Światłocienie zła to filozoficzne świadectwo obecności zła – „epifanii zła” – w naszym świecie. Autor rozważa „światłocienie zła” biorąc sobie za przewodników takich autorów jak Heidegger, Schelling, Nietzsche, Ricoeur, Arendt, Bauman, Lévinas i – czego nie da się ukryć – niżej podpisany. Poprzez interpretację ich tekstów prowadzi nas w środek dziejowego „jądra ciemności”. Podejmuje zadanie hermeneutyczne, przynależnie do „sztuki rozumienia” znaczeń i sensów językowych – chce zrozumieć rozumienie zła prezentowane przez współczesną myśl filozoficzną. Praca jest więc pracą o „epifanii zła”, a ponadto jest pracą o „hermeneutyce zła” – pracą wpisującą się w historię samej hermeneutyki.
Józef Tischner
Dostojewski otwiera przed nami Rosję. Ba, otwiera! – roztrzaskuje siekierą z rozmachem i hukiem wiekowe wieko biezdny. Ale także Rosja otwiera nam dostęp do Dostojewskiego. I potrafi to zrobić z równym impetem, posługując się tym samym co on narzędziem. Co tam siedzi w „środku”? Żeby zobaczyć, co ma w głowie Dostojewski, trzeba – podpowiada nam z głębi swych dusznych dziejów duchowych Rosja – użyć siekiery. Żeby ujrzeć wnętrzności Rosji, warto – zaleca biegły w anatomii „duszy rosyjskiej” Dostojewski – rozpłatać ją siekierą.
Zdemolujmy pewien porządek. Nie po to, by przyglądać się – z bezpiecznego dystansu – zdemolowanemu krajobrazowi. Przeciwnie – żeby dojrzeć możliwość innej konstelacji, złożonej ze zdemolowanych fragmentów.
Myśl Lwa Szestowa „więcej mówi w dialogu niźli w monologu” – pisze Cezary Wodziński – i przygląda się najistotniejszym fascynacjom Szestowowskiej filozofii, która najwyraźniej wybrzmiewa w sporze z innymi: z Dostojewskim, Husserlem, Kierkegaardem, Nietzschem, Szekspirem, Pascalem, Ockhamem czy Lutrem. I tak oto książka poświęcona jednemu myślicielowi staje się rozprawą nad znaczeniem i wartością całej europejskiej tradycji filozoficznej. Szestow postawił bowiem filozofię w stan oskarżenia – oskarżał
wiarę w potęgę rozumu i dążenie do „zrozumienia” o wywołanie kryzysu kultury i zniewolenie myślenia, a ratunku upatrywał w zajmowaniu się tym, co wykracza poza naukowe poznanie, w porzuceniu dążenia do wyjaśniania i ujednolicania, tworzenia wielkich idei kosztem pojedynczego „ja”.
Czarne zeszyty są dokumentem szczególnej wagi. Heidegger zapowiada, że nie należy ich traktować jako roboczych notatek, przygotowywanych z myślą o jakimś z góry „zaplanowanym systemie”, ani jako zbioru „aforyzmów”, gromadzących „życiowe mądrości”, lecz by uznać je za „skromna forpocztę […] niewysłowionego jeszcze namysłu w poszukiwaniu drogi ku wciąż początkowemu myśleniu, które w odróżnieniu od metafizycznego, zwie się myśleniem zgodnym z dziejami bycia”. Nie jest w nich istotne to, co zostaje przedstawione i ujęte w pojęciowych konstrukcjach, ale sposób, w jaki wypracowywane jest pytanie o bycie.
Metafizyka i polityka to ostatnia książka Cezarego Wodzińskiego, ukończona kilka miesięcy przed jego śmiercią.
25 lipca 1967 roku doszło do legendarnego spotkania Paula Celana i Martina Heideggera. Spotkanie odbyło się w słynnej Hütte Heideggera w szwarcwaldskim Todtnaubergu.
Rozmowa poety z myślicielem przebiega w milczeniu. Obaj usiłują dochować wierności przesłaniu Hölderlina, który zapowiadał, że o ile jesteśmy rozmową, o tyle jesteśmy także – w tym samym okamgnieniu – milczeniem.
Ich rozmyślna zmowa milczenia wywołuje z ciszy serię elementarnych pytań. Bez gruntownego rozważenia sensu tych pytań wszystkie nasze słowa stają się „pustymi łupinami”. Czy świat, z którego zniknęły świątynie, gotów jest jeszcze na spotkanie świętości? Jakimi słowami wywabić świętość z pustki? Jakimi zaklęciami skłonić ją do powrotu na ziemię, która okazała się tak skrajnie niegościnna? Czy nieśmiałą i dyskretną obietnicą takiego spotkania może być coś innego niż rozmowa w milczeniu poety i myśliciela?
„Święte słowa” – których brak – domagają się milczenia. Ale również milczenie wymaga „świętych słów”. Logos w stanie najwyższego zagrożenia zdany jest na łaskę współpracy poezji i myślenia. Na ich pokorną i zuchwałą zarazem wytrwałość w wymierzaniu i respektowaniu dystansu między mową a milczeniem.
...ten obnażony, bełkoczący, bluźniący, znieważający, urągający i wieszczący, dokazujący i igrający, obłędny jurodiwyj przybywa i przebywa w aurze świętości... Świętości, która jest na wskroś paradoksalna, która wszczepia trucizny w tkankę rozsądku i wystawia jego zdrowie na urągowisko. Świętości, która nie lęka się ekstremalizmu w transgresywnym ruchu przekraczania granic i znoszenia różnic, która śmiało zagląda "poza dobro i zło" i próbuje ściągnąć owo "poza" na ziemię. A jednak przydomek Christa radi, "gwoli Chrystusa", nie jest przypadkową i nieistotną charakterystyką św. Idioty...
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?