Piątą serię Biblioteki Poezji Ukrainy „W obliczu wojny” Fundacji „Pogranicze” otwiera tom lwowskiej poetki Julii Musakowskiej w przekładzie Anty Kamińskiej. „Wiersze kłopotliwe” – ten tytuł mógłby odnosić się w ogóle do poezji ukraińskiej czasów wojny, która obecnie rozbrzmiewa w różnych językach na całym świecie. Okrutna, naga prawda, codzienna rzeczywistość, w której życie i śmierć kroczą ramię w ramię, uderza tych, którzy nie mają podobnych doświadczeń. Kłopotliwe wiersze prowokują do trudnych refleksji – na temat ceny wolności, istnienia absolutnego zła, potrzeby bycia nie tylko widzami teatru wojny, jak pisze Timothy Snyder. Ta książka zawiera wybrane teksty, pisane między 2014 rokiem – kiedy to w wierszu Julii Musakowskiej pojawia się termin „walizka ewakuacyjna” czyli „walizka przetrwania” – a 2024, obejmując dekadę współczesnej rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie. Znajdziemy tu dedykacje dla bliskich osób, przyjaciół i kolegów, w tym dla Wiktorii Ameliny, Maksyma Krywcowa i Artura Dronia. Jest tu ból utraty, strach i złość, ale jest też miłość i czułość, i światło, chowające się najciemniejszych miejscach.
Wpływ wielkości zaniedbywalnie małych na megastruktury = Nykstamai menkų dydžių poveikis megastruktūroms to dwujęzyczny tom wierszy Gintarasa Grajauskasa, litewskiego poety, prozaika, dramaturga i muzyka, w przekładzie Agnieszki Rembiałkowskiej i z grafikami Wiesława Szumińskiego. Na Litwie ukazał się w 2021 roku i został przez krytyków zaliczony do tuzina najoryginalniejszych książek roku, w Polsce jest to pierwszy zbiór poetycki tego autora wydany w całości w oryginalnym układzie tekstów.Poetycka opowieść o „ludziach, których nie ma na okładkach ani między okładkami“ snuje się bez pięknosłowia i patosu. Wiersze o „rzeczywistości niezgodnej z rzeczywistością“, paradoksalne utwory gnomiczne, refreny z antytez – cały szlak unaoczniania obłudy ludzkiego świata prowadzi jednak do Pieśni ukojenia. Czarny humor, (auto)ironia, odzyskiwanie znaczeń słów z klisz językowych, dążenie do maksymalnej prostoty środków wyrazu, genialny skrót – to wyróżniki stylu poety.Gintaras Grajauskas: Zawsze interesowały mnie [...] wiersze, które mogą stać się niemal anonimowe, nie noszą znamion ingerencji autora. Jakby napisały się same. Albo jakby napisał je czytelnik. Często bywają krótkie, lakoniczne, gęste od nastroju. Kilka wersów, które daje wgląd w jakiś cały świat. […] Pieśni ukojenia nie dla zmarłych, lecz dla żywych, dla tych, którzy nadal żyją.
Saga opisująca losy bliźniąt, Serafimy i Bogdana. Przy tej okazji Vahur Afanasjev tworzy unikalny w literaturze portret miejscowej społeczności staroobrzędowców, pod koniec XVII wieku osiadłych nad jeziorem Pejpus na pograniczu estońsko-rosyjskim. Akcja powieści rozgrywa się między rokiem 1944 a latami dziewięćdziesiątymi XX wieku. Jest gęsta od emocji i wydarzeń: przeplatają się w niej tragizm i komizm, faktografia i mistyka, historia oraz podróże w głąb ludzkiej psychiki.
Wyróżniona najważniejszymi nagrodami literackimi w Estonii, zaadoptowana przez Uus Teater w Tartu, stała się testamentem przedwcześnie zmarłego pisarza.
Anna Michalczuk-Podlecki
Gdy książka ta powstawała, napaść Rosji na Ukrainę, choć już trwająca, wydawała mi się częściowa i powolna. Wojna w Gazie też jakby się tliła. Dziś wojny te osiągnęły pełnię, pokazały właściwe im brutalność
i bezwzględność. Trudno od nich oderwać wzrok, łudzić się, że się uspokoją. Przemoc domaga się odpowiedzi, od rzucenia, protestu. Matka Hanny Arendt uczyła ją, że gdy atakują cię jako Żydówkę, musisz się
bronić jako Żydówka, a nie jako człowiek czy obywatel. To samo można powiedzieć o wojnie: jeśli cię atakują zbrojnie, musisz się bronić zbrojnie.
Jak wszystkie zasady, ta także ma wyjątki. I różne są rodzaje broni. Tej kwestii dotyczy seria pytań postawionych tu wokół postaci Czesława Miłosza.
