura na plażę.
Poznajcie Isabel 'Izzy' Spellman – prywatnego detektywa. Dwudziestoośmiolatkę, której życie składa się z miłosnych pomyłek, zakrapianych wieczorów i twórczego chuligaństwa. Uzależnioną od powtórek ulubionego serialu kobietę, która woli wchodzić do domów przez okna niż przez drzwi. Ale jako prywatny detektyw w rodzinnej firmie jest niezastąpiona: naruszanie cudzej prywatności wychodzi jej doskonale. Tak jak wszystkim Spellmanom zresztą. Szkoda tylko, że pracy nie można zostawić za drzwiami. Być Spellmanem znaczy bowiem szpiegować Spellmanów, podsłuchiwać Spellmanów, szukać na nich haka, szantażować i śledzić.
Lisa Lutz, niedoszła absolwentka kilku prestiżowych uczelni, porzuciła naukę, by zająć się pisaniem. W 2000 roku nakręcono film według jej scenariusza – Plan B. Sukces w 20 krajach odniosły jednak dopiero Akta Spellmanów – pierwsza z serii powieści o rodzinie prywatnych detektywów, która wkrótce zostanie sfilmowana przez wytwórnię Paramount.
Powieść ""Niewidzialne miasto"" otwiera cykl ""Z archiwum Josha"". 13-letni Josh Garcia musi stawić czoło wielkim jak na swój wiek wyzwaniom: najpierw w wypadku awionetki ginie jego ojciec. Po jakimś czasie okazuje się, że nie był to wypadek, lecz starannie zaaranżowane morderstwo, a meksykańska policja aresztowała niewłaściwą osobę. Przeglądając korespondencję ojca, Josh odkrywa, że był on w posiadaniu rzadkiej i niebezpiecznej księgi, rzekomo pochodzącej z czasów imperium Majów i mającej związek w przepowiednią końca świata w roku 2012. Wszyscy, którzy poszukiwali tej księgi, przepadli bez śladu lub zginęli w tajemniczych okolicznościach.Josh zostaje wplątany w ciąg tajemniczych i niebezpiecznych wydarzeń, a także poznaje szczegóły przepowiedni i odkrywa, jaką rolę ma odegrać w nadchodzącej apokalipsie on sam. Powieść przygodowa dla dzieci w wieku 12+.
W mglisty poranek Hape Kerkeling - znany niemiecki komik, zaprzysięgły piecuch - wyrusza w drogę. Czeka go sześć tygodni marszu legendarnym Szlakiem Jakubowym, przez ośnieżone szczyty Pirenejów, Kraj Basków, Nawarrę... Sam na sam ze sobą i jedenastokilogramowym plecakiem zmierza do grobu apostoła Jakuba. Z humorem i wyjątkowym zmysłem dostrzegania tego, co szczególne, Kerkeling opisuje swoje przeżycia. Poznaje zarówno tubylców, jak i współczesnych pątników. Doświadcza samotności i ciszy, wycieńczenia i wątpliwości, ale również gotowości do niesienia pomocy. Zawiera przyjaźnie, przeżywa chwile wynagradzające wszystkie wyrzeczenia i na swój sposób odkrywa zaskakującą bliskość Boga.
W Niemczech sprzedano ponad 2 000 000 egzemplarzy tej książki!
Fragment książki Na szlaku do Composteli
18 czerwca 2001 - Santo Domingo de la Calzada
Jest czwarta nad ranem. Dotychczas nie zmrużyłem oka. Wszystko mnie swędzi, chyba coś mnie pogryzło.
Chociaż skrupulatna zakonnica wie teraz, ile owieczek ma pod opieką, i prawdopodobne smacznie śpi, to jednak jagnię w łóżku numer siedem nie może zasnąć od czasu wieczornej odliczanki, tym bardziej że w pokoju wciąż jest za jasno. Wszystko jest, jak by to powiedzieć, ...syfiaste. Trudno spać w jednym pokoju z siedmioma lokatorami i słyszeć pięćdziesiąt innych osób w pozostałych salach, a jeszcze trudniej czuć ich obecność i zapachy. Na domiar złego moje łóżko stoi tuż przy drzwiach jedynej toalety. Koszmar. Co pięć minut ktoś idzie do klopa i bez przerwy rozlega się łoskot spuszczanej wody. Albo ktoś chrapie, albo wzdycha z braku powietrza, albo mówi przez sen. A jakże - „intensywne spotkanie w schronisku dla pielgrzymów", jak ujmuje to eufemistycznie mój przewodnik.
