„Poranek u księżnej de Guermantes” jest próbnym szkicem ostatniego rozdziału Czasu odnalezionego, w którym Proust zawarł już ostateczne zarysy zakończenia swojej siedmiotomowej powieści.
Jak wiemy Proust zapisał swoją powieść W poszukiwaniu straconego czasu w zeszytach, wielkich zeszytach z kartonowymi okładkami o różnorodnych kolorach lub obłożonych czarnym moleskinem, czyli bawełnianą tkaniną imitującą skórę. Zeszyty te, które nazywał „czarnymi zeszytami”, były najstarsze i zawierały zalążek jego przyszłej powieści, jak również pierwszy szkic całego dzieła. Zawierały pierwsze próby uchwycenia całego rozwoju powieści, obszerne fragmenty a nawet rozdziały, które zostały napisane najwcześniej. Było ich trzydzieści dwa, „ponumerowane wielkimi białymi cyframi, jakby nakreślonymi palcem maczanym w białej farbie”. Wszystkie były równo ułożone na komodzie znajdującej się w jego pokoju.
Natomiast autorzy transkrypcji „Poranka u księżnej de Guermantes” wyróżnili dwa, które są w tym samym typie, jak te które miały zostać spalone, takie jak opisała Celesta, pokryte czarnym moleskinem i w dużym formacie. Zostały ponumerowane cyframi 57 i 58 i zawierają drugą wersję Czasu odnalezionego, oprócz tej z 1909 roku, to znaczy „Poranek u księżnej de Guermantes”, z dwoma rozdziałami zatytułowanymi przez Prousta: „Nieustanna adoracja” i „Bal kostiumowy”.
Dawno wiedziano o tym, że zeszyt 57 zawierał wersję Czasu odnalezionego poprzedzającą redagowanie ostatecznego rękopisu, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, że ten zeszyt stanowi kontynuację Zeszytu 58, co zauważyli Henri Bonnet i Bernard Brun. Można nawet przypuszczać, że te dwa zeszyty przynależą do rękopisu z 1912 roku i że ów rękopis przynależy do owych trzydziestu dwóch starych zeszytów, jak rozumują autorzy transkrypcji.
Dlaczego Proust nie spalił również tych dwóch zeszytów, tak jak inne? Z dwóch powodów. Po pierwsze ponieważ jego ostateczny rękopis Czasu odnalezionego nie był jeszcze gotowy. Jakkolwiek Proust bardzo szybko wyobraził sobie zakończenie swojej powieści, wcześniej wiedział, że zakończy ją „Balem kostiumowym”, to znaczy koncertem, w którym będą brały udział starzejące się postacie, spotkane podczas poranka u księżnej de Guermantes.
Ostatni rozdział Czasu odnalezionego naszkicował już w 1909 roku w Zeszycie z brulionem oznaczonym numerem 51. Zmierzał już do końca. Jeszcze wyraźniej widać całość zakończenia w napisanym szerokim rozwinięciu zawartym w Zeszytach 58 i 57, które oprócz tego ostatniego rozdziału, zawierały „Nieustanną adorację”, która została napisana w sposób zainspirowany estetyką Prousta, dopełniając całość Poranka u księżnej de Guermantes, który tutaj publikujemy. Zarys głównej koncepcji tego ostatniego rozdziału powieści był niemalże skończony, kilka linijek zostało do końca. I czekając na poprawienie tych kilku linijek zakończenia, od 1911 roku, pracował nad wnętrzem powieści, jakkolwiek zmieniał nieustannie losy starzejących się postaci.
Posługując się tekstem z 1910-1911, ukrytym wśród notatek oraz posługując się samymi notatkami na paperolach, Proust skonstruował Czas odnaleziony w ostatecznej wersji, który pozostawił po swojej śmierci w 1922 roku w rękopisach, w ostatnim z dwudziestu Zeszytów zgromadzonych przez Bibliothčque nationale i zakończonym przez słówko „Fin” napisane jego ręką. Celesta wspomina ów dzień, w którym Proust był szczęśliwy i jakby odmłodzony, cieszył się jak dziecko, któremu udał się psikus: „To wielka nowina. Tej nocy napisałem słowo «koniec» – I dodał, ciągle z tym samym uśmiechem i promiennym spojrzeniem: - Teraz mogę umrzeć”.
