Sabat Litha obchodzony w najkrótszą noc roku – noc przesilenia letniego – to czas, gdy świętujemy zwycięstwo światła nad ciemnością oraz początek lata. To najlepszy moment na odprawianie rytuałów na powodzenie w życiu miłosnym czy też praktyki magiczne związane z oczyszczeniem, uzdrawianiem i pomyślnością. Świętowanie tego dnia i tej nocy zapewnia również obfitość plonów i pomyślność zbiorów. Dawniej celebrowano Lithę przy rozpalonych ogniskach, a jednymi z popularniejszych tradycji było rzucanie wianków na wodę i szukanie kwiatu paproci. Dzięki tej książce nie tylko poznasz historię Lithy i dowiesz się, w jaki sposób dostosować jej świętowanie do współczesnych warunków, ale także otrzymasz przykłady wielu praktycznych rytuałów, zaklęć i inwokacje, które z powodzeniem możesz stosować w samodzielnym świętowaniu tego sabatu, i które sprawią, że będzie on wyjątkowo magiczny. Dodatkowo dowiesz się, jak praktycznie uczcić ten czas, na przykład poprzez wykonanie wieńca słonecznego dla uczczenia zwycięstwa światła nad ciemnością lub poduszki wypełnionej ziołami i roślinami dla zapewnienia dobrego snu. Poznaj sekrety Lithy i czerp korzyści z celebrowania świąt Koła Roku!
Leksykon snów, przedstawiający w układzie alfabetycznym symbole i obrazy senne z ich współczesną, odpowiadającą naszym czasom interpretacją. Opisy wyjaśniają, co nasze sny oznaczają, czego możemy spodziewać się w przyszłości i dlaczego śniło nam się to, a nie co innego. Sennik uwzględnia nawet tak nowoczesne symbole jak... telefon komórkowy i komputer. W sny można wierzyć lub nie, lecz wiadomo nie od dziś, że sny mają często podłoże psychologiczne i bywają odbiciem emocji lub stanu umysłu.
Sny są wrotami prowadzącymi do innych światów, czasów i wymiarów. To święte portale, przez które otrzymujemy wiadomości z samego Źródła, często pod postacią symboli przekazywanych przez naszych przewodników sennych i anioły. W najnowszej książce Doreen Virtue i Melisa Virtue przedstawiają genezę snów, sposób ich interpretacji, rolę aniołów oraz charakteryzują istoty, które powinniśmy prosić o pomoc i przewodnictwo po świecie snów. Dzięki tej książce zdobędziesz narzędzia, które poprawią jakość Twoich nocnych podróży. Znajdziesz tu między innymi techniki kreowania i przywoływania snów, rytuały i afirmacje oraz wskazówki pomagające w odpowiednim przygotowaniu przestrzeni, w której śpisz. Nauczysz się także rozróżniać rodzaje snów, a zawarte w książce prawdziwe historie i przykładowe interpretacje pomogą Ci rozszyfrować własne sny i odczytać przekazywane w nich wiadomości. Wkrocz do magicznego świata snów!
Rzetelny i kompletny - najobszerniejszy polski podręcznik astrologii - do którego odwołuje się większość publikacji tematu. Napisany przez polskiego wybitnego astrologa, kierowany do polskiego czytelnika, dostosowany do polskiej mentalności.
Czy rok 2012 wiąże się z największym odkryciem tajemnicy piramidy, zwanej piramidą Cheopsa?Jaką rolę w tym ogromnym dziele odgrywają Polacy? Piramida Cheopsa otwiera listę Siedmiu Cudów świata i jest największą budowlą na Ziemi. Pomimo, że została wybudowana w czasach prehistorycznych, tym co w sobie zawiera, zadziwia astronomów, matematyków, historyków i mistyków. Już choćby zastosowane w niej rozwiązania matematyczne, geometryczne i astronomiczne są tak dalece wyrafinowane, że nie do pomyślenia jest, aby wybudowało ją prymitywne społeczeństwo z epoki obróbki miedzi, które w tym czasie składało hołd chrabąszczom, kozłom i bykom. Czyżby ta Wielka Piramida, miała być dla nas darem Atlantydy lub obcej cywilizacji? Olbrzymie zainteresowanie w świecie piramidą Cheopsa wynika z powodu wielu z nią związanych fenomenalnych odkryć oraz dlatego,że jej energia działa uzdrawiająco, a nawet odmładzająco na człowieka. W tej książce zawarte są również informacje jak samemu wykonać piramidkę i jak dla własnych potrzeb wykorzystać jej energię.
Najskuteczniejszy i najpopularniejszy wróżbita w kraju, wykorzystując symbolikę tarota, opowiada o swoim życiu. Udowadnia, że wszystko, co się nam przytrafia, ma swoje odbicie w kartach.Maciej Skrzątek. Najskuteczniejszy i najpopularniejszy wróżbita w kraju. Jak określił go Kuba Wojewódzki w swoim programie: Elvis Presley polskiej ezoteryki i Freddie Mercury tarota. Jaki jest naprawdę Wróżbita Maciej? Jak to się stało, że młody chłopak z Wałbrzycha, o którym kilka lat temu jeszcze nikt nie słyszał, prowadzi obecnie najchętniej oglądane programy w telewizjach ezoterycznych? Mówią o nim wszyscy: ludzie interesu, duchowni, celebryci i politycy, a najpoważniejsze tygodniki opinii zastanawiają nad fenomenem jego popularności?Dlaczego zdecydował się poświęcić wróżeniu i jaką cenę płaci za ten wybór? Jakie ma wady, jakie zalety i jak radzi sobie ze swoją wrażliwością w kontakcie z ludzkimi dramatami? Czy w życiu kieruje się tym, co wyczyta z kart? Jak postrzega to, co robi? Dlaczego tak chętnie mówi o swoich sukcesach, a jeśli trzeba także o porażkach? Czy ma więcej zwolenników, czy wrogów? Jakie jest środowisko ezoteryczne w Polsce?Wróżbita Maciej z absolutną szczerością opowiada o różnych, nieraz dramatycznych faktach ze swojego życia i wskazuje, jak te zdarzenia można interpretować za pomocą kart.
