Gdyby nie oni, większość przestępców chodziłaby na wolności do końca swych dni, poszkodowani nie mieliby jak dochodzić sprawiedliwości, a świat, w którym żyjemy, byłby znacznie bardziej niebezpieczny.
Oni. Operacyjniacy. Oczy i uszy policji. Patrzą na to, na co wielu wolałoby nie patrzeć. Słuchają o tym, czego czasem słuchać nie sposób. Godzinami, miesiącami, latami. Żmudnie sprawdzają, analizują, raportują. Często kosztem czasu wolnego, zainteresowań, życia rodzinnego. Nierzadko marzną w terenie. Zdarza się, że dostają od podejrzanego pod żebro… albo cios w plecy, od systemu, któremu służą.
Były policjant Michał Łańko i autor kryminałów Adrian Ksycki łączą siły w wyjątkowym projekcie – true crime powstałym na bazie rozmów z policjantami, którzy pracowali przy głośnych sprawach kryminalnych. Operacyjniak to nie jest kolejna fabuła o tym, jak nie było, ale mogło być. To opowieść o tym, jak było, podana w atrakcyjnej formie relacji charyzmatycznego sierżanta Młodziana – symbolu wszystkich operacyjnych, dla których służba jest misją.
Książę Józef Poniatowski. Romantyczna legenda
W roku 2024 mija 211 lat od bohaterskiej śmierci Księcia Józefa Poniatowskiego w Bitwie Narodów pod Lipskiem. Były oficer austriacki, zakończył życie jako Marszałek Francji, żołnierz i wódz polski, stając się symbolem patriotyzmu i honoru. Jego los, pełen odwagi i poświęcenia dla Ojczyzny, zainspirował do stworzenia tej książki. Książka powstała z tęsknoty za wzorcem osobowym, typem romantycznego bohatera – patrioty, którego próżno by szukać we współczesnych czasach. Autor snuje opowieść o życiu Księcia Józefa, opierając się na swojej prywatnej kolekcji pamiątek. Kolekcjonowanie stało się dla niego nie tylko pasją, ale i hołdem wobec historii – próbą przywrócenia pamięci o człowieku, który w czasach upadku Rzeczypospolitej pozostał wierny wartościom, które dziś tak łatwo zanikają.
A może zakochasz się w Górach Izerskich jak bracia Carl i Gerhart Hauptmannowie i porzucisz wszystko, by zamieszkać w Szklarskiej Porębie? Zapierająca dech w piersiach zimowa aura na Polanie Jakuszyckiej nie pozostawi Ci wyboru - założysz narty i rozpoczniesz najwspanialszą przygodę. Zajmiesz miejsce w pociągu na stacji w Jeleniej Górze i wysiądziesz dopiero pod samą Szrenicą. Wieczorem odpoczniesz w leczniczych źródłach w Świeradowie-Zdroju, a potem przyjmiesz zaproszenie na kolację od Wlastimila Hofmana i jego żony Ady. Zatopisz się w niezwykłych opowieściach o nieistniejącej wsi Gross-Iser, skarbach Szczeliny Jeleniogórskiej, strażnicy WOP Orle i skrytkach Grundmanna. Z głową pełną historii w dalszą podróż udasz się ciężarówką LIAZ, która zabierze Cię prosto do Huty Szkła Kryształowego "Julia" i Koenova-Pichovic, gdzie z latarni morskiej Jry Cimrmana dojrzysz samego Franka Dolasa, rozpętującego właśnie II wojnę światową! Ponad 30 fantastycznych historii czeka na odkrycie.
Sara Schenirer (1883–1935) była inicjatorką i założycielką sieci nowoczesnych szkół ortodoksyjnych dla dziewcząt Bejs Jakow. Pochodziła z krakowskiej rodziny, w której ojciec był zwolennikiem cadyka z Bełza. Wykształcenie zdobyła w polskiej szkole powszechnej. W domu pogłębiała swą wiedzę z zakresu religii żydowskiej, a na wykładach publicznych zdobywała świecką edukację. Pierwszą szkołę dla żydowskich dziewcząt założyła we własnym mieszkaniu w 1917 r. Pod koniec lat 30. działało już ponad 250 placówek Bejs Jakow (także poza granicami Polski), w których kształciło się ponad 40 tys. dziewcząt. SaraSchenirerjako inicjatorka ruchu jużza życia stała sięlegendą w środowisku ortodoksyjnym. Jej postać była otoczona czcią, nazywano ją matką sukcesu szkół Bejs Jakow. Tom zawiera następujące dokumenty osobiste Sary Schenirer: 1) niepublikowany dotychczas rękopis polskojęzycznego dziennika z lat 1908–1913 (edycja na podstawie rękopisu pozostającego w zbiorach prywatnych); 2) pamiętnik z lat 1883–1927, opublikowany w jidysz w Gizamlte szriftn (Łódź 1933 r.) częściowo pod tytułem Bleter fun majn lebn (Kartki z mojego życia),a częściowo Funfcejn jor fun Beis Jakow (Piętnaście lat Bejs Jakow); 3) ostatni list Schenirer do uczennic, napisany tuż przed śmiercią, który można traktować jako jej testament, opublikowany w jidysz w drugim wydaniu Gizamlte szriftn. Polskojęzyczny dziennik to sensacyjny dokument ujawniający pewne fakty konsekwentnie przemilczane w oficjalnej biografii Szenirer. Z kart dziennika Schenirer wynurza się wizerunek młodej, ambitnej kobiety, niezależnej finansowo (pracuje jako krawcowa). Przywiązuje dużą wagę do wszechstronnego rozwoju intelektualnego, poprzez