Mam wrażenie, że wyczuwam dusze innych ludzi, ich troski, pragnienia, tęsknoty. To prawdziwa katorga, jeśli chce się po prostu spać. Nie mam pojęcia, jak się przed tym obronić! Jestem zbyt otwarty!
Schroniska pielgrzymkowe powstały z myślą o tych, którzy nie mają pieniędzy. Dla tych, którzy są kompletnie bez grosza.
To najtańsza możliwość spędzenia urlopu, bo takie noclegi nic nie kosztują. Moja babcia zawsze mawiała: „Darmocha to chłam".
Na dodatek zrobiło się zimno! Chyba postradałem zmysły, decydując się na taki nocleg. Ileż ja mam lat? Piętnaście? Przecież nawet jeszcze w szkole nie cierpiałem schronisk młodzieżowych.
Niby czemu dwadzieścia lat później miałoby to być fantastycznym przeżyciem? Ta ciasnota! Te łazienki! No i pokoje... czy raczej klitki. Szkoda słów. Nie muszę tarzać się w grzybicy innych ludzi, żeby doznać olśnienia! Chociaż podobno grzybica świeci w podczerwieni!
Koniec z tym! Mogę pozwolić sobie na płatny nocleg, więc odtąd znowu będę sypiał w hotelach. Nie potrafię i nie chcę udawać biedaka. Hans Peter, bądź sobą! Ten gość tutaj to nie ty!
Ponieważ i tak nie ma szans na sen, wstaję i pakuję swoje manatki. Annę, jako jedna z niewielu, smacznie śpi. Wychodzę więc bez pożegnania. Wkrótce na pewno wzejdzie słońce. Pośpiesznie przemierzam pokręcony labirynt klasztornych korytarzy i otwieram wielką furtę, która prowadzi do murowanego łącznika do miasta. Bezmyślnie pozwalam na to, by drzwi za mną się zatrzasnęły, i stoję w ponurym tunelu, który 2 jednej strony kończy się drewnianymi wrotami wychodzącymi na ulicę, a z drugiej żelazną furtą wiodącą do klasztornego °grodu. Obydwie bramy są zamknięte na amen. No, jasne, przecież to hiszpański konwent sióstr zakonnych! Również droga powrotna do budynku jest odcięta, bo zamek można otworzyć tylko od środka. Utknąłem w klasztornych murach! A od ulicy dzieli mnie tylko jeden krok.
Miejmy nadzieje, że mniszki to ranne ptaszki. Siedem bitych godzin w łóżku bez zmrużenia oka. Czuję się, jakby wyjęli mnie z wyżymaczki. Cholera jasna!
Nie będę już nigdy nocował w klasztorze ani na podłodze; chyba że nie będzie innej możliwości! Wolę już czuwać lub zdrzemnąć się gdzieś na ławce. Nie wierzę, że Shirley MacLaine spędziła chociaż jedną noc w takim refugio. A jeśli tak, to naprawdę jest szurnięta! Chcę stąd wyjść! Naprzeciwko jest przemiły pensjonat, od którego dzieli mnie tylko pięć metrów.
Kiedy, na miłość boską, otwierają ten klasztor? Koszmar. Zupełnie jak więzienie! Zobaczymy, ile jeszcze będę siedział w tym przedsionku raju. Ani nie jestem w środku, ani na ze-
wnątrz. Zwyczajnie utknąłem. Tym razem dosłownie. Marznę tak upojne dwie godziny.
Punkt szósta jedna z zakonnic wybawia mnie z opresji i wypuszcza na wolność. Ja jednak nie mknę w siną dal, tylko idę wprost do pobliskiego pensjonatu. Tam wykończony padam na świeżo zasłane, czyściutkie, bielusieńkie łóżko i śpię kamiennym snem do jedenastej.
