Ostatnia część Trylogii ukraińskiej Józefa Łobodowskiego.
Staś Majewski trafia do przytułku dla bezdomnych dzieci, w którym podopiecznym oferuje się jedynie bestialstwo i pogardę. Nastoletniego bohatera czeka zacięta walka z prymitywnymi próbami bolszewickiej inwigilacji i wszechobecną przemocą. Najmroczniejsza odsłona całego cyklu, w której autor z epickim rozmachem kreśli odpowiedź na najważniejsze dla czytelnika pytanie: czy nieludzki system złamie w końcu młodego Polaka?
***
W rzadkiej polewce pływały kawałki wnętrzności, ości i łuski. W swojej porcji Staś znalazł całą płetwę i wyłupiaste oko byczka. Zaczerpnął żółtawego płynu drewnianą łyżką i natychmiast mdłości podstąpiły mu do gardła. Z pasją prasnął blaszaną miseczkę o żwir podwórza. Gorący płyn obryzgał lśniące buty Kostiaka, który asystował przy wydawaniu zupy.
– Który to? Aaa… nowy kawaler… Proszę, proletariacka zupa kłuje delikatne ząbki polskiej burżuazy. Podnieś talerz, sukinsynu!
Chłopiec schylił się posłusznie.
– Nie, nie tak… stań na czworaki i podnieś zębami.
Stasiowi zrobiło się przed oczami czarno. Pobladł i drżąc na całym ciele, cofnął się dwa kroki.
– No!
Kilkanaście par oczu wbiło się w Stasia. Barnaba, który nalewał zupę, zatrzymał się z warząchwią w wyciągniętej ręce. Kucharz wyjrzał ciekawie z otwartych drzwi. „Podnieśże, głupi!” – syknął z boku czyjś przyciszony głos.
Piekący ból przeciął policzek od uderzenia szpicruty. Twarda dłoń chwyciła go za kurtkę na piersi i rzuciła na ziemię.
– Podniesiesz czy mam powtórzyć?
Dusząc się od gorących łez, wykonał rozkaz.
– Dobrze! Nalać mu podwójną porcję. Zmiataj wszystko do dna, bo jak nie, to pójdziesz na rozmówkę z kierownikiem. On bardzo takich hardych Laszków uważa. Ta-a-k… Teraz wyliż talerz. Zuch chłopak! Zna się na bolszewickiej dyscyplinie. No, to biegaj po szczotkę i pastę, buty mi wyczyścisz, coś je pochlapał. A szczotką rady nie dasz, będziesz językiem na glanc poprawiać.
(fragment powieści)
Pierwsza część Trylogii ukraińskiej Józefa Łobodowskiego.
Dwunastoletni Staś Majewski z rodziną rzucony jest w wir dziejowej zawieruchy. Młody Polak walczy na ukraińskim stepie o życie, wolność i niezależność w czasach bolszewickiego reżimu. Czy widmo kary za działanie poza systemem sprawi, by sprzeniewierzył się najważniejszym wartościom? Awanturnicza proza o ciężarze patriotyzmu w najtrudniejszych warunkach.
***
Staś wyciągnął pełne wiadro i odczepił łańcuch. Był silny ponad wiek, ale zdjęcie wiadra z wysokiej cembrowiny zawsze kosztowało nieco wysiłku.
– Nie bój się, Tońka – krzyknął na pożegnanie. – Jak dorosnę, to się z tobą ożenię. Tylko mi się nie stłucz przed czasem…
– Żebym ja ci mordy nie stłukła – próbowała złościć się Tońka. – Ledwo to od ziemi odrosło…
– Odrosłem czy nie, ale w ogrodzie z dziobatym Miszką już dwa razy cię widziałem i na wygonie, jak ci na harmonii wygry…
Ledwie zdążył odskoczyć przed strugą wody chluśniętej z wiadra przez płot.
– Nie złość się, bo schudniesz i Miszka nie będzie miał po czym klepać – krzyknął już z daleka, uciekając do domu.
Rozbój szczekał, plącząc się u nóg. Złote osy już krążyły gęsto wśród dojrzewających moreli. Było przyjemnie i radośnie, że nie strzelają, że potrafił odgryźć się Tońce, którą lubił w niezrozumiały dla siebie samego sposób, że za chwilę wypluszcze się w lodowatej studziennej wodzie.
(fragment powieści)
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?