Wszystko się tu pomieszało i bardziej przypomina majaczenie chorego, pijacki sen niż pamięć. Ale jest pamięcią, jest przeszłością, jest tu i teraz. Jak gdyby patrzeć jednocześnie przez okulary do bliży i do dali. Śmierć i dzieciństwo idą ramię w ramię.
Zgarbiony Bułat Okudżawa z marną rosyjską gitarą, siekierkowski Izajasz, pisarz w drodze, Grażyna, której ciała nie starcza do tego, by ją nazywać Grażyną, pijany listonosz, kulawy Bartek, kot i dziadek, pan Gerber, który uczy historii i robi zdjęcia nagim kobietom, Daniił Charms, który umarł z głodu, Buła, który się powiesił, samotny stary mężczyzna bez oszczędności. Wszyscy wirują w zawrotnym danse macabre – tańcu śmierci, który jest korowodem życia. Na Grochowie, w Brnie, na Saskiej Kępie, w galicyjskim miasteczku, „w którym języki były dłuższe od ulic, a szepty głośniejsze niż bicie dzwonów w kościele”, w Pińsku, w Kijowie, w Europie środkowo-wschodniej.
A czas się sfilcował i już niczego nie da się uporządkować. Po co to zresztą porządkować?
„Och, gdybyśmy wszyscy umieli nie zostawać w bocznych, zapomnianych alejkach opowieści. Jakże byłoby wygodnie żyć tylko tu i teraz. Nie stać bezradnie na marginesie czyjejś albo własnej historii, bezradnie próbując się wydostać z godziny dawnego rozstania, z dnia okropnego błędu.”
„Skończyłem czytać i przypomniało mi się, co jakiś czytelnik napisał do pana Hrabala: „Nie mam już spokoju, wciąż mnie męczy i prześladuje niewymowne piękno, subtelność, dowcip, ból, mądrość, o Boże, niech to diabli”. Przepisałbym te słowa i wysłał do pana Sołtysa, bo w jego długich zdaniach są ludzie i rzeczy, i miasto, i książki, i Charms, i wszystko inne, o Boże, do diabła.” Marcin Wicha
W pewnym mieście po prawej stronie rzeki wciąż stoi bar Stokrotka, w którym profesor Kruk opowiada, jak nokautować tomem Iwaszkiewicza. Anka, uczennica szkoły fryzjerskiej, wciąż żartuje, starając się nie myśleć o swej twarzy. Nieopodal niedbale oparty o huśtawkę stoi wielki jak hala Marian, co bije swoje kobiety, ma nóż i kij bejsbolowy w bagażniku i wszyscy wiedzą, że lepiej go omijać. W tym mieście wciąż grają Modern Talking, Limahl, Shakin Stevens, Lionel Richie i cała reszta, a chłopaki ćmią sobieki.
Opowiadania Pawła Sołtysa „Mikrotyki” są raczej krótsze niż dłuższe, w większości realistyczne, sensacji w nich niewiele, trupów kilka, scen erotycznych nie ma prawie wcale. Są jak piosenki z naszej młodości – nie można ich zapomnieć.
W pewnym mieście po prawej stronie rzeki wciąż stoi bar Stokrotka, w którym profesor Kruk opowiada, jak nokautować tomem Iwaszkiewicza. Anka, uczennica szkoły fryzjerskiej, wciąż żartuje, starając się nie myśleć o swej twarzy. Nieopodal niedbale oparty o huśtawkę stoi wielki jak hala Marian, co bije swoje kobiety, ma nóż i kij bejsbolowy w bagażniku i wszyscy wiedzą, że lepiej go omijać. W tym mieście wciąż grają Modern Talking, Limahl, Shakin Stevens, Lionel Richie i cała reszta, a chłopaki ćmią sobieki.
Opowiadania Pawła Sołtysa „Mikrotyki” są raczej krótsze niż dłuższe, w większości realistyczne, sensacji w nich niewiele, trupów kilka, scen erotycznych nie ma prawie wcale. Są jak piosenki z naszej młodości – nie można ich zapomnieć.