Gdy otwieram oczy, słońce stoi już bardzo wysoko i praży niemiłosiernie. Postanawiam odpocząć jeden dzień w Santo Domingo. Dalszy marsz w tej spiekocie i tak byłby szaleństwem. Włóczę się więc beztrosko cienistymi zaułkami tego cudownego hiszpańskiego miasta i trochę żałuję, że nie mogłem porządnie pożegnać się z Annę.
Nagle w oknie wystawowym jakiejś apteki dostrzegam przypadkiem swoje odbicie. Parskam śmiechem. Niezłe dziwadło! Chude, zarośnięte indywiduum w wyświechtanej, brudnej czapeczce. Nic dziwnego, że Annę się mnie boi! Muszę sobie zaraz kupić nowy kapelusz!
Szukam więc odpowiedniego sklepu i wreszcie znajduję go na obrzeżu starówki. Sympatyczny, żwawy staruszek sprawia takie wrażenie, jakby za szklaną ladą swego wielobranżowego salonu czekał na mnie od lat. Po krótkiej rozmowie natychmiast przystępuje do mierzenia mojej głowy. Nietypowy rozmiar nie pozostawia mi zbyt wielkiego wyboru i po krótkiej naradzie ze sprzedawcą wybieramy zielony bawełniany kapelusz z szerokim rondem.
Gdy decyduję się wyjść stąd już w nowym nakryciu głowy, sklepikarz zaskakuje mnie pytaniem:
- Czy mógłbym zatrzymać pański stary kapelusz? I tak nie będzie pan przecież go już nosić.
Prośba wydaje mi się wprawdzie dziwna, ale skoro nalega... Muszę jednak najpierw zaspokoić ciekawość:
- Co pan zamierza z nim zrobić?
Trochę zażenowany spogląda w sufit:
- Ach, wie pan, zbieram znoszone kapelusze pielgrzymów! Szczęka mi opada, gdy podążam za jego wzrokiem: Nad
nami wisi około setki starych czapek i kapeluszy. Sprzedawca podaje mi flamaster:
- Musiałby go pan podpisać... z datą. W przeciwnym razie będzie bezwartościowy. Ma pan coś przeciwko temu?
Umieszczam więc autograf i datę na swojej spłowialej ba-seballówce, nie mogąc powstrzymać się od komentarza:
- Może uzna pan to za szpanerstwo, ale... to nie pierwszy autograf, jaki daję. W Niemczech jestem postrzegany jako... hm.... gwiazda, to zbyt wiele powiedziane, ale...
- Pan jest znany? To wspaniale. Dzięki temu moja kolekcja będzie jeszcze bardziej wartościowa! - Natychmiast dokonuje dokładnych oględzin nowego eksponatu i jak mały chłopiec cieszy się z czytelności mojego charakteru pisma! - Będę to pokazywać wszystkim Niemcom. Ta czapeczka zawiśnie na honorowym miejscu!
A ponieważ handluje nie tylko kapeluszami, lecz także kosmetykami, daje mi w prezencie dwie tubki kremu Yves Rocher i żegna mnie słowami:
- To zabawne, że wszyscy Niemcy mają tak wielkie głowy jak pan. Za dużo, za dużo myślicie!
I ma rację. Ta przeklęta myśląca maszyna, która bez przerwy usiłuje kontrolować żołądek i serce.
Spróbuję teraz wyłączyć głowę. Pstryk i już. Pójdę do katedry i zaczekam na pianie koguta. Stop, szlaban na myślenie. Dzisiaj liczy się tylko serce!
Podczas mszy w katedrze podobnie jak inni pielgrzymi całuję relikwię świętego Hieronima; nie mam pojęcia, po co. Dziś przecież nie myślę.
Hiszpanie potrafią celebrować mszę! Ale kogut znów milczy jak zaklęty!
Wciąż ciągnie mnie do kościołów, oczywiście również dlatego, że to jedyne chłodne miejsca - żadna klimatyzacja nie może się z nimi równać. Podczas mszy szlifuję przy okazji swój hiszpański; nawet jeśli nie wszystko rozumiem - do czego nota bene niechętnie się przyznaję - wizyta w świątyni działa na mnie krzepiąco.