Astrolog w starożytnym Egipcie? Zaprawiona w boju wikińska wojowniczka? Uzdrowicielka oskarżona w czasach króla Jerzego o czary? Renesansowy podróżnik, odkrywający nieznane lądy? Kim byliśmy w poprzednim wcieleniu i jaki wpływ ma to na nasze aktualne życie? Judith Marshall zabiera czytelnika w inspirującą podróż, podczas której prezentuje techniki poznawania przeszłych wcieleń oraz gromadzenia wiedzy ułatwiającej zrozumienie doświadczeń przeżywanych w aktualnej inkarnacji. Ta książka – w której praktyczne porady przeplatają się z relacjami z osobistych przeżyć samej autorki – to dowód na to, jak wielka mądrość i uzdrowienie mogą płynąć z odkrywania poprzednich wcieleń. Przypominając sobie fragmenty przeszłych inkarnacji, dosłownie „składamy je z powrotem”, sprawiając, że różne części lub „składniki” duszy powracają do naszej świadomości – i stajemy się całością. Znaki, synchroniczność, wrażenia z dzieciństwa, sny, wspomnienia, instynktowne reakcje na ludzi i miejsca a nawet nagłe przeskoki w świadomości lub w czasie – to tylko nieliczne przykłady tego, jak mogą objawiać się migawki z poprzednich wcieleń. Przy pomocy zawartych w tej książce sprawdzonych ćwiczeń uczymy się, jak badać własne minione życia i wykorzystać wyciągnięte z nich lekcje do rozwoju w życiu obecnym. Aby zrozumieć teraźniejszość, trzeba najpierw dotrzeć do przeszłości!
Najskuteczniejszy i najpopularniejszy wróżbita w kraju, wykorzystując symbolikę tarota, opowiada o swoim życiu. Udowadnia, że wszystko, co się nam przytrafia, ma swoje odbicie w kartach.
Maciej Skrzątek. Najskuteczniejszy i najpopularniejszy wróżbita w kraju. Jak określił go Kuba Wojewódzki w swoim programie: Elvis Presley polskiej ezoteryki i Freddie Mercury tarota. Jaki jest naprawdę Wróżbita Maciej? Jak to się stało, że młody chłopak z Wałbrzycha, o którym kilka lat temu jeszcze nikt nie słyszał, prowadzi obecnie najchętniej oglądane programy w telewizjach ezoterycznych? Mówią o nim wszyscy: ludzie interesu, duchowni, celebryci i politycy, a najpoważniejsze tygodniki opinii zastanawiają nad fenomenem jego popularności?
Dlaczego zdecydował się poświęcić wróżeniu i jaką cenę płaci za ten wybór? Jakie ma wady, jakie zalety i jak radzi sobie ze swoją wrażliwością w kontakcie z ludzkimi dramatami? Czy w życiu kieruje się tym, co wyczyta z kart? Jak postrzega to, co robi? Dlaczego tak chętnie mówi o swoich sukcesach, a jeśli trzeba także o porażkach? Czy ma więcej zwolenników, czy wrogów? Jakie jest środowisko ezoteryczne w Polsce?
Wróżbita Maciej z absolutną szczerością opowiada o różnych, nieraz dramatycznych faktach ze swojego życia i wskazuje, jak te zdarzenia można interpretować za pomocą kart.
Który z papieży widział koniec świata? Dlaczego tak długo nie ogłaszano całego tekstu objawienia fatimskiego? Dlaczego, choć wiadomym jest, że jest i czwarta, a nawet piąta jej część, nie mówi się o niej? A może wizje końca świata nierozerwanie związane są ze starożytnością, średniowieczem i mają w przepowiedniach pewien logiczny ciąg? A co z Apokalipsą św. Jana? Co z najważniejszą z wizji końca świata opisanych w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu? Co sprawiło, że niemal wszyscy słyszeli o Sybilli i Nostradamusie? Ludzi od zawsze intrygowało to, co nieznane, co ich czeka w przyszłości. Dlatego też szukali osób potrafiących wyjaśniać różne znaki, symbole, osób obdarzonych jasnowidzeniem. I nadal tak jest. Każda tajemnica nęci i pociąga. W swojej książce Jadwiga Czernikow zawarła zestawienia proroków biblijnych, omówienie symboliki Apokalipsy św. Jana, interpretacje słynnych przepowiedni, charakterystyki polskich jasnowidzów, opisy uznanych objawień.
Poznaj fenomen ciągłego modyfikowania się i upadania tez, na których jeszcze kilka lat temu opieraliśmy swoją wiedzę. Biocentryzm zakłada, że otoczenie każdego z nas jest zależne od obserwatora. Według tej teorii nie istnieje obiektywny obraz świata, a wszystko, co wokół siebie widzimy jest wytworem naszych umysłów stanowiącym subiektywną imitację prawdziwego wizerunku rzeczywistości. Częścią tej koncepcji jest również twierdzenie, że to nie wszechświat kreuje życie, ale właśnie życie tworzy wszechświat. Lek. med. Robert Lanza od ponad czterdziestu lat przekracza granice nauki i uważany jest za jednego z czołowych badaczy na świecie. Napisał setki publikacji i dwadzieścia książek naukowych oraz opatentował wiele wynalazków. Jest również twórcą koncepcji o nazwie biocentryzm. Bob Berman to najbardziej poczytny astronom na świecie i twórca ponad tysiąca artykułów opublikowanych w pismach takich, jak Discover czy Astronomy. Autorzy proponują nowe spojrzenie mówiące, że nasze współczesne teorie o fizycznym świecie nie sprawdzają się i nigdy nie zaczną, dopóki nie będą dotyczyć życia i świadomości. Z perspektywy biologa i astronoma odbezpieczają zatrzaski klatek, którymi ograniczyła się zachodnia nauka. Ich książka obala tezy, które dotychczas uznawaliśmy za pewnik i podważa nasz obecny sposób postrzegania rzeczywistości. Znajdziemy tutaj nowe idee powstania świata, celu i istoty życia, a nawet śmierci. Jesteś twórcą wszechświata. Wykorzystaj to.
