Buczacz, niewielkie kresowe miasteczko, dziś należy do Ukrainy. Założyli je Polacy, a obok nich mieszkali tu Żydzi i Rusini. Wybitny historyk Omer Bartov z imponującą precyzją i z dystansem analizuje kształtowanie się relacji pomiędzy nimi, odtwarza codzienność, opisuje, jak przez kilka stuleci, pomimo różnic religijnych i etnicznych, tworząc odrębne opowieści o przeszłości, inaczej rozumiejąc teraźniejszość i całkowicie odmiennie planując przyszłość, żyli obok siebie polscy, ukraińscy i żydowscy mieszkańcy. I zadaje pytanie: jak doszło do ludobójstwa?
Badając dzieje Buczacza, autor przygląda się narastaniu napięć, które przerodziły się w okrucieństwo, przemoc i zdradę. Nie szczędzi słów krytyki ani polskiej polityce wobec mniejszości narodowych, ani ukraińskim nacjonalistom zainfekowanym nazizmem, nie unika też pokazywania ciemnych stron społeczności żydowskiej.
Sam przyznaje, że impulsem do napisania tej książki były wspomnienia jego matki, która zapamiętała Buczacz z dzieciństwa. Praca nad „Anatomią pewnego ludobójstwa” zajęła mu dwie dekady. Przeszukał liczne archiwa, odnalazł nietknięte dokumenty, dotarł do wielu żyjących ocalałych, a także setek relacji, których zbieranie rozpoczęto jeszcze przed zakończeniem wojny. Dzienniki, sprawozdania, zeznania sądowe, publikowane i niepublikowane wspomnienia – wszystko to składa się na wielowymiarowy i skomplikowany obraz wzajemnych stosunków pomiędzy Polakami, Żydami i Ukraińcami z Buczacza.
„Bartov łączy perspektywę historyczną z drobiazgową rekonstrukcją osobistych losów sprawców i ofiar Holokaustu. To lokalna opowieść pomagająca nam w zrozumieniu wielkiej historii. Rewelacyjna książka napisana przez jednego z najlepszych współczesnych historyków.” prof. Jan Tomasz Gross
„Pasjonująca, ambitna i mistrzowsko napisana książka […]. Relacjonując przerażające dzieje Buczacza, Bartov umieszcza zagładę Żydów w długiej historii ludobójstwa, która wcale nie dobiegła końca, i ostrzega przed fanatyzmem groźnym zawsze, bez względu na czas i miejsce.” Tom Segev
„„Anatomia pewnego ludobójstwa” to szczególny rodzaj pomnika. Z jednej strony – akt synowskiej pobożności, opowieść o przesiąkniętej krwią ojczyźnie rodziców autora. Z drugiej – znaczący wkład w dokumentację konfliktów narodowościowych i świadectwo brutalnej przemocy. Książka Bartova to wstrząsające przypomnienie, jak łatwo sąsiedztwo przeradza się we wrogość, która niszczy zarówno życie jednostki, jaki i losy krajów […]. Historia jest u Bartova nie tylko przypomnieniem, jest też ostrzeżeniem.” „Wall Street Journal”
„Mistrzowskie studium historii Buczacza. Książka, w której wnikliwość badań naukowych połączyła się z pisarską biegłością, dając przykład tego, co najlepsze we współczesnej literaturze historycznej dotyczącej Holokaustu.” Christopher R. Browning
„Głęboka, napisana ku przestrodze książka ukazująca, jak pokój stopniowo zamieniał się wojnę, gdy wściekłość rosła, a sąsiedzi stawali się swoimi wrogami.” „Los Angeles Times”
„Długo wyczekiwany i ważny wkład w historię Holokaustu. To wnikliwe i świetnie napisane studium przyczyn i bezpośrednich okoliczności ludobójstwa w wieloetnicznym mieście w Galicji Wschodniej […] jest przykładem opisywania mikrohistorii Holokaustu, która posłuży za wzór do przyszłych badań.” Saul Friedländer
„Książka Bartova to ogromny wkład w literaturę historyczną dotyczącą Holokaustu. Jej znaczenie jest jednak szersze – pozwala bowiem lepiej zrozumieć złożoność konfliktów etnicznych w ogóle. […] „Anatomia pewnego ludobójstwa” […] dostarcza istotnej wiedzy o społecznościach uwięzionych we wzajemnych konfliktach na całym świecie – w Czeczenii, Palestynie, Kaszmirze, Burundi czy Rwandzie.” „New York Journal of Books”
Po buncie generała Franco w lipcu 1936 roku przeciwko rządowi Frontu Ludowego w Madrycie prawie dwustu śląskich robotników wyjechało do Hiszpanii bronić Republiki, praw robotniczych i swoich marzeń.