W drodze powrotnej do hotelu nagle słyszę głośny klakson. Obok mnie zatrzymuje się samochód. To sprzedawca kapeluszy zaprasza mnie do swojej hacjendy na butelkę wina no/a. Serce mi się raduje: chętnie bym z nim pojechał. Ale taka biesiada oznaczać może długą noc, a ja chcę jutro rano wyruszyć dalej. Dziękuję więc za zaproszenie i uprzejmie odmawiam.
Trochę rozczarowany sklepikarz odjeżdża, tymczasem ja wkurzam się na siebie: Dlaczego z nim nie pojechałem? Przecież miałem na to ochotę. Znowu w podjęciu decyzji przeważyła durna głowa!
Mały plac katedralny jest najpiękniejszym zakątkiem w mieście. Siadam więc na schodach ratusza naprzeciwko świątyni i obserwuję wieczorną krzątaninę gołębi. Wśród nich rzuca mi się w oczy jednonogi, śnieżnobiały osobnik, który z powodu kalectwa nie nadąża za pierzastymi kolegami. Porusza się niezdarnie, ale zarazem tchnie - o ile to w przypadku ptaka w ogóle możliwe - dumą i dostojeństwem. Jestem pod wrażeniem. W pobliskiej piekarni kupuję trochę chleba i ostrożnie próbuję nawiązać z nim kontakt. Podczas gdy pozostałe gołębie płochliwie przede mną uciekają, biały inwalida podchodzi coraz bliżej, aż wreszcie je mi z ręki.
Potem syty radośnie grucha. Dobrze wiedział, że jeśli minio kalectwa chce przeżyć, nie pozostaje mu nic innego, jak zbliżyć się do niebezpiecznie wyglądającej wielkiej istoty. Dzielny gołąb. Wmawiam sobie, że wzbudził podziw i zazdrość wśród swoich kompanów.
Mój wszechwiedzący przewodnik mówi, że pielgrzymka tym szlakiem to droga ku oświeceniu.
Ja jednak jestem przekonany, że to droga bez gwarancji takiego oświecenia. Tak samo jak urlop nie daje gwarancji odpoczynku. Owszem, nie robię sobie zbyt wielkich nadziei, ale oświecenie nie byłoby takie złe! Cokolwiek by to oznaczało!
Wyobrażam sobie oświecenie jako bramę, przez którą trzeba przejść. Prawdopodobnie nie wolno się jej bać, a jednocześnie nie powinno się jej chcieć przekroczyć za wszelką cenę. Może im obojętniej się te podwoje mija, tym szybciej i łatwiej dokonuje się oświecenie?
Lepiej nie tęsknić za tym, co znajduje się za bramą, i nie nienawidzić tego, co jest przed nią. To nieistotne. Może radość życia to właśnie obojętność? Żadnych oczekiwań, żadnych obaw.
Obawy prowadzą do rozczarowań. Rozczarowania budzą obawy, a obawy to kolejne oczekiwania. Nadzieja powoduje strach, strach zaś rodzi nadzieję. Obojętność? Hm, filozofii mi się na starość zachciało...
Obejrzałem na mapie jutrzejszą trasę. Nie powinna być zbyt męcząca. Zajmie około siedmiu i pół godziny.
Konkluzja dnia:
Otwórz serce i ucałuj dzień!
Szanghaj – lata 20. XX wieku. W tym mieście molochu, w którym toczą się walki gangów chińskich, rywalizują wielkie międzynarodowe korporacje, kwitnie hazard, prostytucja i handel opium, dochodzi do okrutnego zabójstwa rosyjskiej emigrantki – tancerki, piosenkarki i prostytutki. Śledztwo prowadzą amerykańscy agenci i angielscy detektywi przy współpracy francuskich i chińskich policjantów. Richard Field, stojący u progu kariery młody brytyjski detektyw, na przekór wszechobecnej korupcji za wszelką cenę stara się znaleźć zabójcę Rosjanki. To jedyny sposób, by uratować kobietę, którą kocha – wszystko wskazuje bowiem na seryjnego mordercę. Kim jest zabójca: hersztem gangu chińskiego, skorumpowanym policjantem, białym Rosjaninem czy bolszewikiem, przedstawicielem miejscowego międzynarodowego high-life`u?