Czasami śnią się nam rzeczy, które z jakiegoś powodu wydają się ważne. Niekiedy widzimy coś, co porusza jakąś delikatną strunę w naszym wnętrzu. Czasami coś dostrzegamy kątem oka i dochodzimy do wniosku, że nam się tylko zdawało. Wszystkie przytoczone przykłady mogą świadczyć o działaniu intuicji i innych metod jasnowidzenia. Wszyscy bowiem dysponujemy zdolnością dostrzegania tego, co ulotne i niemożliwe do empirycznego zweryfikowania. Teraz jednak, za sprawą tej książki, każdy swój nieoszlifowany talent może przekuć w najprawdziwszy brylant. Alexandra Charan, medium, kapłanka i licencjonowana tarocistka, prezentuje kurs jasnowidzenia, dzięki któremu każdy może zacząć swobodnie czerpać korzyści z tej tajemniczej i w pełni naturalnej sztuki. W tej publikacji ujawnia, jak korzystać z wizualizacji i kierować się intuicją oraz w jaki sposób zgłębić tajniki świadomego śnienia, psychometrii i przywoływać do siebie wizje. Wyjaśnia, czym są omeny i jak czytać z kryształowej kuli. Dokładnie, a zarazem niezwykle przystępnie, opisuje wróżenie z luster, dymu, ognia czy wody. Każdy dowie się również, jak dostrzegać aurę i odczytywać z niej ważne informacje. Wszystkie opisane praktyki uzupełnia zbiór najskuteczniejszych modlitw. Dzięki zawartej w publikacji teorii oraz masie ćwiczeń praktycznych, krok po kroku będziesz stawał się profesjonalnym jasnowidzem, czyli świadomym obserwatorem swojego otoczenia wyciągającym z wszystkich zdarzeń prawidłowe wnioski. Rozwiń swój naturalny talent!
Książka opisująca nieuchronność głębokich przemian czekających nasz świat - wraz z analizą przyczyn oraz analizą strategii rozwoju mającego zapoczątkować nową epokę. Jest to, dodana w drugim wydaniu, strategia budowy nowego świata. Książka reklamowana m.in. w "Nieznanym Świecie" i "Nexusie". Jest to wydanie ZNACZNIE rozszerzone i ulepszone, z ilustracjami kolorowymi i wieloma nowymi źródłami.
Jasnowidzenie nigdy się tego nie dowiemy zanim nie odważymy się spróbować.
Uważa się, że jasnowidzenie to coś niezwykłego i tajemniczego, coś co jest wyłącznie udziałem osób obdarzonych szczególnymi zdolnościami. W rzeczywistości jednak jasnowidzenie to dar, który, przy odrobinie chęci, możemy wyćwiczyć. Pomóc nam w tym może niniejsza książka. Stanowi ona praktyczny podręcznik nauki, ułatwiający kontakt z naszą intuicją. Jest tu wiele ćwiczeń pozwalających skupić naszą świadomość, wspomóc pamięć, wchodzić w trans, skutecznie medytować, a także nawiązywać kontakt z naszym przewodnikiem duchowym. Nauczyć się wykorzystywać jasnowidzenie w swoim codziennym życiu.
Chiron występuje w mitologii jako nauczyciel sztuki zadawania rany i sztuki leczenia rany. Jego imię otrzymała mała planeta będącą pomostem łączącym świat Saturna i Urana. W horoskopie Chiron reprezentuje nie tylko krwawiącą ranę, lecz także rozwój, mądrość i wolną wolę. Chiron jest archetypem Zranionego Uzdrowiciela i zarazem kluczem do uzdrowienia duszy.
Wenus jest bardzo często przedstawiana jako kobieta próżna, a zarazem pełna wdzięku. Warto poznać jednak jej prawdziwe oblicze, które jest bardzo dalekie od utartego schematu. Tym bardziej, że planeta nosząca jej imię bardzo silnie wpływa na życie każdego człowieka. Wenus z tej książki nie jest już łagodna i zajęta głównie romansami, a okazuje się być istotą żądną władzy i potrafiącą ją uzyskać. Jest to absolutny kontrast z jej stereotypowym wizerunkiem. Każdy, kto chciałby w pełni odczytywać horoskop, powinien sięgnąć po tę książkę, która skupia się na oddziaływaniu tej tak bardzo ważnej z astrologicznego punktu widzenia, planety. Autorka opisuje najważniejsze cechy Wenus i jej znaczenie w horoskopie. W sposób w pełni obiektywny analizuje zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty tej planety. Znajdziesz tu tranzyty i progresje Wenus oraz jej opis w poszczególnych domach horoskopu. Dowiesz się, jak ją interpretować w horoskopach mudialnych i partnerskich. Jako, że Wenus odpowiada za relacje międzyludzkie, dzięki tej nowatorskiej publikacji każdy może odpowiedzieć na pytanie, czy znajdzie partnera i kiedy ma na to szanse. Uzyskasz także większą świadomość dotyczącą twoich związków z innymi ludźmi i nauczysz się je świadomie kształtować. Dowiesz się również, w jaki sposób możesz wzmocnić w sobie korzystne aspekty Wenus i zminimalizować szkodliwe działanie tych, które mogą utrudniać życie. Poznaj prawdę o Wenus i popraw swoje relacje.
Nowe zodiakalne zwierzę horoskopu chińskiego, nowy władca świata, który urząd swój sprawować będzie przez chińskich dwanaście miesięcy, to Drewniana Koza (w charakterystyce yin), w systemie ba zi (Cztery Filary Przeznaczenia), zwana Yi Wei. Nie jest to jedyna nazwa tego zwierzęcia. Zwykli ludzie horoskopowego opiekuna nadchodzącego roku nazywają kozą szanowaną przez wszystkich. Pod rządami tego zwierzęcia będziemy się radować i smucić od czwartku 19 lutego 2015 r. godz. 7.48, do 7 lutego 2016 r. godz. 22.39 (tak głosi każdy chiński tysiącletni kalendarz) czasu nie tylko pekińskiego, lecz z pewnością i naszego. W astrologii chińskiej na symbol każdego roku składa się zwierzę zodiakalne i jeden z żywiołów. Jak już wiemy, w nadchodzącym roku panować będzie Koza w żywiole DRZEWO YIN.?
