Kwantowa więź. Od fizyki do cudów
Od fizyki do cudów
-
Autor: Gregg Braden Lynn Lauber
- ISBN: 978-83-7377-562-6
- EAN: 9788373775626
- Oprawa: Miękka
- Wydawca: Studio Astropsychologii
- Format: 14.5x20.5cm
- Język: polski
- Liczba stron: 116
- Rok wydania: 2012
- Wysyłamy w ciągu: niedostępny
-
Średnia ocena: 3,40 (5)
-
16,72złCena detaliczna: 29,20 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 16,78 zł
Od fizyki do cudów
Świat jest pełen zjawisk, których nie udało się dotychczas wyjaśnić naukowcom. Jak to możliwe, że matka wie, że coś złego przytrafiło się jej dziecku, zanim ktokolwiek ją o tym poinformuje? W jaki sposób instynktownie wyczuwamy, kto dzwoni, zanim podniesiemy słuchawkę? Na te i wiele innych pytań odpowiada książka, która na zawsze odmieni Twoje spojrzenie na więzi międzyludzkie.
Ujawnia ona prawidłowości fizyki kwantowej w oparciu o doświadczenia braci bliźniaków – Charliego i Jacka Franklinów. W dzieciństwie doskonale wyczuwali oni, kiedy drugi z nich znajdował się w niebezpieczeństwie, był smutny lub bardzo szczęśliwy. W dorosłym życiu każdy z braci wybrał odmienną ścieżkę. Jack pozostał w rodzinnym mieście, podczas gdy Charlie zaciągnął się do armii i został wysłany do Afganistanu. Po tym jak Jacka nawiedza poczucie, że coś zagraża jego bratu, próbuje nawiązać z nim kontakt. Pomaga mu w tym nauczyciel fizyki, który rzuca nowe światło na łączącą ich więź oraz połączenia, które są zbudowane pomiędzy ludźmi na całym świecie.
Książka ta stanowi wspólny projekt dwójki nieszablonowych pisarzy. Gregg Braden to bestsellerowy autor New York Timesa, który jest uważany za światowego pioniera łączenia nauki z duchowością. Lynn Lauber opublikowała kilka własnych książek, a także współpracowała z wieloma wybitnymi autorami. Jej eseje ukazały się w The New York Times.
Poznaj znakomitą opowieść o kwantowych więziach, w których tkwi każdy z nas, ale niewielu jak na razie nauczyło się z nich świadomie korzystać
Fragment książki Kwantowa więź
Peter poznał Manuele, gdy pracował w Fermilab, jednym z wiodących laboratoriów w kraju. Dopiero co skończył MIT' i zbliżał się do szczytu naukowej kariery - był na prostej drodze do zostania gwiazdą w swojej dziedzinie.
Manuela była jedyną kobietą, w związek z którą był zaangażowany, a której nie imponował za bardzo, która nie postawiła go na piedestale. Tylko raz, gdy opowiadał jej o kwantowej teorii zwanej stanem splątania, wydawała się zainteresowana.
„Stan splątania zakłada, że gdy raz cząstki się złączą, pozostają połączone na poziomie energetycznym, nawet jeśli na poziomie fizycznym będą rozdzielone. I naprawdę interesujący fakt jest taki, że niezależnie, czy odległość między nimi będzie wynosić kilka milimetrów, czy też szerokość galaktyki, nie wpłynie na to połączenie. Stan splątania istnieje w świecie rzeczywistym, ale nie potrafimy go zobaczyć. Potrafimy go jednak odczuć, gdy tylko nić połączenia zostanie nawiązana".
- Splątanie, tak - powiedziała, obejmując go obiema rękami. - To właśnie to. - Przytuliła go tak mocno, że czuł ciepło jej ciała i zapach jej długich, czarnych włosów, tak słodki i wyraźny, jakby dopiero wynurzyła się z olejku wytłoczonego z tropikalnych kwiatów. Leżeli w łóżku, w którym na początku romansu spędzali wiele godzin. Sprawiała, że czuł się jak zamroczony miłością chłopiec, a nie jak wysoce szanowany naukowiec.