Wiersze pozwalają nam poznać pisarza i uchwycić Prousta w jego spontaniczności. Jako młody człowiek Proust pisał zarówno poezję, jak i prozę. Nawet po tym jak rozpoczął pisanie siedmiotomowej powieści w wieku trzydziestu ośmiu lat, nie przestał pisać poezji. To spore zaskoczenie nawet dla jego oddanych czytelników. W powszechnej opinii jest znany ze swych utworów prozatorskich, długich zdań, a także dziwacznych zachowań, ale to dzięki wierszom możemy ujrzeć mniej znane oblicze tego twórcy, bardziej intymne, wyrażające podobne tematy w odmiennym stylu. Wiersze Prousta można podzielić na dwa okresy: wczesne, które napisał przed dwudziestym piątym rokiem życia, te znajdują się w pierwszym tomie Poezji oraz burleski i satyry, wiersze zadedykowane pojedynczym osobom, znajdujące się w drugim tomie Poezji. Datowanie wierszy, które nie zostały opublikowane za życia pisarza, jest często trudne. Wiele z nich zostało dołączonych do osobistych listów, które Proust rzadko opatrywał datą. Jakkolwiek opracowany przez Philipa Kolba zbiór listów Prousta, wydany w latach siedemdziesiątych XX wieku, pozwolił na wypracowanie epistolarnej chronologii. Czym była poezja dla Prousta w chwili, gdy zaczął pisać swoją powieść? - był istotą literatury. Jego ulubionymi poetami byli Baudelaire czy Grard de Nerval, o których narrator wspomina w siedmiotomowej powieści jako o głównych inspiratorach jego pisarskiego projektu. Ważni byli również Leconte de Lisle, Paul Verlaine, a także Stphane Mallarm. W momencie publikacji swojej powieści w 1913 roku Proust zaczął zyskiwać sławę. Po przeczytaniu wiadomości o rewelacjach, jakie zawierała opublikowana korespondencja innych pisarzy, przekazał swoim zaufanym powiernikom: bankierowi Horacemu Finaly'emu oraz Lionelowi Hauserowi, iż mają zabezpieczyć jego listy przed publikacją po jego śmierci. Powiedzieli mu, że to niemożliwe. Na pewno nie spodziewał się, że jego wiersze zostaną odszukane i zebrane. Były pisywane do przyjaciół okazyjnie. Niektórych z nich poprosił o to, aby zostały zniszczone. Najprawdopodobniej nawet nie pamiętał o napisaniu niektórych z nich, gdyż powstawały na skrawkach papieru lub kopertach. Jego wiersze są pełnymi harmonii elaboracjami Poszukiwania straconego czasu. Swoimi korzeniami proustowska poezja pozostaje zanurzona w późnym romantyzmie, wczesnym Baudelairze i Nervalu, choć pozostaje tradycyjna w formie. W wierszach możemy ujrzeć Prousta jako błyskotliwego rozmówcę, żartownisia, młodzieniaszka, który próbuje poderwać mleczarkę na swojej drodze do domu z liceum Condorcet, który śpiewa serenady Jeanne Pouquet z rakietą do tenisa w ręce, i wymienia dziecinne listy ze swoim przyjacielem Reynaldo Hahnem. Wiersze są niejednokrotnie intymne, wesołe, pełne uczuć i pozbawione sentymentalizmu.
Zebrane w tym tomiku młodzieńcze opowiadania i miniatury Prousta to dopiero wprawki przyszłego autora Poszukiwania, zarysy, szkice opisów natury, morza, prowincji, postaci kobiecych i męskich, impresje, takie jak Portret damy czy Ciało szczupłe i zwinne. W zachwytach nad przemijającym, nieustannie zmieniającym się pięknem morza, symbolu ludzkich uczuć i ducha, czujemy inspiracje Baudelairowskie. Podobne mistrzowskie opisy i wyznanie poetyckich fascynacji znajdziemy później w tomie W cieniu zakwitających dziewcząt a więc jednej z części Proustowskiej epopei: „Wmawiając sobie że «siedzę na molo» lub w głębi «buduaru», o którym mówił Baudelaire, pytałem sam siebie, czy jego «słońce prażące promieniami morze» – bardzo w tym odmienne od wieczornego blasku, skromnego i powierzchownego niby drżąca, złocista smuga – nie jest właśnie słońcem, które w tej chwili paliło morze na kształt topazu, burzyło je, czyniło je białym i mlecznym niby piwo, pieniącym się jak mleko, podczas gdy chwilami wałęsały się wielkie błękitne cienie, jak gdyby jakiś bóg przemieszczał je dla zabawy, migając na niebie zwierciadłem”.
Morze staje się tu, podobnie jak w symbolice Baudelaire’owskiej, obrazem życia, jego zmienności, rozległą metaforą miłości i innych uczuć, miejscem wytchnienia dla naznaczonej tęsknotą duszy. Rytm tych krótkich opowiadań wyznaczają nieustanne prace w porcie, wypływające statki, wyruszający w rejs marynarze, którzy pragnąc zdobywać nieznane lądy zostawiają na brzegu tęskniące ukochane.