Historia jest polem walki. Wymazuje jedne losy, ozłaca drugie. Dzieje międzynarodowych ochotników podczas wojny w Hiszpanii są tego dowodem. W okresie PRL często mówiono o nich, wspominając „postępowe tradycje oręża polskiego”. Dziś, gdy wahadło polityczne wychyliło się w przeciwną stronę, odsądzani są od czci jako „żołnierze Stalina”. Ta książka przywraca pamięć o nich jako o ludziach z krwi i kości, a nie z propagandowych pomników – stawianych czy obalanych. To historia widziana oczyma Ślązaków, których los rzucił za Pireneje, a potem rozsiał po całym świecie. A w tle ludowe dzieje Górnego Śląska, tak często zniekształcane.
Historia rodziny Bonieckich sięga piętnastego wieku i osady Bończa, położonej na obu brzegach Pilicy, dokąd przodkowie rodu przybyli podobno aż z Italii. Los rzucał ich następnie od Mazowsza po dzisiejszą Ukrainę i na dobre związał z ziemią i z rolnictwem, choć bywali też wśród nich kawalerzyści, urzędnicy państwowi i artyści. We dworach i w pałacach przekazywano kolejnym pokoleniom Bonieckich, że noblesse oblige ziemiańskie pochodzenie zobowiązuje.Druga wojna światowa, mocniej niż wcześniejsze zawirowania polskiej historii, wstrząsnęła losami Bonieckich, a komunizm dopełnił ich losy. Ojciec księdza Adama Bonieckiego zginął w 1944 roku, osierocając pięcioro dzieci. Matka Grażyna po wojnie imała się różnych zajęć. Rodowy pałac w Świdnie przejęła Gromadzka Rada Narodowa, dwór w Potworowie został spalony, a rodzina, ukrywając swoje pochodzenie, zamieniła życie ziemian na status obywateli PRL, lecz tych gorszego sortu, naznaczonych przedwojenną pozycją i nazwiskiem.Dzięki rozmowom ze stryjem księdzem Adamem Bonieckim, ojcem Tadeuszem, zapiskom krewnych oraz wspomnieniom z dzieciństwa Maria Fredro-Boniecka odtwarza barwne, choć często bolesne losy swojej rodziny. Za kryształową szybą to również uniwersalna opowieść o losach polskich ziemian i o sile więzów, które wytrzymują nawet najcięższą próbę.
On wędrowiec co rusz tracący równowagę. Oni przodkowie z linii tych, za których decydowały nogi, opętani niewyjaśnionym pragnieniem, by iść przed siebie. Cierpiący na dromomanię, na obłęd wędrowczy, złączeni niewidzialną nicią szaleńczego porozumienia, nieświadomie, niczym w głębokim śnie, pokonują kolejne kilometry. Burroughsowski Tanger, ciasne zaułki Fezu i Neapolu, spękane uliczki Sofii, tętniący gorączką Stambuł. Za sprawą wyższej konieczności, z nieuświadomionej potrzeby ucieczki, z powodu nieujarzmionego sennowłóctwa.Olśniewająca proza Wojciecha Nowickiego to studium niewyrażonego obłąkania i oszałamiająca przeprawa przez cieśniny szaleństwa, które drzemie w każdym z nas.