W niniejszej książeczce znajdziemy wiele skrótów myślowych związanych z zasadami ruchu drogowego. Opisane one zostały w zgoła niekonwencjonalny sposób. Satyryczno-humorystyczne teksty są jedyną w swoim rodzaju interpretacją tych zasad oraz analizą predyspozycji do kierowania pojazdami dla poszczególnych znaków zodiaku.
Druga część długo oczekiwanej autobiografii jasnowidza "Zmarli mówią:. Krzysztof Jackowski żywym i emocjonalnym językiem opisuje swoje osiągnięcia. Każde z nich w sposób metodyczny i skrupulatny poddaje analizie i co najważniejsze poświadcza dokumentami - są wśród nich nie tylko podziękowania od osób prywatnych, ale przede wszystkim potwierdzenia od funkcjonariuszy policji. To niezwykle połączenie pasjonującej literatury faktu, traktatu filozoficznego z rozprawą naukową. Nikt nie pozostanie obojętny wobec tej publikacji. Tych, którzy wierzą w niesamowite zdolności Jackowskiego, usatysfakcjonują zebrane przez niego dowody. Ci, którzy są sceptykami, będą musieli na nowo przemyśleć swoje wątpliwości.
Zobacz zestaw Zmarli mówią Autobiografia Krzysztofa Jackowskiego Tom 1 i tom 2 - razem taniej - 15 %
Fragment książki Zmarli mówią Autobiografia Krzysztofa Jackowskiego Tom 2
Rozdział 8
Zaginiony z Grodziska Mazowieckiego i coś, czego nie wyjaśniłem
W marcu 2007 roku zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc pewna kobieta. Jej syn zaginął 12 lutego tego samego roku we wsi Boża Wola pod Grodziskiem Mazowieckim. Nie otrzymała ode mnie miłych wieści.
- Pani syn został zamordowany przez trzech kolegów z okolicy, zabili go na dworze, jego ciało leży obok toru kolejowego w rejonie wsi Bramka - jednym tchem przeczytałem zapiski, uniosłem wzrok znad kartki i spojrzałem w oczy starszej, spracowanej i zmęczonej podróżą matki.
Zamilkłem i pomyślałem sobie w duchu: „Jackowski, jesteś bezduszny, oto przed momentem odczytałeś komuś rzekomy wyrok na jej synu, robiąc to, nawet nie pomyślałeś, że to ktoś dla niej najbliższy, że w tym momencie zburzyłeś jej nadzieje, z którą tu przyjechała. Rutyna, pieprzona rutyna".
Pojechała z odebraną nadzieją z powrotem do domu, kawał drogi, prawie pół Polski.
Po dwóch dniach poinformowała mnie telefonicznie, że policja z Grodziska odnalazła ciało jej syna we wskazanym przeze mnie na mapie miejscu. Tak jak stwierdziłem, leżał tuż obok toru kolejowego. Mimo że leżał obok, policja nie uznała tego za wypadek kolejowy.
- To morderstwo, są tego oznaki - mówiła przez telefon. - Może pan do nas przyjedzie i wyjaśni, kto go zabił?
Umówiłem się, że niedługo będę w Warszawie i stamtąd podjadę do wsi Boża Wola, to blisko.
Kilka dni potem zjawiłem się w domu przygnębionej matki, była właśnie dzień po pogrzebie syna. Powiedziała mi, że o moim przyjeździe poinformowała policje, a oni ją prosili, żebym przyjechał do nich na komisariat.
Wsiadłem w auto i pojechałem.
Na komendzie spotkał się ze mną komisarz, który prowadził sprawę domniemanego zabójstwa mężczyzny.
W pokoju dali mi rzecz z odzieży ofiary i tam wykonałem wizję na temat zdarzeń, które doprowadziły do śmierci nieszczęśnika.
Nie wiem, czy te informacje pomogły w wyjaśnieniu sprawy, czy były w czymś pomocne, do dziś nie wiem, czy w ogóle złapano sprawców tego morderstwa.
Po prostu nie śledziłem tej sprawy dalej.
Przed odjazdem do domu poinformowano mnie, że chce się ze mną spotkać komendant.
W trakcie rozmowy podziękował mi za trafne wskazanie zwłok poszukiwanego.
- Mieliśmy duży kłopot z tą sprawą, poszukiwania trwały równy miesiąc, atu pana mapka i w ten sam dzień mamy ciało, jeszcze raz dziękuję.
Wręczył mi pismo, na którym złożył własnoręcznie podpis. Podziękowałem za uznanie i chciałem już wyjść, ale pan komendant zagadał mnie o inną sprawę.
- Moi ludzie pracują nad dość dziwnym zaginięciem kobiety z pobliskiego Milanówka.
Krótko opowiedział mi historię tej sprawy. Kobieta wraz z mężem i dwoma synami odziedziczyła willę w Milanówku po zmarłym wuju.
Niestety, w tym szczęściu było małe nieszczęście - otrzymali w spadku okazałą willę wraz z lokatorem, który zajmował dolną kondygnację budynku.
Po wprowadzeniu się do domu, prawie natychmiast zaczęły się scysje z sublokatorem.
Ich relacje sąsiedzkie psuły się z dnia na dzień. Nieraz były składane skargi na policję, a także interwencje porządkowe.
Między nimi narodziła się walka o własność posesji.
Można rzec - historia jakich wiele, ale po kilku miesiącach tych scysji, historia się skomplikowała jeszcze bardziej. Nagle znikła bez wieści żona spadkobiercy.
-1 tu mamy problem, panie Jackowski, nie wiemy, gdzie ona jest, co mogło się z nią stać?
