Uważność w nadmiarze potrafi być zabójcza – pokazuje autorka debiutanckiego tomu, rysując sugestywny obraz współczesnej rozszczelnionej podmiotowości. Podmioty – pośpieszane, poddawane ciągłej presji – są bombardowane bodźcami tak bardzo, aż znikają. Znikają wśród zadań do wykonania, skompresowanych obrazów, skotłowanych dźwięków, zahaczanych o siebie słów. Jednak teledyskowa poetyka wierszy Puwalskiej, choć rejestruje typowe dla naszych czasów znużenie, wcale nie nuży. Porywa do lekturowego tańca i uczy nas kroków samoobronnej, odstraszającej wrogów haki.
Dziewczyny idą w miasto! Mimo lęku, wbrew wyuczonej uległości, na przekór pokorze – idą w miasto, by wyrazić protest. Pierwszy tomik Agaty Jabłońskiej był „raportem wojennym”, drugi to spisywany na gorąco meldunek z kobiecych walk o godność. Te walki toczą się tu i teraz – na ulicach i w naszych ciałach. Wiersze na transparenty, ich rytm spójny z rytmem gniewnych spacerów i zapewnienie „dla moich dziewczyn”: „nigdy nie będziesz szła sama!”.
Te same niezbyt spektakularne, a właściwie paraliżujące swoją zwyczajnością zdarzenia oglądane z perspektywy trójkąta nieszczęśników: mężczyzny, kobiety i ich córki. Bezprecedensowy obraz naszych czasów, gdzie zgorzknienie miesza się z wyczerpaniem, nostalgiczne wspomnienie okazuje się prankiem kolegów z pracy, kompulsywny seks jest innym imieniem depresji, a kreatywność mielona przez korpotryby zamienia się w robienie gówna z gówna. Adam Kaczanowski w swojej książce prozatorskiej po raz kolejny uparcie zadaje pytanie, czy życie bohaterów a może też czytelników jest komedią, czy raczej dramatem. I zanim zdążymy odpowiedzieć, zanim uśmiech zastygnie nam na ustach, dodaje: whatever, wychodzi na to samo. Przewrotny mistrz opisu świata, w którym nic nie ma znaczenia, znowu w akcji!
Żywot człowieka majętnego. Rokokowa odsłona bestsellerowej sagi o dziejach szlacheckiego rodu z Litwy i historii, która stała się kamieniem węgielnym naszej współczesności. Wilno, Anno Domini 1748. Trzydziestosiedmioletni Piotr Antoni z Milkont Narwojsz, najstarszy syn Anny Katarzyny i Jana Izydora, wraz z żoną i trójką dzieci mieszka w okazałym dworku w mieście. Nie poszczęściło się jego rodzeństwu – Teofila zeszła na manowce, a bracia ledwo wiążą koniec z końcem. On jednak, dzięki posadzie ekonoma u księcia Michała Kazimierza Radziwiłła Rybeńko, wie, co to wystawne życie, i nie wtajemniczając w to żony, Placydy Amelii, ochoczo korzysta z jego uroków i rozkoszy. „Milczenie jest złotem” – mawia, a potężny magnat płaci hojnie za dyskrecję sługi. I oto właśnie Piotr Antoni wrócił z przeszpiegów u książęcego kuzyna, jak fama niesie – porywacza, zabójcy, gwałtownika, który zniewolił żonę, trzyma harem kochanek, a co gorsza, przeszedł na żydowską wiarę... Spotkanie z człowiekiem, który przekroczył wszelkie możliwe granice, niespodzianie wytrąca stabilne życie Piotra Antoniego z kolein liczb, cyfr i faktów, którym ufał dotąd bez zastanowienia. Co takiego stało się w Turnie, utopijnej krainie rodem z filozoficznych traktatów? Jak potoczą się dalsze losy Narwojsza i jego bliskich, jaką historię zapisze w rodzinnej sylwie? W tej podróży do utraty tchu – z tętniącego życiem Wilna, przez zielone litewskie lasy i niebezpieczne trakty, po zamek w Nieświeżu, stolicę Radziwiłłowskiego państwa w państwie – poznajemy oszałamiający zmysły i pełen powabu świat rokokowy, rozkochany w muzyce i teatrze – ulotnych i ułudnych, jak i on sam. Świat rozdarty, pełen ukrytych napięć, niejasnych tęsknot oraz przeczuć nadchodzących nieszczęść, otwierający się z wolna na idee, które przyniesie stojąca u progu epoka – naukowe poznanie, początki pojęcia praw człowieka, marzenie o wolności myśli, stanów i płci.
