Książki psychologiczne o depresji i lękach człowieka znajdziesz w księgarni internetowej Dobreksiazki.pl. W ofercie nowości, zapowiedzi i bestsellery. Depresja to zaburzenie psychiczne wymagające specjalistycznego leczenia. Depresja jest jak grypa może się zdarzyć każdemu. Tutaj znajdziesz wiele ciekawych i interesujących poradników poruszających ten drażliwy temat. Samotność, cierpienie, lęk, ból, nerwica, trauma, alkoholizm, samobójstwo, o tych i innych zagadnieniach wiele dowiesz się z książek, które można nabyć na szaym sklepie DobreKsiazki.pl
Horney przedstawia obraz neurotyka, z jego konfliktami, lękami, cierpieniem I trudnościami, jakie ma on z samym sobą oraz w kontaktach z innymi ludźmi, a także próby ich rozwiązania.Horney przedstawia obraz neurotyka, z jego konfliktami, lękami, cierpieniem I trudnościami, jakie ma on z samym sobą oraz w kontaktach z innymi ludźmi, a także próby ich rozwiązania. Jest to podsumowanie pierwszych doświadczeń zdobytych przez autorkę w pracy klinicznej nad nerwicami, a jednocześnie ilustracja pewnego etapu rozwoju myśli neopsychoanalitycznej. Do dziś jedna z podstawowych lektur na studiach psychologicznych.Neurotyczna osobowość naszych czasówSpis treści
* 1. Implikacje kulturowe i psychologiczne w nerwicach
* 4. Lęk a wrogość
* 5. Podstawowa struktura nerwic
* 6. Neurotyczna potrzeba miłości
* 7. Dalsze właściwości neurotycznej potrzeby miłości
* 8. Sposoby zdobywania miłości i wrażliwość na odrzucenie
* 9. Rola seksu w neurotycznej potrzebie miłości
* 10. W pogoni za władzą, prestiżem i posiadaniem
* 11. Neurotyczne współzawodnictwo
* 12. Wycofywanie się ze współzawodnictwa
* 13. Neurotyczne poczucie winy
* 14. Znaczenie cierpienia neurotycznego (problem masochizmu)
* 15. Kultura a nerwica
Jak sobie radzić z życiową tragedią to książka dla ludzi przeżywających osobiste tragedie, dotkliwe zranienia i bolesne wyzwania. Książka zawiera cenne wskazówki, jak radzić sobie w smutku, zaakceptować żałobę oraz przeżyć trudny czas i nauczyć się żyć od nowa. Napisana jest przez doświadczoną psychoterapeutkę i zawiera autentyczne historie dotyczące opuszczenia, rozwodu, kalectwa, starości, choroby i śmierci.
Burza w mózgu to opowieść żony o umierającym na raka mózgu mężu, Wojciechu Szawulu, młodym, pełnym życia i humoru aktorze Kabaretu pod Wyrwigroszem. O pierwszych niepokojach, diagnozie, zmianach zachodzących w nim samym, w ich relacji, w ich domu. O uczuciach. W końcu o godzeniu się z odejściem.
Ewa Szawul urodziła się i mieszka w Krakowie. Ukończyła Pedagogikę Kulturalno-Oświatową i Studium Literacko-Artystyczne na UJ. Jest autorką m.in. sztuki Light my fire!, która w roku 2005 otrzymała II nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Stowarzyszenia DRAMA na Polską Sztukę Współczesną oraz kilku odcinków serialu komediowego Klinika pod Wyrwigroszem.
Koncertem na dwa basy i altówkę zadebiutowała jako powieściopisarka. Książka została nagrodzona w ogólnopolskim konkursie literackim "Dziennik polskiej Bridget Jones" Wydawnictwa Zysk i S-ka.
Serce nie bije, ciąża obumarła”. Te słowa przynoszą ogromny ból kobietom, które doświadczają straty ciąży na różnych jej etapach. Poronienie pozostawia rozczarowanie, niedowierzanie, gorycz, poczucie pustki. „Przerwane oczekiwanie” dostarcza odpowiedzi na wiele spośród pytań, które stawiają sobie kobiety po stracie. Dlaczego tak się stało? Czy mogłam temu zapobiec? Czy to się powtórzy? Jakie badania powinnam zrobić? Dzięki współpracy wielu specjalistów – psychologów, położników, ginekologów, neonatologów – daje klucz do zrozumienia fizycznych i emocjonalnych reakcji kobiety. Cisza, która zbyt często otacza problem poronienia, czyni je tematem tabu. Wyjście z kręgu milczenia może być bardzo pomocne nie tylko dla kobiety, ale także tych wszystkich – partnera, rodziny, przyjaciół – którzy chcą jej zapewnić wsparcie po trudnych przeżyciach. Niezwykle emocjonalne świadectwa rodziców, wzruszające opowieści o osobistych przeżyciach mogą sprawić, że przejście przez te ciężkie chwile będzie choć odrobinę lżejsze.
Jedna na 20 młodych matek doświadcza po narodzinach dziecka zespołu stresu pourazowego. Sheila Kitzinger wsłuchuje się w głosy kobiet i ich doświadczenia, żeby ujawnić cierpienia, jakie nierzadko towarzyszą narodzinom dziecka, a które do tej pory zbyt często były ?zamiatane pod dywan?.