- Rzeczywiście ciekawa sprawa - powiedziałem. - Gdy słuchałem pana komendanta, to natychmiast nasuwa mi się podejrzenie lokatora, przecież - kontynuowałem - mieli ze sobą długi zatarg.
- Tak, nam też on się kojarzy z tym zdarzeniem, ale zarazem nasuwa się pytanie - jaki sens miałby w uprowadzeniu lub zabiciu kobiety, przecież pozostała reszta właścicieli synowie i mąż. To nie zmienia konfliktu, a bardziej go nasila.
- No tak, brak tu logiki, motywu działania podejrzanego - odrzekłem.
- Może pojechałby pan do Milanówka do męża zaginionej i spróbował swoimi paranormalnymi zdolnościami zastanowić się nad tym, co się z nią stało. To dla nas duża zagadka.
- Dobrze, mogę tam pojechać, ale czy gospodarz domu się na to zgodzi?
- Pojedzie pan z policjantem prowadzącym te sprawę. On dogada się z mężem zaginionej.
Około pierwszej po południu wraz z policjantem byłem w Milanówku. Jakiś czas czekaliśmy przed zamkniętą bramą, wciskając guziczek domofonu. W końcu w drzwiach domu pojawił się niewysoki mężczyzna około sześćdziesięcioletni, który drobnym krokiem podążał ku nam, stojącym za bramą.
- Witam pana komisarza - rzekł gospodarz, otwierając piskliwą bramę.
- Dzień dobry, ja nie będę do pana dzisiaj wchodził - powiedział policjant. -To jasnowidz, znany i dobry, kilka dni temu znalazł nam zaginionego, a właściwie jego ciało, może chce pan skorzystać z jego wiedzy, czy jak tam zwał, możliwości?
- Jackowski? Ten jasnowidz, co był kiedyś o nim serial na Polsacie? - spytał gospodarz.
- Tak - odpowiedziałem. - Był taki serial pięć lat temu.
- Z Człuchowa? - upewniał się.
- Tak, z Człuchowa.
- A to słyszałem, wiele słyszałem - natychmiast się rozchmurzył. - Pan wielu znalazł.
Zaprosił mnie do domu, poprowadził na piętro posesji, które zamieszkiwał wraz z synami.
W mieszkaniu było skromnie, wąski korytarz, po bokach pokoje i kuchnia.
- Odkąd zaginęła moja kochana żona, nic nie ma dla mnie sensu - opowiadał prawie z płaczem. - Żyjemy z dnia na dzień, z nadzieją, której każdego dnia coraz mniej.
- Jak zaginęła pana żona?
- To spokojna kobieta, miała iść do kościoła na mszę popołudniową i tu na ulicy, zaraz za domem przepadła, od tej pory nikt już jej nie widział.
- Rzeczywiście dziwne - przyznałem.
Zacząłem się rozglądać po pokoju, w którym rozmawialiśmy. Był także skromny, odniosłem wrażenie, że mimo iż domownicy mieszkali tam od kilku miesięcy, czuło się, że nie zadomowili się jeszcze, jak gdyby ciągle byli „na walizkach".
Do pokoju wszedł jeden z synów, młody, około osiemnastoletni.
- Dzień dobry - przywitał się ze mną.
W trakcie rozmowy z nim zauważyłem, iż mam do czynienia z bardzo inteligentnym młodzieńcem.
Mam pewną wadę, bywa tak, że gdy jestem na miejscu zdarzenia, zamiast skupiać się i robić wizję, zaczynam zachowywać się jak detektyw. Gdy robię wizję u siebie w domu, gdy wykonuję ją w samotności, wówczas nie mam szans zadawania pytań, rozglądania się tu czy tam, po prostu jestem skazany tylko na swoją wizję. Jednak gdy przez zbieg okoliczności jestem na miejscu zdarzenia - co rzadko mi się zdarza - prócz jasnowidza budzi się we mnie wielce podejrzliwy detektyw. Wtedy lubię podejrzewać, łapać za słowa, zwracać uwagę na różne, być może bardzo mało istotne, drobiazgi.
Usiedliśmy przy stole, zostałem poczęstowany herbatą i nadal wysłuchiwałem żalów rodziny. Dowiedziałem się od nich, że nic nie wskazywało na to, co się stało, że oprócz lokatora z dołu nie mieli żadnych wrogów.
- No, ale ten lokator przez uprowadzenie pana żony nic by nie zyskał - stwierdziłem.
- Ale często były kłótnie, więc trzeba brać go pod uwagę - stanowczo odparł.
- Tato, wspomnij panu o tej kartce - wtrącił się syn.
- O. właśnie! - prawie krzyknął ojciec. - Zapomniałem o tym, a to najważniejsze, proszę sobie wyobrazić, że tam, w drugim pokoju mam dużo książek, książki to moje życie, w ogóle z zawodu jestem księgarzem.
- Księgarzem? Co to za zawód? - zapytałem.
- No jak to? Nie wie pan, całe życie pracowałem w księgarni - odpowiedział nieco zdziwiony z lekkim niezadowoleniem, jak gdybym naruszył jego honor.
- Pomyliło mi się z księgowym - usprawiedliwiłem się zmieszany.
- W jedną z książek, które leżały na moim biurku, była włożona kartka, własnoręcznie pisana przez moją żonę, na kartce była data, która wskazywała, że pisana była ona trzy dni przed zaginięciem. Pismo na niej było krótkie i brzmiało: „Jeżeli coś mi się stanie w niedługim czasie, to żebyście wiedzieli, że za tym stoi sąsiad z dołu". Pokazałbym ją panu, ale w tej chwili ta kartka jest na policji.
- To wielce podejrzane - rzekłem.
Wydało mi się to jednak bardzo dziwne, coś mi nie pasowało z tym listem, zacząłem mieć wątpliwości co do prawdomówności i ojca, i syna. Skoro tak z sobą byli zżyci, to dlaczego pisała to na kartce w tajemnicy przed nimi, zamiast im to powiedzieć.
