Ulubiony bohater otuliny Wielkiego Boru powraca! "Na chwiejnych nogach" to trzecia część przygód uwielbianego przez czytelników, upadłego rycerza, Ulricha von Bauma! Pogromca żyłaka i właściciel niesfornej grzywki w typowy dla siebie sposób popada w tarapaty, z których wychodzi zwycięsko tylko dzięki szczęściu, przypadkowi oraz niewybrednym trunkom. Tym razem rycerz musi powstrzymać krucjatę wściekłego hrabiego Leibnitza, uratować karczmę przed najazdem łupacza, a także uwolnić się z jaskini i przy okazji nie dać się zabić strzydze - a to wszystko na chwiejnych nogach! Czy mu się powiedzie? Ten zbiór dwudziestu szalonych historii z krainy magii, mchu oraz roztoczy rozbawi każdego czytelnika do łez oraz pokrzepi słusznymi porcjami najprzeróżniejszych napitków.
Mariusz, pracujący jako salowy, ma ręce pełne roboty. Każdego dnia rośnie liczba ofiar pandemii wirusa ostrej niewydolności oddechowej, która dotarła na Ziemię z marsjańskiej kolonii. Niedawno zmarła Milena, koleżanka z jego oddziału, w której skrycie się kochał. Ale pogrzebu nie będzie ze względów bezpieczeństwa każda ofiara musi zostać natychmiast skremowana. Władza koncentruje się na szerzeniu propagandy, twierdząc, że ma wszystko pod kontrolą, a szczepionka już niedługo uratuje tych, którzy pozostali. W ferworze pracy i galopie myśli, Mariusz nie zauważa, że sam coraz częściej musi przystawać, by złapać powietrze
Takiego żołnierza nie było jeszcze na żadnej wojnie Wiceadmirał Jabłoński nie ma żadnych wątpliwości: plan jego dowódcy okaże się tragiczny w skutkach, a straty w ludziach i sprzęcie będą ogromne. Admirał Shuster jest jednak przekonany o słuszności swojej decyzji i nie dopuszcza myśli, że inwazja przeprowadzona według jego pomysłu może się nie udać. Zamiast zmienić strategię, odsyła statek niepokornego oficera na tyły wojsk. Stamtąd załoga krążownika Piłsudski ma się przyglądać rozwojowi wydarzeń. Jednym z załogantów jest sierżant Mobutu Orengo, czarnoskóry Polak, którego ręce aż świerzbią do walki. Choć zły na swój los, jest gotowy wskoczyć za Jabłońskim w ogień. Już wkrótce jego przełożony będzie potrzebował go bardziej, niż Mobutu się spodziewa. To od niego będą zależeć dalsze losy rebelii, to przed nim zostaną postawione wyzwania, którym żaden człowiek by nie podołał. Tylko czy gdy przyjdzie mu im sprostać, Orengo wciąż będzie człowiekiem?
Tak wygląda przyszłość odbita w krzywym zwierciadle codzienności
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądać nasza cywilizacja za kilkadziesiąt lat?
Być może policja będzie patrolowała ulice dronami, miasta rozrosną się do niebotycznych rozmiarów, a ludzie staną się żywym towarem. Wszystko to oczywiście za sprawą technologii i postępu… Dzięki opowiadaniom z tomu „Likwidator” dowiecie się, do czego można wykorzystywać własne zęby, ile na rynku wtórnym kosztuje nerka albo jak bardzo zapracowany może być Anioł Stróż. Poznacie też sposoby na bardziej lub mniej eleganckie wyjście z imprezy… Kontrowersyjni bohaterowie, nieskrępowana wyobraźnia i absurdalny, ironiczny humor – oto fundamenty tego szalonego świata, w którym być może wkrótce przyjdzie nam żyć.
Przyszłość może przynieść niespodzianki, o których nawet nie śniłeś.
