Miłość w kratach oczu” nie będzie najpiękniejszą historią, jaką przeczytasz w swoim życiu. Ta książka jest momentami bardzo brudna, zimna, wręcz oschła i szorstka. Mimo to ta opowieść jest nam potrzebna, aby ruszyć z miejsca i iść dalej, żeby nauczyć się patrzeć głębiej.
„Za to, jak tańczysz i gotujesz, oraz że śpiewasz, gdy nakładasz make–up. Za to, jak drapiesz się po czubku nosa. Za twoje zielone oczy, które non stop pobłyskują. Za to, że się uśmiechasz, gdy ci się teraz przyglądam. Za to, jak się wygłupiasz, ale też za to, jak przewracasz oczami, gdy czujesz się bezsilna. Za to, że potrafisz być też poważna. Za to, że mnie kochasz i akceptujesz. Za wiarę we mnie – cię kocham. Za to, że jesteś sobą przy mnie. Za to, że trzymasz mnie za rękę przy swoich znajomych i ściskasz ją mocniej bądź się we mnie wtulasz, gdy chcesz wyjść. Za to, że słuchasz, co do ciebie mówię. Za to, że wiem, że czujesz się przy mnie bezpieczna. Kocham cię za to, że cieszysz się z wykonania małej rzeczy – obrania krewetki czy powieszenia obrazu na ścianie – tak samo jak z tej wielkiej. Za to, że mnie zmieniasz. Za to, że jestem przy tobie szczęśliwy. Za to, że pomimo iż wciąż nie lubisz rzeczy, które robię, to starasz się do tego przekonać. Kocham w tobie to, jak zaciskasz pięści i przygryzasz skórę na palcach, gdy się martwisz i przejmujesz.”