Futurologiczna wizja ludzkiej społeczności, która wykorzystawszy własną planetę, zabiera się za kolonizację kosmosu, ale również tam znajduje jedynie samą siebie zrozpaczoną i samotną. Edytor tekstu Adamowicz niemal automatycznie, w onirycznym zacięciu,wypluwa z siebie oznaki zbliżającej się katastrofy. Nebula czuła jak kursor, aktualna jak mem i bezwzględna jak proroctwo błądzi między planetami, podsłuchuje Gagarina, Muska i Małego Księcia, a potem z węzełków pisma kipu splata prześmiewczy lament po ludzkości.
Obszerny wybór tekstów jednego z najwybitniejszych żyjących poetów czeskich z wnikliwym posłowiem tłumacza Leszka Engelkinga.Poezja Wernischa żywiołowa, rozbuchana wyobraźniowo i językowo, gotowa do improwizacji, plebejska i młodzieńczo prowokacyjna jest zarazem poezją kultury: roi się w niej od aluzji literackich i plastycznych, parodii, pastiszów i innych przekradów.Tom rozpoczyna się kilkoma poetyckimi końcami świata, a później napięcie tylko rośnie. Jednak apokaliptyczna rzeczywistość według Wernischa to spektakl raczej buffo, krojony na modłę karnawału czy kukiełkowych wygłupów świat widziany na odwyrtkę, odbity w sowizdrzałowym zwierciadle, a przez to bliższy czytelnikowi, bardziej ludzki.
Ciało dyciowego wiersza znowu straceńczo tańczy przed czytelnikami. Tańczy ciało prywatne - bolące, chore, słabe, rozedrgane między pragnieniami a ograniczeniami. Ciało, które wybija - stopami, synkopami, perseweracjami - poetycki rytm nawet wtedy (lub zwłaszcza wtedy), gdy nie domaga głowa, a antyświryna zaciemnia wyrazistość. Na pograniczu rozumu i szaleństwa tańczy też poetyckie ciało publiczne: uwikłane w społeczeństwo i historię, targane sprzecznościami, schizofrenicznie rozrywanena scenie pamięci między polskością a ukraińskością. I znowu schodzące się, godzące, scalone - w niepowtarzalnym idiomie poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.
Nowa Huta, lata 50. Tu powstaje kombinat-kolos i miasto-labirynt. Wykuwa się tu także nowy człowiek produkt nieudany i popsuty. Wielowątkowa opowieść jest snuta właśnie przez nowych ludzi, takich jak prorok czytający z wielkopiecowych oparów, zjadaczka arszeniku, sobowtórka czy człowiek bez twarzy. Kiedy w ich losy wkracza niejaki doktor Szpigiel, wraz z nim pojawia się zamęt. Debiutancka powieść Elżbiety Łapczyńskiej odsłania świat dziwności, kopniętej metafizyki, ale i do bólu realnej cielesności oraz brutalności pracy.
Antologia zbierająca wszystkie groteskowe oraz purnonsensowe opowiadania, wierszyki i rysunki Johna Lennona w jednej publikacji w kongenialnym tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego. Na kolejną po prozach Boba Dylana i Nicka Cave'a oraz tomach Laurie Anderson i Patti Smith rockandrollową"" książkę w Biurze Literackim składają się trzy zbiory tekstów założyciela najsłynniejszego zespołu muzycznego w dziejach - John Lennon in His Own Write"" (1964), A Spaniard in the Works"" (1965) i opublikowane pośmiertnie Skywriting by Word of Mouth"". W Przestworzonych rzeczach"" dochodzi do głosu absurdalne, niekiedy czarne poczucie humoru, a zabawa językiem graniczy z prestidigitatorstwem. Lennon tworzy neologizmy z łatwością oddychania, żeniąc wyrazy, szatkując je jak warzywa na zupę, wyginając i odbijając w krzywym lustrze. Poszczególne teksty zdradzają otrzaskanie autora zarówno w klasyce brytyjskiego absurdu, jak i twórczości mistrzów pokroju T.S. Eliota czy L. Carrolla. Wszystkie aluzje do brytyjskiego czy amerykańskiego życia pozostały sobą, a poza tym mamy tu lot kuli w bilardzie elektrycznym po zakamarkach języka, wyobraźni i nadrealnej wrażliwości. Reguły gramatyki i ortografii mają wolne. Czytanie na głos grozi sierścią lub szlachectwem.