Irena Grudzińska-Gross
Zaczęła się ciężka codzienność okupacji… Nie było ani strachu, ani nienawiści, tylko po prostu pustka. Krewni, wliczając w to i ojca, przez cały czas aktywnych działań wojennych ukrywali się w zimnej piwnicy, a ja zostałem, żeby grzać i pilnować domu, nocując z dzieckiem na korytarzu, tam, gdzie nie ma okien. Jak tylko ostatni wrogi KraZ przejechał obok mojego podwórka, pobiegłem ogrodami, by ostrzec krewnych…
fragment Dziennika okupacyjnego
Dziennik, który udało się wydobyć z ziemi 24 września 2022 roku, ma tylko trzydzieści sześć stron. Papier jest zawilgocony i w żaden sposób nie umiem go wyprostować. Nierówny charakter pisma, wiele skreśleń, czarny i czerwony atrament. Pierwsze odczytuję słowa na ostatniej stronie: „Wierzę w zwycięstwo”. Usłyszał je Wakułenko w klangorze żurawi nad okupowaną ziemią 21 marca 2022 roku. Właśnie wtedy powstał ostatni zapis.
Wiktoria Amelina, ze wstępu Historia pewnego zwycięstwa
Książka Jewheniji Podobnej jest lekturą do głębi poruszającą. Praca nad jej przekładem okazała się psychicznie bardzo wymagająca. Na książkę składają się świadectwa kobiet, które po wybuchu wojny pozostały w Ukrainie. Opowiadają o sile i bezsilności, o podejmowaniu decyzji, rodzinie, miłości, opiece nad innymi, o trwaniu w zawieszeniu pomiędzy „żyje” a „zginął”. Dwadzieścia pięć niezwykłych historii kobiet walczących.Katarzyna Gach
Na wyzwolone ziemie wracają dzieci i wiosna. Lecz wojna przypomina o sobie na każdym kroku: pola są zaminowane, domy bez dachów, ludzkie losy złamane. Wśród pogorzelisk i ruin, przy wtórze eksplozji nieustannie pobrzmiewają pytania: Czym jest zwycięstwo? Co to znaczy „po wojnie”? Co utrzymuje na powierzchni człowieka, którego zewsząd otacza śmierć?W zbiorze dokumentalno-lirycznej prozy Łowcy szczęścia Wałerij Puzik odmalowuje frontową codzienność żołnierzy oraz zmagania mieszkańców, którzy na przekór wojnie usiłują żyć i patrzeć w przyszłość. „Niczego nie trzeba wymyślać. Po prostu siadaj i pisz”.Katarzyna Fisze
"W sfingowanym przez reżim Envera Hodży procesie – prowadzonym przy drzwiach zamkniętych i bez obrońców – na podstawie zeznań fałszywych świadków orzeczono kary śmierci dla Fadila Kokomaniego, Vangjela Lezho i Xhelala Koprencki. Dziewiętnastu pozostałych więźniów otrzymało kary od szesnastu do dwudziestu trzech lat więzienia. Drugi wyrok dokumentuje te wydarzenia w komunistycznej Albanii chronologicznie – od końca 1978 roku do maja 1979. Fatos Lubonja opowiada je z perspektywy uczestnika procesu. Książka jest zapisem odwagi i rozsądku, tchórzostwa i podłości, rozpaczy i nadziei. Nic tutaj nie zostało zmyślone, podkolorowane czy dodane. Prawdziwe są realia i prawdziwi protagoniści występujący pod własnymi nazwiskami: dwudziestu dwóch aresztowanych więźniów, śledczy, prokuratorzy i sędziowie, donosiciele i fałszywi świadkowie. Autentyczne są zeznania świadków, akt oskarżenia i wyroki. Prawdziwe są napięcie i niepewność, zdrada i kłamstwo, solidarność i współczucie. Prawdziwy jest także strach przed śmiercią." - Dorota Horodyska
Josef Škvorecký przez całe życie pisał właściwie jedną powieść – kronikę swego nieszczęsnego pokolenia, miażdżonego przez różne totalitaryzmy, prawe i lewe. I o tym, że jazz i literatura były jedynym azylem, pozwalającym choć przez chwilę poczuć złudzenie swobody. Takie też
są Zwyczajne żywoty – cztery utwory z różnych okresów, tematycznie odwołujące się do jazzu i bezpośrednio czy pośrednio nawiązujące do „kosteleckiego cyklu” książek, których głównym bohaterem jest Danny Smiřický.