„To są opowiadania niebywale skondensowane, ornamentowane tak wielką liczbą oszałamiających porównań i metafor, że czytać je trzeba bardzo uważnie, napawając się bogactwem językowej wyobraźni Sołtysa. Niewielki rozmiar tej książki jest złudny, bo więcej w niej historii i losów ludzkich niż w siedmioksięgach wielkich klasyków, a same opowiadania opierają się nawet nie tyle na intrydze czy fabule, ile na mgnieniach, błyskach, zbliżeniach, jakby pisarz niemal przytykał obiektyw do bohaterów tych zdjęć. Bo wyobrażałem sobie często w trakcie lektury te krótkie historie jak zdjęcia właśnie, swoiste fotoreportaże, wyciągnięte z pudełka po butach: zdjęcia nie zrobione komórką, ale starym aparatem analogowym, gdzie kolory są wyblakłe, a kształty nieco rozmazane, ale o wiele prawdziwsze niż te z fotografii cyfrowych. Nic dziwnego – ma Sołtys raczej usposobienie poetyckie niż epickie, w tekstach jego piosenek także dochodzimy do prawdy o bohaterach poprzez drobiazg, epizod, prostą historię, a nie przez sceny zbiorowe i wielkie kwantyfikatory. I nie ma tu zaskoczenia, bo "Mikrotyki" podążają śladem piosenek Pablopavo, zawsze przecież skupiających się na szarych bohaterach codzienności, lecz właśnie w tych, dla nas często niezauważalnych ludziach zawiera się opowieść o świecie.
A prawdziwa historia dzieje się w blokach na Stegnach bądź w kamieniach Grochowa, bohaterami zaś są zwykli ludzie, tworzący historię miasta, choć w drugim planie – Sołtys ma rzadką umiejętność i wrażliwość dostrzegania codzienności i zwykłości. Bo jeśli można w zwykłości zamknąć historię świata, to Sołtys robi właśnie to. Przestrzegam jednak przed odczytywaniem tej książki poprzez filtr nostalgii, tęsknoty za młodością, wspomnienia PRL-u czy jeszcze gorzej: uwznioślania brzydoty – owszem, to kusząca perspektywa, ale błędna. Nie czas i sztafaż są tu najważniejsze, ale ludzie, których pisarz podgląda. Mały realizm? Nie – duża poezja.
A poza tym z tych kameralnych historii dowiedzieć się można wielkich rzeczy. Z opowiadania o profesorze Kruku, ratującym kobietę przed pijanym chuliganem, można choćby pobrać wiedzę, do czego przydaje się gruby tom opowiadań Iwaszkiewicza i doprawdy – to jest większa pochwała literatury niż wszystkie akcje społeczne promujące czytelnictwo. A życie z grubsza polega na tym, że człowiek podsumowując je, stara się obliczyć, ile razy w ciągu swego ziemskiego trwania był u fryzjera.
Czytać w skupieniu. Odkładać. Przeżywać i przemyśliwać. Powracać. Czytać kolejne opowiadanie i trawić je powoli, rozglądając się wokół i szukając tego świata, który opisuje Sołtys. Na co dzień go nie widzimy, ale on jest bliżej niż obok; on jest głęboko w nas.”
Krzysztof Varga
Żyjemy w niesamowitym czasie ogromnych zmian na Ziemi. Wkraczamy w nową duchową epokę, która będzie charakteryzowała się wyższymi wibracji pełnymi miłości i mądrości. Czeka nas wielka transformacja, zarówno indywidualna, jak i globalna, przejawiająca się we wszystkich dziedzinach życia. Książka przedstawia wybrane przekazy Wywyższonych Nauczycieli, takich jak: Jezus, El-Morya, Kuthumi, Saint Germain, Serapis Bey, którzy przekazują nam swoją wiedzę oraz mądrość, dotyczącą wszystkich aspektów naszego życia - zdrowia, religii, nauki czy pracy. Opisują budowę Wszechświata, praw w nim zachodzących a także udzielają nam wskazówek jak możemy najlepiej przygotować się do nadchodzących zmian. Od nas, tylko i wyłącznie od nas samych zależy, jak długo i w jaki sposób będą zachodzić zmiany na naszej planecie - Ziemi. To my jesteśmy w pełni i całkowicie odpowiedzialni za wszystko, co nas spotyka i otacza. Naszymi myślami i uczuciami kreujemy nasz świat!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?