Deportacja latem 1947 roku unicestwiła powstałą na przestrzeni setek lat społeczność, a wraz z nią – trwające w małej wiosce nad Sanem – bogate, wielowiekowe nawarstwienia kulturowe. Po zburzonej cerkwi zwieńczonej bizantyjską kopułą, która dotąd górowała nad Łazami, pozostały jedynie skryte wśród wysokich chwastów, niemal na metr grube mury cokołowe. Światek tysięcy chrztów, komunii, ślubów i pogrzebów przepadł w konfrontacji z wizją świata kolonizatorów. Zniknął wiejski teatr i czytelnia, spalono biedakom, gromadzone kosztem tylu wyrzeczeń, księgozbiory. Nie darowano nawet umarłym, rozbijając ryte cyrylicą katolickie groby. Kryte strzechami drewniane chałupy wyparła chaotyczna zabudowa pod eternitem i falistą blachą. Poza małą kapliczką nic w zasadzie nie przetrwało. Nic, gdyż przede wszystkim przepadli tworzący tę krainę ludzie. Miałem jeszcze to szczęście spotkać wysiedlonych i pośród chóralnych śpiewów poznać smak potraw i zwyczaje oraz wysłuchać wspomnień w języku galicyjskich Rusinów, choć wojna zabrała większość bohaterów. Historia spisana ich językiem, dokładnie tak jak czasy te zapamiętali, pokazuje całą absurdalność konfliktu i toczonego po dziś dzień zajadłego sporu. Ocalone strzępy wspomnień, wyrwane z najgłębiej skrywanych zakamarków pamięci, składają sie na prawdziwą historię Emilii Moszczańskiej Kosiur Niewęgłowskiej – jednej z niewielu osób, od której nie usłyszałem nigdy złego słowa. Grzegorz Dżus
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?