Sheila Kitzinger, wiodąca brytyjska autorka poradników dla rodziców, znana w Polsce z takich książek, jak "Płaczące niemowlę", "Rok po urodzeniu dziecka", "Poród po 35. roku życia", założyła w latach 90. telefon zaufania dla młodych matek, do którego mogły zadzwonić, żeby podzielić się swoim doświadczeniem porodu. Zapoczątkowana przez Kitzinger The Birth Crisis Network (Sieć ?Kryzys Narodzin?) organizuje także warsztaty dla położnych, douli oraz innych osób, które wspierają rodzące. Z tych wszystkich doświadczeń i tysięcy godzin rozmów z kobietami zrodziła się książka "Kryzys narodzin".
W swojej książce Sheila Kitzinger bada wpływ, jaki na doświadczenie porodu ma jego przesadna medykalizacja, przede wszystkim zaś wyjaśnia, jakie konsekwencje ma pozbawienie kobiet prawa do podejmowania świadomych i respektowanych decyzji co do przebiegu jednego z najważniejszych w ich życiu doświadczeń. "Kryzys narodzin" nie traktuje jednak o okołoporodowej traumie ? jego zadaniem jest przywrócić kobietom siłę, aby mogły poradzić sobie z bolesnymi wspomnieniami. Autorka, przedstawiając wszystkie za i przeciw, rozważa takie opcje, jak cięcie cesarskie na życzenie, poród domowy, zatrudnienie douli.
"Kryzys narodzin" to fascynujące i użyteczne źródło wiedzy dla położnych, lekarzy, pielęgniarek środowiskowych, a przede wszystkim dla samych kobiet i ich rodzin. To także niezwykły manifest na rzecz przywrócenia porodowi jego piękna i mocy.
Polskie wydanie światowego bestsellera literatury psychologicznej! Jedna z najlepszych książek samopomocowych ostatnich lat nareszcie ukazuje się w Polsce. Co czyni ją tak wyjątkową? Stanowi ona doskonałe połączenie wyników najnowszych badań z niezwykle skutecznymi i praktycznymi poradami do wykorzystania od zaraz. Pełen wiedzy i humoru tekst został napisany niezwykle przystępnym językiem, pozbawionym sztampowego żargonu psychologicznego, dzięki czemu czyta się go jednym tchem. Dzięki temu W pułapce myśli to nie tylko fascynujący przewodnik po ludzkim umyśle, ale przede wszystkim rewolucyjne narzędzie służące zmianie własnego życia. Zgodnie z główną tezą książki cierpienie psychiczne jest nieodłączną częścią życia. Nie da się uniknąć przykrych doświadczeń, trudnych emocji, rozczarowań, stresu czy negatywnych myśli. Możemy jednak nauczyć się funkcjonować mimo bolesnych przeżyć. Autorzy proponują zupełnie nowe podejście do starych problemów natury psychicznej: depresji, lęku, stresu czy chronicznego bólu. Terapia ACT (terapia akceptacji i zaangażowania), na której założeniach opiera się książka, uczy, jak zamiast koncentrować się na bolesnych przeżyciach i toksycznych emocjach, być bardziej uważnym na bieżącą chwilę i skupić się na tym, co jest naprawdę ważne. To właśnie za sprawą uważności i akceptacji możemy podążać w wybranym kierunku i dokonywać odpowiednich wyborów. Dzięki książce "W pułapce myśli" czytelnicy: przezwyciężą depresję i lęk, przestaną negatywnie myśleć o sobie, uporają się z bólem emocjonalnym, nauczą się akceptować siebie i swoje uczucia.
Poradnik rozwoju emocjonalnego Powiedz STOP! jest przeznaczony dla tych z Państwa, którzy: * chcą się rozwijać emocjonalnie, * chcą zrozumieć prawa rządzące nasza psychika, * miewają chandry, apatie, stany obniżonego nastroju, depresję, * cierpią na nerwice, są nadpobudliwi, zestresowani, * maja poczucie niskiej wartości, * maja złe relacje z otoczeniem, * są samotni, pesymistyczni, wyalienowani, * są pozbawieni chęci do życia, * są blisko tych, którzy maja depresja, * stracili radość życia, * przytłoczyły ich problemy dnia codziennego, * ""wypadli z peletonu"", * nie potrafią wybaczyć, * cierpią na choroby fizyczne.
Nigdy wcześniej nie spotkałam człowieka tak absolutnie szczerego i prostolinijnego jak Krzysztof. Nie waży słów, nie kalkuluje, nie kluczy. Na każde pytanie odpowiada bez umizgów. Jeśli nie wie, zastanawia się.
Mira Suchodolska
Moje wspomnienia z pobytu w szpitalu i długiej rehabilitacji są po to, aby dać ludziom do myślenia. Aby przygotować niektórych na miękkie lądowanie w razie życiowego wirażu. Celowo opowiadam o domu rodzinnym, o młodości, szkole, harcerstwie i moim sposobie wychowywania dzieci. To wszystko daje mi siłę. Daje nam siłę. Bez tego moja opowieść byłaby niepełna. Jestem pewien, że gdyby nie bliscy, którzy byli przy mnie w najtrudniejszych chwilach, nie miałbym siły walczyć. Gdyby nie moja wiara, nie widziałbym w tej walce sensu. Wszystko jest po coś. (?) Mój wypadek był po to, żeby dać świadectwo innym. Wierzę, że to ma sens, że w dniu wypadku dostałem ?z góry? nową listę zadań. Do tego przekonania musiałem jednak dojrzeć. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero po wypadku.