Reforma służby zdrowia wreszcie zakończyła się sukcesem. Niekończące się kolejki zniknęły niczym zły sen, a procesy diagnozowania i leczenia bez udziału lekarzy oraz pielęgniarek przebiegają szybko i sprawnie. Pacjenci są zadowoleni, choć wyglądają nieco blado. Ziemia w niedalekiej przyszłości walczy z nasilającym się efektem cieplarnianym, a poza tym obcy są wśród nas. Czasami mają wrogie nastawienie, innym razem są przyjaźni, a jeszcze innym traktują nas jak zgraję półgłówków.
Taką właśnie, trochę śmieszną, a trochę straszną wizję przyszłości znajdziecie w opowiadaniach ze zbioru „Bladość powłok”. Szalone, ironiczne, prześmiewcze, a jednocześnie skłaniające do zadumy nad tym, dokąd zmierza nasza cywilizacja – od tej lektury nie sposób się oderwać!
Nie dziwiłem się reakcjom kumpli. Sam stanąłem jak wryty i rozglądałem się dookoła w zachwycie. Tu było pięknie i tego wrażenia w żaden sposób nie mąciła świadomość, że wszystkie te bajeczne rośliny wykonano z plastiku. W suchym jak pieprz i gorącym, pełnym pyłu świecie nie uchowały się żadne palmy, nie było lian, nie rosły i nie owocowały prawdziwe drzewa cytrynowe. Te, na które się gapiliśmy, wykonano na wzór i podobieństwo oryginałów i trzeba przyznać, że było to bardzo staranne wykonanie. Soczysta zieleń aż do nas krzyczała, płynący z głośników świergot ptaków kłuł w uszy, a do nosów wdzierało się cudownie czyste, rześkie powietrze. W tym momencie zazdrościłem moim przodkom tego, że na co dzień nie musieli nosić tych cholernych hełmów, że mogli swobodnie oddychać zawsze i wszędzie, a nie tylko w odpylonych klitkach mieszkalnych czy – tak jak my teraz – w Palmiarni.
Haasgard to planeta na mało znaczącym dla człowieka końcu Drogi Mlecznej. Panujące na niej warunki trudno nazwać przyjaznymi albo przez wiele dni wieje huraganowy wiatr, albo jej powierzchnia tonie w gęstej mgle. We mgle zaś na nieostrożnego wędrowca czyhają bezlitosne tarczaki. Rdzenni mieszkańcy planety mają mordercze skłonności i nie przepuszczą okazji, aby przybyszom z innych światów odciąć kończynę lub chociaż palce.Strażnicy Gildii regularnie chodzą na patrole i monitorują wybrane parametry powierzchni planety, aby tajemnica Haasgardu nie ujrzała światła dziennego. Znają ją tylko nieliczni. Jeden ze Strażników wszelkimi dostępnymi środkami stara się znaleźć odpowiedź na pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. Ciekawość doprowadza go do naruszenia Regulaminu Gildii i sprowadza na jego głowę śmiertelne niebezpieczeństwo.
Wyobraź sobie, że jesteś na łące. Za plecami masz archaiczną wieś. Przed sobą w oddali czujesz mroczną tajemnicę… A Ty jeszcze stoisz w miejscu. Wahasz się, bo ludzie ostrzegali Cię, by nie przekraczać granic realności. Ale Ty masz bliżej niesprecyzowaną potrzebę wejścia w magiczny las. Dzika gęstwa wabi Cię…
To Wielki Bór, który fascynuje, pociąga, zatrważa… Przeczuwasz, że przekroczenie niewidzialnej granicy wprowadzi Cię w inną, niezwykłą rzeczywistość. Dlatego decydujesz się na zrobienie pierwszego kroku naprzód. Wiesz, że to przełomowy krok, który zaważył na Twojej decyzji. Nie oglądasz się za siebie. Konsekwentnie zostawiasz za sobą przewidywalność i podejmujesz ryzyko, by odkryć tajemnicę…
Wielki Bór to fantastyczna historia, która pozwoli Ci doświadczyć odrobiny magii we współczesnej codzienności.
