Genesis w krainie muzycznych olbrzymów
-
Autor: Hernik Łukasz
- ISBN: 9788360157275
- EAN: 9788360157275
- Oprawa: Twarda z obwolutą
- Wydawca: In Rock
- Format: 14.0x20.5cm
- Język: polski
- Liczba stron: 608
- Rok wydania: 2007
- Wysyłamy w ciągu: niedostępny
-
Brak ocen
-
41,31złCena detaliczna: 59,90 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 41,31 zł
Artykuł chwilowo niedostępny
x
Fragment tekstu:
Rozdział pierwszy: Objawienie
Historia lubi się powtarzać. Czasami po wielu, wielu latach. Renesansowa Anglia, wrząca od wewnętrznych konfliktów i sporów z kontynentalnymi sąsiadami, wydała na świat pokolenia artystów, którzy wyrośli z tych swarów i na wskroś nimi przesiąkli. Był Szekspir, był Spenser, był Donne. I choć rządy Elżbiety I przyniosły ze sobą nieco rozluźnienia, przybywało twórców reprezentujących społeczne podziały. Anglia lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku przypominała tę z epoki Tudorów, także pod rządami Elżbiety. Wciąż lekko zmęczona niedawną wojną, szukała wytchnienia. Nowi piewcy nowych wartości - Beatlesi i Stonesi - nieśli nadzieje na bardziej liberalną przyszłość. Jednak społeczne (i pokoleniowe) tarcia znowu dały o sobie znać, tym razem za sprawą pewnej subkultury. Hippisi, bo tak ich nazywano, powszechnie znani byli ze wstrętu do wszelkiej maści organizacji, a społecznego ładu upatrywali w przemianach duchowych i osobowościowych. Janis Joplin i Jimi Hendrix to hippisowscy Szekspirowie i Donnowie. Pod względem mentalności hippisi podobni byli do renesansowych lollardów, próbujących "od środka" reformować Kościół anglikański. Uładzone społeczeństwo - establishment, jak zwała je kontrkultura, uważało hippisów za poważne zagrożenie dla jego pozycji i wpływów. Ich powszechna skłonność do narkotyków ("podłącz się, najaraj i odleć") mogła przyprawiać o dreszcze, bo na dłuższy dystans nie wróżyła niczego dobrego. Jednak słynne psychodeliczne lato roku 1967 i Festiwal w Woodstock dwa lata później były początkiem końca hippisów. Pogoń za dwiema skrajnymi wartościami - przyjemnością i mądrością prędko spowodowała rozłam. Tak wyłoniły się dwa odrębne nurty, hard rock i rock progresywny. Każdy podążył swoją drogą, choć początkowo bez znanych dziś etykietek. Wkrótce wyrośli też kolejni nowi idole i nowi piewcy zupełnie nowych wartości. Po jednej stronie barykady znaleźli się rasowi drapieżnicy, tacy jak Deep Purple, Led Zeppelin i Black Sabbath, pełni luzu spadkobiercy woodstockowej psychodelii. Po drugiej - grupy "progresywne", szukające inspiracji w literaturze, muzyce klasycznej i ludowej. W tym obozie znalazły się między innymi Yes, Jethro Tull, King Crimson ELP i Genesis.