Pochodziła z Gwatemali. Jej matka była pomocą domową i gdy Manuela miała 16 lat, ściągnęła ją do Stanów z rodzinnej wioski Santiago Atitlan, by mogła studiować. Przez cały czas trwania studiów dziewczyna pracowała, polerując podłogi, i właśnie jako sprzątaczka trafiła do Fermilab w czasie, gdy pracował tam Peter. Z ciemnymi włosami i rysami twarzy Majów, wyróżniała się na tle wszystkich tych pastelowych blondynek, które znał wcześniej.
Zanim zaczęli się spotykać, zauważył, że dość często, kiedy odkurzała korytarz przed jego biurem, przysłuchiwała się jego słowom, gdy opisywał innym postępy swoich prac. Pierwszy raz rozmawiali ze sobą w stołówce po tym, gdy znów zobaczył, że kręciła się przy jego drzwiach. Siedziała sama, wydawała się tajemnicza i nieodgadniona... Jadła z pachnącej, lekko tłustej torebki, którą naszykowała jej matka.
- Zauważyłem, że przysłuchiwałaś się mojej prezentacji - powiedział i zatopił zęby w hamburgerze z frytkami. - Tak - odpowiedziała. - Twoje zajęcia są bardzo lubiane. Lubisz serowe enchiladas?
Zaszokowało go to. Żadnego przypochlebiania się. Żadnego plecenia andronów. Natychmiast narodziło się pomiędzy nimi poczucie bliskości. Później zorientował się, że taki ma sposób bycia.
- Tak - odpowiedział, a ona podała mu dwie zwijki z topionym serem i przyprawami, które okazały się jedną z najlepszych rzeczy, jakich próbował w swoim życiu.
Od tego czasu często jadali w swoim towarzystwie, nieraz prawie w ogóle się do siebie nie odzywając. Jej obecność była niezwykle silna. Nawet gdy Manuela była nieobecna, Peter czuł ją obok siebie.
Wreszcie zapytał, czy nie zechciałaby pójść do kina albo na kolację. Domyślał się jednak, że zajęcia te będą jak na nią zbyt konwencjonalne - i nie pomylił się.
- Żadnych filmów, ale chętnie się z tobą przespaceruję. Albo coś dla ciebie ugotuję, co wolisz - powiedziała i uśmiechnęła się powalające.
Okazało się, że sama była geniuszem: rozpoznawała drzewa zarówno na podstawie kształtu liści, jak i wyglądu kory, a ptaki nie tylko po śpiewie, ale i po piórach. Jeśli chciało się dopatrzeć konstelacji wśród gwiazd lub zidentyfikować motyla, to właśnie ją należało poprosić o pomoc. Peter nigdy wcześniej nie spotkał kogoś takiego jak Manuela.
Wkrótce niemal co tydzień jadali u niej kolacje, po których chodzili na długie spacery, przeciągające się do zmroku. Przez długi czas pozwalała mu wyłącznie trzymać się za rękę. Później mógł ją pocałować, aż wreszcie pozwoliła mu spędzić noc w swojej maleńkiej kawaler-ce. Zakochał się w Manueli bez jakichkolwiek fajerwerków, aż sam ledwo to dostrzegł. Zaczął jednak marzyć o wspólnej przyszłości: wyobrażał sobie, że biorą ślub i mieszkają w domku na odosobnionej farmie wraz z niesamowicie pięknymi córeczkami,
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Ktokolwiek wymyślił to powiedzenie, trafił w sedno.
Zamiast zrealizować te marzenia, Peter wiódł dotychczasowe życie: ciągle pracował nad badaniami. Tak jak wszyscy pozostali pracownicy laboratorium, czuł, że znajduje się o krok od wielkiego odkrycia. Czasem był tak pochłonięty pracą, że nie oddzwaniał, gdy Manuela próbowała się z nim skontaktować.
Powtarzał sobie, że jej to wynagrodzi. Później jednak nie mógł sobie nawet przypomnieć, czy choć raz powiedział jej, jak bardzo ją kocha.