Na początku była mapa.Jej kolory, linie, wzory intrygowały i nęciły. Można było przez nią patrzeć jak przez okno, zobaczyć daleki świat. Czytać ją jak najwspanialszą przygodową książkę. Potem były podróże wyobrażone, wytyczanie nowych szlaków długopisem w atlasie. W końcu Michał Milczarek spakował plecak i wyruszył w drogę.Donikąd to opowieść o wyprawach na końce świata: Kamczatkę, Kołymę, do Workuty, Ewenkii, Norylska. To zapiski z miejsc, w których byt graniczy z nicością. To obsesyjna wędrówka na wschód przez śnieg, kości i pustą przestrzeń w poszukiwaniu kresu mapy i kresu rzeczywistości.
W Izraelu mówią o sobie „Polanim”, Polacy. Choć od lat mieszkają we własnym, żydowskim kraju, podskórnie wciąż są związani z miejscem pochodzenia. Dzieli ich stosunek do Polski, uzależniony od roku i okoliczności wyjazdu, łączy sentyment do kultury i języka. I tęsknota za tym, co najlepiej im znane: zapachami, smakami, pejzażem, sposobem myślenia czy zachowania nieprzystającym do bliskowschodniej rzeczywistości. Na ślady tej tęsknoty, zwożonej do Izraela przez dekady, można trafić na każdym kroku.
Karolina Przewrocka-Aderet wiedziona reporterską intuicją odnajduje niezwykłych „Polanim” i opowiada ich historie. Są tragiczne, sentymentalne, nieraz zabawne: czytamy o grupie Żydów, którzy w 1934 roku wyruszyli z Warszawy do Palestyny na rowerach, o wrocławiance, która wiosną 1948 roku przygotowała ceremonię ogłoszenia niepodległości kraju, o telawiwskim Gomułkowie, zamieszkiwanym przez emigrantów z lat 50., o polskich architektach uczestniczących w budowie Tel Awiwu. O tych, którzy do Polski wrócili, i o tych, którzy stworzyli sobie namiastkę Polski w Izraelu. W kraju tak odległym, a jednak bliskim, bo budowanym od podstaw przez ludzi ukształtowanych przez polską kulturę.
Lata PRL-u nie były łaskawe dla twórców filmowych. Reżyserzy, niczym członkowie sekcji gimnastycznej, musieli nauczyć się wielu akrobatycznych figur, by uniknąć starcia z władzą. Jednocześnie to właśnie w tych trudnych czasach powstały największe polskie dzieła fabularne i dokumentalne, rodzime filmy były popularne za granicą, a gwiazdy kina Polski Ludowej do dziś świecą najjaśniejszym blaskiem.
Krytyk filmowy i dziennikarz Piotr Czerkawski rozmawia z reżyserami, którzy na stałe wpisali się w historię polskiej kinematografii. Jerzy Hoffman, Kazimierz Kutz, Marek Piwowski, Jerzy Antczak, Jerzy Gruza, Marek Piestrak, Wojciech Marczewski, Janusz Kondratiuk, Agnieszka Holland, Krzysztof Zanussi, Magdalena Łazarkiewicz, Maria Zmarz-Koczanowicz i Janusz Zaorski przedstawiają strategie przetrwania w niezbyt przyjaznym czasie i przeprowadzają nas przed trudny okres transformacji. „Drżące kadry” to dowcipna i barwna opowieść o życiu i duchu tej pozornie szarej epoki.
