Co się dzieje z Kierownikiem, jak współpracownicy nazywają między sobą Donalda Tuska? Dlaczego premier coraz mniej przypomina dawnego politycznego drapieżcę, jakim był przez ostatnie dwadzieścia lat? Jak wyglądają od środka relacje Tuska z Trzaskowskim, Hołownią, Kosiniakiem Kamyszem i Czarzastym? Czy Kierownik znów porzuci swoją partię i ucieknie przed przegranymi wyborami na jakąś wygodną, zagraniczną posadkę? Autor bestsellera Kulisy PiS tym razem wchodzi w sam środek rządzącej koalicji i głosami współpracowników Tuska buduje portret polityka. Mówią ludzie z otoczenia Donalda Tuska:Polityk KO: Znam Donalda od trzydziestu lat i przyznam, że go nie poznaję. Widzę w nim to, czego do tej pory nie dostrzegałem, czyli bezradność, brak pomysłowości, rozpaczliwe ruchy.Poseł PSL: Pierwszy kontakt z Donaldem? Czarodziej. Serce na dłoni, kochany Donald. Jednak wie pan, jak to jest. Kochany mąż potrafi być i czarodziejem, i sukinsynem.Współpracownik Donalda Tuska: Jak się Kierownik wkurza, to mówi przez zaciśnięte zęby. Wtedy też pokazuje te swoje słynne wilcze oczy. Potrafi być bardzo nieprzyjemny.Europoseł KO: On nie ma problemu z tym, żeby odsuwać ludzi, którzy byli mu przez jakiś czas bliscy. Wygumkowuje ich, odstawia na bok. Nienawidzi sytuacji, w których musi cokolwiek komukolwiek zawdzięczać.Współtwórca kampanii wyborczych: Trendy światowe w polityce są niekorzystne dla nas i Tusk o tym wie. Na pewno myśli o tym, jak do 2027 roku trzymać tę całą konstrukcję w ryzach. A może też o tym, jaką legendę zbudować przed przejściem do opozycji. Mam jednak dziwne wrażenie, że on znajdzie jakiś pretekst i po prostu ucieknie.Minister: Rzeczywistość bardzo Tuska zaskoczyła. Nie był w stanie uwierzyć, że młodzi ludzie tak mocno poszli do prawej ściany. Zdał sobie sprawę, że nie wszystko kręci się wokół niego i to nie on już nadaje wszystkiemu ton.Współpracownik Donalda Tuska: Donald zawsze powtarzał, że władzy się nie dostaje, tylko się ją bierze. On z rządzenia sam nie zrezygnuje, bo to jest całe jego życie. Marniał w Brukseli, bo nie miał żadnej władzy. Odzyskał ją po powrocie do Polski. I ją ma. Może jest ułomna, ale jest. Dlaczego miałby z niej rezygnować? I komu miałby ją oddać? Zawsze mówił, że jak ktoś chce być królem, musi zamordować króla. Hodowanie następcy rzadko się sprawdza.
W grudniu 2023 roku do kilkunastu mieszkań najważniejszych osób z kierownictwa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych wkraczają funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Do mieszkania prezesa agencji Michała Kuczmierowskiego wchodzą na ostro: w akcji biorą udział uzbrojeni antyterroryści. Oto rozpoczyna się rozbijanie funkcjonującej w najbliższym otoczeniu szefa rządu jak to później określi prokuratura zorganizowanej grupy przestępczej, która okraść miała budżet państwa na co najmniej kilkaset milionów złotych. A skala wykrytego przekrętu nie znajduje odzwierciedlenia w żadnej z ujawnionych kiedykolwiek afer. Wcześniej agenci CBA przez wiele miesięcy podsłuchują rozmowy telefoniczne osób z kierownictwa RARS i obsługujących ją przedsiębiorców. Orientują się, że wszyscy tam są ze sobą powiązani, doskonale się znają i spotykali się z samym Mateuszem Morawieckim. Efektem operacji CBA pod kryptonimem Walet i śledztwa prokuratury było odkrycie w najbliższym otoczeniu premiera prawdziwego korupcyjnego układu przez wielkie U. Jego twórcami i głównymi beneficjantami są ludzie z najbliższego otoczenia Morawieckiego: harcerze, ludzie z Solidarności Walczącej, a także współpracownicy premiera z jego kancelarii. Jaka była rola premiera w aferze, na której Skarb Państwa stracił, lekko licząc, od pół miliarda do nawet siedmiuset milionów złotych? Jacek Harłukowicz, ceniony dziennikarz śledczy, zrobił dziennikarskie śledztwo, którego wyniki Czytelnik znajdzie w tej książce.