(fragment książki)
Ashley Judd jest aktorką filmową i teatralną, zdobywczynią wielu nagród, znaną z ról zarówno w hollywoodzkich przebojach (Amnezja z Samuelem L.Jacksonem) , jak i kameralnych filmach autorskich. Choć od dzieciństwa cierpiała na depresję, dopiero przed trzydziestką zdecydowała się na wizytę u psychiatry. Szczegółowo opisała pierwsze dni terapii i leczenie w szpitalu. Nie wystarczy powiedzieć, że nie miała łatwego dzieciństwa. Alkohol, narkotyki, hazard, zdrady, samobójstwo, a nawet zabójstwo to były problemy, z jakimi mierzyła się jej rodzina. W środku wydarzeń była mała Ashley, już jako dziecko bardzo wrażliwa i dojrzała, a nade wszystko potwornie samotna. Jej matka urodziła pierwsze dziecko w wieku 17 lat, mając poczucie, że to za wcześnie, więc nadal imprezowała, paliła trawkę i spotykała się z mężczyznami. W głębi duszy była nomadką i często zmieniała miejsce zamieszkania, dlatego dziewczynki tułały się za nią z miejsca na miejsce, kilkanaście razy w życiu zmieniając szkoły. Doświadczenie odrzucenia i braku poczucia własnej wartości wykształciło w Ashley potrzebę pomagania pokrzywdzonym. Po pierwszej wizycie w slumsach, hospicjach i burdelach południowowschodniej Azji wiedziała, że chce poświęcić się obronie najsłabszych. W swoich głęboko poruszających, na długo pozostających w pamięci wspomnieniach Ashley opisuje własną wędrówkę: od zagubionego dziecka do znanej na świecie gorącej orędowniczki praw uciskanych.
W 2005 roku Kate Greene zachorowała na raka. Miała trzydzieści siedem lat. Mimo podjęcia natychmiastowego leczenia, usunięcia piersi, ostrej, wyniszczającej radio- i chemioterapii, nastąpiły liczne przerzuty. "Pewnej nocy naprawdę się przeraziła, że nie dożyje do rana. Postanowiła spisać dla mnie i dla synków swoją listę życzeń. Skończyła ją pisać o czwartej nad ranem".
Lista zawiera sto rzeczy, które mąż ma zrobić, żeby wychować synów na dobrych ludzi, instrukcje, czego ma nie robić, jej nadzieje wobec synków, czteroletniego Finna i sześcioletniego Reeda.
Prosta szczera opowieść męża Kate jest jak dziennik. Dobrze napisany, autentyczny i optymistyczny zarazem. Dający otuchę. Pokazuje też, jak poradzić sobie z bólem i osamotnieniem.
Różne kobiety, które w różnych okolicznościach straciły w dzieciństwie lub młodości matkę, natrafiają potem na podobne problemy we własnym macierzyństwie. Ponieważ zabrakło im modelu macierzyństwa, czują się zagubione w wielu sytuacjach, które są dla ich rówieśniczek oczywiste. Autorka kontynuuje tu temat podjęty we wcześniejszej, pionierskiej książce "Córki, które zostały bez matki" - książce, która wzbudziła gorące emocje i głębokie refleksje u tysięcy czytelniczek identyfikujących się z przeżyciami kobiet opisanymi przez autorkę.
Matka która nie miała matki
Wstęp
W moim domu mieszkają teraz dwie małe dziewczynki. Ośmiolatka ma w sobie duszę chochlika; czterolatka — spokój anioła. Gdy wracam do domu po pracy, starsza już od progu rzuca się na mnie, krzycząc „Mamusia!", i ciasno oplata się wokół mojego ciała w małpiej manifestacji jedności. Za chwilę z uniesionymi rękoma nadbiega też druga, wołając: „Mama! Mama! Mama!", a aureola jej ciemnozłotych włosów pobłyskuje w ostrym, zachodzącym słońcu Kalifornii.
Schylam się do tej młodszej, próbując utrzymać równowagę, gdy starsza owija się wokół mojej prawej nogi. „Jak się ma mój króliczek?" — pytam Eden, ocierając się twarzą ojej gładką szyjkę. Mocno przyciskam patykowate ciało Mai, trzecioklasistki, cło swojego uda, ofiarowując jej najlepszy odpowiednik uścisku, na jaki mnie stać w tej sytuacji. „A jak tam mój Miś?"
Jest to niczym nieskrępowany spektakl uwielbienia, niemal zawstydzająca manifestacja obfitości uczuć. Dwie małe dziewczynki, których popołudnie nagle przepełnia radość i poczucie ulgi, ponieważ zobaczyły mnie w progu. Czy można czuć się bardziej potrzebnym, bardziej kochanym?
Moja mama też kiedyś tego doświadczała. Musiała. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wychowywała trójkę dzieci, które witały ją, gdy wracała z zebrania komitetu rodzicielskiego w szkole lub z wyjazdu na długi weekend z ojcem, choć nie pamiętam, aby którekolwiek z nas rzucało się na nią tak jak moje dzieci na mnie. Nie byliśmy skłonni do fizycznego okazywania sobie uczuć czy mówienia o miłości. Pamiętam tylko jeden jedyny raz, kiedy powiedziałam matce, że ją kocham. Było to latem 1981 roku. Miałam wtedy siedemnaście lat. Mama leżała w szpitalnym łóżku, a na dźwięk tych słów mocniej zacisnęła dłonie na jego prętach.
- leż cię kocham — powiedziała, ale jej głos był przytłumiony, jakby już była w drodze do innego świata.
