KATEGORIE

Kategorie

Okładka książki Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć

Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć

Prawdziwi mężczyźni dla nieustraszonych kobiet

  • ISBN: 978-83-6362-143-8
  • EAN: 9788363621438
  • Oprawa: Miękka
  • Wydawca: Esprit
  • Format: 14x20 cm
  • Język: polski
  • Liczba stron: 232
  • Rok wydania: 2013
  • Wysyłamy w ciągu: niedostępny
  • Brak ocen
  • 34,64
     zł
    Cena detaliczna:  63,00 zł
    Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 34,64
Artykuł chwilowo niedostępny
Wpisz e-mail, jeśli chcesz otrzymać powiadomienie o dostępności produktu
x

Po sukcesie Wyjdź za mąż i poddaj się Costanza Miriano proponuje nowy „podręcznik” wspólnego życia. Tym razem koncentruje się na mężczyznach. Jest to pełen humoru manifest wierzącej żony, który wyjaśnia, jak odkryć na nowo role, które mamy wypisane w sercu jako kobiety i mężczyźni, żony i mężowie, matki i ojcowie. Odpowiada na szereg ważnych pytań, takich, jak: - co to znaczy być mężczyzną? - czym jest ojcowski autorytet? - jaka jest rola Boga w małżeństwie i w wychowaniu? Są to porady dla mężczyzn, ale także dla kobiet, które powinny pomagać swoim mężom odkrywać ich zadania i rolę, jaką pełnią w budowaniu szczęśliwej rodziny. Zadania te, powiedzmy to głośno, współcześnie nieco się rozmyły, przez co zbyt często możemy spotkać w naszych domach mężczyzn zdezorientowanych i nieprzygotowanych do rozwiązania różnych delikatnych problemów czy do chronienia równowagi w rodzinie. Wystarczy naprawdę niewiele, by Wasza rodzina zaczęła szczęśliwie żyć i – po prostu – dobrze „funkcjonować”. „Być mężczyzną, być męskim to znaczy potrafić odważnie walczyć, mieć siłę do walki, siłę polegającą nie na atakowaniu, ale na stawianiu oporu. Być męskim to przede wszystkim mieć odwagę do brania na siebie ciosów, być tarczą w obronie powierzonych sobie osób. Być mężczyzną to znaczy być gotowym oddać życie za swoją małżonkę i za swoją rodzinę, albo za tego, kogo ma się w opiece, a także za swoją misję poza domem. Bycie mężczyzną nie ma natomiast nic wspólnego z powszechnym współcześnie rozumieniem męskości: choć potencja to coś pozytywnego, prawdziwy mężczyzna to ten, który potrafi kontrolować tę siłę, kierować nią, a nie marnować”.