Seria wydawnicza czytamy po włosku to adaptacje największych dzieł literatury światowej w wersji dwujęzycznej, przeznaczonej dla uczących się języka włoskiego. Adaptacja powieści Lucy Maud Montgomery Anna dei tetti verdi. Ania z Zielonego Wzgórza została przygotowana z myślą o czytelnikach na poziomie średnio zaawansowanym, jednak dzięki obecności polskiego tłumaczenia z książki korzystać mogą również początkujący w nauce języka włoskiego.
Książka Edyty Zemły to kolejny po Armii w ruinie wstrząsający raport o stanie polskiej armii widziany oczami generałów i oficerów. Grozi nam wojna, a nie wykorzystujemy doświadczeń tej wojny, która się toczy od kilku lat tuż od naszym nosem. Mamy więc naszą armię w rozsypce i zdestabilizowane przez Trumpa NATO - mówią bez ogródek. Zamiast gotowych do walki jednostek, mamy rozbudowaną biurokrację, przestarzały sprzęt i brak realnego przygotowania do współczesnego pola walki:"Zbudowaliśmy sobie armię sztabowców. Departamenty, zarządy, inspektoraty, centra, sztaby, szkolnictwo, szpitalnictwo, jakieś jednostki kartografii, geografii, orkiestry pieśni i tańca. To są świetne fuchy. Jeżeli więc sobie uświadomimy, że w tej masie wojskowych urzędników jest tylko 30 tysięcy żołnierzy zdolnych do walki, to strach się bać. Autorzy wypowiedzi ujawniają kulisy chaosu, niekompetencji i iluzji wielkiej armii: Wojna na Ukrainie to wojna dronów. A my ładujemy całą kasę w ciężki sprzęt i długie lufy. Natomiast dronizacja pola walki nadal jest w naszej armii tylko hasłem na konferencjach i sympozjach naukowych. Jakby to było jakieś science fiction. Ukraina wcale nas nie obudziła."
Krzesimir Dębski, znany kompozytor, od lat walczy, żeby Ukraińcy to, co stało się w 1943 roku na Wołyniu, kiedy nacjonaliści z Ukraińskiej Powstańczej Armii wtargnęli do kościołów i domów w wołyńskich miastach i wsiach, by pozabijać Polaków, uznali zgodnie z prawdą historyczną za ludobójstwo. Jego rodzice cudem uratowali się z pogromu, jaki urządzili Ukraińcy z UPA we wsi Kisielin i okolicach, banderowcy jednak porwali i zabili jego dziadka i babcię. Pozbierane w tej książce relacje świadków tej rzezi, w tym rodziców Krzesimira Dębskiego, są wstrząsającym świadectwem barbarzyństwa.Do tej pory na Ukrainie rzeź wołyńska nie została oficjalnie nazwana czystką etniczną, jakiej ukraińscy nacjonaliści z UPA dopuścili się na Polakach. We wszystkich krajach naziści i faszyści zostali potępieni. A zbrodniarze z UPA wręcz przeciwnie, w swoim kraju są gloryfikowani. 60 procent Ukraińców uważa Stepana Banderę za największego bohatera Ukrainy. W czasie wojny z Putinem stał się symbolem oporu wobec Rosjan. A ja bym chciał pisze Krzesimir Dębski żeby w ukraińskich podręcznikach było napisane, co naprawdę robiła UPA. Wydanie nowe, uzupełnione.
Pałac prezydencki jest jak dwór, żyje swoim własnym życiem, oderwanym od zewnętrznej rzeczywistości. W pałacu dzieją się rzeczy ludzkie, nie tylko urzędowe.Pałac prezydencki to prawdopodobnie najbardziej zamknięte środowisko w Polsce. Nie ma tu ludzi przypadkowych, nie ma niewiernych, nie ma niesprawdzonych. To środowisko, które doskonale odcina swojego pryncypała od rzeczywistości i sprawia, że staje się on politykiem obracającym się wyłącznie wśród swoich. I traci kontakt z rzeczywistością.
Opowieść o ubraniach i rzeczach osobistych więźniów obozów koncentracyjnych wydaje się z pozoru prowokacyjna wobec narracji o wojnie, bo moda w potocznym postrzeganiu jest fanaberią, ekscesem czasu pokoju i dobrobytu.Tymczasem autorka dociera do wielu świadectw, do ocalałych, którzy mówią jej, jak dbałość o wygląd w tych straszliwych miejscach dawała im siłę, aby walczyć o życie.