Dwa dni później zmarła na raka, który zaatakował najpierw pierś, a później także wątrobę. Było to ponad dwadzieścia lat temu, ale obraz jej ostatnich dni nigdy nie stracił dla mnie wyrazistości. To moje wspomnienia związane z nią jako matką zaczęły blednąc. Nie potrafię sobie przypomnieć żadnej z lekcji gry na fortepianie, których mi udzielała, ani nawet tego, czy kiedykolwiek dostrzegłam jej twarz pośród publiczności na szkolnym przedstawieniu. Czyżbym nie była w stanie przywołać tych obrazów7, ponieważ momenty spędzane razem stały się tak odległe? A może zastępuję je wspomnieniami, które każdego dnia tworzę z własnymi dziećmi?
Przez długi czas, gdy proszono mnie, żebym opowiedziała o sobie, w pierwszym odruchu zawsze miałam ochotę powiedzieć: „Gdy miałam siedemnaście lat, zmarła moja matka". Wydawało mi się to najbardziej adekwatnym opisem mojej osoby, jaki można zaoferować. Gdy teraz słyszę to pytanie, bez zastanowienia odpowiadam najpierw: „Mam dwie córki. Jedna ma osiem lat, druga cztery". Niewiele momentów w życiu kobiety jest nasyconych taką mocą, by określać jej tożsamość, ale niewątpliwie utrata matki oraz własne macierzyństwo do nich należą.
Oczywiście rola matki nie jest jedyną, jaką odgrywam. Jestem też żoną, autorką książek, wykładowcą, panią domu, a od kwietnia do czerwca entuzjastycznym projektantem przydomowego ogrodu. Jednak ponieważ bard/o świadomie zdecydowałam się umieścić córki w centrum swojego świata, rola matki przyćmiewa
niemal wszystko inne, co robię. Kiedyś wydawało mi się, że określa mnie brak czyjejś obecności. Teraz zaś twierdzę, że definiuje mnie obecność dwóch małych istotek, które potrzebują większości mojego czasu.
Jednak moją tożsamość matki kształtuje coś więcej niż tylko relacje między naszą trójką. Funkcjonuje ona w zagmatwanym układzie międzypokoleniowej miłości i straty, znaczona wspomnieniami związanymi z życiem oraz śmiercią mojej matki i komplikowana technikami przetrwania, na których się opierałam, gdy musiałam sobie radzie sama. Moja niezłomna samowystarczalność, strach przed przedwczesną śmiercią, uwielbienie tego, co przewidywalne i bezpieczne — wszystkie te myśli i zachowania, od których przez lata próbowałam wybawić się na kozetkach u rozmaitych terapeutów, jak na złość zagościły na stałe w moim życiu po narodzinach pierwszej córki. Niektóre nieraz stawały mi na drodze.
Można by myśleć, że powinnam się tego spodziewać. W końcu przez poprzednie trzy lata prowadziłam prelekcje i pisałam teksty o istocie takich przełomowych wydarzeń jak ślub czy narodziny dziecka w życiu kobiety, która straciła matkę. Mimo wszystko jednak w 1997 roku nie byłam przygotowana na to, jak bardzo frustracja i złość, które miotały mną, gdy Maya przez pierwsze dziesięć tygodni nieustannie płakała, będą przypominać mi moją bezdenną rozpacz po śmierci matki w 1981 roku. Nie spodziewałam się też ogromu egzystencjalnej samotności, której miałam doświadczyć w okresie poporodowym mimo pomocy kuzynki i teściowej. Gdy zostałam mamą, nagle moja matka była wszędzie wokół mnie i jednocześnie nigdzie. Nawet najbardziej prozaiczne elementy opieki nad niemowlęciem sprawiały, że od razu pojawiała się w pokoju. Jak ona sobie dawala radę z tymi tetnnvymi? — zastanawiałam się, walcząc z pieluchą jednorazową. Pewnie w taki sposób mnie trzymala. gdy budzilamją w środku nocy - przelatywało mi mimowolnie przez głowę, gdy o trzeciej nad ranem spacerowałam z Mayą po pokoju.
Kiedy we wczesnych latach dziewięćdziesiątych pracowałam nad książką Córki, które zflstaly bez matki, postanowiłam zawrzeć w niej rozdział na temat matek, które same straciły matkę, lecz pisanie go było dla mnie raczej zadaniem intelektualnym niż okazją do wydobycia z siebie emocjonalnej prawdy. Będąc samotna i bezdzietna, nie spodziewałam się jeszcze - i jakże mogło być inaczej? - że doświadczenie wczesnej utraty matki pewnego dnia ukształtuje mnie samą niemal w każdym aspekcie roli matki. Miało ono wpływ na wszystko, począwszy od wyboru partnera (musiałam mieć pewność, że mój wybranek zaopiekuje się dziećmi, gdyby mi coś się stało), przez obsesję na punkcie dokumentacji wydarzeń z życia dziewczynek (odnotowywałam każdy najdrobniejszy szczegół, żeby dzieciom nic nie umknęło, gdyby coś mi się stało), decyzję, aby zabrać Mayę do Francji, gdy miała trzy latka (aby miała wczesne wspomnienia z podróży z mamą, nawet gdyby potem coś mi się stało), a skończywszy na sposobie, w jaki każdego ranka czeszę dziewczynkom włosy (wybieram proste dyżurki, które będzie w stanic ułożyć także mój mąż, gdyby coś złego miało mnie wkrótce spotkać).