Przypomnijmy wiersz Baudelaire’a Człowiek i morze, w którym żywioł staje się symbolem wolności ducha, który przegląda się w przyrodzie i pragnie poczuć swoją moc i swobodę na wzór wodnych kipieli, zapominając o swoich cierpieniach i melancholii: „Człowieku wolny! Zawsze kochać będziesz morze./ Morze jest twym zwierciadłem. Ujrzysz w nim twą duszę,/ W nieskończonych fal piennych mgle i zawierusze,/ A myśl twa niemniej gorzkiej ma głębi bezdroże./ Lubisz grążyć się w własnych obrazów odbicia:/ Pieszczą je twoje oczy, ramiona — a serce/ Zapomina o własnej żywota rozterce,/ Słuchając jego skargi, zawodzeń i wycia” (przeł. B. Ostrowska).
Morze Proustowskie jest spokojniejsze, łagodniejsze, rozbijające się o brzeg fale obrazują co najwyżej smutek i melancholię, utracone nadzieje i żal. Pełno w nim niezwykłych istot, małż, meduz, nereid, morskich boginek i dziewcząt z nadmorskich plaż, w których zakochuje się narrator.
W utworze Normandia uspokojone morze porównane jest do ludzkiej duszy, którą możemy kontemplować w spojrzeniu. W innym miejscu wzburzone morze Normandii dopasowuje „swoje szlochy do porywów ludzkiej duszy”. Jest jak muzyka - niczego nie przedstawiając, niczego nie opisując, zdaje się „monotonnym śpiewem ambitnej i przegrywającej woli”.
Przy lekturze wielkiego cyklu powieściowego, porwani subtelnością i głębią psychologicznych i filozoficznych analiz ludzkich relacji, poruszeń ludzkich dusz, nie zawsze przywiązujemy uwagę do – przejawiającej się tam oczywiście – niezwykłej wrażliwości Prousta na przyrodę. W opowiadaniach ze zbioru Normandia nie sposób jej nie dostrzec.
Przedstawiamy tłumaczenie Zeszytu 51 Marcela Prousta, nadając temu zbiorowi tekstów tytuł Wieczór u księżnej de Guermantes. Transkrypcja tego brulionu znalazła się w publikacji Henri Bonnet'a i Bernarda Claraca[1], zawierającej bruliony Prousta z czasów przygotowań do Czasu odnalezionego, czyli najprawdopodobniej z lat 1909-1916. Czym jednak są Zeszyty? Większość z nich została spalona na polecenie samego pisarza najprawdopodobniej przez Celestę Albaret, nieliczne się zachowały, być może dlatego, że Proust potrzebował je nadal do swojej pracy. Tekst końcowego rozdziału Czasu odnalezionego, którego zarys można odnaleźć właśnie w zapiskach z Zeszytu 51, jest rezultatem długiego, wieloletniego dopracowywania. W pierwszej wersji z Zeszytu 51 przyjęcie u księżnej odbywa się wieczorem, a nie o poranku jak w kolejnych wersjach, dlatego został on zatytułowany przez nas Wieczór u księżnej de Guermantes. W roku 1909 Proust zaczął pisać Bal kostiumowy, opowiadanie o doświadczeniu upływającego czasu, o rozmowach podczas wizyty w salonie po piętnastu czy dwudziestu latach nieobecności. Pierwszą wersję znajdujemy w Zeszycie 51, najstarszym ze wszystkich, które znamy, zawierającym szkic ostatniego rozdziału Czasu odnalezionego. Można tu podkreślić, że w Wieczorze u księżnej de Guermantes uwidacznia się akcent jaki kładzie Proust na krytykę inteligencji, co jest oznaką tego, że etap sainte-beuve'owski nie jest zbyt odległy. To, co Proust potępia w pisarstwie tego krytyka, odwołuje się do teorii pozytywistycznych Hippolyte'a Taine'a, zarzuca mu nadużywanie inteligencji lub wyłączne posługiwanie się inteligencją. Nie chodzi o to, że Proust pogardza inteligencją, ale o to, że nie jest ona tą władzą poznawczą, która najlepiej ujmuje to, co rzeczywiste i prowadzi do istotnych sądów o naturze poezji. Akcent położony na pokrewieństwo rozważań teoretyczno-literackich pomiędzy brulionami sainte-beuve'owskimi a brulionami powieściowymi wskazuje na moment istotnej przemiany: żeby rozpocząć w roku 1909 pisanie powieści, ze szczątków porzuconego eseju Proust musiał wyłuskać nową formę pisania - narrację podmiotu śniącego, marzącego lub pragnącego zasnąć, pogrążonego w bezsenności i w towarzyszącym tym stanom przypominaniu.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?