Saksofon basowy (największy literacki sukces Škvoreckiego w USA), to – jak napisał autor – nowela „o jedynej prawdziwej sztuce, prócz której nie ma już niczego”. Bo „dla mnie literatura była zawsze grą na saksofonie”,
dodał. W Red Music widać, jak bardzo wszystkim dyktatorom świata przeszkadza wolność, którą niesie muzyka. Neuilly jest pierwszym większym utworem napisanym przez Škvoreckiego na emigracji, eksperymentem z poetyką strumienia świadomości, a zarazem czymś w rodzaju autorskiego notatnika, w którym pojawiają się rozwijane
później motywy. Natomiast tytułowa nowela Zwyczajne żywoty to ostatni dłuższy tekst autora, ostatecznie zamykający cykl przypadków Danny’ego Smiřickiego, bardziej smutny i nostalgiczny od większości innych, ale chyba równie piękny.
Andrzej S. Jagodziński
Opowieści przytaczane w Słowniku wojny można było usłyszeć na lwowskim dworcu, przez który w pierwsze tygodnie i miesiące wojny przetaczały się ze wschodu na zachód potoki setek tysięcy uchodźców, wymęczonych ale spragnionych rozmowy. Podobnie było w tymczasowych przytułkach, najzwyczajniej na ulicy, koło kiosków z kawą – wszędzie ludzie opowiadali. Czasem zaczynali mówić sami, czasem trzeba było ich delikatnie zagaić, zadać kilka prostych pytań. Wtedy opowieści zaczynały płynąć jak fala, którą trudno było zatrzymać.
Ostap Sływynsk
Czary szatana, przedostatnia powieść Grigorija Kanowicza, pozostaje integralną częścią wielkiej sagi Żydów litewskich. Im bliżej jej końca, tym silniej do głosu dochodzi perspektywa kobiet: ostatnia powieść Ballada o miasteczku osnuta jest wokół losów matki Henki Dudak, natomiast bohaterką tej opowieści jest Danuta-Hadassa, gojka opiekująca się żydowskim cmentarzem. Dla mieszkańców tego królestwa na pograniczu światów stolicą była Jerozolima Północy, czyli Wilno, a małym centrum świata miasteczko Miszkine, czyli Janów pod Kownem. Saga Kanowicza to jedyna w swoim rodzaju świecka literatura mądrościowa, początkami sięgająca króla Salomona i religijnej tradycji żydowskiej. Niemal każdy jej urywek skrywa życiową maksymę. „A co jest… prawdą?... Czuć ją krwią i rozkładem!” I tak od pierwszej po ostatnią stronę – mowa „świętych głupców”, zaskarbiona przez łzy i modlitwy. Od wielu lat czytamy ją niby kolejną odsłonę Komedii ludzkiej, w świecie Litwaków przeglądając się jak w zwierciadle, łącznie z tym, co chcielibyśmy ukryć.
Krzysztof Czyżewski
Historia rodziny, która jedzie pociągiem z Kijowa do Polski. W pociągu jadą kobiety, dzieci i ukochane zwierzaki. Jeden z nich kotka Mruczusia gubi się w czasie podróży.
"Sztuki czytania najlepiej uczyć się od tłumaczy, bo oni są zaraz na początku, zaraz za autorem. Czytają żarliwie, całym sobą. Ale tylko wyjątkowi tłumacze, jak Joanna Ugniewska, potrafią oprowadzać po bibliotece tekstów, które stały się im bliskie, kreślić prywatne konstelacje, mówić o miejscach, autorach, ideach tak, aby to, co trudne, zawiłe, czasami splątane, stało się dla nas, czytelników, jasne i pociągające. Joanna Ugniewska mówi o tym, co złożyło się na jej pamięć lektury. Zamieszkiwanie pamięci nie jest sztuką łatwą. Dla pamięci trzeba znaleźć dom i dobrze go urządzić, tak aby chciało się go odwiedzić, aby chciało się w nim zamieszkać. Joanna Ugniewska opowiada o pisarzach, których tłumaczyła, jak Eco, Magris czy Tabucchi, wielokrotnie komentowała, jak Chiaromonte czy Malaparte, i pisze o miejscach doskonale sobie znanych, najczęściej pod włoskim niebem i nad włoskim morzem. Ale także i o tych, co przychodzą z daleka i mówią odmiennymi językami, jak ta cudowna grupa panów na "m": Marias, Marai, Manea, Matvejević."
Marek Zagańczyk
Tytułowego Maestra poznali już czytelnicy wydanej kilka lat wcześniej powieści Maranta, w której postać ta stanowiła ważny element opowieści trzech niezwykłych kobiet, reprezentujących trzy pokolenia pełnej tajemnic rodziny. Tym razem Maestro ma szansę na własną opowieść, dzięki której ukazuje się nam w niecoinnym świetle. Schorowany, dobiegający kresu życia Wiktor, wybitny artysta malarz, ale też zatwardziały cynik i odpychający mizantrop, stopniowo – i opornie – odkrywa się przed Rasą , swoją późno odnalezioną wnuczką, próbują c wykorzystać ostatnią szansę na stworzenie z kimś bliskiej relacji. Poznajemy szczegóły dzieciństwa chłopca z „dobrego domu”, wypraw w zakazane rejony przedwojennej Warszawy, wakacji spędzanych na letnisku nad jeziorem Gaładuś i traumatycznych doświadczeń z czasu wojny.