Uważam też, że to doświadczenie sprawiło, iż jestem bardziej uważna jako matka - usiłuję przewidywać potrzeby dzieci i chronić je przed rozczarowaniami i smutkami. Ponieważ wiem, czym jest tęsknota za matką, staram się, aby wiedziały, że zawsze przy nicłi jestem. To prawda, że dla osoby pracującej próby zasłużenia na miano „supermamy" mogą być wykańczające, a poświęcanie godziny dziennie na zawiezienie dzieci do szkoły i przywiezienie
ich do domu (mimo że mąż lub opiekunka chętnie sami by to zrobili) niewątpliwie dezorganizuje pracę. Wiem jednak, jak cenny jest czas spędzony razem, głównie dlatego, że rozumiem, jak szybko może się skończyć. Mam teraz czterdzieści jeden lat, czyli o rok mniej, niż miała moja mama, gdy umarła; ta mentalna matematyka stanowi kontekst większości moich decyzji związanych z macierzyństwem.
Steruje mną nie tyle jakiś uchwytny strach przed przedwczesną śmiercią, ile towarzysząca mi nieustannie świadomość, iż jest ona możliwa. Podobnie jak większość matek, z którymi rozmawiałam w trakcie przygotowywania tej książki, nie zamartwiam się całymi dniami swoim stanem zdrowia i kruchością życia; przestałam nawet zbyt restrykcyjnie podchodzić do comiesięcznej samokontroli piersi. Kto ma teraz na to wszystko czas? Mimo to jednak instynkt samozachowawczy trawi spore zasoby mojej energii. Pewna moja znajoma, matka trójki dzieci, która w wieku ośmiu lat straciła ojca w wypadku samochodowym, opisując swój styl rodzicielstwa, używa sformułowania „oszczędność ruchów". Ponieważ od najmłodszych lat wie, że nieszczęścia mogą spaść jak grom z jasnego nieba, unika niepotrzebnego ryzyka. Doskonale ją rozumiem. Nigdy nie przekraczam dozwolonej prędkości na drodze. Nie latam małymi samolotami. Nieszczęścia chodzą po matkach, wiem o tym. A najistotniejszym elementem mojej roli jest być.
Matka która nie miała matki
Spis treści:
Podziękowania
Wstęp
1. Macierzyństwo i żałoba. Uzdrawiająca moc
Naprawa historii
Odnowienie dawnej więzi z matką
Zastępowanie straconej opieki
Powrót do przeszłości
Opieka nad pasierbami
Rola babci. Druga szansa na macierzyństwo
2. Ciąża. Czas na przygotowania
Sekretna strona ciąży - psychiczna, emocjonalna, intensywna
Kluczowa decyzja
Bezpłodność - inna forma straty
Kwestia preferencji - chłopiec czy dziewczynka?
3. Poród i narodziny. Przestąpienie progu
Od teraz jest ich dwoje
Dlaczego przebieg porodu ma znaczenie?
4. Okres poporodowy. Pierwsze sześć tygodni
Hipersamowystarczalność
Utrzymująca się lojalność w stosunku do matki
Te „drugie" babcie
Mit natychmiastowej więzi
5. Przywiązywanie się.
Powstawanie więzi między matką a dzieckiem
Krótkie podsumowanie problematyki przywiązania i straty
6. Do lat czterech. Opieka nad dziećmi w wieku niemowlęcym, poniemowlęcym i wczesnoprzedszkolnym
Szok macierzyństwa
Myśli na temat własnej śmierci
Nauka samodzielnego zasypiania
Rozłąka fizyczna
Pierwszy dzień w przedszkolu (żłobku)
Złość i odrzucenie
Rozwijanie niezależności
Kolejne dzieci
7. Nieobecna babcia. Zapełnienie pustki
Niewiadoma
Wcale nie tak nieobecna babcia
8. Babcia w niebie. Rozmowa z dziećmi o śmierci
Dzieci w wieku poniemowlęcym.
- od osiemnastu miesięcy do trzech lat
Dzieci w wieku przedszkolnym
od trzech do pięciu lat
Dzieci w wieku szkolnym
od pięciu do jedenastu lat
Dzieci w wieku dojrzewania i starsze
Jak mówić o trudnych sprawach
śmierć gwałtowna lub samobójcza
9. Rodzina pod specjalnym nadzorem
Żeby tylko nikomu nic się nie stało
„Nadopiekuńczy rodzice
Jeśli realizuje się czarny scenariusz
10. Pięć do dwunastu lat. Lata szkolne
Sprawy domowe
Gniew, odrzucenie, dyscyplina
Żcie szkolne
11. Matka pod specjalnym nadzorem. Żeby tylko nic mi się nie stało Migająca liczba.
Kolejna migająca liczba Plan idealny
Fotografie i wspomnienia
12. Tu chodzi o dziecko. Zachowanie ostrości spojrzenia No pain, no gain wartość cierpienia
13. Nastolatki w domu. Strefa nieznanego
Mit 1. Rozłąka jest niezbędna
Mit 2. Konflikty, bunt i odrzucenie oznaczają, że popełniłam jakiś błąd
Mit 3. Naszym dzieciom jest dużo łatwiej niż nam,
gdy byłyśmy w ich wieku
Mit 4. Wystarczy kochać
Mit S. Są już dorosłe moja rola się skończyła
Epilog
Dodatek A. Kwestionariusz Motherless Mothcr Survey
Dodatek B. Kwestionariusz grupy kontrolnej
Dodatek C. Przydatne adresy
Przypisy bibliograficzne
Bibliografia
Oczekując, że żałoba ma przebiegać szybko i w sposób przewidywalny, doszliśmy do tego, że postrzegamy ją niejako w kategoriach choroby - myślimy o niej jako o czymś, z czego można się „wykaraskać". W rezultacie postrzegamy naturalne reakcje jako oznaki chorobliwych emocji. Ale czy kobieta, która płacze w Boże Narodzenie, ilekroć pomyśli o matce, nie potrafi rozstać się z przeszłością, czy też po prostu zawsze w święta odczuwa brak matczynego ciepła i radości?