uczestnictwo w polskich wykładach publicznych (w tym feministycznych), kursach oraz lektury. Ma przekonanie o powołaniu do spełnienia pewnej misji wśród kobiet żydowskich, ale patrząc szerzej widać u niej ogromną chęć bycia użyteczną dla społeczeństwa (odbywa kursy sanitarne). Jest głęboko wierząca i sprawy religii traktuje bardzo poważnie, jednak jest w stanie zbuntować się przeciw tradycji, jeśli ta ogranicza ją zbyt mocno i uniemożliwia realizację głównych celów życiowych. Poza tym Schenirer na kartach dziennika jawi się jako osoba niepokorna, dowcipna, nieunikająca rozrywek (teatr, regularne jeżdżenie do kurortów, uprawia turystykę, nawet uczy się grać w karty). Ważnym wątkiem jest także swatanie jej przez rodziców i ślub z człowiekiem, którego nie kocha oraz rozpad tego związku. Natomiast pamiętnik jidyszowy wraz ze wspomnieniem podsumowującym 15 lat pracy Bejs Jakow stanowią zarys dziejów ruchu widzianych z perspektywy jego założycielki. Prawdopodobnie do stworzenia oficjalnej wersji swojego życiorysu Schenirer wykorzystała prowadzone w języku polskim zapiski w dzienniku, ale poddała je daleko idącemu opracowaniu. Tekst pamiętnika pisany jest z punktu widzenia twórczyni nowych koncepcji edukacyjnych, pragnącej historią swego życia wyjaśnić kierujące nią ideały oraz podstawowe założenia proponowanych rozwiązań. Jego twórczyni i przywódczyni szkół religijnych dla dziewcząt w pełni utożsamiając się ze stworzonym przez siebie dziełem i traktując swój pamiętnik jako rodzaj pouczenia dla uczennic, exemplum właściwej drogi życiowej, autobiograficzne fragmenty poddaje ostrej autocenzurze. Brak tu szczegółów z życia osobistego: w ogóle nie wspomina o nieudanym małżeństwie i rozwodzie, wydarzeniach stanowiących obszerną część dziennika, nie ma też zapisków zabarwionych poczuciem humoru, charakterystycznych dla tekstu polskojęzycznego. Publikacją pamiętnika autorka chciała dokonać podsumowania swego życia i przekazać potomnym najważniejsze myśli. Przy opracowaniu powyższych dokumentów uwzględniony został wykorzystywany dotychczas w niewystarczającym stopniu materiał archiwalny dotyczący Schenirer i jej najbliższej rodziny, taki jak akty USC, rejestry ludności oraz inne dokumenty.
Góry są dla wielu osób miejscem symbolicznego przekraczania siebie, swoich ograniczeń – tych fizycznych, ale i wewnętrznych. Sporo osób marzy o zdobywaniu szczytów, ale przerasta je szereg trudności. Uważam, że najlepszą motywację stanowią żywe przykłady osób, które te lęki przełamują, a ograniczenia traktują jako wyzwania. Ania Makowska mogłaby się poddać i z powodu swojej niepełnosprawności wrzucić górskie szaleństwa do szuflady z podpisem „niemożliwe”, a zamiast tego żyje w pełni – na równinach i na górskich szlakach. Może być inspiracją zwłaszcza do zrobienia tego pierwszego kroku, do wyjścia z domu i zawędrowania jak najdalej. Bo pomagać można mądrze, budując sprawczość, a nie wyręczając.
To książka również o tym, że warto podejmować najśmielsze wyzwania, bo mając obok siebie pomocne osoby, można dokonywać rzeczy z pozoru niemożliwych. To dla mnie zaszczyt, że ekipa „Razem na szczyty” trafiła do Fundacji Poza Horyzonty, tworząc ważną jej część.
A co do Ani – 27 szczytów Polski? Nie ma sprawy! Ograniczenia są głównie w naszej głowie.
Anna Makowska:
Urodziłam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, wskutek tego jestem osobą niepełnosprawną z niedowładem kończyn dolnych. […]
Moją pasją są też wycieczki po górach. W latach 2012-2014 brałam udział w projekcie „Niepełnosprawni w górach – Razem na szczyty”. Był to projekt realizowany przez Fundację Jaśka Meli Poza Horyzonty. W ramach tego projektu wraz z wolontariuszami oraz górskimi przewodnikami zdobyłam 27 z 28 szczytów Korony Gór Polski (nie zdobyłam tylko Rysów – najtrudniejszego ze szczytów). Na szczyty Korony Gór Polski wchodziłam we wszystkich porach roku i w różnych warunkach pogodowych. […]
Długo dojrzewałam do tego, aby ostatecznie podjąć decyzję o napisaniu tej książki. Zaczęłam pisać, bo chciałam, aby:
– książka była wspomnieniem, pamiątką pięknej górskiej przygody, w której miałam szczęście uczestniczyć;
– książka była też podziękowaniem dla twórców projektu „Niepełnosprawni w górach – Razem na szczyty”, uczestników, wolontariuszy, przewodników górskich i wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób pomogli mi spełnić moje marzenia o pieszych wycieczkach w góry;
– książka stała się motywatorem dla tych niepełnosprawnych i pełnosprawnych, którzy myślą o wybraniu się w góry, ale jeszcze boją się różnych przeciwności.
