I Ty możesz mieć wszystko Osobisty program sukcesu.
-
Autor: Marek Zabiciel
- ISBN: 9788373773400
- EAN: 9788373773400
- Oprawa: Miękka
- Wydawca: Studio Astropsychologii
- Format: 14.8x21.0cm
- Język: polski
- Liczba stron: 288
- Rok wydania: 2013
- Wysyłamy w ciągu: niedostępny
-
Brak ocen
-
16,44złCena detaliczna: 29,90 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 16,44 zł
Artykuł chwilowo niedostępny
x
Osobisty program sukcesu
Jesteśmy tacy, jak widzą nas inni? Marek Zabiciel pokazuje, jak możemy stworzyć swój obraz w oczach bliźnich. Obraz, na który każdy będzie patrzył z uznaniem. Obraz, który każdy doceni. Obraz, który pozwoli nam osiągnąć szczyt. Niezależnie, czy mówimy o najbliższej rodzinie, współpracownikach, czy nowopoznanych osobach – zawsze będziemy w stanie brylować w towarzystwie, budzić sympatię i łatwo pozyskiwać sobie przyjaciół. Nie chodzi o tworzenie ułudy, ale o doskonalenie siebie poprzez dostrzeganie potrzeb innych. Czasem proste pytanie może sprawić, że dostrzeżemy przyczynę istnienia konfliktu w naszym związku. Niekiedy zmiana nastawienia do współpracownika może przynieść znacznie większy zysk niż ciągłe toczenie z nim ciągłych sporów. Czasem lepiej jest zrzec się części nagrody, by to, co damy, powróciło do nas pomnożone. Proste zasady. Proste pytania. Nieskomplikowane pomysły. Aż dziw, że nie wdrażamy ich codziennie w życie. Szokujące jest to, że ktoś musiał je spisać w formie książki, by w końcu otworzyć nam oczy. A wszystko służy temu, byśmy po upływie lat stanęli dumnie, jak na osobę zamożną, szanowaną i kochaną przystało. Stanęli i mogli z całym przekonaniem powiedzieć: Gdybym mógł cofnąć czas, wszystko zrobiłbym tak samo.Fragment książki
Naszą pracę rozpoczniemy od spraw związanych z rodziną. Oczywiście, wszystko jest kwestią osobistych preferencji i odczuć, ale z całą pewnością dla większości ludzi rodzina jest na pierwszym miejscu w hierarchii ich wartości albo przynajmniej tak deklarują. Dlaczego tak się dzieje? Młodzi ludzie dorastają i zakładają rodzinę. Tam odwzorowują swoje wyobrażenie o dorosłym życiu, tam rodzą się dzieci, które dorastając idą swoją drogą i zakładają kolejne rodziny, wiążąc się ze swoimi partnerami. Taki schemat obserwujemy już tysiące lat. Instytucja rodziny szeroko rozumianej jest w nas tak zakorzeniona, że nie sposób sobie wyobrazić innej konstrukcji życia na ziemi.
Jednak obserwując samą instytucję partnerstwa czy małżeństwa, nie sposób zlekceważyć sprawy dotyczącej nieudanych związków. Związków, które się rozpadają, które wygasają. Nie sposób również nie zauważyć ogromu cierpienia w relacjach dzieci i rodziców. Nie można nie zauważyć tego, że ludzie krzywdzą się wzajemnie i upokarzają. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego przez tyle tysięcy lat nie wypracowaliśmy schematów, metod, sposobów, które skutecznie pomagałyby nam tworzyć szczęśliwe rodziny, a przez to lepiej i radośniej żyć? Nie wydaje mi się, żebym w tym krótkim programie odpowiedział na wszystkie pytania i dał receptę na szczęśliwe życie dla wszystkich ludzi. Jednak z całą pewnością i odpowiedzialnością stwierdzam, że ci z Was, którzy uważnie i z powagą podejdą do tego, co przedstawię w tym module, będą mogli budować swoje życie na solidnych fundamentach.