Gdy miałam dwadzieścia pięć lat, moja matka umarła na raka. Chorobę wykryto u niej w kwietniu, a w lipcu umarła. Nie byłam przygotowana ani na ból, ani na skalę tej straty. To wszystko, co pisze Pani o żałobie trwającej całe życie, to prawda, l prawdą jest również to, co mówi Pani o nabywaniu mentalnej siły z tego powodu, że nie ma matki, która by nam pomagała. Mam teraz trzydzieści osiem lat i chociaż ten ból nie dokucza mi teraz w każdej minucie dnia tak jak kiedyś, na dnie duszy wciąż odczuwam brak matki i to, że do niej tęsknię.
Z listu autorki
Hope Edelman, która w w wieku siedemnastu lat straciła matkę, przez wiele lat szukała książki jak ta, która pomogłaby jej zrozumieć swoją sytuację i pokierować życiem. Nie znajdując jej, postanowiła już jako dojrzała kobieta napisać ją sama. Zebrała w tym celu relacje od setek kobiet, które straciły matkę, oraz opinie psychologów, psychoterapeutów i socjologów zajmujących się tematyką żałoby. Rezultatem jest książka, której głębia, otwartość i autentyzm pomagają zrozumieć siebie oraz - o ile to potrzebne - otworzyć się na emocje i refleksje procesu żałoby, który po śmierci matki nigdy nie dobiega kresu.
N/e potrafię o tej książce powiedzieć nic innego, jak „Kobieto, przeczytaj!" - nawet jeśli Twoja matka żyje. Przeczytaj, żeby zrozumieć siebie, bo śmierci nie da się inaczej pojąć, niż znajdując sens własnego życia. Rozpaczy po odejściu matki nie da się opowiedzieć ani zamknąć w kilku miesiącach żałoby. Ono wraca przy porodzie twojego dziecka, przy wyborze partnera, jest z Tobą zawsze, jak matka która jest częścią Ciebie i dyktuje pośmiertne warunki, o których w tak prosty i mądry sposób pisze Hope Edelman
Manuela Gretkowska
Córki które zostały bez matki
Spis Treści:
Listy od czytelniczek Podziękowania
Wstęp
CZĘŚĆ I: STRATA
Rozdział 1: Żałoba pojawia się jak pory roku. Opłakiwanie straty musi trwać
Rozdział 2: Okresy zmian
Etapy rozwoju w życiu córki
Rozdział 3: Przyczyna i skutek
Najlepszy sposób nie istnieje
Rozdział 4: Późniejsze straty
Nauka rozstawania się
CZĘŚĆ II: ZMIANA
Rozdział 5: Córusia tatusia
Diada „ojciec-córka"
Rozdział 6: Siostra i brat. Siostra i siostra
Relacje między rodzeństwem
Rozdział 7: W poszukiwaniu miłościl
Związki uczuciowe
Rozdział 8: Kiedy kobieta potrzebuje kobiety. Płeć ma znaczenie
CZĘŚĆ III: ROZWÓJ
Rozdział 9: Kim była ona, kim jestem ja
Rozwój odrębnej tożsamości
Rozdział 10: Losy śmiertelników
Życie, śmierć, choroba, zdrowie
Rozdział 11: Córka zostaje matką
Przedłużenie linii
Rozdział 12: Feniks
Kreatywność, dokonania i sukces
Zakończenie
Dodatek A
Dodatek B
Bibliografia
Przypisy bibliograficzne
Grażynę Jagielską przez lata paraliżował strach. Żyła problemami męża. Dla jego pasji poświęciła swoje życie. W końcu jednak musiała zawalczyć o siebie. Przeżyła własny „lot nad kukułczym gniazdem”. Spędziła pół roku w szpitalu psychiatrycznym. Poznała kobiety, które tak jak ona długo udawały, że wszystko jest w porządku. Spotkała twardzieli, którzy musieli nauczyć się płakać. Była w miejscu, w którym można było wszystko. Nie wolno było jednego – kłamać. Julia musiała być coraz lepsza, aż pod wpływem stresu odcięła sobie ucho. Ratownik wiecznie golił głowę i wierzył, że dzięki temu stanie się kimś innym. Marek wrócił z wojny jako bohater, ale nie potrafił już żyć z tym, co tam widział. Karolinka była przekonana, że jest aniołem i nikt jej nie widzi. Autorka zabiera nas w podróż pełną intymnych zwierzeń i prawdziwych emocji. W poruszający sposób opisuje azyl dla zagubionych oraz obrazy, które prześladowały ich latami. Opowiada o szczerości, potrzebie zrozumienia i bliskości.
Przesłanie świętych cierpiętników, z wierzchu gładkie i piękne, gdy się mu dokładniej przyjrzeć ukazuje swoją ciemną stronę. Pod lukrowaną maską przykrywającą prawdziwe twarze świętych kłębią się myśli i przeżycia całkiem mroczne i odpychające… Skąd przekonanie o zbawczej wartości cierpień? W jaki sposób chrześcijaństwo postawiło cierpienie w centrum swego przesłania?
Książka stara się odpowiedzieć na te właśnie pytania i udowodnić, że kult cierpienia jest szkodliwy dla chrześcijaństwa i sprzeczny z przesłaniem Jezusa z Nazaretu.