Zacząłem zadawać różne pytania synowi, były to błahe zapytania typu, jaka mama była, co lubiła, a czego nie, czy bywała nerwowa. Na każde z nich chłopiec odpowiadał pełnymi, złożonymi i bardzo grzecznymi tekstami, przy tym był bardzo opanowany, nie słyszałem w tonacji jego odpowiedzi żadnych emocji. Zdania były płynne i twierdzące. Wyglądało mi to tak, jak gdyby chłopiec wiedział, gdzie jest jego mama. Im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej pogłębiały się moje wątpliwości dotyczące prawdomówności syna.
W pewnym momencie w rozmowę ponownie wtrącił się ojciec.
Z lekkim lamentem powiedział:
- Co się mogło stać? Gdzie ona jest? Kto się w końcu weźmie za tego człowieka, który chodzi bezkarnie po tym, co się stało?
Pomyślałem, że jest to wyraźna animozja w stosunku do sąsiada. Chciałem dalej kontynuować rozmowę z jego synem i poprosiłem ojca o wyjście z pokoju i zostawienie nas samych. Uczynił to bez słów.
- Więc nie spodziewaliście się tego, co się stało? - zadałem pytanie.
- Na pewno nie, owszem były niesnaski z tym sąsiadem, ale kto by pomyślał, że on się posunie do czegoś tak drastycznego - powiedział stanowczo.
- Zastanawia mnie, dlaczego tak jednoznacznie i pan, i pański ojciec stwierdzacie, że to sąsiad?
- No, a kto mógłby inny?
- Czy w dniu, kiedy zaginęła pana mama, widział pan w jej zachowaniu coś dziwnego, coś niestosownego? Coś, co odróżniało jej zachowanie od codziennego?
- Właściwie nic - odpowiedział i na chwilę zamyślił się. - No może z wyjątkiem jednej chwili.
- Jakiej chwili?
- Było to rano, w dniu kiedy mama po południu zaginęła. Obudziło mnie czyjeś głaskanie po głowie, otworzyłem oczy i ujrzałem twarz mamy, nigdy przedtem tak nie robiła. Byłem zdziwiony, w pewnej chwili powiedziała: „Synku, gdyby mamusi coś się stało, to pamiętaj macie jeszcze tatusia".
- Rzeczywiście dziwne - odpowiedziałem. - Z pana opowieści nie wygląda to na przypadkowe zaginięcie, a raczej na to, że pana mama mogła planować, iż zaginie.
Spojrzał na mnie i nic nie odpowiedział, jak gdyby był niezadowolony z mojego stwierdzenia.
Skończyliśmy rozmowę, pożegnałem się i wróciłem na komisariat do Grodziska Mazowieckiego, by opowiedzieć o przebiegu mojej wizyty w Milanówku.
I właściwie na tym owa historia się kończy, nie wykonywałem tu wizji, a powinienem, jakoś nie zrobiłem tego. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że będąc w Milanówku, czułem, że ta kobieta żyje i przebywa u kogoś, kogo zna za granicą, nie czułem tragedii.
Jednak los tak sprawił, że przez tę historię dwa lata później zostałem zakuty w kajdanki i aresztowany.
Prędzej bym się spodziewał, że polecę na Księżyc niż takiego obrotu sprawy.
Była końcówka lata 2010 roku, siódma rano, obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Zapytałem, kto puka.
- Proszę otworzyć, policja!
Zmroził mnie ten ton, otworzyłem natychmiast. Myślałem, że coś się stało i chcą ode mnie pomocy, jak to nieraz bywało, ale widziałem po ich minach, że tym razem coś nie tak. Byli poważni jak na pogrzebie.
- Panie Krzysztofie, musimy pana aresztować, mamy nakaz z prokuratury apelacyjnej w Łodzi, niech pan się ubierze.
Wtedy spostrzegłem, że stoję przed nimi w rozpiętej koszuli i majtkach. - Proszę nie brać ze sobą telefonu, zegarka, paska, bo i tak weźmiemy to w depozyt - kontynuował chłodnym głosem policjant.
- Panowie, wy sobie żartujecie? - powiedziałem, nie chcąc wierzyć w słowa, które przed chwilą usłyszałem.
- Powtarzam, jest pan aresztowany, proszę się zbierać, czekamy na pana.
W tym czasie drugi wyjął kajdanki, wówczas zaczęło do mnie docierać, że to nie żart. Ubierając się w pośpiechu, zacząłem ich dopytywać.
- Za co jestem aresztowany?
- Mamy nakaz aresztowania z prokuratury apelacyjnej w Łodzi, ma być pan doprowadzony w charakterze świadka.
- Ale w jakiej sprawie? - pytałem.
- W sprawie zaginięcia dwóch osób z Milanówka.
- Co? A znam tę sprawę, ale tu chodzi o zaginięcie jednej osoby, kobiety - powiedziałem.
- Jest napisane, że dwóch osób - poprawił mnie policjant. Zacząłem się przygotowywać.
- To co, możemy iść? Musimy pana skuć w kajdanki, taka procedura.
- Zaraz, jeszcze chwila panowie, muszę łyknąć tabletki, biorę ich kilka, właśnie rano, mam chore serce.
- To niech pan łyka i jedziemy, nie mamy czasu - ponaglał jeden z nich.
- Może wezmę z sobą laptopa, piszę książkę, jeżeli mam być w tym areszcie cały dzień, to sobie popiszę, co mam tam robić?
- Raczej to niemożliwe, zostanie w depozycie.
- Kurde, to co ja tam będę robił przez tyle godzin?
- Dobrze, panie Krzysztofie, jedziemy.
- No dobra, ale kajdanek nie zakładajcie, to wstyd, jak ja wyjdę w nich na ulicę - poprosiłem.
Chwilę rozmawiali ze sobą i się zgodzili.
- Nie założymy ich panu, ale przed samym komisariatem będziemy musieli, bo są tam kamery, a takie są procedury. - Trudno, niech tak będzie - odpowiedziałem.
Wsiedliśmy do radiowozu, oni z przodują z tyłu. W trakcie jazdy skojarzyłem, że nie mam papierosów.
