Oto bezlitosna, prawdopodobnie najlepsza opublikowana jak dotąd charakterystyka postawy życiowej współczesnej klasy niższej, pozwalająca zrozumieć, na czym tak naprawdę polega „pułapka biedy”. W swojej karierze zawodowej lekarza psychiatry Theodore Dalrymple pracował w szpitalu przy slumsach, w więzieniu oraz w ubogich krajach Afryki Subsaharyjskiej – można więc sądzić, że widział już wszystko. A jednak przypadki, z którymi spotykał się na co dzień w Anglii, nie przestawały wprawiać go w niedowierzanie. Bezsens egzystencji, powtarzalność błędów, degeneracja, całkowity brak odpowiedzialności – oto czym zaowocowała polityka państwa opiekuńczego w społeczności jej beneficjentów. Swoje wymowne doświadczenia autor opisuje z pogardą dla poprawności politycznej, sporą dozą pesymizmu oraz domieszką czarnego humoru. Kunszt literacki doktora Dalrymple czyni lekturę Na dnie rozrywką intelektualną z najwyższej półki. Przeczytanie tej książki z pewnością skłoni do refleksji nad metodami walki z biedą i zagwarantuje odporność na bezwarunkowe pochylanie się nad losem nędzarzy – to bowiem, choć eliminuje ubóstwo w sensie materialnym, prowadzi do rozpowszechnienia być może mniej przykrego, lecz nie mniej przygnębiającego ubóstwa duchowego.
Książkę tę wydaliśmy po rekomendacji jednego z ulubieńców naszego wydawnictwa – Thomasa Sowella – który uważa ją za arcyważną i poleca przy każdej okazji.
Naprawdę warto przeczytać.
Wydawca
Psychiatrzy interesowali się tym, czy kiedykolwiek myślałem, że wszyscy sprzymierzyli się przeciwko mnie. - Na początek pięć milionów czytelników dziennika The Sun, jeśli to jest dla nich odpowiednie miano - odpowiedziałem. - Ten brukowiec przeprowadził kampanię protestującą przeciwko luksusowym warunkom w jakich rzekomo jestem osadzony. Słyszałem, że zaowocowała ona bezprecedensową ilością listów do redakcji, sugerujących całą gamę kar, w większości wykorzystujących chirurgię bez znieczulenia. Okazało się, że pytali się o to, czy kiedykolwiek ktokolwiek szczególnie spiskował przeciwko mnie. - Prokurator generalny? - zasugerowałem. Jego również nie mieli na myśli. Raczej to, czy sądzę, że istnieje jakiś spisek we mnie wymierzony? - Akta mojej sprawy - czy też, by być bardziej precyzyjnym, spraw - były tak obszerne, że wypełniały szczelnie pięć pokoi, zaś dziesięciu prokuratorów, każdy wspomagany przez dwóch urzędników, zaangażowano jedynie do ich badania. Co więcej, przez pewien czas policyjne laboratoria sądowe w całym kraju musiały pracować jedynie nad moją sprawą. Jeśli to nie był spisek wymierzony we mnie, to nie mam pojęcia, co mogłoby być godne tego miana. Nie, również nie o takim rodzaj spisku mówili psychiatrzy. Jeden z nich stracił panowanie nad sobą i zaczął odgrywać obrażonego obywatela: jak ja mogę nazywać to spiskiem, kiedy wszyscy ci ludzi i wszystkie te instytucje starały się dociec prawdy o ciałach znalezionych w moim ogrodzie? - Dobrze - odpowiedziałem - lipcowy spisek przeciwko Hitlerowi, był całkowicie usprawiedliwiony, ale jednak ciągle pozostaje spiskiem.
Jednym z przywilejów praktyki medycznej jest wiedza o najbardziej intymnych myślach i uczuciach pacjentów. Ostatnio jeden z pacjentów poinformował mnie, że chociaż nie jest z powołania pisarzem, pokusił się o napisanie książki o filozofii swojego życia, która - miał taką nadzieję - będzie inspirująca dla innych.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?