Wybrany fragment książki

Prezenty dla mężczyzn

Istnieje jedna jedyna uniwersalna, skuteczna, niezastąpiona metoda rozmawiania z mężczyznami. Tyle że... nie wiem, jaka to metoda.
   Tak właśnie jest, niestety, nie mogę nic z tym zrobić. Próbowałam, ale bezskutecznie. Mam na myśli prawdziwą rozmowę, wymianę myśli, które skutecznie docierają do umysłu bliźniego, wymagają odpowiedzi i prowokują do nich.
   Prowadzenie monologu się nie liczy, jest zbyt proste. Wiem to, bo mówienie to moja specjalność.
   Bez problemu potrafię odpowiedzieć na tak podstawowe pytania jak to, do której klasy chodzi któreś z naszych dzieci, kiedy mój mąż jedzie je odebrać ze szkoły, bo dostało gorączki, i przed samymi drzwiami wejściowymi uświadamia sobie, że nie wie, gdzie go szukać (nie, imienia nie zapomniał - tak przynajmniej twierdzi); potrafię udzielić podstawowych informacji, na przykład: gdzie jest zaparkowany nasz samochód (powiedziałam „podstawowych", a nie dokładnych); potrafię przekazać zwięzłe instrukcje, po których mój mąż dzwoni do mnie tylko dwa czy trzy razy: „To mówiłaś, że gdzie przyjmuje pediatra?", „Czy mogę kupić szynkę parmeńską zamiast orzeszków piniowych?" „Pogniewasz się, jeśli nie pójdę tam, gdzie chciałaś, żebym poszedł?"... Oczywiście, że się pogniewam, ale nie przyznam tego nawet na torturach.
   Na początku sądziłam, że problemy z organem słuchu są wadą produkcyjną tylko mojego egzemplarza, mojego męża. Zasięgałam informacji u producenta, ale stanowisko mojej teściowej jest niezmienne: jakkolwiek by było, muszę go sobie zachować, tego jej syna. Uznałam więc, że spróbuję porozumieć się przynajmniej z mężami innych kobiet. W przypływie natchnienia zaczęłam pisać listy do mężczyzn. Spędzałam całe noce na stukaniu w klawiaturę - a także, no dobrze, na malowaniu paznokci na odcień „geranium", najedzeniu kanapek z salami i czytaniu Houellebecąa oraz wpatrywaniu się zahipnotyzowanym wzrokiem w telewizyjne wykłady z fizyki o czwartej nad ranem, nie mogąc oderwać oczu od żółtego krawata profesora - by później, następnego dnia, z niemal całkowitą jasnością umysłu pozbyć się wszystkiego, co napisałam, wciskając z pełną bólu rezygnacją klawisz delete. To gest świadczący o wielkiej szlachetności.
   Prawda jest taka, że - tak wynika z mojego doświadczenia -jeśli kobieta chce, by jakiś pomysł dotarł do umysłu i do serca któregoś męskiego przedstawiciela gatunku, by wpłynął na niego choć w minimalnym stopniu, słowa nie tylko nie wystarczą, ale nieraz mogą okazać się wręcz szkodliwe. U mężczyzn porady, pouczenia czy wskazówki wywołują natychmiastową reakcję w postaci ataków reumatyzmu, nie-cierpiącej zwłoki potrzeby sprawdzenia poziomu płynu hamulcowego, chęci odmalowania na biało ściany w łazience oraz fal tęsknoty za new wavel wymagających wysłuchania w nabożnym skupieniu - na kolanach - całej kolekcji płyt.
   A w tych rzadkich przypadkach, kiedy pozostają w najbliższym otoczeniu, gdy my mówimy - nie słuchają. Kiedy pisałam te słowa, poczułam pewne wyrzuty sumienia (może jestem zbyt surowa?), zawołałam więc mojego męża i przedstawiłam mu swoje refleksje. Oczekiwałam, że po mojej długiej, pasjonującej i pełnej szczegółów przemowie usłyszę mądrą odpowiedź małżonka.
- No więc, co powiesz?
- O czym?
- O tym, że mężczyźni nie słuchają kobiet. -Hę?
- Powiedz, jakie jest twoje zdanie.
- Nie wiem, wybacz, ale nie słuchałem.
Osobiście odebrałam to jako komplement. Jestem pewna, że miał na myśli: „Dobrze powiedziane, kochanie, ty zawsze znajdziesz odpowiednie słowa".
   Mam dziwne przeczucie, że gdy dzwonię do niego, kiedy jest w pracy, odkłada słuchawkę na biurko i udaje się do archiwum, by poukładać nagrania w porządku alfabetycznym (od tak dawna przecież chciał to zrobić). O ile go znam, to -kiedy ja wciąż mówię - zmienia zdanie i postanawia ułożyć je jednak w porządku chronologicznym. Później znów alfabetycznym, ale pojawią się pewne problemy, ponieważ nie będzie mógł sobie przypomnieć, gdzie stoi „j". Tak czy inaczej, czymkolwiek by się zajmował, podczas gdy ja mówię, jego wkład w rozmowę jest zawsze taki sam: zerowy.

Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj