Elian musi sobie poradzić z bólem po tragedii, a przede wszystkim rozstrzygnąć dylemat czy ma pójść z najbliższymi, bo razem z nimi umarło w nim to, co w życiu najlepsze - szczęście. Trudno mu przyznać, że ma jakąś przyszłość, ale jednak zdaje sobie sprawę, że "nie całkiem umarł", czuje się bowiem potrzebny, wręcz niezbędny swoim młodszym kuzynom - Lawentom. Na grobie żony i syna zdaje sobie sprawę, że umrzeć to czuć się nikomu nie potrzebnym. On jednak mimo wszystko nie doszedł do tego momentu...Michał z kolei żyje innym dylematem: jak być z kobietą, którą kocha, bez poślubienia jej, bo przysięga dana umierającej żonie takie rozstrzygnięcie uniemożliwia. A tymczasem Ludomir walczy o życie i powrót do domu. Złośliwy los powoduje, że znajdzie się od niego jeszcze dalej...
„W drodze do źródła” to ostatni akt dramatu bohaterów: Eliana, Rebeki, Miriam i Jensa. Zbliża się wiosna czterdziestego trzeciego roku i czas ostatecznych rozstrzygnięć w warszawskim getcie. Żydzi to rozumieją. Przygotowują się na przetrwanie. Dzięki pomocy Polaków budują dziesiątki dobrze zamaskowanych schronów, wyposażając je w środki umożliwiające przeżycie wielu dni i tygodni. Dozbrajają się dwie żydowskie organizacje: ŻOB i ŻZW. Przygotowują też tunele, które mają posłużyć do ewakuacji. Te wszystkie wysiłki, niestety, na niewiele się zdają, gdy Niemcy wkraczają do getta. Fatum jednak nie można oszukać…
„Pod prąd” – tak należałoby przetłumaczyć tytuł 8 tomu. Te dwa słowa najlepiej oddają treść i przesłanie, które chciałem przekazać w ostatnim tomie „Meandrów losu”, bowiem główny bohater, Elian Wiernik, zamierza radykalnie zmienić swoje życie i z pomocą przyjaciela, kapitana Jensa Schwarzwalda konsekwentnie przeprowadza swoje plany.
Działa wbrew logice, ponieważ w tym samym czasie, gdy tysiące Żydów marzy, żeby wyrwać się z warszawskiego getta, które jest miejscem tragicznym, on chce przeprowadzić się do Warszawy i znaleźć się w getcie, aby tam jako lekarz pomagać potrzebującym. Rzeczywistość znacznie koryguje jego plany, ale mimo to Wiernik stara się pozostać sobą, nieco zagubioną w zawierusze dziejów personą, poszukującą właściwego miejsca na przetrwanie w nieludzkich czasach.
"Prawdziwa odwaga wcale nie powinna kojarzyć się z porywaniem się z gołymi rękoma na uzbrojonego po zęby wroga. Prawdziwa odwaga to umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami losu, z determinacją trwania przy życiu i nie tracenia nadziei, że jeśli nie jutro, to kiedyś w przyszłości będzie ono lepsze.
Główni bohaterowie tego tomu, kapitan Schwarzwald i Elian Wiernik mają w sobie taką właśnie prawdziwą odwagę i ową postawę wpajają swojemu najbliższemu otoczeniu: Miriam Halewi, Martinowi Kochowi, Soni Wiernik i Ottonowi Wilderowi. Również Michał i Teofila Łynowie, Ludomir Rajewski i Jan Begier dążą do tego, aby mieć taką odwagę, wielce pomocną w borykaniu się z losem.
Czasami prawdziwa odwaga jest aktem rozpaczy w samoobronie przed groźbą utraty życia, gdyż instynkt życia posiada każde istnienie. Jego najbardziej rozwinięte stadium widzimy w społeczności chłopskiej zarówno Setna, jak i Wilamowa. Tam prawdziwa odwaga jest niezwykle pomocna w borykaniu się z meandrami losu.
Jednak zdarzają się wyjątki.
W czasie wojny, po stracie wszystkich, których się kochało, łatwo zatracić też instynkt życia. Wtedy na pozór pozostaje tylko jedno …"
( Z Posłowia autora do t.7 "Meandrów losu")
„Porto di mare”, czyli przystań, kojarzy się wszystkim z poczuciem spokoju, bezpieczeństwa i ulgi, że znów znaleźliśmy się na stabilnym gruncie i że najgroźniejsze niebezpieczeństwa są już za nami, a zatem możemy sobie odpocząć. Nic z tych rzeczy w czasie wojny. Spokój i bezpieczeństwo jest tylko ułudą. Życie codzienne w Setnie, odległej przecież od głównego nurtu wydarzeń wiosce, jak też i w Miastkowie, niesie za sobą kolejne dramaty i tragedie. A cóż można powiedzieć o Pawłodarze, które w tym tomie wiedzie prym w narracji? Poczucie bezpieczeństwa i spokój w tym oddalonym o tysiące kilometrów od Moskwy, niewielkim jak na rosyjskie warunki mieście Syberii południowej „usypia” Ludomira, który postanawia swojego wroga uczynić przyjacielem od serca. Czytelnicy dowiedzą się z lektury tomu VI „Meandrów losu” czym to się skończy…
W lecie 1941 roku dla głównego bohatera tego cyklu powieściowego, Eliana Wiernika, wartością największą było życie. Jednak nie własne, ale
najbliższych mu osób: zony Hannah i synka Nataniela. Elian poświęci wszelkie swoje starania w dążeniu do zagwarantowania rodzinie przetrwania
w czasach pogardy, mając jednak świadomość, że więzy śmierci oplotły i skrepowały cały jego naród, pozbawiony przywódców i prowadzony na
rzeź niczym bezbronne owce otoczone przez stada wilków. Az do kresu... O tym fatalizmie wrogości jednych, obojętności drugich i niemocy trzecich
opowiadam w niniejszym – czwartym z kolei – tomie cyklu „Meandry losu"
Niwen
Meandry losu to saga wojenna. Bazując na historii, autor ukazuje okupacyjne losy Polaków i Żydów ze wschodniej Polski. Wielkiej tragedii narodowej towarzyszą osobiste dramaty ludzi zmagających się ze swoim przeznaczeniem. Wykuwają on swój codziennych los, przeżywając normalne rozterki życia w nienormalnych czasach, pomiędzy nadzieją i zwatpieniem, miłością i zdradą, honorem i odwagą, ale także tchórzostwem i podłością. Czytelnik z łatwością się z nimi zaprzyjaźnii będzie chciał śledzić ich dalsze losy w kolejnych tomach sagi.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?