Książkę Mój Mount Everest czyli Korona Gór Polski napisałam również dlatego, żeby opowiedzieć czytelnikom o tym, że góry są dostępne dla osób z niepełnosprawnością, że osoby mające niepełnosprawność ruchową czy sensoryczną radzą sobie w górach nie gorzej niż osoby pełnosprawne. Wystarczy tylko dać im szansę i pomóc w realizacji celu.
(fragmenty książki)
Między mocarstwami trwa wojna systemowa o kształt przyszłego świata. Polska pilnie potrzebuje więc odpowiedniej strategii, by sobie w nowej epoce poradzić.
Jacek Bartosiak, czołowy polski ekspert od geopolityki, analizuje aktualną sytuację globalną i rozpisuje w kilku wariantach strategię dla naszego kraju na najbliższe kilkanaście lat.
Jakie są najbardziej prawdopodobne scenariusze eskalacji konfliktu Chin ze Stanami Zjednoczonymi? Co z agresywną Rosją?
Jaki kierunek musi przyjąć Unia Europejska i co się stanie, jeśli tego nie zrobi?
Czy Polska powinna się kierować swoim interesem, czy niejasno określonym "interesem światowym"?
Jaką pozycję powinniśmy zająć w przypadku wybuchu otwartego konfliktu między supermocarstwami?
Czy można w ogóle rozwiązać polską "kwadraturę koła", czyli poprawić nasze położenie wobec Rosji i Niemiec, zmienić układ peryferyjny wobec państw starej Unii, uzyskać większą niezależność decyzyjną od USA, ale zachować amerykański wpływ na bezpieczeństwo Europy?
Nie nastąpił koniec historii. Jak mamy przetrwać w nowym średniowieczu? "Nigdy nie dopłyniemy do końca historii, nie weźmiemy się za ręce w geście wiecznego pokoju i nie będziemy mogli żyć bez rywalizacji" - pisze Bartosiak. Świat znalazł się na krawędzi wielkiej wojny. Ale póki ta jeszcze nie wybuchła, polska klasa polityczna powinna przetrzeć oczy, przystąpić do działania, zawrzeć ze społeczeństwem nowy kontrakt społeczny, aby nie ucierpieć w starciu supermocarstw.
Jak to uczynić? O tym właśnie jest książka Jacka Bartosiaka, napisana z rozmachem i polotem, a przede wszystkim z wiarą, że Polak nie musi być mądry dopiero po szkodzie.
Ważna i świetnie napisana książka, która przypomina o jednej z największych morskich tragedii w historii wojen.1 maja 1915 roku statek "Lusitania", luksusowy i najszybszy wówczas liniowiec oceaniczny, wypłynął z Nowego Jorku, kierując się do Liverpoolu. Pasażerowie czuli się zaskakująco swobodnie, choć zdawali sobie sprawę, że Niemcy ogłosili, że wody wokół Wielkiej Brytanii są strefą wojny, a niemieckie U-booty od miesięcy polowały na statki na północnym Atlantyku. Kapitan "Lusitanii" William Thomas Turner wierzył głęboko w dżentelmeńskie zasady prowadzenia wojny, które przez ostatni wiek chroniły przed atakami statków cywilnych. Jednakże Niemcy postanowili zmienić reguły gry, a Walther Schwieger, kapitan Unterseeboot-20, nie mógł się doczekać, aby rozpocząć akcję. Gdy U-20 i "Lusitania" zmierzały w kierunku Liverpoolu, wiele różnorodnych czynników - takich jak nieposkromiona pycha załogi, mgła czy pilnie strzeżona tajemnica - doprowadziły do tragedii.Erik Larson udowadnia, jak bardzo się mylimy, sądząc, że wiemy wszystko na temat tej katastrofy. Narracja, prowadzona na przemian z punktu widzenia myśliwego i zwierzyny, odmalowuje portret Ameryki u szczytu Ery Postępowej i przypomina wiele barwnych postaci takich jak sławny bostoński księgarz Charles Lauriat, Theodorate Pope, pionierka wśród architektek, czy pogrążony w żałobie prezydent Woodrow Wilson.Larson to dziennikarz specjalizujący się w literaturze faktu, ale jego książki czyta się jak powieści. To znakomita książka, całkowicie pochłaniająca. George R.R. Martin2 wydanie - wznowienie.