Niezwykle porywająca opowieść, która trzyma czytelnika w napięciu do samego końca. Jej bohaterka, siedemnastoletnia Isabella Swan, przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie Washington i poznaje tajemniczego, przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go rozgryźć. Dziewczyna usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Okazuje się, bowiem, że zakochała się w wampirze... ""Zmierzch"" oraz jego kontynuacja ""New Moon"" (ukaże się nakładem WD jesienią 2007) zajmowały czołowe miejsca na listach bestsellerów (przez osiem tygodni na pierwszym miejscu rankingu ""New York Timesa""!) i ukazują się w wielu krajach europejskich.. Wydawca amerykański zapowiada już kolejne tomy tego cyklu.
Siódma część przygód Jinny z FinmoryPo niefortunnym skoku Shanti ulega kontuzji. Miejscowy weterynarz nie potrafi pomoc klaczy, wiec Jinny desperacko szuka innych rozwiązań. Gdy trafia do szkółki jeździeckiej Arrana, jest zszokowana okropnymi warunkami, w jakich trzymane są konie. Za wszelka cenę pragnie pomoc zwłaszcza Pisance - starej, schorowanej klaczy, która w przeszłości wygrywała konne pokazy. Gdy stara szamanka i uzdrowicielka z plemienia Wędrowców trafia wbrew swej woli do szpitala, Tam przypomina Jinny o złożonej mu obietnicy.
Pisarz Owen Quine zaginął. Jego żona zleca sprawę prywatnemu detektywowi Cormoranowi Strike'owi. Kobieta sądzi, że mąż potrzebował kilku dni dla siebie, jak to zdarzało się już wcześniej. Strike ma go odnaleźć i sprowadzić do domu. W trakcie śledztwa okazuje się, że powód zniknięcia Quine'a może być znacznie poważniejszy niż podejrzewa żona. Pisarz właśnie ukończył rękopis będący jadowitym portretem niemal wszystkich jego znajomych. Gdyby książka została opublikowana, zrujnowałaby niejedno życie, więc wielu osobom mogło zależeć na uciszeniu autora. A kiedy ten zostaje odnaleziony - brutalnie zamordowany w dziwacznych okolicznościach - rozpoczyna się wyścig z czasem, by zrozumieć motyw bezwzględnego zabójcy, zabójcy, jakiego Strike do tej pory nie spotkał...
Po rozwiązaniu sprawy Bałwana, która dotknęła w tak koszmarny sposób najbliższych Harry'ego, komisarz Hole porzuca pracę i wyjeżdża do Hongkongu. Stacza się na dno, żyjąc z dnia na dzień, szukając zapomnienia w hazardzie i oparach opium. Tymczasem w Oslo zostają zamordowane dwie młode kobiety. Podobny sposób dokonania zabójstw wskazuje na tego samego sprawcę - obie dziewczyny mają w ustach dwadzieścia cztery rany powstałe od tajemniczego narzędzia zbrodni. Szef Wydziału Zabójstw decyduje się ściągnąć do Norwegii jedynego człowieka specjalizującego się w seryjnych mordercach - Harry'ego Hole. Wkrótce w spektakularny sposób ginie parlamentarzystka Marit Olsen. Okazuje się, że łańcuch ofiar jeszcze się nie skończył, a wszystkie ślady prowadzą do odludnego górskiego schroniska i przypominającego piekło Konga...
Bill Brockton, antropolog sądowy, ma potwierdzić ojcostwo na podstawie próbek pobranych z ekshumowanych zwłok. Z pozoru rutynowe badanie naprowadza go jednak na ślad znacznie poważniejszej sprawy. Chodzi o ,,złodziei kości"", zajmujących się nielegalnym handlem ludzkimi organami wykradanymi od zmarłych. Brockton podejmuje współpracę z FBI, wykorzystując jako przynętę zwłoki z Trupiej Farmy.
Sasha Silver udowodniła, że potrafi godnie reprezentować szkołę w zawodach jeździeckich. Pewnego dnia niemile zaskoczona dowiaduje się, że podczas treningów jej partnerką będzie arogancka i niesympatyczna Heather Fox. Na domiar złego Heather coraz częściej spędza czas z Jacobem...