17 grudnia 1989 roku w Sejmie nastapiła wielka odsłona programu gospodarczego. Atmosfera była podniosła. Marszałek Kozakiewicz pytał mnie, jak ma uzasadnić posłom, że obrady zwołano na niedzielę. Jak? Aby posłowie wiedzieli, jaka to ważna sprawa. W przemówieniu transmitowanym przez telewizję powiedziałem, że chcemy budować gospodarkę nie jakąś podręcznikową, tylko znaną z doświadczeń zza Łaby i Bałtyku. Przypomniałem też, że zadanie przekształcenia systemu gospodarczego - samow sobie trudne - wypadło u nas w skrajnie niesprzyjających warunkach: przy szalejącej inflacji, braku rezerw dewizowych, obciążeniu długiem zagranicznym. Zadania stojące przez Polską są ogromne i bez precedensu, ale trzeba je podjąć szybko i zdecydowanie... Miałem wrażenie, że wszyscy odczuwaliśmy, iż zaczyna się coś wielkiego i ważnego.
Lektura tej książki powinna nas poważnie zaniepokoić. Jesteśmy państwem przyfrontowym, a wysocy rangą oficerowie oceniają stan polskiej armii jako katastrofalny. Przez osiem lat karmieni byliśmy propagandą sukcesu przez Macierewicza i Błaszczaka o trzystutysięcznej armii, wyposażeniu wojska w najnowocześniejszy sprzęt. Autorka, najlepsza ekspertka wojskowa wśród dziennikarzy, powiedziała: sprawdzam. Dzięki swoim unikatowym kontaktom dotarła do kilkudziesięciu generałów, dowódców, pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego, współpracowników prezydenta. Wszyscy mówią jedno: za swoich rządów PiS zrujnował wojsko. I podają przykład za przykładem. Nazwisko za nazwiskiem. Wszystko podporządkowane zostało polityce. Dobrzy dowódcy zostali zdymisjonowani, na ich miejsce wyznaczono miernych, ale wiernych. Dawne ścieżki kariery, kiedy trzeba było żmudnie pracować na kolejny awans, zostały odwołane. Oficerom zaoferowano błyskawiczne kariery za lojalność albo koniec kariery za brak lojalności. Osobiste osiągnięcia, misje wojskowe w Iraku czy Afganistanie zeszły na drugi plan. Nie one decydowały o losie oficerów, nie one się liczyły. To była rewolucja. Zawsze układy personalne miały jakieś znaczenie, teraz stało się inaczej tylko one miały znaczenie. Dawniej intrygi były marginesem, teraz były prowokowane od góry przez samego ministra obrony. W strukturze wojska nastąpiło trzęsienie ziemi. Hierarchię zastąpiła wojna o władzę. Usłużni generałowie walczyli o swoją pozycję intrygą, donosem, dyspozycyjnością. Te praktyki z czasem wędrowały w dół. Przez osiem lat rządów PiS apolityczna z zasady armia została przeżarta rakiem polityki. Nawet wojna w Ukrainie nie zmieniła praktyki zarządzania wojskiem. Wpływ polityki stał się jeszcze bardziej widoczny. Wszystko stało się pijarem, nawet wielkie zakupy uzbrojenia. Dość powiedzieć, że wojsko zostało całkowicie odsunięte od zakupów. To nie generałowie zgłaszali ministrowi, jakiego sprzętu potrzebują do obrony kraju. To minister Błaszczak podejmował decyzje. Kupował nie to, co było potrzebne, ale to, co było pod ręką, i co mogło zrobić wrażenie na wyborcach. Wojna zamiast opamiętania, doprowadziła polityków do zatracenia. Wizja nadchodzących wyborów sprawiła, że realne bezpieczeństwo zeszło na daleki plan. Nie szukali sprzętu, który jest w stanie skutecznie bronić Polski, ale takiego, który buduje w społeczeństwie iluzję siły. Czy nasza armia posiada jeszcze zdolności bojowe? Tego nie wie nikt. Jak mówi w książce doświadczony oficer, wykładowca akademii wojskowej: Po wybuchu pełnospektaklowej wojny na Ukrainie, wszystkie kraje europejskie zmieniły lub poprawiły swoje dokumenty strategiczne. Także NATO wydało wówczas nową strategię. W polskim państwie nic się nie zadziało. Wojsko nie przeprowadziło nawet przeglądu obronnego, żeby sprawdzić, na czym stoimy. A nie zrobiono tego, bo wyszłyby wtedy wszystkie błędy, niedostatki, niedoinwestowania, a to psułoby obraz wojska. Mijają dwa lata wojny, a armia nadal nie ma własnego przeglądu obronnego.Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Książka opisuje karierę Jarosława Kaczyńskiego do dziś. Kto sądzi, że o Kaczyńskim wie wszystko, książkę czytać będzie z rosnącym zdziwieniem. Zobaczy inną postać, niż znał do tej pory. Inaczej też spojrzy na całą polską politykę.