Maestro to opowieść o niegojących się ranach, o uczeniu się miłości i o tym, że każdy z nas nosi w sobie mrocznego bliźniaka.
Joanna Tabor
„Moja praca przypomina operację ‒ mówi kurator T. ‒ w której chirurg zaszywa świeżo otwartą ranę, nie usunąwszy nowotworu”. W biurokratycznej machinie tytułowy bohater jest tylko bezimiennym trybem, rozgoryczonym pracownikiem opieki społecznej, który w ramach urzędniczej służby uczestniczy w życiu swoich podopiecznych, postaci często tragicznych, niekiedy odstręczających, a bywa, że i komicznych.
Oscylujący między chłodnym obiektywizmem a fantasmagorią kurator przygląda się człowiekowi z jego eskapistycznymi odruchami, a także społeczeństwu, nazbyt chętnie dzielącemu jednostki na „lepsze” i „gorsze”, „zdrowe” i „niepełnowartościowe”. Niemniej nawet tam, w bezdusznym urzędzie i w rzeczywistości zdominowanej przez pragmatyczność i materializm, dochodzi do głosu ludzka solidarność.
Karolina Wilamowska
Białoruś w Sroce na szubienicy to kraj rządzony dyktatorską ręką, w którym polityczni dysydenci są więzieni w wirtualnych obozach koncentracyjnych. Powieściowa antyutopia Bacharewicza – zdawałoby się koszmar rodem z Kafki lub Nabokova – nieoczekiwanie przeszła z przestrzeni wirtualnej do realnej latem 2020 roku, gdy Białorusini wyszli na ulice w proteście przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich przez reżym Łukaszenki. Wówczas władze naprędce wybudowały w lesie koło Słucka obóz masowego internowania z barakami, ogrodzeniem z drutu kolczastego i wieżyczkami strażniczymi, a nawet zdążyły umieścić w nim pierwszych więźniów, gdyż w aresztach i więzieniach brakowało już miejsc. Reżym wycofał się z tego przedsięwzięcia parę dni po tym, jak sprawa obozu została nagłośniona przez niezależne media.
Sroka na szubienicy nie jest wyłącznie powieścią polityczną.
Odnajdziemy w niej zagadkę kryminalną z elementami dreszczowca, a także swoistą odmianę Bildungsroman, ukazującą dojrzewanie zwyczajnej dziewczyny w społeczeństwie postsowieckim, która nie zdaje sobie sprawy (jak sroka na obrazie Bruegla), w jak złowrogim miejscu się znajduje i jaką rolę odgrywa jako urzędniczka w zarządzie obozów koncentracyjnych.
W opowieść wkomponowane są fragmenty prozy eseistycznej, w których narrator rozważa rozpad ludzkiego ciała po śmierci, emigrację z Europy do Ameryki w XIX wieku, sztukę przygotowywania woskowych kopii ciała ludzkiego we Włoszech, naturę Rosji, niemieckie pociągi Intercity, lub wygłasza złośliwą filipikę przeciwko pisarstwu Coelho. Mamy tutaj wreszcie historię miłosną, opowiedzianą sugestywnie i z psychologiczną głębią. Sam autor powiedział o niej: „Dwanaście rozdziałów tej powieści to dwanaście wędrówek po kobiecym ciele”.
Jan Maksymiuk
Biurko do pracy, łóżko i spokój – to przecież tak niewiele. Lecz cudzoziemiec w obcym kraju, w burzliwych czasach, nawet za pieniądze nie jest w stanie tego zdobyć. Trzymający w napięciu metafizyczny thriller nieznanego klasyka literatury czeskiej. Gorąco polecam!
Andrzej S. Jagodziński
"Patrik Ouředník jest czeskim pisarzem, którego książki najczęściej tłumaczy się za granicą. Ad acta, trzeci jego przekład w Polsce, to według krytyków „fałszywy kryminał i prawdziwy thriller metafizyczny”. Świetna powieść w porywającym przekładzie."
Andrzej S. Jagodziński
"Patrik Ouředník kolejny raz udowadnia, że jest dziś jednym z najbardziej oryginalnych i ekscentrycznych czeskich pisarzy. Pisze tak, jakby czeska rzeczywistość była tylko przyczynkiem do jego książek. I może rzeczywiście tak jest."
Aleksander Kaczorowski
"Morderstwo i gwałt. Postmodernizm i dekonstruktywizm. Błyskotliwość i sarkazm. Kryminał i gra w klasy. Czeski pisarz z Paryża. To wszystko włożone ad acta oczywiście."
Mariusz Szczygieł
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?