Tavia traci w katastrofie lotniczej rodziców, a sama cudem - jako jedyna osoba na pokładzie - uchodzi z życiem. Zamieszkuje u dalszej rodziny, chodzi na psychoterapię oraz... podkochuje się w przystojnym Bensonie. Kiedy ukazuje jej się tajemniczy chłopak widmo, a wokół dzieje się coraz więcej niezrozumiałych rzeczy, dziewczyna zaczyna podejrzewać, że przeszłość kryje niejeden sekret... Nie wie jednak, że świat chyli się ku upadkowi, a szansą na ocalenie jest połączenie się z chłopakiem z wizji i porzucenie Bensona. A to jedyna rzecz, której Tavia nie zamierza zrobić. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że Benson też ma swoje tajemnice...
W czasie spotkania po pogrzebie brata Cora Lansquenet zadziwia rodzinę pewną uwagą… na którą wszyscy reagują pełnym zakłopotania milczeniem. Gdy jednak po kilku dniach Cora zostaje zamordowana, jej słowa nabierają złowieszczego znaczenia. Na krewnych pada blady strach. Wzywają Herkulesa Poirot.
Victoria nudzi się na swojej posadzie niewykwalifikowanej maszynistki, marząc tylko o podróżach i przygodach. Jednak kiedy los nieoczekiwanie rozdziela ją z niezwykle przystojnym Edwardem, a zdumiewający talent do parodiowania żony szefa pozbawia ją źródła zarobków, dziewczyna podąża za ukochanym do Bagdadu. Nie spodziewa się, że - ryzykując życiem - wraz z nim odegra główną rolę w likwidacji międzynarodowej organizacji przestępczej.
Znany aktor, sir Charles Cartwright, wydaje przyjęcie, na które oprócz osób związanych z teatrem zaproszone są miejscowe wyższe sfery. Wszyscy bawią się beztrosko, plotkują, piją koktajle. Wielebny Stephen Babbington sięga po kieliszek, przełyka i... pada martwy. Lekarz orzeka atak serca. Kiedy jednak ponownie zdarza się podobny wypadek, Herkules Poirot zaczyna się zastanawiać...
Heartland to schronisko dla koni wtulone pomiędzy wzgórza Virginii, ale i coś więcej. To miejsce jedyne w swoim rodzaju ? tam leczone są blizny przeszłości, tam przerażone i źle traktowane konie uczą się od nowa ufać ludziom. Amy jest zaskoczona, kiedy poznaje Daniela, ponieważ nie może pojąć, jak można tak bardzo kochać swojego konia i jednocześnie z takim chłodem traktować ludzi. Przy bliższym poznaniu zaczyna jednak rozumieć chłopaka. Szanuje w Danielu to, że nie poddaje się on szaleństwu konkursowemu i że nie obchodzi go, co inni mówią o jego koniu. Daniel ma tylko Bursztynkę, a Amy wie, że któregoś dnia razem osiągną wielki sukces. Jak daleko jednak Daniel potrafi się posunąć, żeby wygrać?
Cecilia, czternastoletnia córka pastora z Kronviken, nie wróciła do domu po organizowanym w szkole wieczorze filmowym. Następnego dnia jej ciało zostało znalezione na torach kolejowych. Wybucha panika. Lokalna społeczność za wszelką cenę próbuje znaleźć winnego. Wśród podejrzanych są szkolny woźny i uchodźca z Egiptu. W sprawę zamieszany jest także Yourlove, tajemniczy użytkownik portalu społecznościowego, który namierza w internecie kolejną ofiarę?Czy komisarz Maria Wern zdoła rozwiązać zagadkę, nim morderca zaatakuje ponownie, a mieszkańcy Kronviken zdecydują się wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę?
Berliński komisarz Nils Trojan widział w swej karierze naprawdę wiele, jednak na widok ciała młodej kobiety uduszonej pianką poliuretanową tworzącą swego rodzaju sarkofag ogarnia go przerażenie. Wkrótce Trojan natrafia na bliźniaczo podobną sprawę z przeszłości. Przed rokiem lalkarka Josephin Maurer została uwolniona w ostatniej chwili, napastnik zdążył jedynie zostawić na jej ciele makabryczne ślady. Mężczyzna, którego uznano za sprawcę, zginął w wypadku samochodowym. Czy to możliwe, że znalazł naśladowcę? A może wciąż żyje i kontynuuje okrutne dzieło?
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?