Książka pt. Pamiętnik samobójczyni ukazuje świat widziany oczami osoby chorującej na depresję. Główną bohaterkę – Magdę – poznajemy w najtrudniejszym dla niej momencie, chwilę po tym, kiedy zrozpaczona i zrezygnowana postanowiła wszystko zakończyć…
Nieudana próba odebrania sobie życia staje się początkiem trudnej walki z chorobą. Autorka w bezpośredni, osobisty, nieraz humorystyczny sposób opisuje zmiany, które w wyniku choroby zachodzą w jej sferze emocjonalnej, poznawczej i codziennym funkcjonowaniu. Ukazuje zmagania głównej bohaterki, stawiającej czoło wyzwaniom, pokonującej krok po kroku własną niechęć, obawy, wracającej do ulubionych zajęć i odzyskującej chęć do życia.
Książka ta przekazuje informacje dotyczące różnych form terapii, etapów choroby i zdrowienia. Może także stanowić źródło wsparcia dla osób dotkniętych depresją i ich najbliższych, którym często trudno jest zrozumieć, czym jest ta choroba.
Pamiętnik samobójczyni wbrew tytułowi napawa optymizmem i wiarą, że zmiana jest możliwa.
Przeczytajcie, Państwo, ze zrozumieniem, do końca, bez względu na swoje przekonania religijne. Cenzurę zostawcie na koniec.
Wstęp, który Państwo czytają, jest jednocześnie podsumowaniem pewnej części mojego pisania. Niektóre więc zdania będą się powtarzały, ale przy przebiegłej nerwicy powtórki zawsze są wskazane. Dlaczego zająłem się nerwicą? Bo ją miałem, poznałem i pokonałem. W wieku 37 lat wylądowałem w szpitalu z zawałem serca. Po wyjściu ze szpitala nastąpiła koronacja mojej nerwicy, którą i tak, ale w mniejszym stopniu, miałem, od kiedy pamiętam. Została moją królową, a królem został strach. Walczyłem na różne sposoby parę ładnych lat za pomocą diet, oczyszczania ciała i leków. Efekt? Brak efektu. Królestwo mojej królowej było wielkie. Nie do zniszczenia. Ale wszystko jest do czasu. Tak chciałem z tego wyjść, że każdy pomysł, jaki do mnie docierał, brałem pod uwagę. I taki jeden, chyba najbardziej wtedy absurdalny, zadziałał. Napisane jest w jednej z ksiąg: Poznacie Prawdę, a ona was wyzwoli. Słowa te na nieszczęście ludzi są napisane w Biblii. A dlaczego na nieszczęście? Dlatego, że dla jednych jest wielka, ale nie z powodu tego, co tam jest napisane, a dla drugich jest niczym, z czystej przekory do tych pierwszych. Efekt? Różaniec, a obok relanium, albo samo relanium. Wniosek? Coś, co powinno służyć ludziom dla ich dobra, to dobro zamienia w kłótnie. Ale możemy tę sytuację odwrócić i poczytać trochę. Prawda, która wyzwala. Szukałem tej Prawdy w swoim myśleniu i nici z tego wychodziły. Prawda, która wyzwala. Gdzie ona jest? Jak wygląda? Zadawałem sobie pytania. A kto mi na nie odpowiadał? Moje myślenie. Jakie myślenie? Myślenie opanowane przez moją królową. Czy można w takim wypadku znaleźć tę prawdziwą Prawdę w tym myśleniu? Nie ma takiej możliwości. Ale jaja znalazłem. Znalazłem, bo była gdzie indziej. Pewnej soboty kosiłem trawę ze swoją królową, podniosłem głowę i zobaczyłem drzewo w moim ogrodzie. Niby nic, to drzewo widziałem setki razy. Tylko teraz było inaczej. Spojrzałem na drzewo i napięcie mi towarzyszące znikło. Opuściłem głowę i znowu się pokazało. Podniosłem wzrok na drzewo - znowu znikło. Wcześniej już coś takiego przeżywałem, ale... No właśnie, ale. Ale odrzuciłem ten kamień węgielny. Królowa była sprytniejsza. Tym razem się nie dałem. Prawda, która wyzwala, to jest jedyna rzecz, jak się później okazało, która rozpuszcza nerwicę. Gdy wracałem do tej Prawdy, moje królestwo przechodziło na drugi plan i powoli znikało. Jest to tak proste, że postanowiłem się tym podzielić. Zacząłem pisać blog. Jak się okazało, zaczęło to pomagać ludziom. Książeczka, którą Państwo czytacie, jest tym blogiem. Nie będę tu wiele zmieniał, zrobię tylko malutką kosmetykę. Tak to wtedy widziałem i są tu pytania komentatorów i moje odpowiedzi naprowadzające na dobrą drogę. Przekonanie nerwicy do przepuszczenia nas przez nią wymaga długich wyjaśnień. Ale i tak nie wszystkich przepuszcza. Kto ma zrozumieć ten zrozumie. Dlatego wskazane jest parokrotne przeczytanie tego pisania ze zrozumieniem. Czytam i wiem, co czytam, a nie czytam i słucham, co o tym myślę. Bo to myśli nerwica. Czym jest ta Prawda? Czy to coś nadprzyrodzonego? Ależ skąd. Zasada działania tego jest bardzo prosta. Nie można jednocześnie służyć Bogu i mamonie. Na-
sza Uwaga nie może być w dwóch miejscach naraz. Nie może być np. jednocześnie na drzewie i słuchać nerwicy, która jest w umyśle. Nasza Uwaga skupiona na czymś na zewnątrz nas, pozwala naszej nerwicy swobodnie opuścić nasz umysł, podobnie jak mocz opuszcza nasze ciało. Jak go zatrzymasz, to cię boli. I to jest cały sekret.