Jarosław Kaczyński nigdy nie chciał rządzić, nie miał takiej potrzeby. Nie kusił go żaden z wymiarów władzy – ani nie chciał się napawać jej posiadaniem, ani nie miał ambicji zmiany rzeczywistości własnymi rękami. Stworzył kilka projektów głębokiej zmiany realiów, ale nie on był ich adresatem, lecz jego brat. W rodzinnym podziale pracy Lech był przeznaczony na władcę, on miał zmieniać Polskę, Jarosław miał być szefem jego politycznego zaplecza oraz głównym doradcą. Gdy brata zabrakło, spełniał się w roli psa ogrodnika. Odganiał innych od czegoś, czego sam nie lubił. A co lubił?
Jarosław nigdy nie marzył o władzy, zawsze marzył o partii. Ale nie tylko. Chciał być także liderem opinii. Jego potrzeba umysłowej dominacji jest tak silna, że najkrótsza charakterystyka Kaczyńskiego brzmiałaby następująco: jest politykiem, który nie chce władzy, nieopanowanie natomiast pragnie dożywotniego miejsca w polityce (czyli partii) oraz intelektualnego przywództwa. Jego metodą uprawiania polityki jest permanentna wojna. Bez wojny Kaczyński nie byłby Kaczyńskim. Kto opisuje jego działania za pomocą poglądów, nie zrozumie niczego. Żmije gryzą nie dlatego, że mają poglądy, ale ponieważ mają zęby. Kaczyński się bije, bo tylko wojna pozwala mu przeżyć. Światem sytego triumfu nie potrafi rządzić. Gdy wychodzi słońce, Kaczyński jest brzydki, gdy trwa burza, wydaje się wielki. Dlatego bezustannie tańczy o deszcz.
Bartosz Węglarczyk: Z Jonnym spotkaliśmy się kilka lat temu w Warszawie. Zaprzyjaźniliśmy się. Bez przerwy rozmawiamy o wszystkim: o dziewczynach, o jedzeniu, o psach i naprawdę sporo o Donaldzie Trumpie. Zwykle zgadzamy się ze sobą, chociaż nie zawsze. Czasami się kłócimy, zwłaszcza jeżeli chodzi o politykę. Obaj mocno wierzymy, że rozmowa jest najważniejsza. Niekoniecznie musimy się zgadzać. Ludzie boją się nieznanego. Im lepiej kogoś poznamy, tym większa jest szansa na to, że nie będziemy danego człowieka traktować jako zagrożenia. Ignorancja niszczy świat. Ta książka jest naszą próbą, by go uratować, a przynajmniej małą jego cząstkę. Obiecaliśmy sobie, że będziemy szczerzy. Jonny odpowiada na wszystkie oczywiste, dziwne i skandaliczne pytania na temat Żydów. Z wielu z nich obaj się śmiejemy. Wiemy, że ludzie czasami boją się pytać o pewne sprawy, dlatego postanowiliśmy sami zadać wszystkie mądre i głupie pytania w waszym imieniu. Zebraliśmy je, ułożyliśmy w listę i zaczęliśmy po kolei na nie odpowiadać. Bez żadnych uników. Nie zamierzamy reprezentować nikogo poza nami. To jest szczera prawda, nasza szczera prawda, ale nie musi to być wasza prawda. Dopóki komunikujemy się ze sobą, świat ma szansę stać się nieco lepszym miejscem do życia. Rozmowa zaczyna się tak: Bartosz Węglarczyk: – Zacznijmy od łatwego pytania, na które powinieneś bez problemu odpowiedzieć. Jonny Daniels: – Tak? BW – Dlaczego Żydzi nienawidzą Polaków? JD – „Nienawidzą” to mocne słowo. Jest wiele złości i obwiniania, ale w pewnym stopniu… tak, to prawda. To znaczy… A potem jest jeszcze mocniej i ciekawiej… O autorach: Bartosz Węglarczyk – jeden z najbardziej znanych polskich dziennikarzy, redaktor naczelny Onetu. Jonny Daniels – założyciel i prezes fundacji From The Depths opiekującej się Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata. W 2015 roku został uznany przez wydawany w USA żydowski magazyn „The Algemeiner” za jednego ze 100 najbardziej wpływowych Żydów na świecie.