Notatki ze świata pokawałkowanego i rozszczepionego, wielowarstwowy stenogram jego schyłkowych słów. Stabilne obroty rzeczy są tu zakłócane strzaskaniem idiomów, nagłymi zmianami rytmów, zmąceniem skojarzeń i brzmień. Siemion Chanin rosyjskojęzyczny poeta łotewski, znany performer z grupy Orbita pisze jak ostatni autor na ziemi: słyszymy głos człowieka zagubionego wśród świata i wszechświata, wśród pokojów i biur, wnętrz samochodów, ulic, placów, knajp, plaż, wind. Na jego wiersze pada mroczny cień Kafki i widać za nimi sylwetkę Orwella. Świetne tłumaczenie Bohdana Zadury pozwala nam poznać kolejnego fascynującego autora z Łotwy.
Książka, która zabiera nas w kosmos i funduje nam mało optymistyczną przyszłość. W swoim drugim tomie laureat Silesiusa 2017 sampluje naukę z popkulturą, pokoleniowy rap miksuje z żargonem programistów, a hard sci-fi przełamuje tradycyjną frazą Miłosza (lub nawet Kochanowskiego). W posthumanistycznej wizji Jurczaka mrugają litościwie lampki ledowe i diody routerów, nad głowami podmiotów rozbitych na bajty latają drony, a wszystko zostaje wessane przez logikę algorytmów i obklejone przez cichy, bezradny plastik"". To probabilistyczne proroctwo spełnia się tu i teraz przyjmujesz zakład?
Książka o wysiedleńcach, zakorzeniona w łemkowskim doświadczeniu rodzinnym samej autorki. Wsłuchujemy się w zagłuszane głosy krzywdzonych kobiet, podglądamy je, gdy zanurzają się w potokach pozostawionych na utraconej ziemi. Towarzyszymy też mężczyznom, którzy głęboki lej wspomnień zalewają księżycówką, a przemoc doznaną przez siebie powtarzają, zadając ją innym. Zapisane w wierszach łemkowskie opowieści zostają uzupełnione wykonanymi na ziemiach pogranicza fotografiami autorki, dla której beskidzki krajobraz wciąż jest naznaczony rodzinną raną i traumą.
Po nagrodzonym Nike debiucie Nakarmić kamień Bronka Nowicka powraca z książką, w której lustruje świat Normalnych od strony podszewki skrycie i wytrwale tkanej przez Pomylonych. Podzielony na wzór dawnych katalogów tom pokazuje uzurpację wiedzy i władzy, które jednym cięciem oddzielają normę od szaleństwa i na tej podstawie dokonują wartościującej segregacji różnych istnień. Ocaleniem w tej sytuacji może okazać się mit – a tęsknota za nim, napędzająca te znakomite językowo prozy poetyckie, okazuje się jedną z najgłębszych potrzeb człowieka. Tekstom autorki, która sama jest artystką multimedialną, towarzyszą rysunki Małgorzaty ET BER Warlikowskiej tworzone równolegle z poetyckimi modułami Nowickiej.
Po nagrodzonym Nike debiucie Nakarmić kamień Bronka Nowicka powraca z książką, w której lustruje świat Normalnych od strony podszewki skrycie i wytrwale tkanej przez Pomylonych. Podzielony na wzór dawnych katalogów tom pokazuje uzurpację wiedzy i władzy, które jednym cięciem oddzielają normę od szaleństwa i na tej podstawie dokonują wartościującej segregacji różnych istnień. Ocaleniem w tej sytuacji może okazać się mit - a tęsknota za nim, napędzająca te znakomite językowo prozy poetyckie, okazuje się jedną z najgłębszych potrzeb człowieka. Tekstom autorki, która sama jest artystką multimedialną, towarzyszą rysunki Małgorzaty ET BER Warlikowskiej tworzone równolegle z poetyckimi modułami Nowickiej.
Wiersze, w których nie mówi autor, ale które mówią – a czasem krzyczą – autorem, poza jego wolą i świadomością. Wiersze nieprzynależne do żadnej ze schludnych tradycji literackich – raczej wyciosane z lasu, wyszarpane z wnyków, wydobyte z gardeł zwierząt. 25 poetyckich aktów oporu, wzniecających zarazem wojnę i pieśń: wojenną pieśń lisów, saren, kretów, biedronek, a między nimi ludzi, tych najmniejszych ze wszystkich stworzeń.