Czasem nadzieja na lepsze jutro okazuje się zabójcza.,br>Detektyw Louis Sterling ma właśnie rozpocząć długo wyczekiwany urlop. Gdy w końcu udaje mu się domknąć wszystkie bieżące sprawy, do jego biura niespodziewanie wkraczają kobieta i mężczyzna z bronią w ręku, żądając jego pomocy. Okazuje się, że z pozoru zwyczajna sprawa, którą Sterling niedawno się zajmował, ma drugie dno. Samobójstwo kobiety czy raczej jej klona? A może nie samobójstwo, tylko sprytnie ukartowane morderstwo? Kiedy przeciwnikiem jest milioner o gangsterskich zapędach, rozwiązanie zagadki może się okazać dużo trudniejsze, niż wydawało się na początku...W swoim nowym zbiorze opowiadań Marcin Pełka po raz kolejny rozwija przed czytelnikiem futurystyczne wizje postępu technologicznego, jednocześnie skłaniając do refleksji nad jego pułapkami. Czy to dla ludzkości nadzieja na lepsze jutro, czy śmiertelne zagrożenie? Odpowiedzi każdy musi poszukać sam.
Co się stanie, gdy przyszłość wymknie ci się spod kontroli?Zło potrafi przybierać najróżniejsze formy. Jego źródłem może być inżynieria genetyczna wykorzystywana do nielegalnego wspomagania ludzkiego organizmu. Podobnie jak symbioza człowieka z larwalną formą obcych. Ci, którzy po śmierci wstali z grobów, również nie zwiastują niczego dobrego... Czy znajdzie się ktoś, kto stawi czoła tym wszystkim zagrożeniom? Czy walka w obliczu przeważających sił wroga ma sens? Czy istnieje jakakolwiek nadzieja dla ludzkości? Odpowiedzi szukajcie w tych trzech niezwykłych historiach o facetach, którzy się nie poddali i mimo przeciwności losu mieli odwagę, by popłynąć pod prąd.Kiedy amok przeminął, stałem rozebrany do pasa, ociekając krwią. Część była moja ze świeżo wykonanej dziary niemrawo sączyło się kilka cienkich strużek. Ale większość czerwonej, lepkiej mazi pochodziła z dwóch ciał, które leżały nieruchomo u mych stóp. Oba były zmasakrowane. Nie ulegało wątpliwości, że jakakolwiek akcja reanimacyjna z góry skazana byłaby na porażkę. Zresztą nie było nikogo, kto by się jej podjął. Z pewnością nie zrobiłbym tego ja. Nie po to zabijałem, żeby przywracać do życia. Gnojek, który pozbawił mnie rodziny, dostał za swoje, ale to nie było wyrównanie rachunków. Jego śmierć usatysfakcjonowała mnie tylko częściowo. To był dopiero pierwszy, malutki krok. Takie zaledwie otwarcie rachunku, który miałem do wyrównania z hybrydami. Tamtego dnia narodził się drapieżnik. Witold Czarnecki. Czarny. Ja.
Billy Anders – wiodący nudne życie urzędnik pracujący w Veramie, stolicy Niepodległego Marsa – zaczyna zauważać niepokojące zmiany w otoczeniu. Wszystko jest na opak, on sam zaś cały czas ma wrażenie, że ludzie wokół zwariowali – dziwnie się patrzą, bełkoczą, a nawet ulatuje z nich powietrze.
Ale to tylko wrażenie. Billy jest pacjentem zero. To od niego zaczyna się straszliwa epidemia marsjańskiej gorączki skazującej ludzi na szaleństwo i śmierć… Jednak gdzieś daleko, na drugim krańcu kosmosu, ktoś przypadkiem odkrywa lek… Czy świat główny i równoległe poradzą sobie z epidemią i jej skutkami? Czy marsjańska gorączka to zwykły wirus? Co się stanie, gdy żądni wiedzy ludzie po raz kolejny przeszkodzą Matce Naturze? Odpowiedź nie tylko zaskakuje…
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?