Ameryka! Ziemia Obiecana, Eldorado. Mit...Zanim Maria Towiańska-Michalska postawiła na tamtym kontynencie nogę, miała tu, na polskich Kresach, swoje Macondo. Urodziła się w Lidzie, wychowała w Łunińcu na Polesiu, i w swojej pierwszej książce Engram (FORMA 2015) opisała świat, którego już nie ma. Jej talent narracyjny przemienił klasyczny tekst wspomnieniowy w fascynującą i mądrą opowieść. Jeszcze jedna aura zaginionego świata została ocalona.W pewnym miejscu autorka pisze: Mam bardzo dobrą pamięć wsteczną, która niestety zbyt często przeszkadza cieszyć się teraźniejszością. Może i dobrze? Dzięki temu opowiada minione lata z zadziwiającymi szczegółami. Jej wehikuł pamięci jest imponujący.Z Ameryką w tle Marii Towiańskiej-Michalskiej ogarnia już lata powojenne, kiedy autorka z kresów wschodnich trafiła na kresy zachodnie aż do Szczecina. Tak się złożyło, że część rodziny znalazła się w Stanach Zjednoczonych. Pani Maria podróżowała tam wielokrotnie. Te wszystkie przemiany cudownie nakładają się na siebie i ilustrują melanże ludzkiego żywota. Cymes w tym, że autorka, nie odbiegając od szczegółów, komentuje je z niezwykłą mądrością życiową, otacza refleksjami, które mają walor niemalże filozoficzny. Często także wręcz powieściowy. Tak, sztuka życia i dar narracji czynią tę książkę nie tylko wspomnieniową znajdziecie w niej jakiś osobliwy fluid imponujący stoicką i pogodną mądrością.
Profesor Michał Zaborowski prowadzi badania nad zastosowaniem grafenu w medycynie. Gdy odnosi sukces, w jego otoczeniu zaczynają pojawiać się podejrzane osoby. Ktoś usiłuje go zabić. Gdy zostaje niesłusznie oskarżony o popełnienie dwóch morderstw, decyduje się na ucieczkę. Niespodziewanie z pomocą przyjdzie mu Susane Olsen, właścicielka agencji ochroniarskiej w Szwecji. Razem będą musieli odkryć tajemnicę przeszłości Michała Zaborowskiego.Maria Michalska ur. 13.8.2000 r., jest uczennicą publicznego gimnazjum nr 43 im. Karla Dedeciusa w Łodzi. Interesuje się literaturą i muzyką. Jej ulubionym gatunkiem literackim jest thriller psychologiczny.
Czy pamięć ocala? Jeśli odchodzą ludzie, rozsypują się rzeczy, znikają miasta, czego wymagać od pamięci? A przecież to ona bywa silniejsza niż rozpad, któremu podlega wszystko. Że na krótko, na błysk rozświetlający mrok i bezmiar czasu? Tak, pamięć to ocalenie chwilowe, kruche, ale w swej delikatności uporczywe i dotkliwe, aż do żywego. A przez to tak ważne dla relacji z życiem.Maria Towiańska-Michalska przywraca swą pamięcią świat umarły. Łuniniec na Polesiu, w którym spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. To czas II Rzeczpospolitej, utrwalony w historycznym micie często sielankowym, jako Raj Utracony. Ale pamięć Towiańskiej-Michalskiej, choć ocala tego świata cząstkę prawie nieznaną, nie jest pamięcią sielankową. Nie tylko dlatego, że wpisany jest w nią dramat wojny i utraty rodzinnego domu. Również dlatego, że to pamięć o ludziach takich, jakimi byli. Czuła, lecz i gorzka. Zrodzone z niej obrazy są pełne melancholii, ale też wyraźne, kreślone bez sentymentalnego retuszu. Towiańska-Michalska ma zresztą pamięć sensualną; widzi kolory, czuje smaki i zapachy, a dla rzeczy przedmiotów codzienności bywa równie wrażliwym świadkiem, co dla ludzi. Jej późne pamiętniki są też jednak zapisem wzruszeń i emocji, które ujawnia z przedwojenną elegancją, dowcipem oraz wstrzemięźliwością, ale też bez taryfy ulgowej dla nich i siebie. Co czyni z przytaczanych przez nią, fascynujących niekiedy detali impresyjne, bogate i uniwersalne literacko tableau. Dokument przeszłości utraconej raz na zawsze, lecz właśnie przez to ocalonej, zastygłej na zawsze w błysku tego, co minione.
– Poczekaj, nie odkładaj na bok tego zdjęcia – mówię do mego wnuka, Jasia. – Pamiętasz może, gdzie i kiedy je robiłeś? To zdjęcie będzie na okładce mojej książki.
– Pamiętam, bo to był bardzo ważny dla mnie wieczór. Uliczki Filadelfii, zasypane pierwszym w tamtym roku śniegiem, w świetle księżyca wyglądały pięknie i tajemniczo. Następnego dnia rano miałem wyznaczony termin obrony pracy doktorskiej. Wybrałem się na krótki spacer przed snem. Oświetlone puste wnętrze kawiarni i para w środku przyciągnęły mój wzrok. Powodowany niewyjaśnionym impulsem zrobiłem przez szybę zdjęcie kobiecie w zielonym swetrze i towarzyszącemu jej mężczyźnie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Był to niekontrolowany odruch. Nie miałem pojęcia kim są, a oni na pewno nie wiedzieli, że są fotografowani.
– Aha. Czyli Akrazja. Któreś z nich, kiedyś, może zobaczy książkę napisaną w obcym języku. Wyobraź sobie, że wszystko, co stać się może, kiedyś się zdarzy.
– No tak. Teoretycznie tak. Kiedy fotografowałem, nie przyszło mi to do głowy. Po prostu zrobiłem zdjęcie maleńkiej, cichej kawiarenki w zimową noc. Przyznaj, że to ładne nastrojowe zdjęcie.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?