Mieszkająca od lat w USA Zuzanna Marcinkowska-Golec – romanistka, pedagog, tłumacz – uczyniła ulicę swego dzieciństwa, słynne Wielkie Schody w Tarnowie, metaforą losu jej rodziców. Ukazała ich życie na tle dziejów rodziny, ale i w obliczu toczącej się nieubłaganej, tragicznej historii wypełniającej ubiegły wiek. Urodzeni na początku stulecia w podtarnowskim Pawęzowie, dorastali w atmosferze wiejskiego Podkarpacia (ojciec) i tarnowskiego sierocińca Sióstr Felicjanek (matka). Zmuszeni warunkami życia, szybko osiągnęli samodzielność, pokonując niełatwe schody międzywojennej, a później okupacyjnej codzienności. Odnaleźli się po wojnie, zamieszkując już jako rodzina w pobliżu tarnowskich Wielkich Schodów. Niezwykle autentyczna, szczera i wielobarwna opowieść o ich życiu przenosi czytelnika, jak wehikuł czasu, do miejsc i wydarzeń rzadko dotykanych piórem. Obrazy życia w międzywojennym, a później okupowanym Tarnowie i okolicach, w Krynicy-Zdroju, gdzie w czasie okupacji matka znalazła zatrudnienie, a wreszcie konspiracyjnej działalności ojca w szeregach WiN i tragicznych po wojnie jej konsekwencji – to bardzo skrótowe migawki tej rodzinnej epopei, której poznanie poszerza horyzonty doświadczenia polskich dziejów. To piękne i bardzo cenne świadectwo patriotyzmu i pamięci przechowywanej z myślą o przyszłych pokoleniach, aby miały świadomość wartości ożywczych soków zawartych w korzeniach ich losu.
Od Autorki:
Wielkie schody to wspomnienia o Rodzicach. Starałam się w nich zapisać wszystko, co podyktowała mi pamięć – to niedoskonałe źródło wiedzy o przeszłości. Spora część tekstu to próba oddania głosu samym Rodzicom. Przytaczam ich własne słowa, rozmowy, gawędy i opowiadania, którymi raczyli często mnie i moją siostrę. Są też w książce echa moich lektur i te oficjalne źródła zostały wskazane w przypisach.
Książka dzieli się na trzy części: pierwsza jest poświęcona Mamie, druga – wraz z Aneksem – Tacie, a trzecia ludziom, którzy ich otaczali. Niemożliwe było dla mnie uniknięcie zazębień historii ze świata Mamy i Taty, przedstawienie ich życiorysów jako całkowicie rozłącznych. W końcu ich losy były nierozerwalnie splecione.
Fragment książki:
„Inne wczesne wspomnienie Taty z okresu pierwszej wojny światowej to obraz armii maszerującej polną drogą od Lisiej Góry w stronę Pawęzowa. Był rok 1914. Pasł krowy. Wojsko ciągnęło cały dzień, bez końca, a Tato, który wczesnym rankiem wygnał krowy na pastwisko za wsią, stał i patrzył. Żołnierze szli równym, zwartym szykiem, nie dało się więc przepędzić krów na drugą stronę drogi i nie było jak wrócić do domu na obiad. Czasem czekał tak godzinami na dziurę w pochodzie. Na tej drodze po raz pierwszy widział samochód. Jechało to dziwo samo, bez konia, na czterech kołach ze szprychami i podskakiwało na wybojach. Jechał nim generał z gęstą miną ze swoim adiutantem. Tak wkradała się w życie Taty historia. Złowróżbnym, wężowym ruchem maszerującej armii wpełzała w losy zwykłych ludzi, których potrzeby były proste: być wśród swoich i cieszyć się każdym dniem”.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?