Debiut literacki Macieja Łopuszyńskiego to pozycja niezwykła pod wieloma względami. Zabiera czytelników wporuszającą podróż po zakamarkach świata osoby, która napoczątku lat dwutysięcznych trafia dowarszawskiego Mokotowskiego Oddziału Dziennego Mokotowskiego Centrum Zdrowia Psychicznego przy ul. Grottgera. Autor opisuje świat, wktórym muzyka splata się zblokowiskami lat dziewięćdziesiątych, relacje zkobietami imiłość zchaosem ihałasem doświadczanym wraz znawrotami choroby, acodzienne życie znieustającą walką osiebie. Autor, jak sam mówi, należy dojednego procenta społeczeństwa, uktórego zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. Ta choroba wcale nie jest taka straszna podkreśla nakartach powieści, odkrywając przed czytelnikami arkana doświadczanego przez siebie świata, niekiedy niepokojącego, niekiedy pełnego spokoju, aniekiedy bardzo uważnej obserwacji... Świata jedynego wswoim rodzaju.
Stanisław Wyspiański, nazywany czwartym wieszczem, to postać, która niezmiennie fascynuje kolejne pokolenia. Choć jego życie było krótkie – zmarł w wieku 38 lat – pozostawił po sobie niezwykle bogaty dorobek artystyczny. Jego prace, pełne oryginalnych pomysłów i nowatorskich rozwiązań, do dziś inspirują, zaskakują i zmuszają do refleksji nad ich przesłaniem. Był twórcą wszechstronnym, łączącym różne dziedziny sztuki: malarstwo, rysunek, projektowanie witraży i wnętrz, architekturę, a także grafikę użytkową, jak typografia czy plakaty. Nie ograniczał się jednak do sztuk plastycznych – równie istotne miejsce w jego twórczości zajmowały dramaty, poezja oraz przekłady literackie.
Wyspiański wyprzedzał swoją epokę zarówno w treści, jak i formie. Jego wizjonerskie podejście do sztuki uwidaczniało się w dążeniu do jej integracji – idei szczególnie propagowanej przez twórców czasów secesji. Łączył w swoich dziełach różnorodne środki wyrazu, tworząc artystyczne wizje, które można określić mianem całościowych i wielowymiarowych. Jego twórczość, pełna innowacji, symboliki i subtelnych odniesień, stała się nie tylko świadectwem epoki Młodej Polski, ale i inspiracją dla przyszłych pokoleń.
Album, napisany i opracowany graficznie przez historyczkę sztuki Lubę Ristujczinę, to wciągająca opowieść o życiu i pracy jednego z najwybitniejszych artystów polskiego modernizmu. Publikacja odkrywa tajemnice jego twórczości, przybliża źródła inspiracji i detale warsztatu, a liczne reprodukcje, w tym także mniej znane dzieła, pozwalają spojrzeć na jego twórczość z nowej perspektywy.
A nam kusa sukmana to zbiór felietonów powstałych w latach 2023-24, które w znacznej części ukazały się na łamach czasopism.
Kurza stopa!
Tytułowa „kurza stopa” to chyba najłagodniejsze z przekleństw, jakie cisną się na usta, gdy słucha się prezesa naszego banku centralnego, a zwłaszcza, gdy potem konfrontuje się jego słowa z realiami, innymi niż te tworzone na użytek TVP. Wprawdzie jest jeszcze przekleństwo „kurka wodna”, ale ponoć zarezerwowano je dla literatów, więc zwykłym zjadaczom chleba pozostaje kurza stopa. To taka hipotetyczna stopa NBP.
Nasz prezes centralnego banku jest z jednej strony mało skomplikowanym osobnikiem, bo wiadomo, iż powie, jak nam dobrze; pomacha przy tym rękoma, popuka się w głowę niezbyt mocno, byśmy nie usłyszeli, że jest pusta. Wszyscy mogliśmy się o tym przekonać wielokrotnie, bo jest przewidywalny, czego nie należy mylić z przewidującym. Nawet kierunków rozwoju sytuacji w zakresie spadku wartości złotego nie przewidział: kiedy mówił, że grozi nam zbyt niska inflacja, okazało się, że ta hydra zaciska nam pętlę na szyi, z mocą, której nie doświadczaliśmy od lat; a młode pokolenie – to już w ogóle nigdy. Szczególny popis jako stand-uper dał prezes na spacerniaku, chyba gdzieś nad morzem, skąd – gdyby nie jego nadzwyczaj rezolutna żona – musiałby ulotnić się chyba chyłkiem i biegiem.
Na swoich konferencjach prasowych, na których pewnie nikt obok niego wystąpić nie chce (jak to było w zwyczaju za poprzednich prezesów NBP), opowiada więc o tym, jak nam jest dobrze. I jeszcze o tym, że tylko głupcy tego nie dostrzegają. Nie widzą na przykład „wungla” w składach opałowych, którym są one – te składy – wręcz zawalone. Prezes głównego banku kraju został namaszczony na to stanowisko przez – a jakżeby inaczej – prezesa naczelnego, prezesa wszystkich prezesów, ba! wszystkich Polaków. À propos tego namaszczenia: prezes namaszcza, co jest przejawem wielkiej miłości do danej osoby, ale też odbiera namaszczenie, co oznacza z kolei kłopoty wcześniej namaszczonego. Prezes albo kocha, albo nienawidzi, nie zna stanów pośrednich, przy czym kłopoty osobnika z cofniętym namaszczeniem, niczym klątwa, rozciągają się na całą jego rodzinę i następne pokolenia. Mógł się o tym przekonać szef NIK-u, który dość szybko z kryształu przerodził się – w opinii prezesa – w szwarccharakter.