„Zwycięstwo filmowców tworzących w PRL-u polegało na tym, że flirtowali z rzeczywistością, jednocześnie ją odrzucając. Wygrali z systemem, bo mieli talent. Wygrali, ponieważ wiedzieli, o czym chcą opowiedzieć i kto będzie ich widzem. Podczas lektury „Drżących kadrów” marszczyłem czoło, dziwiłem się, najczęściej jednak uśmiechałem: książka Piotra Czerkawskiego ujawnia bowiem jeszcze jedną, rzadką przypominaną cechę twórców polskiego kina – ich poczucie humoru. To cecha nieobca również autorowi tych fascynujących rozmów.” Łukasz Maciejewski
Dzień dobry, prowadzę Wędrowny Zakład Fotograficzny. Jeżdżę od wsi do wsi, robię zdjęcia portretowe i drukuję je na miejscu. Zdjęcia są za darmo albo za coś do jedzenia. Lub za opowieść. Bo pani pewnie stąd? Klisza nie pęknie, proszę się nie martwić zdjęcia są cyfrowe, ale drukowane na papierze. Że stara i ludzi będzie straszyć? Bez obaw, portret będzie tylko dla pani, nie dam go do gazety, a pani będzie miała pamiątkę. Bo kiedy pani ostatni raz zdjęcie u fotografa robiła? Trzydzieści lat temu? A widzi pani. Młodzi mają w komputerach, ale to nie to samo, prawda? Ja? Tak, mieszkam w samochodzie, jeżdżę latem wzdłuż granicy. Pamięta pani, że byli dawniej fotografowie, portrety robili? Naprawdę płacić nie trzeba. Jajka wezmę, chętnie. Nie ma pośpiechu, pani się przyszykuje, ja zrobię zdjęcie i posłucham. Bo proszę powiedzieć jak tu jest?
Książka Marii Reimann jest próbą opisu zmagań z fizycznymi ograniczeniami i zrozumienia różnych znaczeń odmienności nie w pełni sprawnego ciała. Punktem wyjścia są dla autorki jej rozmowy z kobietami urodzonymi z zespołem Turnera, szczególną kondycją genetyczną wywołującą różne niejednoznaczne zmiany w budowie i funkcjonowaniu organizmu. Głosy rozmówczyń łączy zaś z własnym doświadczeniem życia z niepełnosprawnością. Skupienie, empatia i subtelne poczucie humoru towarzyszą głęboko humanistycznemu namysłowi nad cierpieniem i strategiami przekraczania ograniczeń. W efekcie otrzymujemy misternie skonstruowaną, złożoną z żywych, nasyconych uczuciami obrazów, poruszającą refleksję nad kondycją naszego człowieczeństwa.
Pogłoski i mity, które narosły wokół szczepień ochronnych, krążą w przestrzeni publicznej od dekad. Anegdoty i przypuszczenia nie prowadzą jednak do poznania prawdy i nie mają szans w starciu z rzetelnymi badaniami. Odrzucenie wiedzy naukowej doprowadziło do powstania Towarzystwa Płaskiej Ziemi i odnowienia wiary w lecznicze skutki upuszczania krwi. Rygorystyczne eksperymenty – do wysłania ludzi na Księżyc i rozwoju mikrochirurgii. Dlaczego więc, pomimo stwierdzonej skuteczności szczepionek, ruchy antyszczepionkowe zajmują tak mocną pozycję? I dlaczego zagrożenia związane z brakiem szczepień są lekceważone, a w siłę rosną teorie spiskowe?
Amerykański dziennikarz Seth Mnookin bez wyśmiewania przeciwnika rozkłada na czynniki pierwsze antyszczepionkowe fobie i ich źródła. Prowadzi czytelnika przez historię medycyny, objaśniając kolejne etapy rozwoju nauki, jak również równoległego tworzenia się grup opierających swoją działalność na lęku i podejrzeniach.
Uzasadniona obawa czy kaprys klasy średniej? Prawdziwe zagrożenie czy kompletny brak wiedzy? „Wirus paniki” to opowieść o tym, jak strach potrafi pokonać rozsądek, a emocje – logikę.