Życiowy partner
Nasze rozważania dotyczące związków rodzinnych zaczniemy od osoby, którą popularnie nazywamy partnerem życiowym. Dla jednych może on być utożsamiany ze współmałżonkiem, dla innych może być chłopakiem, dziewczyną. Nie będziemy klasyfikować nikogo jako męża czy żonę, konkubenta, konkubinę, ale przyjmiemy, że partner życiowy to osoba, którą spotykamy na swojej drodze i razem z nią spędzamy jakąś część życia.
Co decyduje o tym, że ludzie spotykają się i razem podążają ścieżką życia? Jedni mówią o zrządzeniu losu, inni upatrują w tym przypadku. Jak wiemy, nic nie dzieje się bez przyczyny i to, że spotykamy kogoś na swojej drodze i dalej planujemy tę drogę wspólnie, to z całą pewnością nie jest przypadek. Aby jednak dalej zagłębić się w ten temat, proponuję przemyślenie następującej kwestii. Jak traktujemy samą instytucję związku?
Ponad wszelką wątpliwość można stwierdzić, że to, co ludzi najbardziej zniewala i jest dla nich przysłowiową „kulą u nogi", to wszelkiego rodzaju systemy. Rzadko jednak zdajemy sobie z tego sprawę. Począwszy od lat dziecięcych przyswajamy sobie założenie, że rodzina jest komórką społeczną i jest ona częścią systemu, który popularnie nazywamy społeczeństwem. Dalej słuchamy, czytamy, uczymy się i jednocześnie przyswajamy, że właściwy model takiej konfiguracji musi się dostosować do praw, nakazów, zakazów i tego, co popularnie nazywamy „właściwym". Związek należy zalegalizować w kościele albo w urzędzie, wszędzie trzeba się zarejestrować i przystosować do tego schematu, który istnieje, aby nie czuć się obco w narzuconym nam świecie. Stosując ślepo reguły, które z biegiem czasu przyjmujemy jako nasze własne, tracimy z oczu prawdziwy sens tego, co naprawdę ma dla nas oznaczać związek. I w ten sposób forma zaczyna nam przysłaniać treść.
I tak niejednokrotnie zaczyna się horror współczesnego życia. Zamiast zwracać uwagę na to, co jest naprawdę dla nas ważne i właściwe, zaczynamy się kierować tym, co powinniśmy robić, aby nie zostać ocenionymi jako ci, którzy są „nieprzystosowani". Miłość, która nas ze sobą połączyła, zamieniamy na zestaw narzędzi, które zostały nam narzucone jako prawidłowe, a my bez sprzeciwu używamy ich i udajemy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Związek dwojga ludzi, którzy łączą się w imię miłości, to nie instytucja. To cud, którego zadaniem jest iść przez życie w taki sposób, aby tworzyć coraz więcej miłości, okazując radość, współczucie i dobroć, których fundamentem i najsilniejszym ogniwem jest wolność. Dostosowanie się do sytuacji zewnętrznej często wydaje się koniecznością, ale jeśli ta konieczność interpretowana jest jako element nadrzędny związku, to istnieje małe prawdopodobieństwo, aby ludzie, którzy ze sobą w taki sposób żyją, byli szczęśliwi.
Bo przecież nie zawieramy związków, by się wzajemnie uniesz-częśliwiać, a przynajmniej nie taki cel przyświeca nam na początku.
Dlaczego zatem sami sobie tworzymy przeszkody na drodze do szczęścia? W świecie rządzonym przez zakazy, nakazy i reguły trudno jest tworzyć związki oparte na innej formie organizacyjnej. I dlatego ludzie łącząc się ze sobą, przyjmują określone normy i zachowania jako te, którym należy się podporządkować, nie zauważając, że z czasem to właśnie one powodują destrukcję ich związków. Oczywiście, że można rozpatrywać jeszcze wiele różnych kwestii, do których będziemy wracać w kolejnych rozdziałach, takich jak właściwe dobranie się partnerów, ich zgodność i poglądy na życie. To wszystko jest istotne i ma znaczenie. Jednak za podstawę udanego związku przyjmijmy to, że jest on po to, by nam służył, a nie nas zniewalał i dlatego nie należy traktować go jako instytucji.
