Uważność w nadmiarze potrafi być zabójcza – pokazuje autorka debiutanckiego tomu, rysując sugestywny obraz współczesnej rozszczelnionej podmiotowości. Podmioty – pośpieszane, poddawane ciągłej presji – są bombardowane bodźcami tak bardzo, aż znikają. Znikają wśród zadań do wykonania, skompresowanych obrazów, skotłowanych dźwięków, zahaczanych o siebie słów. Jednak teledyskowa poetyka wierszy Puwalskiej, choć rejestruje typowe dla naszych czasów znużenie, wcale nie nuży. Porywa do lekturowego tańca i uczy nas kroków samoobronnej, odstraszającej wrogów haki.
Morze w tej książce jest fizjologią, a nie metaforą – solą na skórze, uciskiem pod żebrami, światłem, które przecina ciało. To w nim zapisują się napięcia między „do domu” a „w świat”, w przestrzeni, gdzie obserwator raz znika, raz pozwala, by obraz sam się ujawnił. Język staje się igłą, która dotyka delikatniej niż w poprzednich tomach poetki, a uważność jest sposobem nie tyle przechwytywania świata, ile dopuszczania go do głosu. W tej opowieści obrazy mają własny puls, a narracje pojawiają się jak znaleziska wyłowione z ciszy. I dopiero na końcu okazuje się, że port, którego zadaniem było chronić, jest miejscem napięcia i ryzyka – przestrzenią między lądem a bezmiarem, gdzie ruch nigdy się nie zatrzymuje, a „bezpieczna zatoka” potrafi uwięzić, zamiast dać schronienie.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?