Czy można przyzwyczaić się do końca świata? Damian Kowal w swojej debiutanckiej powieści "Ćwirowidło" opisuje rzeczywistość, która przesunęła się o kilka klatek w stronę apokalipsy. Wrocław nie jest już częścią Polski, tylko wielokulturowego, otwartego na przybyszów z zewnątrz Śląska. Zmieniają się nazwy ulic, słyszane na nich języki, znikają zwierzęta, pojawiają się nowe rośliny. A przede wszystkim - brakuje wody. Podobno ktoś gdzieś widział wróbla. A przecież wyginęły. Zmianie nie ulegają kompleksy Daktarego - głównego bohatera, który słuchając japońskiego popu, przemierza miasto, z lękiem sprawdza stan konta, szuka zleceń, najważniejsze, że czynsz ma już zapłacony. "Ćwirowidło" to opowieść o końcu świata, jaki znaliśmy, katastrofie klimatycznej i moralnym niepokoju, który dopada w momencie, kiedy akurat jesteśmy bez pieniędzy, pracy i perspektyw. Książka Kowala jest trzymającą w napięciu historią o naturze, patodeweloperce, kompromisach, wyzysku w pracy i niepewności. Poznajemy świat, w którym najbardziej luksusowym towarem jest woda, a codzienność jest walką o byt, memami i fragmentami niedokończonych rozmów. A czasem atakiem wielkich, niebezpiecznych ptaków. To nie "Jurassic Park", to Dolny Śląsk za kilka lat. "XD" - jak mówią przyjaciele. Kowal w "Ćwirowidle" stawia pomnik nieśmiertelnej sile natury, eksplozji przyrody, miłości do ptaków i radości wbrew wszystkiemu. Political fiction, ale wcale nie do końca fiction, bo przecież w tym Wrocławiu rozpoznajemy znajome ścieżki i stare problemy. Prozatorski debiut Kowala to portret świata płonącego niemocą i rewolucją, folder zdjęć, screenów, linków, fragmentów konwersacji. A ostatnia kwestia brzmi: "Na pohybel wszystkim".
Nagroda główna w II Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy” w kategorii liryka
„Forma jest tutaj wyłącznie pretekstem do snucia opowieści o korpo- i kapitałorzeczywistości, która zamyka się nie tylko w openspace’ach, biurach i na halach produkcyjnych; w rytmie protestów ulicznych, emigracji zarobkowych i wewnętrznych, ale też historii chorób i afektów, trochę jakby rzadziej zwanych miłością. Kowal gra przemyślane akordy, a do polifonicznych chórków zaprasza ulubionych artystów, ale także i ptaki (już nadobecne w debiucie), uosobienie wysokich lotów i przestrzenności tej wartkiej dykcji. Rozważa wyłącznie poważne propozycje melodii, bo przecież (cytat) „nikt nie będzie za dwa czterysta robił z siebie durnia”. Drzewa są ścinane, by postawić płot. Ofertę trzeba dopasować, a za udział w rekrutacji serdecznie się dziękuje. A wszystko to przy wykorzystaniu języka z pogranicza hiphopowej nawijki, hipsterskiej postpiosenki i lirycznego wiersza zaangażowanego.”
(z laudacji jury)
Damian Kowal, ur. 1990 w Legnicy. Studiował nauczanie języka francuskiego, etnologię i antropologię kulturową oraz filozofię. Robił w życiu wiele rzeczy, ale od jakiegoś czasu zawodowo zajmuje się oprowadzaniem ludzi i edukacją ekologiczną. Czterokrotnie nominowany do nagrody głównej w konkursie im. Jacka Bierezina, w 2013 roku laureat nagrody publiczności w tymże. Wydał książkę z wierszami pt. Najmniejsze przeboje z Tristan da Cunha (2016), publikował m.in. w „Arteriach”, „Cegle”, „artPapierze” i „Stonerze Polskim”. Czasami pisze o muzyce na screenagers.pl, częściej na swoim fanpage’u Nieskończona Studnia Potencjału, gdzie również tworzy miksy. Jako volkhvy nagrał epki a mournful rhapsody in memory of cat oraz Death is death, jako Efrem wydał płytę Foli. Ptasiarz, mikol i zbieracz kamieni. Lubi nudne sporty i muzykę ambient.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?