Rozmówcy Igora Janke, autora popularnego podcastu Układ otwarty prorokują, że za trzydzieści lat Polska może stać się potężnym państwem o dużej randze międzynarodowej, z silną armią i nowoczesną gospodarką. Wierzą w niezwykłą przedsiębiorczość Polaków, którzy po 1989 roku dokonali największego skoku w Europie. Drugi skok jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko zlikwidować pewne bariery. Jakie i jak to zrobić – mówią ludzie, którzy odnieśli ogromne sukcesy. Na przykład Rafał Brzoska, szef InPostu, mówi tak: Jeżeli mówimy o skali podatkowej, to uważam, że polski system jest bardzo dobry i sprawiedliwy. Natomiast jest zdecydowanie nieprosty. Jest opresyjny, pozostawia dużą dowolność interpretacyjną, która rodzi wiele ryzyk. To stanowi dziś ogromną barierę. Uproszczenie systemu podatkowego, ujednolicenie zachęt inwestycyjnych jest konieczne. Nie może być tak, że ktoś dostaje zdecydowane fory tylko i wyłącznie dlatego, że jest znacznie większym inwestorem albo obiecał utworzyć tyle a tyle miejsc pracy. Często potem okazuje się, że to są miejsca pracy słabej jakości, źle opłacane, mamy do czynienia wręcz ze swego rodzaju wyzyskiem. Ta nierówność, która została stworzona, uderza w polskie firmy. Musimy potem konkurować z dużym graczem na rynku, na którym on startował z lepszej pozycji. A szef Maspexu, Krzysztof Pawiński radzi, żeby wyciągać wnioski z cudzych błędów: Sukces to nie jest ciąg genialnych decyzji, sukces to jest suma mniejszej ilości popełnianych błędów. Łatwiej być lepszym, jeśli się ma dobrze zrobioną taką analizę wsteczną. Popatrzmy na gospodarkę niemiecką, na błędy, które poczyniono tam na przykład z punktu widzenia polityki imigracyjnej. Są one kolosalne. Czy musimy je powtórzyć? Nie sądzę. Co więcej, na te błędy nie mogliśmy sobie pozwolić z biedy. Wypracowaliśmy całkiem rozsądny model imigracyjny – z jednej strony mamy bardzo niski poziom wsparcia socjalnego dla imigrantów, a z drugiej nie dajemy żadnych istotnych ograniczeń w dostępie do rynku pracy. To najlepsze możliwe rozwiązanie minimalistyczne. Każdy, kto pracuje, płaci podatki, ma dostęp do podstawowych usług socjalnych i jest mile witany. To jest naprawdę innowacja zawstydzająca swą prostotą i skutecznością. Jak popatrzymy na Niemcy, na Szwecję, czy na Holandię, to widać zasadniczą różnicę. Wystarczy, że zrobimy ten jeden błąd mniej w tym obszarze. Kolejna obserwacja – błędy polityki transformacji energetycznej, które widzimy na Zachodzie. Wystarczy, że zrobimy ją lepiej, znowu może się to przerodzić się w trwałą przewagę. To podejście, które wygrywa tam dziś, że mamy przeprowadzać transformację energetyczną kosztem poziomu naszego życia, jest absolutnie błędne. Powinniśmy to zatem zrobić inaczej, w oparciu o postęp technologiczny, ale w istniejących technologiach, a nie licząc na obiecany postęp nauki w przyszłości, który się wydarzy, albo nie. Przywykliśmy, że politycy wchodzą z butami w ekonomię, idą z pustymi obietnicami, łamiąc zdrowe zasady ekonomii. Ale to, że teraz polityka wchodzi w obszar nauki i technologii i mami nas jakimi to technologiami będziemy dysponowali za pięć czy siedem lat, to jest to chore. Wystarczy, że tego unikniemy i będzie naprawdę dobrze.
Żydowska mądrość na niespokojne czasy. Rabin Polski w rozmowie z Ireną Wiszniewską o najważniejszych kwestiach egzystencjalnych – miłości, strachu, szczęściu, pieniądzach, seksie. Wszystko oparte na własnych doświadczeniach biograficznych.
O pieniądzach:
Wiele lat temu po raz pierwszy spotkałem miliardera. Słuchałem go myśląc, że świetnie, że jest taki bogaty, ale przecież nie założy trzech par spodni naraz. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że przed każdym człowiekiem stoi to samo wyzwanie: cieszyć się jedną chwilą po drugiej, nic więcej, bo nie żyjesz jutro, ale teraz. Uznałem, że to wyzwanie, bo nie wszyscy tak potrafią.
O szczęściu:
Pewien człowiek skarży się Bogu, że nic mu nie wychodzi, że ma nieudane życie. A Bóg na to: – Myślisz, że jest ci źle? To ja ci dopiero pokażę, jak może być źle! Inny człowiek dziękuje Bogu za wszystkie wspaniałe rzeczy, które go w życiu spotykają. A Bóg na to: – Myślisz, że jest ci dobrze? To ja ci dopiero pokażę, jak może być dobrze!
O strachu:
Człowiek nie powinien dopuścić do tego, by strach go paraliżował. Weźmy na przykład Mojżesza. Pod jego wodzą uciekając z Egiptu Żydzi docierają nad Morze Czerwone. Za nimi armia, przed nimi bezkres wód. Mojżesz nie wie, co robić i zaczyna się modlić. A Bóg na to: „To nie czas na modlitwę! Idź dalej! Działaj!“. I to jest bardzo żydowskie podejście do życia.