Prezes nie jest w NBP sam. Dostał do pomocy wiernych kompanów, co skutkowało tym, że do niedawna wszyscy głosowali jak szef. Pod dyktando naczelnego, można to łatwo sprawdzić, zapoznając się z protokołami z głosowań wychodzącymi po pewnym czasie na światło dzienne. Większość z drużyny prezesa to partyjni nominaci, których nazwiska nic nie mówią znawcom zagadnień bankowych, albo też osoby słynne z zupełnie innych, czyli politycznych, wcześniejszych aktywności. Ostatnio pojawili się w Radzie Polityki Pieniężnej ludzie, którzy mają odwagę – a ta odwaga wynika z kompetencji, jakie posiadają w zakresie polityki pieniężnej – by głosować inaczej, niż wskazuje prezes. Ostatnie oświadczenia najnowszej członkini RPP wskazują, że może być ciekawie, choć prezes i partyjni nominaci zachowują większość.
Gdzie te czasy, gdy – bez wielkiej przesady – świat wstrzymywał oddech przed wystąpieniem szefa polskiego banku centralnego? Wtedy to wystąpienie miało wartość, coś z niego wynikało. Tak było na przykład w czasach, gdy – jak to można zobaczyć na archiwalnych zdjęciach – obecny szef z prezesem wszystkich prezesów maszerowali z antysystemowym transparentem i palącą się kukłą ówczesnego prezydenta. Tak i dziś prezes NBP stawia się na każde wezwanie na Nowogrodzką, by pokazać swoją zależność, swoje chodzenie na niezbyt długiej smyczy.
Krzysztof Kloc nie tylko wychodzi daleko poza najczęściej przywoływaną przez badaczki i badaczy Wyprawę w Dwudziestolecie , odwołując się do wielu nieznanych lub marginalizowanych wypowiedzi noblisty, ale także daje dowód znakomitej znajomości epoki, swoistego zmysłu historycznego, pozwalającego mu umieszczać losy swojego bohatera w wcale nieoczywistych kontekstach, dokonuje ciekawych porównań np. zestawiając postaci Józefa Mackiewicza, Jerzego Stempowskiego z Czesławem Miłoszem. Choć tekst, jak zastrzega Autor, nie jest pełną intelektualną biografią Miłosza, stanowi jednak, to moje dopowiedzenie, ważny głos w dyskusji o jego miejscu w kulturze polskiej, w jej różnych, korespondujących ze sobą wymiarach. Prof. dr hab. Rafał Stobiecki, Uniwersytet Łódzki Krzysztof Kloc zastrzega, że jego książka jest skromnym, niecałościowym zbliżeniem: jest to wyraz uczciwości intelektualnej i pokory, stanowi ona bowiem oryginalną formalnie z prawdziwego zdarzenia biografię intelektualną (gatunek u nas raczej mało popularny). Niby ramy to Dwudziestolecie, niby nie mówi się w książce o poezji Miłosza a jednak: mamy tu Miłosza z krwi i kości. Do tego, pokazanego bezkompromisowo i świeżo, uczciwie. Dr Jacek Hajduk, Uniwersytet Jagielloński To naukowy esej, rzeczowy i treściwy, zarazem bardzo przyjazny czytelnikowi. Język wykładu w każdym miejscu pozostaje wzorcowy, świadomie podarchaizowany, podobnie składnia, jak u starych mistrzów, ale bez wpadania w przesadę. Książka do wielokrotnego czytania i powrotów. Nie jest to pieśń pochwalna ku czci, ale może rozkochać w Miłoszu. Można też Poetę po tej lekturze znienawidzić. Dr Robert Spałek, Instytut Pamięci Narodowej Spis treści Od autora 1 Polska, Polacy, Polskość 2 Wilno: ni to Polska, ni to nie Polska, ni to Litwa, ni to nie Litwa 3 Piłsudski i państwo 4 Dmowski i nacjonalizm 5 Inteligencja i intelektualiści 6 Katastrofizm i marksizm Bibliografia Krzysztof Kloc (ur. 1989), historyk, profesor w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Interesuje się historią Polski XX w., ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Dwudziestolecia i obozu piłsudczykowskiego, losami polskiej inteligencji i historią środowiska Kultury Jerzego Giedroycia oraz biografistyką tego okresu. Autor m. in. wielokrotnie nagradzanej biografii ambasadora Michała Sokolnickiego (2018) oraz wydanej w Ośrodku Myśli Politycznej książki Piłsudski. Studium fenomenu Komendanta (2021). Edytor i wydawca źródeł.
Esej, w którym autor z wielką erudycją ukazuje Marzec jako zdarzenie powiązane z Zagładą. Choć te dwa wydarzenia w polskiej historii mają swoją specyfikę, kontekst i w wielu aspektach nie da się ich porównywać (liczby, realia społeczne i etyczne dylematy), obydwa stały się fundamentalne dla naszej tożsamości; dotykają nie tylko tych, którzy byli ich uczestnikami lub świadkami, ale i kolejnych pokoleń. Sławomir Buryła wyznacza cztery płaszczyzny, w których podobieństwa między Marcem a Zagładą stają się szczególnie widoczne: pierwsza to retoryka tekstów publicystycznych i politycznych wystąpień, druga – przestrzeń dzieł sztuki, trzecia – pamięć ofiar i czwarta – pamięć zbiorowa. Książka jest zatem w dużej mierze szkicem o pamięci narodu, tej problematycznej i bolesnej.