„Mnookin nie szczędzi krytyki antyczepionkowcom, choć nie jest to tak naprawdę książka wymierzona w przeciwników szczepień, tylko w demokratyzację informacji. Autor pisze o chorobach zakaźnych, ale także o zakażeniu dezinformacją, które rozprzestrzenia się dzięki nowym technologiom.” David M. Shribman, „The Boston Globe”
„Mnookin błyskotliwie opisuje, w jaki sposób internet stał się narzędziem komunikacji dla tych, których łączą przekonania. Sięga przy tym wnikliwie do historii, przywołuje wiele interesujących anegdot i imponuje zakresem omawianego materiału.” Susannah Nesmith, „The Miami Herald”
Wszystko się tu pomieszało i bardziej przypomina majaczenie chorego, pijacki sen niż pamięć. Ale jest pamięcią, jest przeszłością, jest tu i teraz. Jak gdyby patrzeć jednocześnie przez okulary do bliży i do dali. Śmierć i dzieciństwo idą ramię w ramię.
Zgarbiony Bułat Okudżawa z marną rosyjską gitarą, siekierkowski Izajasz, pisarz w drodze, Grażyna, której ciała nie starcza do tego, by ją nazywać Grażyną, pijany listonosz, kulawy Bartek, kot i dziadek, pan Gerber, który uczy historii i robi zdjęcia nagim kobietom, Daniił Charms, który umarł z głodu, Buła, który się powiesił, samotny stary mężczyzna bez oszczędności. Wszyscy wirują w zawrotnym danse macabre – tańcu śmierci, który jest korowodem życia. Na Grochowie, w Brnie, na Saskiej Kępie, w galicyjskim miasteczku, „w którym języki były dłuższe od ulic, a szepty głośniejsze niż bicie dzwonów w kościele”, w Pińsku, w Kijowie, w Europie środkowo-wschodniej.
A czas się sfilcował i już niczego nie da się uporządkować. Po co to zresztą porządkować?
„Och, gdybyśmy wszyscy umieli nie zostawać w bocznych, zapomnianych alejkach opowieści. Jakże byłoby wygodnie żyć tylko tu i teraz. Nie stać bezradnie na marginesie czyjejś albo własnej historii, bezradnie próbując się wydostać z godziny dawnego rozstania, z dnia okropnego błędu.”
„Skończyłem czytać i przypomniało mi się, co jakiś czytelnik napisał do pana Hrabala: „Nie mam już spokoju, wciąż mnie męczy i prześladuje niewymowne piękno, subtelność, dowcip, ból, mądrość, o Boże, niech to diabli”. Przepisałbym te słowa i wysłał do pana Sołtysa, bo w jego długich zdaniach są ludzie i rzeczy, i miasto, i książki, i Charms, i wszystko inne, o Boże, do diabła.” Marcin Wicha
To historia jak żadna inna: Buras, podstarzały wędrowny aktor, jego kobieta Soa i dwóch synów przemierzają Europę od festiwalu do festiwalu, od kłopotów do kłopotów. A kiedy w końcu uda im się wrócić do dawno opuszczonego domu nad brzegiem Sazawy, zastaną kraj zupełnie inny od tego, który został w ich pamięci.To historia o włóczęgach, dziwkach, drobnych przestępcach i chuliganach, o ludziach, którzy żyją według własnych zasad, a ich głównym celem jest przetrwać. Są brutalni, ale w głębi serca wrażliwi, są prości, ale rozprawiają o filozofii. Muszą się zmienić, ponieważ ich świat odchodzi w przeszłość, a nowy rządzi się zupełnie innymi prawami.To historia o miłości i śmierci, o religii, rodzinie i przyjaźni, o polityce, uchodźcach i populizmie. I choć jej bohaterowie wydają się od nas tak odmienni, możemy przeglądać się w nich jak w krzywym zwierciadle.
Jante to miasteczko, w którym życie reguluje jedenaście opresyjnych zasad określających miejsce jednostki w społeczności. Prawo Jante jest w Skandynawii powszechnie znane, chociaż mało kto pamięta, że po raz pierwszy pojawiło się w 1933 roku w powieści Aksela Sandemosego „Uciekinier przecina swój ślad”.
Filip Springer wyrusza na Północ, żeby znaleźć miejsce, które odcisnęło piętno na kolejnych pokoleniach Skandynawów. Ale gdzie jest Jante? Czy w duńskim Nykobing Mors, pierwowzorze miasteczka z powieści? A może w zagubionej pośród norweskich fiordów samotni pisarza?
