To kameralne reportaże o intymnych tragediach, zmaganiach z systemem i doświadczeniach nie do zapomnienia. Także o walce o godność i przyszłości, która jest do wygrania.
Matka, która nie może zapomnieć uwag nauczycielki tańca: Pani córka ma za krótkie ręce. Odchodząca z zakonu dziewczyna, która wreszcie czuje się wolna, ale słyszy od przełożonej: Tak się siostrze tylko wydaje. Dorosła kobieta, którą prześladuje powtarzane przez matkę zdanie: Jesteś gruba. Egzorcyzmowana nastolatka, która pyta: Dlaczego ja? Moglibyście zapukać do następnych drzwi. W co drugim domu w tym mieście są opętani. Pacjentka, która z wizyty u ginekologa zapamiętała tylko jedno zdanie: Laleczka się nie boi.
Anna Goc, laureatka Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za książkę Głusza, pisze w Biegnij, mała, biegnij o kobietach. Nie są to historie z pierwszych stron gazet, raczej takie, w których wiele z nas może odnaleźć echa własnych. Reporterka wybrała swoje reportaże z lat 20132023 publikowane w Tygodniku Powszechnym i dopisała nowe.
Opowiada o współczesnej Polsce, która rzadko bywa kobietą.
Jaka jest historia ks. Adama Bonieckiego?Co ukształtowało księdza, którego słowa są dziś ważne dla tak wielu ludzi? Dlaczego nie przywiązuje wagi do rzeczy i miejsc? Kim są jego mistrzowie? Czego żałuje, co zrobiłby inaczej? Co mu się nie podoba w polskim Kościele?Niezwykły ksiądz w inspirującej rozmowie z dziennikarką "Tygodnika Powszechnego" Anną Goc odsłania swoje życie i opowiada o doświadczeniach, które go uformowały. Wraca pamięcią do czasów okupacji, powojennej biedy, początków kapłaństwa, pobytu we Francji i w Rzymie, znajomości z Janem Pawłem II. Wspomina chwile, które zmieniły wszystko: pożegnanie z ojcem w wieku dziewięciu lat, powojenną Polskę i władzę, która pozbawiła go domu. Lekcje, które płyną z tych doświadczeń, są ważne dla każdego.Tak osobistej książki ks. Bonieckiego jeszcze nie było.Tam, gdzie rozbiję swój namiot, jestem w domu. Kiedy się przeprowadzę, znów będę w domu. () Wolność od złudzenia stałego domu na tym świecie (). Trzeba mieć duszę koczownika. Rozstawiam namiot, jutro go zwijam, idę dalej Wtedy też nie da się mieć za wiele rzeczy. (fragment książki)
Słyszaki” – mówią czasem głusi o słyszących. Czy ludzi można opuścić językowo? Nie dać im prawa do języka? Albo za wszelką cenę nakłaniać do nauczenia się innego języka, którym posługuje się większość, chociaż dla wielu z nich to zadanie niewykonalne? Jedno z pierwszych pytań, które zadają słyszący: głusi nie słyszą, ale przecież chyba mogą nauczyć się czytać? Gdy dowiadują się, że nie – nie wszyscy głusi w Polsce potrafią czytać ze zrozumieniem po polsku – słyszący dziwią się jeszcze bardziej: przecież to Polacy, kończą polskie szkoły, żyją w kraju, w którym wiadomości, pisma urzędowe, diagnozy i wyroki są po polsku. Jak to możliwe, że nie znają języka ojczystego? – Jesteśmy niepełnosprawni tylko między wami, słyszącymi – mówi jeden z bohaterów Głuszy. – Gdy jesteśmy sami ze sobą, głusi z głuchymi, możemy używać naszego języka i nie czujemy się inni. Dotąd o głuchych wypowiadali się głównie ci, którzy słyszą. Teraz głusi chcą opowiedzieć o sobie sami. Wychowawca z internatu dla głuchych dzieci bił je i znęcał się nad nimi psychicznie. Głucha kobieta miga, że wychowankowie nie mogli o tym nikomu powiedzieć, bo większość z nich nie potrafiła mówić, a ich matki nie nauczyły się języka migowego. Głucha kobieta w ciąży trafiła do szpital, ale nikt nie wezwał tłumacza. Jej syn, uczeń podstawówki, który umiał migać, musiał przekazać matce, że noworodka nie udało się uratować. W czasie pandemii głucha matka zobaczyła, że nauczycielka ze szkoły dla głuchych mówi do jej syna podczas lekcji online. „Dlaczego ona to robi? – zastanawiała się. – Przecież on nic nie słyszy”. „Jeszcze Porsy nie zdęła,/ lea my żeczamy,/ Co tam obca przemoc wziąła,/ Szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Dąbrows,/ Z ziemi fłoskie do Borsy./ Zam twog przewodem/ Złoczym się z narodem” – czyta na głos głuchy Daniel Kotowski. – Tego oczekuje ode mnie Rzeczpospolita Polska – miga. – Artykuł dwudziesty siódmy Konstytucji RP mówi, że „W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski”. A więc ja, obywatel głuchy od urodzenia, powinienem mówić. Nawet jeśli nie potrafię, choć przez kilkanaście lat próbowałem się nauczyć. Nawet jeśli nie słyszę swojego głosu. Mam konstytucyjny obowiązek mówić po polsku. Anna Goc, dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” i laureatka Stypendium im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej książce oddaje głos głuchym.
Jaka jest historia ks. Adama Bonieckiego?
Co ukształtowało księdza, którego słowa są dziś ważne dla tak wielu ludzi? Dlaczego nie przywiązuje wagi do rzeczy i miejsc? Kim są jego mistrzowie? Czego żałuje, co zrobiłby inaczej? Co mu się nie podoba w polskim Kościele?
Niezwykły ksiądz w inspirującej rozmowie z dziennikarką „Tygodnika Powszechnego” Anną Goc odsłania swoje życie i opowiada o doświadczeniach, które go uformowały. Wraca pamięcią do czasów okupacji, powojennej biedy, początków kapłaństwa, pobytu we Francji i w Rzymie, znajomości z Janem Pawłem II. Wspomina chwile, które zmieniły wszystko: pożegnanie z ojcem w wieku dziewięciu lat, powojenną Polskę i władzę, która pozbawiła go domu. Lekcje, które płyną z tych doświadczeń, są ważne dla każdego.
Tak osobistej książki ks. Bonieckiego jeszcze nie było.
Tam, gdzie rozbiję swój namiot, jestem w domu. Kiedy się przeprowadzę, znów będę w domu. (…) Wolność od złudzenia stałego domu na tym świecie (…). Trzeba mieć duszę koczownika. Rozstawiam namiot, jutro go zwijam, idę dalej… Wtedy też nie da się mieć za wiele rzeczy.
(fragment książki)
Anna Goc – dziennikarka, reporterka, redaktorka działu Kraj „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego. Nagradzana przez kapitułę Nagrody Dziennikarzy Małopolski w kategoriach news i reportaż prasowy. Nominowana do nagrody Grand Press w kategorii reportaż prasowy.
Ks. Adam Boniecki – studiował filozofię na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego i na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Duszpasterz akademicki przy uniwersyteckim kościele św. Anny. W 1979 roku Jan Paweł II wezwał go do Rzymu i powierzył mu zorganizowanie polskiej edycji „L’Osservatore Romano”. Członek zespołu „Tygodnika Powszechnego” od 1964 roku, od lipca 1999 był jego redaktorem naczelnym, od 2011 jest redaktorem seniorem.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?