Forma wybrana przez autora w pełni oddaje jego intencję i postawę badawczą: zagadnień tak obszernych jak Marzec (o których powiedziano już wiele, ale których wciąż nie można uznać za tematy omówione i zamknięte) nie da się przedstawić inaczej niż przez mapowanie, zestawianie, skojarzenia. Praca ta to jednocześnie rodzaj niewielkiej encyklopedii Marca – zestawia wiele perspektyw i faktów, które autor stara się oddzielić od późniejszych interpretacji i narosłych mitów. Każdy rozdział to niemal osobny esej z mnóstwem świadectw, skontrastowanych stanowisk, zebranych z różnych źródeł: dokumentów, ale i egodokumentów, a także utworów literackich, które – mimo że przez historyków traktowane bywają jak źródła niższej rangi – potrafią w jednym zdaniu czy metaforze uchwycić sedno problemu. Jak choćby przywoływane przez autora pytanie z Włoskich szpilek Magdaleny Tulli: „Czy można wierzyć narratorowi, który zajął mieszkanie pożydowskie?”.
– na podstawie recenzji prof. Andrzeja Zieniewicza
Maria Sierotwińska-Rewicka (1937-2011) – działaczka opozycji niepodległościowej, dziennikarka i nauczycielka języka polskiego. W 1980 r. znalazła się w gronie założycieli NSZZ „Solidarność” w Małopolsce. Pracowała w Sekcji Informacji, pisała do „Gońca Małopolskiego”, tygodnika małopolskiej „Solidarności”. Internowana 13 grudnia 1981 r., mimo bardzo złego stanu zdrowia była przetrzymywana w więzieniach przez 7,5 miesiąca. Po zwolnieniu, z powodu poważnej choroby córki i niemożności jej skutecznego leczenia w Polsce, wraz z dzieckiem oraz mężem wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Przez cały czas pobytu w USA pracowała na rzecz polskiej opozycji solidarnościowej (działała w Ruchu Społeczno-Politycznym „Pomost”, pisała artykuły do nowojorskiego „Nowego Dziennika”, była stałą korespondentką Radia Wolna Europa oraz lektorem wiadomości w Polskiej Stacji Radiowej w Los Angeles). Wróciła do kraju 13 grudnia 1991 roku i rozpoczęła działalność w strukturach Unii Demokratycznej, a następnie Unii Wolności. W 2004 r. została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, a w 2008 r. – Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2015 r. pośmiertnie otrzymała Krzyż Wolności i Solidarności.
Berenika Rewicka – absolwentka kulturoznawstwa na Wydziale Filozoficznym UJ oraz filologii angielskiej na UP w Krakowie. Przez lata mieszkała w Kalifornii w USA, gdzie skończyła liceum oraz studia wyższe. Kilka lat spędziła też w Norwegii. Pracuje jako starszy wykładowca w Jagiellońskim Centrum Językowym UJ.
JAKIE JESZCZE GRZECHY UKRYWA KOŚCIÓŁ?
Turyn, rok 1963. Do miasta przyjeżdża Francesca, córka ubogich włoskich rolników. Nie będzie tu jednak cieszyć się życiem i spędzać czasu w urokliwych kafeteriach. Dziewczyna musi zniknąć - jest niezamężna i w ciąży, a to plama na honorze rodziny.
Francesca trafia do prowadzonego przez zakonnice ośrodka, licząc na pomoc ze strony Kościoła. Krótko po porodzie słyszy jednak, że jej synek został już adoptowany przez "dobrą" rodzinę w Ameryce. Od tej chwili nie jest już jego matką.
Nigdy nie wyraziła na to zgody.
Jej los podzieliło wiele młodych Włoszek żyjących w świecie opętanym obsesją na punkcie dziewictwa i czystości. Od lat 50. do 70. amerykańskie rodziny za pośrednictwem kościelnych organizacji nielegalnie adoptowały tysiące włoskich dzieci, nieświadomie budując swoje szczęście na tragedii ich matek.
Maria Laurino ujawnia ogromną skalę procederu zorganizowanego przez wysokich rangą księży i zakonnice. Dziennikarka wysłuchała opowieści rozdzielonych rodzin, aby teraz odsłonić kolejne ciemne karty współczesnej historii Kościoła katolickiego.
Nadszedł czas, by rozliczyć Watykan z lat milczenia.
"Zakonnice odrywają dzieci od matek. Urzędnicy fałszują akty urodzenia, a księża wysyłają dzieci za ocean jako sieroty wojenne. Tam adoptują je niczego nieświadomi amerykańscy rodzice. Jak to możliwe? Maria Laurino przez pięć lat prowadzi śledztwo na dwóch kontynentach i nie tylko odsłania przed nami tajemnice Kościoła, ale przede wszystkim z empatią opowiada historie ludzi, którzy padli ofiarą tego procederu. To opowieść o radzeniu sobie z utratą i niegasnącej nadziei, dzięki której dorosłe dziś dzieci odkrywają prawdę o swoim pochodzeniu."