Wypuścić emocje. Porzucić samego siebie. Problem jest tylko jeden. Otworzyć oczy i coś zobaczyć. Naprawdę, proszę mi wierzyć. Wystarczy tylko na coś patrzeć i to widzieć, słuchać czegoś i słyszeć. I tyle. Nic więcej. Nic prostszego, ale i nic trudniejszego. Kołaczcie, a otworzą wam. Nagroda jednak jest wielka. W chwili, gdy to coś swoją Uwagą uchwycicie, emocja pęka. Prawdziwa spowiedź. Proszę zrobić sobie ćwiczenie. Wyciągnijcie przed siebie rękę i obserwujcie Państwo swoją dłoń. Niedługo, może nawet niecałą minutę. Patrzcie z Uwagą jak wyglądają wasze linie, odciski palców. Skupcie tylko na tym Uwagę. Każdy stres bardzo łatwo w ten sposób się rozładowuje i każdą największą nerwicę włącznie z różnymi nałogami. Książeczka ta jednak nie doprowadzi was do celu. Ma ona przekonać wasze nerwicowe myślenie o powrocie do obserwacji otoczenia i obserwacji samej nerwicy. Ta obserwacja wyzwoli was od niej. Powrót waszej Uwagi do rzeczywistości jest powrotem syna marnotrawnego do domu. I to zależy tylko i wyłącznie od was.
Więc nie traćcie czasu.
Życie zaczyna się od papierosa i kawy oraz mocnej herbaty w palarni. W cenie, i to jakiej, jest papieros, kawa i herbata, rarytasem jest czekolada, cukierek czy ciastko. Kto ma ten towar jest bogaczem, kto nie ma, zrobi wszystko, aby go zdobyć. Tam rządzą takie zasady. To nie opis życia więziennego. Tak swój pobyt w szpitalu psychiatrycznym wspomina autor ukrywający się pod pseudonimem Ryszard Drzazgowski. Jak sam mówi, choroby psychiczne są przez nasze społeczeństwo wciąż traktowane jak wstydliwe znamię, które rzutuje na życie chorego i jego rodziny. Wstrząsające opisy kolejnych pobytów w oddziałach zamkniętych szpitali psychiatrycznych, sposób w jaki przez personel traktowani są chorzy, poczucie bezradności, osamotnienia, strach i upokorzenie dają wyobrażenie o tym, co było udziałem autora i zapewne tysięcy innych chorych.
By wzmocnić efekt pocieszenia, uzdrowienia i odporności.
Ostatnie dekady to odrodzenie zainteresowania klinicystów rolą religii i duchowości w dziedzinie zdrowia. Niniejsza książka stanowi odpowiedź na coraz większe potrzeby w tym zakresie. Autor, psychiatra i neurolog, sięga do neurobiologii i socjobiologii, by czerpać stąd inspirację i zająć się złem, które pojawia się, gdy życie religijne zamiast przynosić ulgę w cierpieniu, staje się jego przyczyną. Griffith pokazuje, jak niektórzy, odwołując się do swoich przekonań religijnych, odmawiają leczenia. Bo chcą "pozostać wiernym Bogu".
"Religia, która uzdrawia, religia, która szkodzi: w praktyce klinicznej" to nie tylko katalog zachowań klinicznych, ale przede wszystkim doskonały podręcznik ilustrujący rozmaite sposoby wykorzystywania w psychoterapii doświadczeń z życia religijnego konkretnej osoby. To książka, dzięki której sfera duchowa staje się inspirującym elementem zdrowego życia.
JAMES L. GRIFFITH - profesor psychiatrii i neurologii, wiceprzewodniczący Wydziału Psychiatrii i Nauk o Zachowaniu w Centrum Medycznym George Washington University w Waszyngtonie. Obecnie zajmuje się leczeniem psychiatrycznym imigrantów, uchodźców i ocalałych ofiar tortur politycznych w Centrum Pomocy Rodzinie w Północnej Wirginii w Falls Church, w stanie Wirginia.
W trzynastu poruszających, wnikliwych i głęboko odkrywczych rozdziałach Autorka pokazuje, jak osobiste złamanie może otworzyć drzwi, przez które można wejść do bliskości z Jezusem Chrystusem. Z empatią i delikatnością prowadzi czytelników przez Pismo Święte i ludzkie historie, ośmielając się mierzyć z bólem - i ostateczną nagrodą. Sheila Walsh nie ucieka się do frazesów i prostych zapewnień. Duchowa głębia jej słów może odrodzić w Czytelniku nadzieję.Bóg kocha złamanych na duchu! I kiedy zmęczony, poraniony człowiek postara się otworzyć swe potłuczone serce i przyjąć Jezusa do tej osobistej ciemności - wówczas odkryje miłość przekraczającą wszystko, czego do tej pory doświadczył.
Książka podejmuje temat lęku, który jest powszechnym i fundamentalnym stanem kondycji ludzkiej. Dotyka on wielkich i małych, duchownych i świeckich. Nikogo nie pomija. Jest uczuciem, z którym współczesny człowiek nie potrafi sobie poradzić. Lęk paraliżuje, onieśmiela, nie pozwala działać, zniechęca do życia. Jak go przezwyciężyć? Czy można z nim żyć? Na te i podobne pytania odpowiada o. Mieczysław Kożuch SJ, kierownik duchowy i psycholog, który podejmuje ten newralgiczny temat nie tylko z pozycji znawcy ludzkiej psychiki, ale przede wszystkim z perspektywy wiary chrześcijańskiej. Nasz lęk, owszem, potrzebuje nieraz ludzkiej terapii, ale ostatecznie przewartościować może go jedynie Słowo Boże.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?