Zwierzęta wszystkich krajów, łączcie się! - to motto, które przyświeca niecodziennej historii Bandy Czworga: guźca Diego, pumy Pumpumy, krowy Limuzynki i pytona Tygrysa, autorstwa cenionego krytyka literackiego, teatralnego i plastycznego, współpracownika kilkunastu pism, a niekiedy także ich redaktora - Tadeusza Nyczka. Twórcą ilustracji do książki jest utalentowany artysta- Marcin Minor, którego rysunki nie tylko nadają książce wyjątkowy klimat, ale także pomagają czytelnikowi lepiej wyobrazić sobie opisywane wydarzenia i postacie.Jest to opowieść o czwórce zaprzyjaźnionych zwierząt, które zbuntowały się przeciwko ludziom nieludzko traktującym swoich braci mniejszych. Przeciwko tym, którzy dla zabawy albo dla pieniędzy urządzają na nie polowania. Zamykają w klatkach ogrodów zoologicznych ku uciesze gapiów bądź nieporównanie gorszych klatkach zwierzęcych ferm, gdzie liczą się tylko ich futra. Trzymają w wielkomiejskich mieszkaniach, choć ich miejsce jest w puszczy albo na prerii.Czwórka bohaterów tej książki, mieszkańców pewnego kraju nad Wisłą, też doświadczyła takiego zniewolenia. W normalnych okolicznościach pewnie nigdy by się nie spotkali. Co bowiem mogło połączyć amerykańską czarną pumę z azjatyckim pytonem tygrysim, polską krową francuskiego pochodzenia i afrykańskim guźcem? Ano właśnie wspólnota niewoli. Każde ze zwierząt własnym sposobem wyrwało się ze swojej klatki, a złączył je jedna idea: skoro nam się udało uciec i odzyskać wolność, to spróbujemy pomóc innym zwierzętom zrobić to samo. Zawiązały więc pakt o wzajemnej nieagresji i pod hasłem: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" ruszyły w Polskę. Jakie wyzwania napotkały na swojej drodze i co zdziałały? Aby się dowiedzieć, zajrzyjcie do Bandy Czworga i wraz z jej bohaterami przeżyjcie niejedną przygodę.
Pierwsze epitafium napisałem w 2008, po śmierci Jerzego Koeniga. Dopiero wtedy zauważyłem, że poniektórzy koledzy z branży krytycznej od pewnego czasu zaczęli powoli znikać z pejzażu literacko-teatralnego. Niedługo po Jurku odszedł mój wielki przyjaciel i mentor Jerzy Goliński, reżyser i aktor. To już była poważna wyrwa, nie do zasypania. Podobnie jak nie do zasypania były wcześniejsze wyrwy po Konstantym Puzynie, Adamie Hoffmannie, Janie Kotcie, innych mistrzach. Po latach wróciłem więc i do nich. A potem wyrw robiło się coraz więcej. Jeden po drugim odchodzili już nie tylko starsi, ale i rówieśnicy – Barańczak, Pszoniak, Trela, Zagajewski… Niby zwyczajne dzieje, a jednak…
Pisałem więc te epitafia coraz częściej, świadom, że śmierć jest szybsza i nie nadążę za nią. Bo cóż z tego, że miałem gdzie pisać. Od 2008 roku przez dwanaście lat co miesiąc drukowałem w „Dialogu” felietony i wspomnienia pod wspólnym tytułem „Nawozy sztuczne”, ale przecież miesięcznik poświęcony głównie teatrowi nie mógł się stać prywatną kroniką pamięci po bliskich, nawet jeśli ci byli rozpoznawalnymi osobami publicznymi. Wiele nienapisanych epitafiów pozostało więc tylko w mojej pamięci. Ponieważ więcej nie będzie, bo moja współpraca z „Dialogiem” zakończyła się w roku 2020, przedstawiam to, co udało się utrwalić. Kilka innych tekstów powstało gdzie indziej, ale że charakterem nie odbiegają od pozostałych, załączam je także.
Ot, taki mały, prywatny cmentarzyk. Często tam zaglądam.
Tadeusz Nyczek, znany krytyk teatralny i literacki, pisarz, kierownik literacki teatrów (m.in. Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie 1992–1997 i 1998–1999; Narodowego Starego Teatru w Krakowie, 2002–2004; Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie – od 2011), jest dla wielu prawdziwą legendą i niekłamanym autorytetem, choć jego autoironiczna i unikająca nadmiernie wielkich słów postawa wymyka się ciężarowi tych słów. Kiedyś bojowy sojusznik teatru studenckiego, autor kultowej książki „Pełnym głosem” (1980), twórca własnego stylu krytyczno-teatralnego i autorskiej odmiany recenzji teatralnej, reprezentuje to, co najlepsze w inteligenckim myśleniu i praktykowaniu teatru.
Trudne do jednoznacznego uchwycenia, a przecież tak ważne dla polskiej kultury, owo inteligenckie myślenie prezentuje od lat jako stały współpracownik miesięcznika „Dialog”. Na jego łamach, pod nagłówkiem „Nawozy sztuczne” publikuje – jak sam pisze – „felietony niefelietony, pseudoopowiadania, nibyeseiki, malowane literami portrety i ułamki wspomnień podbarwionych fabularną fantazją”. Ich pierwszy zbiór – „Nawozy sztuczne dla artystów i sprzątaczek” – ukazał się w roku 2015. Sześć lat później ukazuje się owych ożywczych nawozów zbiór kolejny, tym razem przeznaczony dla „młodzieży i starców”. Dlaczego dla nich? Tadeusz Nyczek wyjaśnia już na wstępie: „Otóż jak wskazują badania, czegoś takiego jak wiek średni, czyli pośredni, zwyczajnie nie ma. Starców jest mnóstwo, podobno coraz więcej. Młodzież zaś tak długo czuje się młodo, dopóki całkowicie nie stetryczeje. Oznacza to, że książeczka ta jest właściwie dla wszystkich, niezależnie od wieku”.
„Nawozy sztuczne…” to książka tylko w niewielkiej części poświęcona teatrowi. A jednak jest sceną, na której w wielości tematów, przypomnień, obrazów, refleksji, smutnych żartów i gniewnych pomrukiwań, ożywa świat, który tak wielu chciałoby dziś unieważnić, ośmieszyć i unieobecnić. Teatr kulturalnego miasta w jego najlepszym wydaniu, znowu rozgrywający swoją arcyludzką tragikomedię wbrew wszelkiej maści Edkom.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?