A gdyby okazało się, że Jante nie ma nic wspólnego z geografią i tkwi w każdym z nas?
Książka Springera to opowieść o niemożliwej ucieczce od systemu, który nam narzucono, i o ponurym obliczu najszczęśliwszych krajów świata. Ale to także opowieść o świecie rozpiętym między prawdą a fikcją. By go poznać, Springer przekracza nie tylko granice krajów, ale i gatunków literackich.
„Nie sądź, że jesteś kimś – Nie sądź, że nam dorównujesz – Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas – Nie wyobrażaj sobie, że jesteś lepszy od nas – Nie sądź, że wiesz więcej niż my – Nie sądź, że jesteś kimś więcej niż my – Nie sądź, że się do czegoś nadajesz – Nie wolno ci się z nas śmiać – Nie sądź, że komuś na tobie zależy – Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć – Myślisz, że nic o tobie nie wiemy? – Nie myśl, że uciekniesz.”
Partner wydania: Muzeum Tatrzańskie w ZakopanemZanim pod Tatrami zaczęli się regularnie pojawiać turyści, Zakopane zamieszkiwał lud na pół dziki, chytry i chciwy. Rafał Malczewski pisał zaś, że zmienna aura Zakopanego kładła zdrowego w bety, halny wiatr wytracał chorych na płuca, z silniejszych robił alkoholików.Jak więc doszło do tego, że to miejsce niebezpieczne dla kieszeni i groźne dla zdrowia stało się ulubionym celem turystycznym Polaków, a dla wielu artystów, pisarzy i kompozytorów domem?Agnieszka Lisak postanowiła znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zmieniające się warunki życia, rozwijający się transport, dzięki któremu miejscowość zyskała łączność ze światem, a także coraz większa popularność wędrowania bez praktycznego celu, czyli turystyki. Na kartach tej książki nie brakuje też popularyzatorów Zakopanego. Nie tylko Tytusa Chałubińskiego, najbardziej znanego miłośnika Tatr, ale i księdza Stolarczyka, Sabały, Walerego Eljasza-Radzikowskiego czy Stanisława Barabasza. Ludzi, którzy rozsławili urok sielankowania pod Tatrami.
We wrześniu 1986 roku brutalne morderstwo wstrząsnęło niewielką nadmorską miejscowością. Na plaży znaleziono zwłoki młodej dziewczyny, Reginy Wieczorek. Miała dziewiętnaście lat i żadnych wrogów. Na szczęście szybko udało się znaleźć winnego. Tak przynajmniej sądzi milicja. Tymczasem pewnego listopadowego dnia na komisariacie pojawia się Jan Kowalski. Twierdzi, że zabił nie tylko Reginę, ale także pięć innych kobiet. Pozbawiał je życia z niezwykłą dla seryjnego mordercy regularnością co siedem lat jedną.Milicja staje przed zagadką: kim jest Jan Kowalski, bezwzględnym zbrodniarzem czy szaleńcem? Czy to możliwe, że od ponad trzydziestu lat nikt nie zauważył grasującego w okolicy mordercy? Co naprawdę spotkało Reginę i gdzie są inne ofiary Kowalskiego? I kim jest tajemniczy mężczyzna, który obiecuje młodym dziewczynom nowe życie, jeśli poświęcą to, co dla nich najcenniejsze?
Nocą z 8 na 9 sierpnia 1969 roku członkowie „rodziny” Charlesa Mansona na jego rozkaz dokonali przerażającej zbrodni: zamordowali będącą w zaawansowanej ciąży żonę Romana Polańskiego Sharon Tate i kilkoro jej gości. Wśród oprawców były Leslie Van Houten i Patricia Krenwinkel. Podczas procesu prokurator nazwał je „ludzkimi potworami”, ale ci, którzy znali je wcześniej, nie mogli uwierzyć, by były zdolne do tak brutalnych czynów.