O młodości:
W młodości popełniłem kilka głupstw. Wyskoczyłem z okna z pierwszego piętra, bo chciałem zobaczyć, co się stanie. Nic sobie nie zrobiłem, tylko podarłem spodnie. Drugie głupstwo było poważniejszej natury. W Stanach, oprócz normalnych szyn pociągowych, jest trzecia pod napięciem, zresztą w Polsce mamy taką w warszawskim metrze. Ja, mówimy o mojej młodości w Stanach, o tym nie wiedziałem i tak sobie dla żartu przez nią przeskoczyłem. Gdybym o nią zahaczył, poniósłbym śmierć. A niewiedza nie usprawiedliwia lekkomyślności i narażania życia. Człowiek nieodpowiedzialny nie rozumie albo nie chce zrozumieć związku między przyczyną a skutkiem, co może mieć tragiczne konsekwencje.
O starości:
Ktoś mi kiedyś powiedział, chyba moja mama: – Lubię moje zmarszczki, bo na nie ciężko pracowałam. Ja bym się trzymał tej linii.
O śmierci:
Bać się nieznanego? Wystarczy wiedzieć, że po śmierci dobry człowiek będzie miał dobrze. Zamiast zastanawiać się, co potem, powinnaś raczej przejmować się tym, co teraz. Czy jesteś dostatecznie uważna, czy bronisz tego, w co wierzysz? Talmud pisze, że jedna godzina w tym świecie, gdzie możesz okazać skruchę i poprawić się, jest ważniejsza niż całe nasze życie na tamtym świecie.
O sztucznej inteligencji:
Przypuśćmy, że AI rządzi światem, a ludzie zostali sprowadzeni do roli niewolników. Co ta przygnębiająca wizja znaczy dla mnie? Co w tych warunkach mam robić, albo czego nie robić? W pewien sposób to niczego nie zmienia. Na ile to jest możliwe, nadal mam wywiązywać się ze swoich obowiązków: przestrzegać koszeru, spełniać micwy, pomagać ludziom. Nawet jako niewolnik powinienem kierować się zasadami moralnymi.
O końcu świata:
Wyobraź sobie, że jesteś w trakcie sadzenia drzewa, gdy ktoś przybiega z wiadomością, że oto nadszedł Mesjasz i właśnie stoi u bram. Co robisz? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź. Zanim pospieszysz go witać, skończ sadzić drzewo. I tego powinniśmy się trzymać, nawet gdy nadchodzi koniec świata, jakikolwiek by był. Róbmy swoje.
Czy kolejne prawie trzydzieści lat staczania się Białorusi w objęcia Rosji było nieuchronne, czy może Polska przyłożyła do tego rękę? Czemu Polska wspierała Aleksandra Łukaszenkę, gdy kandydował na prezydenta? Witold Jurasz, dziennikarz Onetu i były dyplomata opisuje Białoruś, w której pracował najpierw jako charge d'affaires RP, a następnie zastępca ambasadora RP. Szuka odpowiedzi na pytanie o to, czemu przegraliśmy Białoruś i czy kiedykolwiek w ogóle podjęliśmy grę o to, by nie stała się rosyjską półkolonią. Zdaniem Jurasza Białorusini są jednym z najbardziej zachodnich w duchu narodów byłego ZSRR, a równocześnie obywatelami najbardziej sowieckiego państwa powstałego po rozpadzie Sowietów. O ile Jurasz czuje sympatię do Białorusinów, o tyle nie ma złudzeń co do Aleksandra Łukaszenki. Jak pisze: Tym, czego nigdy nie jestem w stanie zrozumieć, myśląc o Łukaszence, jest to, pochodną jakiej aberracji – o ile z aberracją, a nie z uwikłaniami agenturalnymi mieliśmy do czynienia – była decyzja o poparciu przez Polskę Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich w 1994 roku. To skądinąd coś, o czym w naszym kraju niemal nigdy się nie mówi. Tymczasem zaś nasz kraj dwadzieścia dziewięć lat temu udzielił poparcia Łukaszence. Ci, którzy w 1994 roku przekonali władze państwa, że powinniśmy poprzeć Łukaszenkę jako kandydata na prezydenta, nigdy nie ponieśli za to odpowiedzialności i nigdy nie zostali z owego faktu rozliczeni. Wszystkie cechy charakteru Łukaszenki wskazywały tymczasem na to, że jest to człowiek ze skłonnościami autorytarnymi i niemający skrupułów, jeśli chodzi o stosowanie przemocy. Jeszcze jako dyrektor sowchozu zasłynął wszak pobiciem podwładnego. Z psychologicznego punktu widzenia Łukaszenka od początku spełniał wszystkie warunki kogoś, kto będzie w stanie przekształcić państwo w pełną dyktaturę. Poparcie Łukaszenki było straszliwym błędem.