- Musze kupić fajki, czy w ogóle można tam palić? - spytałem.
- Można, daj pan kasę, to staniemy pod kioskiem i kupie.
Gdy dojeżdżaliśmy do komisariatu, mijaliśmy Tesco, w którym robiłem co dzień zakupy, poczułem coś niezwykłego, właśnie w tym momencie.
Coś, czego nigdy w swym życiu nie czułem. „Krzychu, nie możesz teraz wysiąść i pójść na zakupy, nie możesz nic".
To uczucie było straszne.
Przed samym wejściem, tak jak mówili, założyli mi kajdanki, żeby po przekroczeniu drzwi zaraz mi je zdjąć, tylko na zasięg lokalnej kamery.
- Witam na „dołku", panie Krzyśku - krzyknął policjant z dyżurki, w którego kierunku podążałem.
- Witam pana - odrzekłem. - Co mam robić?
- Spokojnie, zaraz pana spisze i zaprowadzę do celi.
Poczułem się zdenerwowany, a przez to dostałem chwilowego migotania serca.
- Czy jest pan wyszkolony na nagły ratunek w razie czyjegoś omdlenia? - zapytałem.
- A o co panu chodzi?
- Choruje poważnie na serce, musze to wiedzieć, miewam ataki migotania komór sercowych, to niebezpieczne.
- Jeżeli tak, to musze wezwać lekarza, który stwierdzi, czy można pana zatrzymać - poinformował mnie.
- Może lepiej nie, trochę się wstydzę, ja jasnowidz w areszcie.
- Niestety, muszę - powiedział stanowczo.
Po dziesięciu minutach przybyło pogotowie, doktor w towarzystwie dwóch pielęgniarzy.
- Na co pan choruje? - spytał z drętwą miną.
Było mi strasznie wstyd, widzi mnie tu, w areszcie jak jakiegoś przestępcę.
- Stenoza aortalna w średniej fazie swego rozwoju - odpowiedziałem jak na rozkaz w wojsku.
W tym momencie przypomniało mi się, że mam w tylnej kieszeni spodni wykres badania EKG sprzed dwóch dni, kiedy bardzo źle się czułem, a puls miałem wtedy 49 na minutę. Podałem to doktorowi.
Popatrzył na wykres.
- Z takimi wynikami nie leży pan w szpitalu? Nie tylko jasnowidz, ale i kamikadze - powiedział, by po chwili zastanowienia orzec. - Nie wyrażam zgody na zatrzymanie tego człowieka w areszcie ze względu na jego stan zdrowia.
- To znaczy, że nie będę musiał tu być? - spytałem z niedowierzaniem, że za moment będę mógł stąd wyjść.
- Dokładnie tak - odrzekł doktor.
- To dobrze - poczułem ulgę.
Zostałem poproszony do gabinetu śledczego, właśnie rozmawiał przez telefon z prokuratorem z Łodzi, któremu objaśniał, że nie mogę zostać aresztowany. Po odłożeniu słuchawki, spojrzał na mnie i rzekł.
- Mam panu wystawić wezwanie na przesłuchanie za tydzień na godzinę jedenastą, podpisze pan to wezwanie i jest pan wolny.
- Dobrze, podpiszę.
Gdy podpisywałem wezwanie, śledczy poinformował mnie, że jeśli nie pojadę na przesłuchanie, to dostanę dziesięć tysięcy kary do zapłacenia.
Po tygodniu o godzinie dziesiątej trzydzieści stałem przed ogromnymi drzwiami prokuratury apelacyjnej.
Niestety, pan prokurator był zajęty i musiałem czekać do pierwszej. W końcu zostałem poproszony do jego pokoju.
Tam byłem przesłuchany na okoliczność mojej wizyty w willi w Milanówku. Opowiedziałem przebieg mojej rozmowy z domownikami.
W trakcie moich zeznań pan prokurator zapytał, czy wówczas w czasie mojego pobytu mogło coś wskazywać, że mąż też zaginie?
- A co, on też zaginął? - zapytałem zdziwiony.
- No niestety, on także zaginął i to równo w rocznicę zaginięcia swej małżonki.
Po złożeniu zeznań odbyła się krótka rozmowa między mną a prokuratorem. Powiedziałem, że moim zdaniem te zaginięcia mają związek z jakąś nie do końca przemyślaną kombinacją samych zaginionych.
Prokurator nie odpowiedział nic na moje stwierdzenie, ale pokiwał głową.
Na koniec przeprosiłem go za dwukrotne niestawienie się na jego wezwania, tłumaczyłem, że przez to, co robię, żyję trochę w bałaganie, że po prostu przeoczyłem te dwa wezwania.
- Dwa wezwania? - spytał mnie, mocno zdziwiony prokurator.
- Może trzy - poprawiłem się. - Sam pan widzi, że mam bałagan.
- Cha, cha, cha - zaśmiał się. - Gdyby to były tylko trzy wezwania, to zapewniam pana, że nie wystawiłbym wniosku o aresztowanie. Uczyniłem tak po jedenastym wezwaniu.
- Co? Jedenastym?
Zamilkłem, podałem mu rękę na pożegnanie i wyszedłem. Schodząc szerokimi schodami do wyjścia, zwróciłem uwagę na kobietę i mężczyznę, którzy w dole kondygnacji wyraźnie mi się przyglądali. Gdy byłem obok nich, zagadnęli mnie. - Dzień dobry panu - powiedziała kobieta. - Moja znajoma pracuje w tutejszej prokuraturze i powiedziała nam, że pan dzisiaj tu będzie, wiec czekaliśmy na pana i mieliśmy szczęście.
- Zapewne macie państwo jakiś kłopot, lecz nic państwu nie pomogę, muszę wracać do domu, a kawał drogi przede mną - powiedziałem wymijająco.
- Tak, to wielka szkoda, my tu czekaliśmy na pana z wielką nadzieją - odrzekła błagalnym głosem. - Może chociaż chwilę pan z nami porozmawia, tu na dole jest kawiarnia.