Dziennikarka Nikki Meredith przez dwadzieścia lat odwiedzała „kobiety Mansona” w więzieniu, próbując zrozumieć, co zmieniło normalne na pozór dziewczyny w morderczynie i jak można żyć dalej po popełnieniu tak potwornej zbrodni. Jej książka to mroczna podróż w samo serce zła.
„Wciąga już od pierwszej strony. Doskonałe połączenie psychologii kryminalnej i reporterskiej dokładności.” „Clues and Reviews”
„Meredith stawia pytania, z którymi wciąż zmagamy się po tylu latach od tamtych tragicznych wydarzeń – jak mogło dojść do takich zbrodni?” „Shelf Awareness”
Mówi się, że z roku na rok marnujemy coraz więcej żywności, a w śmietnikach lądują kilogramy resztek, które mogłyby stanowić pełnowartościowe pożywienie. Wyrzucamy to, co wydaje nam się niejadalne: sterty ziemniaczanych obierków, dziesiątki suchych kromek chleba, resztki jogurtu zalegające na dnie plastikowych kubeczków, obite jabłka, opakowania z przeterminowanym makaronem, którego nie zdążyliśmy ugotować. Ale czy na pewno marnotrawstwo żywieniowe rośnie w tak szybkim tempie, jak straszą nas media?
Marta Sapała postanowiła zbadać ten temat. Rozmawia z ludźmi, którzy żywią się tym, co znajdą w śmietnikach, zagląda do kompostowników i kuchennych szafek swoich rozmówców, szpera w kontenerach przy dyskontach spożywczych, oddaje głos ludziom bez domu i tym, którzy oszczędzanie mają we krwi. Odwiedza miejsca, w których powstaje żywność, i te, w których kończy się jej droga. Zagląda do magazynów w supermarketach i bankach żywności. Ludzkie portrety splata ze statystykami i opiniami ekspertów. Nie boi się również podawać w wątpliwość powtarzanych w mediach obiegowych opinii dotyczących marnotrawstwa.
„Na marne” to zbiór reportaży o naszych codziennych nawykach i doskonała lekcja odpowiedzialnej konsumpcji.
Program amerykańskich lotów kosmicznych Apollo powstał w czasach, kiedy wydawało się, że ludzkość jest o krok od kolonizacji kosmosu, i trwał szaleńczy wyścig o pierwszeństwo we wszechświecie. W ciągu trzech lat, między 1969 a 1972 rokiem, dwudziestu czterech mężczyzn wyruszyło w najdłuższą, najniebezpieczniejszą i najbardziej niezwykłą podróż w dziejach: poza orbitę Ziemi. Dwunastu z nich postawiło stopę na Księżycu. Kosmiczni kowboje, bohaterowie pierwszego naprawdę globalnego wydarzenia medialnego, śledzonego na żywo przez setki milionów widzów na całym świecie. Od niemal pół wieku nikt nie powtórzył ich wyczynu.
Smith postanowił dowiedzieć się, jak potoczyły się losy zdobywców Księżyca. Czy udało się im wrócić na Ziemię, czy już na zawsze zostali z głową z chmurach? Czy poznali odpowiedzi na palące pytania ludzkości, czy może przywieźli z kosmosu tysiące nowych wątpliwości? I co robić, jeśli najważniejsze wydarzenie w swoim życiu można już tylko oglądać we wstecznym lusterku?