To pierwsza nieautoryzowana książka o Annie Lewandowskiej i jej biznesach. Pełna nieznanych faktów z życia, o których opowiadają znajomi, osoby z rodziny, współpracownicy. Jaka jest kobieta, którą na Instagramie codziennie ogląda pięć milionów trzysta tysięcy osób? Celebrytka? Na pewno. Ale jest coś, co różni ją od innych gwiazd i gwiazdeczek. Anna Lewandowska to jedna z nielicznych w Polsce kobiet w biznesie z ogromnym majątkiem osobistym.Zaczęło się dziesięć lat temu od bloga. Przez dekadę jej portfolio urosło do sześciu silnych marek. Ten biznesowy pęd doprowadził do tego, że w rankingu magazynu Wprost majątek Lewandowskiej zgromadzony dzięki jej działalności biznesowej wyceniony został na trzysta trzynaście milionów złotych. To nie są pieniądze Roberta Lewandowskiego. To pieniądze z biznesowego imperium, jakie stworzyła sama Anna Lewandowska. Jak to zrobiła? I po co, skoro jest żoną megagwiazdy piłkarskiej? Czy gdyby nie mąż, osiągnęłaby taki sukces? A może warto się też przyjrzeć, co Robert Lewandowski zawdzięcza żonie? Znacie pewnie tę anegdotę, która w różnych wersjach przypisywana jest Hilary i Billowi Clintonom albo Michelle i Barackowi Obamom. W skrócie: prezydent i prezydentowa jadą incognito na obiad do dość pospolitej restauracji. Tam okazuje się, że właścicielem knajpki jest facet, który w młodości starał się o prezydentową. Ucinają sobie miłą pogawędkę po latach. Później prezydentowa siada przy stoliku z mężem, a on mówi: Widzisz, gdybyś wybrała jego, dziś byłabyś żoną właściciela restauracji. Na co ona: Nie, gdybym wybrała jego, on byłby dziś prezydentem USA.W pewnym sensie ta anegdota pasuje do Lewandowskich. Anna Lewandowska nie jest ani autorką, ani kreatorką talentu swojego męża, ale stworzyła mu warunki, dzięki którym mógł w spokoju i komforcie ten talent rozwijać. Wiele decyzji zdjęła mu z barków, w dużej mierze stworzyła mu świat, jakiego potrzebował, by nie rozbić się o stres, destrukcyjne rozrywki i nałogi, jak wielu innych piłkarzy.Autorka już po napisaniu książki konfrontuje zdobyte informacje z bohaterką. Anna Lewandowska udzieliła obszernego wywiadu, w którym po raz pierwszy tak szczerze opowiedziała o sobie, swoich kompleksach, operacjach plastycznych, o tym, że w Hiszpanii wreszcie znalazła swoje miejsce na ziemi, o co ma żal do polskich hejterów, przyznaje się do swoich błędów, opowiada, w czym nie zgadzają się z Robertem na co dzień.
Jak na sto procent wykorzystać kobiecą seksualność? Ta książka to kontynuacja poprzedniej On. Pytania intymne.Tym razem zajmujemy się mapą erogenną kobiety, tajemnicami waginy, sposobami osiągnięcia wielokrotnych orgazmów, technikami pomagającymi osiągnąć maksymalną rozkosz. Dla pań to niezbędnik samoświadomości seksualnej, dla panów podpowiedź, jak uszczęśliwić w łóżku partnerkę.
Witold Jurasz, autor bestsellerowych Demonów Rosji i Hieronim Grala w swojej książce odmalowują portret Putina i rosyjskiej elity władzy: tych, którzy z Władimirem Putinem współrządzą dzisiaj Rosją, tym samym odpowiadając za napaść na Ukrainę.Kim są bojarzy Putina? Mordercami z kontami w szwajcarskich bankach i willami na Lazurowym Wybrzeżu, czy też może technokratami władzy, którzy przypadkowo mają ręce unurzane we krwi? Fanatycznymi oprycznikami czy zastraszonymi przez rosyjskiego autokratę cara wykonawcami jego poleceń? Czy to możliwe, że po cichu są przeciw wojnie, ale przekonanie o konieczności służby państwu uczyniło ich współsprawcami? Jakie są między nimi relacje i zależności biznesowe, rodzinne, towarzyskie i polityczne? Czy Władimir Putin ma niczym nieograniczoną władzę, która pozwoliłaby mu w razie sprzeciwu usunąć czy wręcz zabić każdego spośród otaczających mu ludzi, czy też może przeciwnie ma on posłuch bez terroru, bo czynienie zła nikomu w tym kręgu nie przeszkadza. W co, jeśli w cokolwiek, wierzy rosyjska elita władzy? I wreszcie, czy zło we współczesnej Rosji nie jest przypadkiem dziełem całkiem zwykłych ludzi? Banalnym następstwem rosyjskiej codzienności?