Wybór obejmuje najważniejsze teksty prozatorskie Elbizabeth Bishop, które ukazały się w formie książkowej dopiero po jej śmierci i stanowią istotne dopełnienie jej twórczości poetyckiej.Bohaterów tych imponujących klarownością opowiadań i szkiców łączy poczucie wyobcowania, ale też umiejętność intensywnego doświadczania dziwności świata. W swych autobiograficznych wspomnieniach autorka rozprawia się o wiele bardziej otwarcie niż w wierszach z demonami przeszłości, ale też okazuje się uważną, wyczuloną na detal obserwatorką pejzaży, zdarzeń, ludzi i ich dzieł.I choć ostatecznie to poezja uczyniła Bishop jedną z najważniejszych amerykańskich autorek XX wieku, to w pisanych przez nią w ciągu czterech dekad prozach odnajdziemy zapis nie mniej fascynujących literackich światów.
Almanach z wierszami ośmiorga najlepiej rokujących poetek i poetów przed debiutem książkowym.W edycji Połowu 2019 znaleźli się: Paweł Harlender, Natalia Kubicius, Paweł Kusiak, Michał Mytnik, Marlena Niemiec, Klaudia Pieszczoch, Agata Puwalska i Jakub Sęczyk. Wyboru i redakcji dokonali Dawid Mateusz oraz Joanna Mueller.Głosy zgromadzone w publikacji nie sprawiają wrażenia polifonii. To raczej osiem równoległych ścieżek, tylko niekiedy zazębiających się na płaszczyźnie poetyki czy warsztatu. Przeróżne są źródła każdej z nich i czasem trudno uwierzyć, że zaistniał moment, w którym wybrzmiewają razem. I chociaż miałby być to tylko ten moment, to warto w nim uczestniczyć i usłyszeć, jak wszystkie razem zmierzają w tym samym kierunku.
Losy postaci w debiutanckiej powieści słoweńskiej autorki mienią się jak szkiełka w kalejdoskopie, z którym nie rozstaje się główna bohaterka – Jana. Losy te można przyrównać także do rzek – tych, które płyną przez słoweński Kras, skąd pochodzi Jana, i przez włoskie krajobrazy z dzieciństwa jej protagonisty Bepiego, a także przez Amsterdam, gdzie większość historii – dopływów narracji – splata się w jeden nurt. Eksperymentalna, a zarazem niezwykle sensualna i bliska społecznego krwiobiegu narracja książki Kramberger, która słusznie została uhonorowana Nagrodą Literacką Unii Europejskiej, porywa czytelnika jak prąd wodny i zaczarowuje go jak dziecko wpatrzone we wzory układające się z refrenicznych drobin narracji. „Powieść w opowiadaniach” chce się czytać raz, drugi, trzeci. I jeszcze. I jeszcze.
Okrzyknięta „pierwszą węgierską powieścią #MeToo” i uhonorowana Nagrodą Literacką Unii Europejskiej, jest „Magnetyczna góra” przede wszystkim wnikliwą diagnozą społeczną Węgier dekadę po transformacji. Obraz społeczeństwa, podzielonego od stulecia na dwa skonfliktowane ugrupowania – konserwatystów związanych z klasą ludową i miejskich liberałów – zostaje nakreślony na przykładzie losów głównych bohaterek: pochodzącej z proletariackiego osiedla Békásmegyer studentki Réki oraz wywodzącej się z budapeszteńskiej inteligencji Enikő, która prowadzi na uniwersytecie zajęcia z krytyki feministycznej. Powieść psychologiczno-obyczajowa o byciu kobietą w świecie rządzonym przez mężczyzn, krytyka zmurszałego systemu akademickiego, a do tego narracja ciążąca od realizmu ku surrealizmowi – to magnetyzm, któremu nie sposób się oprzeć!
Poetyckie świadectwo historii prywatnej, generacyjnej i narodowej, ale rozegrane z typowym dla autora ironicznym (choć zawsze ciepłym!) dystansem. Podróż po kręgach kulturowych, które jako tłumacz Zadura przyswaja polszczyźnie (Ameryka, Węgry, Ukraina), a zarazem bycie zawsze w domu, zawsze w swojej (krytykowanej tu, a jakże!) biało-czerwonej ojczyźnie. Tom wciągający bardziej niż doniesienia z sekcji zabójstw - i znacznie od nich mocniejszy!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?