- Dobrze, ale tylko na chwilę.
Usiedliśmy przy stoliku, a kobieta szybko zrelacjonowała ich problem.
- Mój ojciec mieszkał u mnie, zmarł trzy tygodnie temu, miał oszczędności, kilka tysięcy złotych i obrączkę po zmarłej mamie. Nigdzie tego nie mogę znaleźć, podejrzewamy z mężem, że ktoś musiał to ukraść z naszego mieszkania. Ojciec najczęściej miał to w poduszce, na której spał, zmarł w domu. Zaraz jak ciało ojca wywieźli, to przeszukaliśmy jego pościel, a potem całe mieszkanie. Nic nie znaleźliśmy.
- Musicie mi dać jego zdjęcie i może jeszcze coś, co do niego należało - powiedziałem w pośpiechu.
- Mamy jego koszulę, może być?
- Może, wezmę to z sobą do Człuchowa, zadzwońcie jutro rano do mnie, postaram się nad tym zastanowić.
Do domu dotarłem późnym wieczorem, zaraz poszedłem spać. Rano robiąc sobie kawę, odebrałem telefon.
- To ja, wie pan już coś? - kobiecy głos w telefonie.
- Kto ja? - pytam zdezorientowany.
- Wczoraj spotkaliśmy się w prokuraturze.
- A, pani w sprawie tych kosztowności, proszę zadzwonić za dziesięć minut, teraz nie mogę rozmawiać - rozłączyłem się.
Całkowicie o tym zapomniałem, a rzeczy jej ojca miałem w bagażniku auta, które stało w garażu, a ten czterysta metrów od mojego bloku. Pomyślałem, że nie chce mi się teraz tam iść, wiedziałem jednak, że ta kobieta nie da mi spokoju, będzie wydzwaniać.
Chwilę się skupiłem, kto im mógł skraść te kosztowności? Może sanitariusz?
Nagle coś mi wpadło do głowy, było to nagłe i zaskakujące. Pomyślałem, że bez rzeczy tego człowieka jest to niemożliwe.
W tej samej chwili ponownie zadzwonił telefon.
- Nie za wcześnie dzwonię? - w słuchawce ten sam głos co przed chwilą.
- Za bardzo nie miałem czasu - tłumaczyłem się. - Mam tylko jedno odczucie, kojarzy mi się jasnobrązowy fotel, trzeba go odwrócić do góry nogami i tam będzie dziura w materiale. Rozumie pani? Od spodu...
-Tak rozumiem.
- Trzeba tam włożyć rękę i powinna pani poczuć jakieś zawiniątko, w nim będą te kosztowności.
- Mam w mieszkaniu trzy fotele, zaraz sprawdzę - tym razem ona się pospiesznie rozłączyła.
Pomyślałem, że na pewno nic tam nie znajdzie, to tylko moja sugestia, a nie żadna wizja, przecież akcesoria do niej leżą w aucie. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon.
- Jest pan cudowny, wspaniały, niesamowity - krzyczała ta pani.
- Dlaczego? - pytam.
- W pierwszym fotelu, który przewróciłam, tak jak pan kazał, był woreczek z pieniędzmi, sam wypadł z fotela, jest wszystko, dziękuje.
Po zakończonej radosnej rozmowie nadal stałem w kuchni przy szafkach, ogarnęła mnie taka euforia, że na cały głos krzyknąłem: - Jackowski, jesteś jasnowidzem!
Zmarli mówią Autobiografia Krzysztofa jasnowidza Jackowskiego Tom 2
Spis treści:
Rozdział l Sukces katowickiej policji, niestety, mnie przemilczeli Rozdział 2 Zaginiony sołtys z Woli Przypkowskiej i grzybiarz z Woli Mrokowskiej
Rozdział 3 Japonia
Rozdział 4 Zabójstwo naczelnika skarbówki
Rozdział 5 Zmarli mówią
Rozdział 6 Pieniądze starego Franca
Rozdział 7 Mój kolega „Pershing"
Rozdział 8 Zaginiony z Grodziska Mazowieckiego i coś, czego nie wyjaśniłem
Rozdział 9 Żywy starzec w krzakach oraz piesek z ulicy Kwiatowej
Rozdział 10 Bez precedensu
Rozdział 11 Odnalezienie ciała Marty z Łomży
Rozdział 12 Tamten świat, do którego pójdziemy
Rozdział 13 Zaginiona Ewa z Sierakowie
Podsumowanie
Dodatek 1 Samotność jasnowidza - rozmowa z Krzysztofem Jackowskim
Dodatek 2 Pytając o jasnowidza, pytasz o wszechświat - rozmowa z prof. Ryszardem Jaworskim, kierownikiem Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego
Dodatek 3 Jackowski, widząc to, czego inni nie widzą, sam chce dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje – rozmowa z prof. zw. dr. hab. Bogusławem Sygitem, kierownikiem Zakładu Kryminalistyki w Katedrze Postępowania Karnego i Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego
Dodatek 4 Po śmierci logika jest doskonalsza
Czy w XXI w. można wierzyć w prorocze sny, czy też są to po prostu samospełniające się przepowiednie? Czy sny to efekt naszych działań i myśli, czy też dowód na istnienie innych światów, niezależnych od nas? Jak odróżnić sny ważne od tych nieistotnych? Stykając się z relacjami snów blisko 200 osób i konfrontując je z dalszymi wydarzeniami w ich życiu, być może każdy z nas znajdzie swoje odpowiedzi na powyższe pytania.
STANISŁAW NOWAK - prof. dr hab. med., neurolog, neurofizjoiog kliniczny, przewodniczący Sekcji Elektroencefalografii Polskiego Towarzystwa Neurofizjologii Klinicznej, członek Polskiego Towarzystwa Badań nad Snem, kierownik Zakładu Chorób Układu Nerwowego Akademii Świętokrzyskiej. Przez wiele lat był docentem Akademii Medycznej w Krakowie. Opublikował w czasopismach naukowych w kraju i za granicą ponad 100 prac, a także kilkanaście książek.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?