W korporacji być, po korporacji żyć...Hej, duicie! Czy marzysz tylko o tym, by grzać swą buźkę na jachcie, podczas gdy inni pracują? Albo udają, że pracują. Zafrasowani biegają z papierami po korytarzu. Nie mają czasu na to, by oddzwonić, odpisać na maila ani zamienić z Tobą dwóch słów, bo właśnie pędzą na Bardzo Ważny Meeting, gdzie będą symulować zaangażowanie. Rysując łąki koślawych kwiatków na kartce przeznaczonej do notowania wzniosłych myśli dyrektora. Hej, duicie! Możesz sobie marzyć o lansach i awansach, ale na razie jesteś taki sam jak Twój kolega zza biurka obok dobrze rokujący korposzczurek z Mordoru. Czujesz to, prawda? Zdajesz sobie sprawę, że jeszcze rok, jeszcze pół roku, jeszcze miesiąc takiej monotonnej, nudnej, nic niewnoszącej roboty i zwariujesz?Nie szalej, tylko coś z tym zrób!Dążąc ku korpowolności, możesz wkroczyć na jedną z trzech ścieżek. Pierwsza nazywa się przystosowanie. Opanuj podstawowe i zaawansowane zasady korporacyjnego życia i wyciskaj z niego dla siebie tyle, ile się da. Druga ścieżka to walka. Skończ z marudzeniem, zakasz jeszcze wyżej rękawy i zawalcz wreszcie o ten jacht! Wykaż się wobec przełożonych i zasłuż na awans. A może najwyższy czas wybrać trzecią drogę i porzucić korporację? Zamienić marną egzystencję w skórze homo corporaticus na radosny i swobodny żywot homo freelanticus? Tylko się za bardzo nie rozpędzaj. Bycie wolnym strzelcem obok wielu zalet ma też swoje wady...Aha, jeszcze jedno. W razie gdybyś podczas wyboru ścieżki został ordynarnie wylany z pracy, pamiętaj: życie po życiu w korpo istnieje. Nie ma nad czym rozdzierać szat. Naprawdę!
Czy duit to właśnie Ty?
Dlaczego jesteś w korporacji? Bo zawsze chciałeś. Bo lubisz czuć za sobą siłę dużej firmy. Bo dobrze płacą i dają służbowy samochód. Bo tak jakoś wyszło. Teraz nie ma to żadnego znaczenia. Pracujesz w korporacji i musisz z tym żyć. Jako duit. Kim jest duit? To pracownik, który wykazuje stosunek uniżenie poddańczy wobec korporacji, w związku z czym daje się wyssać jak cytrynkę. I zrobić w konia. Słowo pochodzi od angielskiego "do it" - zrób to. To duici odwalają całą brudną robotę, a w podziękowaniu nie dostają nawet uścisku ręki prezesa. Dają się wykorzystywać przez tych, co lubią od czasu do czasu pogrzać zwały sadła na jachcie w trakcie jakiegoś służbowego wyjazdu na Karaiby.
Zabolało?
Nie martw się - w ciemnym korporacyjnym korytarzu zaświeciło światełko nadziei. Czytając te słowa, robisz właśnie ku niemu pierwszy krok. Nie musisz porzucać dotychczasowej pracy, żeby poprawić swój los. Wystarczy, że nauczysz się sprawnie pływać po powierzchni firmowej zupy. Dzięki tej książce dowiesz się, co zrobić, by nie stać się duitem, jeśli jesteś na początku swojej korpo-drogi. Sięgniesz po oręż niezbędny w walce o ogień. Przekonasz się, co należy zrobić, by samemu grzać buźkę na jachcie. Weźmiesz udział w korporacyjnej ceremonii i opanujesz taktykę człowieka sukcesu. Zaczniesz przemawiać słowami korporacyjnej propagandy i poznasz kilku cudzoziemców w Twojej korporacji, by wreszcie odłączyć się na dobre, usuwając z mózgu układ scalony z firmą.
Co nie znaczy, że ją porzucisz, po prostu nareszcie zaczniesz żyć dla siebie, nie dla niej!
Zatem nie czekaj! Czytaj, ćwicz, a potem — DO IT!
DO IT! Na Facebooku
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?