„Zapomnijcie o „flower power”, Beatlesach i Beach Boysach. Zapomnijcie o prezydencie Kennedym, „napadzie stulecia”, swingującym Londynie i wojnie w Wietnamie. To, co naprawdę sprawiło, że lata 60. były wyjątkowe, to lądowanie człowieka na Księżycu. Gdy Andrew Smith zaczął pracę nad swoją książką, trzech spośród dwunastu mężczyzn, którzy brali udział w tej misji, już nie żyło. Postanowił więc spotkać się z pozostałą dziewiątką, by zdążyć oddać im głos. Dzięki temu powstała poruszająca książka o niezwykłym amerykańskim akcie optymizmu, jakim była wyprawa na Księżyc.” „The Guardian”
„Smith doskonale łączy zapis rozmów z astronautami z politycznym i kulturowym kontekstem odbytych przez nich misji. A robi to z wdziękiem i lekkością – jego wciągająca opowieść pełna jest wspaniałych historii, a niemal każdy akapit książki zachwyca błyskotliwością.” Christopher Sylvester, „The Sunday Times”
„Misją Smitha – doskonale zrealizowaną w tej intrygującej książce – było opisanie życia ludzi, którzy jako jedni z pierwszych wyprawili się w kosmos. Wspaniała zbiorowa biografia napisana z talentem, pasją i poczuciem humoru.” „The Observer”
„Dziś lądowania na Księżycu nie wzbudzają w nas już tylu emocji co kiedyś. Dzięki tej książce uda ci się jednak choć na chwilę poczuć to, co czuli świadkowie tamtych przełomowych wydarzeń sprzed kilku dekad. W swej wciągającej opowieści Smith oddaje głos dziewięciu mężczyznom, którzy jako pierwsi stąpali po Księżycu […]. Autor słucha ich uważnie i ze zrozumieniem, ale nie popada w sentymentalizm. Zaraża nas także swoją fascynacją dla tego okresu w historii […]. Intrygująca, zaskakująca, zabawna i niezwykle poruszająca książka.” Sinclair McKay, „Daily Telegraph”
„Smith jest doskonałym narratorem – czujnym, niepozbawionym czułości dla opisywanego tematu, mającym dostatecznie dużo wiedzy, by szczegółowo opisać program Apollo, ale nie znużyć czytelnika.” David Honigmann, „The Financial Times”
„Uwielbiam „Księżycowy pył”. To nie tylko rewelacyjna opowieść o mężczyznach, którzy stąpali po Księżycu, lecz także o całej szalonej koncepcji wysłania człowieka w kosmos. Wspaniała!” William Leith, „Evening Standard Books of the Year”
„Fascynująca, wspaniała książka.” David Bowie
Krzysztof Środa napisał kiedyś: „Od pewnego czasu dochodzę do wniosku, że ornitologia – wraz z entomologią – są naukami, które powinno się wykładać w akademiach teologicznych i seminariach duchownych. Po pewnym wahaniu do tych dwóch nauk dodałbym trzecią – ichtiologię”. Teraz sam postanowił poświęcić tej ostatniej odrębną książkę i oddaje w ręce czytelnika swoisty przewodnik, osobistą encyklopedię – na pół eseistyczną, na pół prozatorską opowieść o rybach, ich pięknie, naturze i łowieniu. Jest tu także literatura, jest i o literaturze, nie tylko naukowej. Pojawia się Ota Pavel, niedoceniany Putrament, są japońskie haiku i uwagi księdza Kluka. Gwar bazarów w Maroku, Kambodży i Wietnamie przeplata się z ciszą, w której wędkarz czeka na swoją zdobycz. Ale przede wszystkim jest tu tajemnica żywiołu dla nas ludzi niedostępnego, niemego i ukrytego.
Mateusz Chabrowski wiedzie spokojne życie jest ojcem dwójki dzieci, ma kochającą żonę Maję i dom pod Warszawą.Pracuje jako prawnik w założonej przez siebie fundacji W Imię Natury zajmującej się ochroną środowiska. Pewnego dnia do jej siedziby ktoś przynosi zdjęcie mężczyzny leżącego na śniegu; wszystko wskazuje na to, że jest martwy. Od tej chwili życie Mateusza staje na głowie wkrótce znika Maja, policja nie wierzy w jego wersję wydarzeń, a on rozpoczyna na własną rękę desperackie poszukiwania.Ślady prowadzą do morskiej farmy wiatrowej i ukrytego w lasach jeziora, nad którym przed laty wydarzyła się tragedia. W gęstniejącej sieci tajemnic coraz trudniej jednak dostrzec prawdziwego przeciwnika. Losem Mai interesuje się więcej osób, w tym jedna szczególnie bezwzględna
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?