Marta Abramowicz
"Kościół, państwo i społeczeństwo odebrały kobietom ich autonomię i kontrolę nad losem własnym oraz swoich dzieci. To w tych warunkach - biedy, braku dostępu do legalnej antykoncepcji oraz pogardy wobec kobiecej seksualności - mógł powstać program wizowy dla rzekomych włoskich sierot wojennych, de facto bezprawnie rozdzielający tysiące dzieci i matek. Ten wciągający reportaż mówi o stracie, tęsknocie i szukaniu tożsamości, ale też o kłamstwie i przemocy państwa i Kościoła. To również przestroga, bo niestety odbieranie kobietom prawa do decyzji to nie tylko historia."
Zuzanna Radzik, teolożka i publicystka
Maligna w pojęciu medycznym oznacza stan zaburzenia świadomości, majaczenie, nadchodzącą agonię. To pomieszanie, rodzaj splątania. Maligna to także stan dzisiejszego świata. W którym kierunku odwrócić wzrok, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo?Problemy geopolityczne widziane z szerokiej perspektywy finalnie skupiają się na losie jednostki. Opowieści bohaterów książki, funkcjonujących w rodzimych krajach w poczuciu notorycznego lęku, a tym samym braku stabilizacji życiowej, stają się odzwierciedleniem stanu świata, w którym na ważne decyzje nie mają wpływu zwykli ludzie.Książka jest reporterskim zapisem wydarzeń związanych z kryzysem humanitarnym w Polsce. Autorka, odwiedzając pogranicze w latach 2021-2022, rozmawiała zarówno z wolontariuszkami, lekarzami, jak i mieszkańcami Podlasia, którzy, stając się świadkami nieszczęść przybywających do Polski uchodźców, nieśli pomoc humanitarną pomimo własnych obciążeń. Opisuje także inne, równie dramatyczne, epizody migracyjne na świecie. Problemy toczące poszczególne regiony świata poznajemy dzięki relacjom bohaterów, którzy, przytaczając własne przeżycia, przybliżają nas do rzeczywistości, od której uciekają. Niestety, szukających lepszego życia uchodźców z Afganistanu, Iraku czy krajów Sahelu dotyka kolejne zło, a finał ich wędrówek niejednokrotnie okazuje się tragiczny. Publikacja ma przede wszystkim zwrócić uwagę na poszanowanie praw człowieka. Jest także próbą analizy reakcji społecznych na styku kultur. Rzeczywistość przygraniczna okazała się trudna dla wszystkich. Kto zapłacił najwyższą cenę?
Tomasz Sianecki, dziennikarz o ciętym języku i niepodrabialnym poczuciu humoru, zaprasza w osobistą podróż przez historię jednej z najbardziej rozpoznawalnych audycji telewizyjnych ostatnich lat.Szkło kontaktowe miało nie przetrwać jednego sezonu. Jego twórcom obiecywano odwet, choćby na piłkarskim boisku. A byli i tacy, którzy posądzali ich o antypolskość. Przetrwali jednak dwadzieścia lat i wciąż robią swoje, tworząc jedyną w swoim rodzaju społeczność, a może nawet telewizyjną rodzinę.Ta książka to nie tylko hołd dla fenomenu Szkła kontaktowego i jego widzów, lecz również pełna ciepłego humoru opowieść o jego twórcach. Tomasz Sianecki pisze o swojej drodze do telewizji, o tym, co go ukształtowało, a także o przyjaźni i pracy z Grzegorzem Miecugowem.Dowiedz się, jak rodził się ten kultowy format, dlaczego wciąż budzi tak wiele emocji i co na ten temat ma do powiedzenia jeden z jego najsłynniejszych gospodarzy.
Wacku drogi, jak dobrze, że jesteś! Byłeś najwspanialszym obserwatorem, kronikarzem i przyjacielem artystów zawsze blisko kulturalnych wydarzeń w naszym Krakowie. Pisałeś prawdziwie, rzetelnie, z życzliwością o spektaklach, recitalach, koncertach Ocaliłeś od zapomnienia wiele osób, zdarzeń, ważnych i pięknych chwil. Czytam "Kulturałki" i wraca młodość, radość Czuję się szczęśliwa, że dane mi było żyć w czasie, gdy Ty pisałeś o moim świecie. Dziękuję Ci za to. ANNA DYMNA Strażnik dobrego gustu i smaku. Mistrz małych i większych form dziennikarskich. W "Kulturałkach", które są swoistym raptularzem pewnego okresu w dziejach krakowskiej kultury, wykazuje się znawstwem poruszanych tematów i lekkością stylu a także dużą swobodą, cechującą wytrawnych publicystów. JÓZEF BARAN "Kulturałki" czyta się "jednym tchem". Ta książka to prawdziwa kronika życia kulturalnego i towarzyskiego Krakowa. Lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników kultury, zwłaszcza obdarzonych poczuciem humoru. Polecam. JÓZEF "ŻUK" OPALSKI Kim w "Kulturałkach" był Wacław Krupiński? Czy nie zuchwałym mnichem z literackim talentem? Tak. Był. I dzięki jego wędrówkom po istotnych miejscach, wydarzeniach, spotkaniach otrzymujemy zapis naszych wzruszeń i rozczarowań. Podziękujmy i pokłońmy się Kronikarzowi kultury. Bardzo zachęcam. JAN KANTY PAWLUŚKIEWICZ Wacław Krupiński - dziennikarz z ponad 40-letnim stażem (obecnie stypendysta ZUS-u), z czego ponad 30 przepracował w "Dzienniku Polskim", kierując kilkanaście lat działem kultury. Pisał o kulturze estradzie, teatrze, kabarecie, literaturze. Efektem są książki: Głowy piwniczne (WL), Moje woperowstąpienie. Rozmowy z Jadwigą Romańską (PWM), Pszczoła, Bach i skrzypce, wywiad-rzeka ze Zbigniewem Wodeckim (Prószyński i S-ka), Jan Kanty Osobny, wywiad-rzeka z Janem Kantym Pawluśkiewiczem (WL), Cytaty z młodości. Rozmowy z ludźmi kultury (Universitas). Współautor wydawnictw z okazji 50. Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy Zdroju oraz 100-lecia krakowskiego Teatru Bagatela. W 2005 r. uhonorowany Brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, w 2008 Złotym Laurem "za mistrzostwo w sztuce publicystyki kulturalnej", przyznawanym przez Filię Krakowską Fundacji Kultury Polskiej. Otrzymał także dziennikarskie trofea: Złotą Gruszkę, coroczną nagrodę Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy w Krakowie (2010) i Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski (2014).
