Ultradźwięki fale dźwiękowe niesłyszalne dla człowieka. Wykorzystuje się je na przykład w medycynie. Dzięki nim uzyskujemy między innymi zdjęcia USG. W prozie Macieja Bieszczada ultradźwięki mają, oczywiście, literacką formę. Pisarz posługuje się jednak nimi w podobnym celu co lekarze. Za ich pomocą bowiem, w krótkich, nieraz kilkuzdaniowych opowiadaniach, odsłania to, czego na co dzień nie dostrzegamy, dostrzec nie możemy, albo, jeśli nawet widzimy, to puszczamy mimo oczu. Ultradźwięki Bieszczada przeszywają rzeczywistość, ukazując jej nieoczywistą, często poetycką stronę. Warto ich nie przeoczyć.
Autor swoją książkę nazywa zbiorem opowiadań, wielu czytelników z pewnością uzna ją za powieść. Bohaterowie kolejnych opowiadań są bowiem ze sobą powiązani, ich losy się splatają, co autor odkrywa przed nami powoli, fragmentarycznie, abyśmy pod koniec lektury mogli z tych puzzli ułożyć całą historię. Ciekawym zabiegiem jest prezentowanie tych samym wydarzeń z różnych punktów widzenia, oświetlanie tych samych tematów nowym światłem, które czasem bardzo wiele zmienia. Rzeczywistość, jaką serwuje nam autor, jest mroczna. Postacie wykreowane przez pisarza duszą się we własnym życiu – w przenośni, ale i dosłownie, co jest nieustannie podkreślane przez opisy nieznośnego upału, który od dawna nie chce odpuścić. Wszyscy wyczekują deszczu, ocalenia. Czy ono nadejdzie? Z której strony? Czy ludzie mogą się sami ocalić? Ta proza nie pozostawia złudzeń, wiara w człowieka jest niemożliwa. Maciej Bieszczad w świecie, który wydaje się skazany na cierpienie, zło, krzywdę, choroby i klęskę, otwiera jednak inne drzwi. Podsuwa rozwiązanie, dzięki któremu możliwy jest cud, którego nikt z czytelników zapewne by się nie spodziewał.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?