Minęło sporo lat, stałam się jeszcze bardziej wychudła i przygarbiona, ubranie wisi na mnie jak płótno na kiju, zaś córki nie przestają mnie namawiać: zostałam zaproszona na spotkanie ocalałych i nieopatrznie powiedziałam im o tym. Czemu nie chcesz tam pójść, mamo pyta najmłodsza, kiedy wspólnie z siostrą usiłują namówić mnie do zjedzenia rosołu z kury, który wlepia we mnie swe tłuste oka niczym mityczny Argus. Starsza córka bierze jej stronę, więc koniec końców i ja się zgadzam, odsuwając od siebie talerz rosołu, co tym razem z racji mojej zgody spotyka się z wyjątkowo tolerancyjnym przyjęciem. Powinnam była bardziej wnikliwie przestudiować to zaproszenie, spotkanie odbywa się w hotelu Astoria, w którym moja noga miała już nigdy nie postać po tym, jak Eichmann i jego horda wzięli go w posiadanie, a firanki żegnały nas tak pięknie, właśnie wtedy. Moje córki wzdychają: to przecież było tak dawno, mamo, tak dawno. To teraz zupełnie inny hotel, chociaż wciąż nosi nazwę Astoria, cóż na to poradzić. Czasami rozmawiają ze mną jak z niezbyt rozgarniętym dzieckiem. Ale ja wiem, co wiem i wiem, czego nie wiem. Nie wiem, co się stanie, gdy przekroczę próg hotelu. Czy Eichmann wyskoczy ze swojego pokoju i warknie w moją stronę: A ty tu czego, przecież nie masz prawa żyć! Czekaj tylko, jeszcze was wszystkich dorwiemy. I choć wiem i powtarzam to sobie dziesięciokrotnie, że po procesie powieszono go i pochowano, to pewności jednak nie mam, bo nigdy nie mam pewności, jeśli chodzi o te kwestie. Christoph Heubner niemiecki pisarz, związany z instytucją Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Brał udział w tworzeniu tej instytucji od 1980 roku. Od początku istnienia Fundacji na Rzecz MDSM, czyli od 1995 , był członkiem Zarządu, pełniąc funkcję przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego. Ogromne zaangażowanie w dzieło upamiętniania Ofiar zbrodni nazistowskich oraz polsko-niemieckiego pojednania towarzyszyło mu w całym dorosłym życiu. Po szkole średniej odmówił służby wojskowej, wybierając w zamian służbę pokojową w przytułku dla bezdomnych, później nadzorował pierwsze grupy w ramach Akcji w Miejscu Pamięci obozu koncentracyjnego w Stutthof. W uznaniu wybitnych zasług dla procesu polsko-niemieckiego pojednania otrzymał szereg najwyższych odznaczeń w Polsce i w Niemczech.
Upalny wrześniowy dzień 2011 roku: Restauracja w En Kerem, u wrót Jerozolimy: Felix je powoli. Z niedoścignioną pieczołowitością usuwa ości pstrąga, jedna po drugiej, oskrobuje je nożem, następnie śledzonym przez oczy wszystkich zebranych ruchem przesuwa kawałek ryby w stronę kupki ryżu, by unieść do ust widelec z nałożonym jedzeniem. Nasze talerze są już od dawna puste, espresso wypite, stojący na zewnątrz palacze są już po trzecim papierosie, kierowca wycofał się do autobusu i odchyliwszy do tyłu oparcie fotela zrezygnowany usiłuje uciąć sobie poobiednią drzemkę. Nawet muchy dopadło zmęczenie, nieruchomo siedzą na ścianie restauracji, choć talerz Felixa wciąż jest w połowie pełny. Nikt nie ponagla, wszyscy z uśmiechem i czułością obserwują Felixa. Wiecie przecież, na talerzu nic nie ma prawa zostać, mówi Felix. Wszyscy kiwają potakująco głowami: Nic nie ma prawa zostać. Jakie mieliście talerze? pyta Noah. I teraz każdy zaczyna opowiadać o swoim talerzu: większość miała blaszane, niektórzy drewniane, zaś Kazikowi przypomina się Alex, berliński Żyd z jego baraku, któremu ktoś ukradł łyżkę, choć była bardzo dobrze ukryta. Jak pies, mówił Alex, pochylony nad talerzem, z którego siorbał cienką zupę. Jak pies. Wszyscy kiwają głowami, a Felix je. Kierowca chrapie w autobusie.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?