Witold Jurasz, autor popularnego podcastu Sprawy międzynarodowe. Ukraina, widział Rosję z bliska był dyplomatą w polskiej ambasadzie w Moskwie. W swojej książce przeplatając opisy polityki Władimira Putina z opowieściami z codziennego życia w Rosji pokazuje, że Putin wcale nie jest twórcą zła, które widzimy oglądając relacje i czytając reportaże na temat rosyjskich zbrodni popełnianych na Ukrainie. Zło w Rosji i niestety również zło w Rosjanach było bowiem jedynie uśpione i wystarczyło niewiele, by na nowo zatryumfowało. Co gorsza, zło miało w sobie wiele zwodniczego uroku. Mamiło Zachód swoim blichtrem i zuchwałością. Uwodziło umiejętnością gry na głęboko skrywanych, zduszonych polityczną poprawnością słabościach ludzi Zachodu. W efekcie, mimo że Władimir Putin szczerze, jak mało który przywódca w historii, informował o swoich zamierzeniach, równocześnie zdołał uśpić naszą czujność. A może to nie Putin nas uśpił. Może sami chcieliśmy być ślepi?
Obserwujemy z ciekawością milionerów i ich żony, ich lans, fanaberie, oderwanie od rzeczywistości, wszystko to, co elektryzuje kolorową prasę odkrywającą kulisy życia Dynastii. I mnie również to ciekawiło, kiedy zapukałam do ich drzwi, pisząc moją poprzednią książkę Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze. I zobaczyłam coś, czego nie przepuściłaby żadna cenzura Instagrama, czy programów typu Żony Hollywood. Zobaczyłam zabetonowany patriarchat, zobaczyłam kobiety w dresach za kilkanaście tysięcy złotych, ale bez własnego konta w banku i prawa głosu przy stole. Poznałam prawdziwą rzeczywistość kobiet milionerów, zwłaszcza tych, które są na krok przed byciem porzuconą, których okres przydatności do spożycia właśnie się kończy, bo dobiega ona pięćdziesiątki, albo które chcą uciec z tego świata, bo pod suknią wysadzaną drogimi kamieniami ukrywają siniaki, anoreksję, bulimię, blizny po nieudanej liposukcji, wszytym esperalu, silikonowe piersi zrobione tuż po urodzeniu dziecka, żeby wpisać się w model kobiety idealnej obowiązujący w tych kręgach i żeby tylko on nie odszedł, nie porzucił. A książę i tak zdradza, albo w ogóle idzie w siną dal. Spotkałam kobiety, które przekonywały mnie, że są ze stali, ale najdalej po godzinie, w akompaniamencie drżącego głosu, wypadały im z torebek psychotropy, a w przypływie odwagi pokazywały mi w swoich przepastnych garderobach poukrywane spakowane walizki. Niektóre z tych kobiet są już gotowe do ucieczki, ale czekają na odpowiedni moment. Gdy męża dłużej nie będzie, gdy uzbierają tyle pieniędzy, że wystarczy im na wynajęcie mieszkania na pół roku. Tak, bo większość z nich nie ma żadnych oszczędności. Miliony, które wydawały na ubrania, biżuterię, zabiegi w gabinecie medycyny estetycznej, zdeponowane były na karcie kredytowej męża, która i one to wiedzą zostanie zablokowana kilka sekund po tym jak oznajmią, że odchodzą.Postanowiłam poświęcić tym kobietom osobną książkę, bo ich historie są nie tylko bardzo poruszające, ale i pouczające. Czego my zwykłe Kowalskie możemy uczyć się od żon milionerów? Ano tego, żeby zawsze pracować, zawsze mieć swoje pieniądze, nie myśleć o tym, że coś jest na zawsze, stawiać granice, nawet gdy chór z tyłu podpowiada: bez przesady, przecież nikt nie ma idealnie, nie dać się zastraszyć i nie sprzedawać swojej godności nawet za jachty, brylanty i najdroższe loga na torebkach.Kontynuacja bestsellera "Polscy miliarderzy".
Katalog kobiecych pragnień jest spory, od tych najbardziej oczywistych, jak poczucie bezpieczeństwa w związku po najbardziej skrywane, jak fantazje seksualne. Ale jedno pragnienie jest dominujące bez względu na zmieniające się czasy, coraz większe luzowanie gorsetów obyczajowych: chcę, żeby partner myślał tak jak ja. Tylko czy to jest możliwe?
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?