Magia mogłaby być błogosławieństwem, ale nie tu.
Nie w świecie utkanym przez bogów.
Do niedawna żaden śmiertelnik nie śmiał podważać tych słów, lecz krucjata zmieniła wszystko.
Dzień, w którym Wieczny wypuścił swoją broń na świat okazał się pierwszym z dni końca. Żaden stwórca nie wziął jej na poważnie, kiedy mogli jeszcze coś zmienić i każdy musiał ponieść tego cenę.
Teraz jednak czas żniw zbliżał się już do kresu. Pora, by jego własna broń zwróciła się przeciw niemu.
W końcu wszystko miało się wypełnić. Jego córka wreszcie zasłużyła, by odnaleźć drogę do domu.
Nadszedł czas, by zebrać plon jej krucjaty.
Magia mogłaby być błogosławieństwem, ale nie tu. Nie w świecie rządzonym przez bogów.
A jednak Łowczyni wiedziała, że wbrew wszystkiemu życie mogło być piękne. Feniks zdążył jej to pokazać.
Nawet przeklęci talentem zwykle znajdowali swoje miejsce: w służbie bogom, w ukryciu… albo w ziemi.
Niestety nie wszyscy mogli liczyć na równie łaskawy los. Nie, kiedy nosiło się taki dar jak Łowczyni. Nią stwórcy zainteresowali się osobiście.
Sami wykuli z niej broń. Odebrali jej wszystko. Starli jedyną iskrę nadziei, przez którą pozwoliła sobie uwierzyć w szczęście.
Teraz nadszedł czas, by świat spłynął krwią bogów…
Magia mogłaby być błogosławieństwem, ale nie tu, nie w świecie rządzonym przez bogów. Tu posiadanie talentu było przekleństwem. Feniks wiedział o tym od zawsze, jeszcze zanim objawił się jego własny dar.
On i tak miał szczęście. Wielu nie dożywało jego wieku, a spośród tych nielicznych większość zawdzięczała to stałemu ukrywaniu się. Jemu trafił się inny los. Nawet bogowie potrzebowali sług, gdy przychodziło do rzeczy, którymi sami nie chcieli się zająć. A tępieniem demonów zająć się najwyraźniej nie chcieli.
Feniks był szczęśliwy, mogąc iść tą drogą. Chciał być najlepszym z najemników. A jednak jedno spotkanie wystarczyło, by zboczył na nowy szlak…
I, cholera, nawet u jego końca nie żałował swojego wyboru.
Magia mogłaby być błogosławieństwem, ale nie tu, nie w świecie rządzonym przez bogów. Tu posiadanie talentu było przekleństwem. Feniks wiedział o tym od zawsze, jeszcze zanim objawił się jego własny dar.
On i tak miał szczęście. Wielu nie dożywało jego wieku, a spośród tych nielicznych większość zawdzięczała to stałemu ukrywaniu się. Jemu trafił się inny los. Nawet bogowie potrzebowali sług, gdy przychodziło do rzeczy, którymi sami nie chcieli się zająć. A tępieniem demonów zająć się najwyraźniej nie chcieli.
Feniks był szczęśliwy, mogąc iść tą drogą. Chciał być najlepszym z najemników. A jednak jedno spotkanie wystarczyło, by zboczył na nowy szlak…
I, cholera, nawet u jego końca nie żałował swojego wyboru.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?