AIBO podniósł głowę i popatrzyła na zebranych. Był to sygnał na oklaski, które oznaczały akceptację tego, co powiedział i wspólnego działania w strategii. Dziwne były te oklaski, zupełnie inne niż u ludzi. Miały wyższy ton, jakby metaliczny. Nagle zaczęły się i równo skończyły. Robiły wrażenie, jakby były co do sekundy zaprogramowane. Fragment książki
Zakochani w czerwcu i inne opowiadania Janusza Stanisława Czarneckiego to niezwykle zajmujące historie, które zapraszają czytelnika do podróży po zapisach bacznego i mądrego obserwatora natury człowieka. A może lepiej powiedzieć: natur człowieka, bo jest ich tyle, ile bogactw, różnorodności i zmienności tego świata. Te opowieści to swoiste raporty pisarza w skórze lekarza, a może na odwrót, bo to lekarz w ciele rasowego artysty pióra. Jest tu doskonale widoczna autobiograficzna strona tych świetnych opowiadań – autor potrafi bardzo dobrze uchwycić swoje doświadczenia, obserwacje, refleksje i wrażenia. Wiele tu czułości wobec tego dziwnego zwierzęcia pochodzącego od małpy, wiele troski o gatunek homo sapiens, współczucia, empatii, ciepłego i przyjaznego spojrzenia na potomków Abla i Kaina. Ratunkiem – może zbyt trudnym? – na osuwającą się spod stóp ziemię są po prostu miłość, rozum i oko, ale i gest pomocy, wynikający nie tylko z wierności swemu zawodowemu powołaniu, czyli powinności lekarskiej, ale i zwyczajnej życzliwości, gotowości niesienia pocieszającej oraz łagodzącej rany ciała i ducha ulgi. Autor Zakochanych w czerwcu skomponował tom, w którym niegdysiejsi egzystencjaliści znaleźliby godnego następcę choćby Alberta Camusa. Toruński prozaik jest jak on – pełen zadumy nad znaczeniem ludzkiego sumienia, nad kulturą i naturą człowieka, tego najbardziej zdumiewającego zwierzęcia na kuli ziemskiej. I jak w twórczości francuskiego pisarza znajdziemy w opowiadaniach doktora Janusza Czarneckiego wzruszające i poruszające zapisy głębokiego humanizmu.
Dr hab. Paweł Tański, prof. UMK
Czas wszystko wyjaśnia. Wszystko, co się rodzi i żyje, potem umiera i cieleśnie odchodzi ze świata ziemskiego. Czy nie zastanawiało panów, dlaczego i w jakim celu spotykamy się po północy w Opactwie Westminster? Mogliśmy tutaj przebywać i nie zaistnieć jako spotkanie czterech osobowości. Kto nas obudził i powołał? Jaki jest cel naszej rozmowy i dyskusji?Fragment książki
Czytelnik tej książki, należącej do gatunku s.f., nie znajdzie w niej przygód rodem z Gwiezdnych wojen czy książek tego rodzaju.Znajdzie natomiast przygodę intelektualną, coraz bardziej potrzebną w naszej rzeczywistości. Ta podróż w czasie i przestrzeni domaga sie refleksji o tym, skąd jesteśmy i dokąd możemy dotrzeć. Teorie i hipotezy naukowe pozwalają autorowi na snucie wynikających z nich fantazji - a przecież już nie raz okazywało się, że fantazja realizuje się szybciej niż byśmy się tego spodziewali.Książka Janusza Czarneckiego jest zaproszeniem do myślenia, zaproszeniem, z którego trzeba skorzystać.Marek Wawrzkiewicz
Wyprostował się, wyciągnął przed siebie nogi i zaczerpnął głęboko powietrza. Ściągnął z ramienia torbę i wyjął książkę. Nerwowo wertował strony. Nie mógł skoncentrować się na czytaniu. Myślał o Sandrze. Nie wiedział, czy cierpi, a może jest już po zabiegu? Siedział i wspominał ich przyjemne wspólne chwile. Nie pierwszy raz przekonał się, że obecność tej kobiety działa na niego dobrze. Martwił się o nią. Nagle drzwi od gabinetu badań otworzyły się. Wyszła z nich najpierw pielęgniarka, za nią Sandra, następnie lekarz, który na chwilę zatrzymał się przy nim i zapytał: - Pan jest mężem?
Czytelnik tej książki, należącej do gatunku literatury s.f., nie znajdzie w niej przygód z rodem Gwiezdnych wojen czy książek tego rodzaju. Znajdzie natomiast przygodę intelektualnę, coraz bardziej potrzebną w naszej rzeczywistości. Ta podróż w czasie i przestrzeni domaga się, skąd jesteśmy i dokąd możemy dotrzeć.
Nagle poczułem, jakby obraz zbliżył się do mnie. Siedziałem nadal w tym samym miejscu, a jednak miałem wrażenie, że jest tuż przy mnie. Nie wiem tylko, czy to ja się poruszyłem, czy obraz. Jakby z bliska zobaczyłem twarz pociągłą, o kształtnym nosie i małych, wąskich ustach. Wokół głowy roztaczały się pasma włosów, spływające po policzkach. Ta twarz robiła wrażenie majestatycznej, tajemniczej i dostojnej. Siła wyrazu obrazu kryła się jednak w oczach – wąskich, z rozbłyskami światła wokół tęczówek, z wyrazem smutku, refleksji i zadumy. Obraz emanował obecnością sacrum.
Fragment opowiadania I w Ostrej świecisz Bramie
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?