„Po Irtyszu i Obi aż pod Ałtaj pływał parowiec propagandowy Krasnaja Sibir. Przybijał do nadrzecznych miasteczek, do akcji przystępowali agitatorzy, a załoga rozwijała przy burcie ekran – i oto publikę hipnotyzowało nieme kino, wówczas cud sam w sobie, bezwzględnie górujący nad treścią. Na ów rewolucyjny pokład wyposażony w kino i pianino skierowano zdolnego chłopaka z barnaulskiego technikum muzycznego, miał ilustrować seanse improwizacjami. Skończyło się to wszystko widowiskowo. Podczas przewijania taśm operator przysnął, oczywiście z papierosem, filmy były łatwopalne – i rewolucyjny statek spłonął. Młody pianista ratował się skokiem do wody”.
Nowa książka Wojsława Brydaka – autora powieści Poste restante, nominowanej do nagrody „Wiatr od morza” – przybliża w ośmiu szkicach ludzi, którzy jeszcze niedawno byli wśród nas, a zasługują na dłuższą współobecność. To między innymi Janusz Hajdun, Wanda Obniska, Andrzej K. Waśkiewicz i kilka innych postaci. Autor pozwala zaprzyjaźnić się z nimi – a także z ich czasami – w charakterystycznym dla siebie stylu, przemieszania powagi i żartu. Takie jest to Babie lato…
Dwugłowy pies, starsza kobieta częstująca sąsiadów ciasteczkami z ludzką krwią, skinwalker grasujący na warszawskim osiedlu. Poznaj historie, które przyprawią cię o ciarki i długo nie pozwolą zasnąć.
Wybierz się w intrygującą podróż przez mroczne zakamarki historii i zaułki tajemniczych legend. Poznaj nieetyczne eksperymenty oraz przerażające opowieści o seryjnych mordercach i ich ofiarach. Makabrycja zabierze cię do świata, w którym największe koszmary stają się rzeczywistością.
Dlaczego siostra prezydenta Kennedy'ego poddawana była eksperymentom medycznym? Co stało się ze studentami, którzy przed laty zaginęli w nawiedzonym lesie? Kim był człowiek, który od dzieciństwa marzył o spróbowaniu ludzkiego mięsa?
Uwaga! KSIĄŻKA ZAWIERA OPISY PRAWDZIWEJ MAKABRY
Makabrycja - pasjonatka wszystkiego, co dziwne i makabryczne. Autorka mikropodcastu na TikToku, na którym dzieli się najmroczniejszymi historiami i gdzie zgromadziła już prawie pół miliona miłośników opowieści mrożących krew w żyłach.
Kanony piękna, sztuka i władza z tej intrygującej mieszanki powstała pełna kontrastów opowieść o renesansowych kobietach, ich urodzie, sile i kreatywności.
Co opowiedziałyby nam o swoich czasach kobiety z obrazów Botticellego, Michała Anioła i Tycjana?
Czym Lukrecja Borgia wymawiała się od nudnych przyjęć i do czego Katarzyna Sforza używała kremów z rtęcią?
Jill Burke, zafascynowana poradnikiem modowym wydanym w Wenecji w 1562 roku, wyruszyła śladami renesansowego przemysłu beauty od tętniących życiem targowisk do pałaców elit, gdzie uroda była potężną bronią i mogła decydować o losach królestw. Autorka odkrywa też historie kurtyzan, artystek i pisarek, dla których dbanie o ciało było przestrzenią eksperymentów, wolnej ekspresji i buntu.
XVI-wieczne przepisy na upiększające mikstury, destylaty i ziołowe ekstrakty świadczą o imponującej wiedzy ówczesnych chemiczek i botaniczek wykorzystywanej również do tworzenia receptur kosmetyków, które niosły śmierć
Kanony piękna, sztuka i władza z tej intrygującej mieszanki powstała pełna kontrastów opowieść o renesansowych kobietach, ich urodzie, sile i kreatywności.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?