Nie wydaje mi się właściwe w tym miejscu, aby definiować, w jaki sposób tworzyć „odinstytucjonalizowany" związek, bo byłoby to tylko kolejną próbą zamknięcia go w określonym schemacie. Sam powinieneś odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób chcesz go postrzegać i w jaki sposób tworzyć. Przejdźmy zatem do zagadnień, które pomogą Ci lepiej zrozumieć, co dokładnie mam na myśli.
Partner nie jest Twoją własnością
Zasadniczą kwestią leżącą u podstaw każdego udanego związku jest wolność. Wolność i prawo do tego, by wyrażać siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Tłumienie i duszenie w sobie naszego prawdziwego oblicza, nadając tej procedurze charakter przystosowania, doprowadzi nas prędzej czy później do uczucia zniewolenia i frustracji. Ze wszech miar chwalebne jest działanie na korzyść drugiego człowieka, ale staje się koszmarem dającego, jeśli zaprzecza temu; czym naprawdę jesteśmy. Wkładając maskę przystosowania wbrew samym sobie, robimy z siebie niewolników własnego działania. Dlatego żaden człowiek nie może i nie powinien być własnością drugiego człowieka. Jeśli tak się staje, to tylko i wyłącznie na nasze własne życzenie. Jednak czasem dzieje się to niepostrzeżenie. Albo tak nam się wydaje. Nic jednak nie dzieje się nagle...
Wstęp 7
I. Rodzina 9
Rozdział 1. Życiowy partner 11
Rozdział 2. Rodzice i dzieci 37
Rozdział 3. Pozostała rodzina 71
II. Praca i pieniądze 79
Rozdział 1. Praca zawodowa 81
Rozdział 2. Finanse 115
III. Życie towarzyskie i działalność społeczna 151
Rozdział 1. Życie towarzyskie 153
Rozdział 2. Działalność społeczna 173
IV. Wznoszenie się 193
Rozdział 1. Proces wzrastania, czyli jak to będzie 195
Rozdział 2. Jak zamiatać bałagan 209
Rozdział 3. Dlaczego czasami trwa to tak długo? 227
V. Jak utrzymać się na szczycie? 241
Rozdział 1. Nawyki ludzi biznesu 243
Rozdział 2. Ciesz się sukcesem 263
Rozdział 3. Co jeszcze jest ważne? 271
Podsumowanie. Równowaga i harmonia w naszym życiu 280
Jesteśmy tacy, jak widzą nas inni? Marek Zabiciel pokazuje, jak możemy stworzyć swój obraz w oczach bliźnich. Obraz, na który każdy będzie patrzył z uznaniem. Obraz, który każdy doceni. Obraz, który pozwoli nam osiągnąć szczyt. Niezależnie, czy mówimy o najbliższej rodzinie, współpracownikach, czy nowopoznanych osobach – zawsze będziemy w stanie brylować w towarzystwie, budzić sympatię i łatwo pozyskiwać sobie przyjaciół. Nie chodzi o tworzenie ułudy, ale o doskonalenie siebie poprzez dostrzeganie potrzeb innych. Czasem proste pytanie może sprawić, że dostrzeżemy przyczynę istnienia konfliktu w naszym związku. Niekiedy zmiana nastawienia do współpracownika może przynieść znacznie większy zysk niż ciągłe toczenie z nim ciągłych sporów. Czasem lepiej jest zrzec się części nagrody, by to, co damy, powróciło do nas pomnożone. Proste zasady. Proste pytania. Nieskomplikowane pomysły. Aż dziw, że nie wdrażamy ich codziennie w życie. Szokujące jest to, że ktoś musiał je spisać w formie książki, by w końcu otworzyć nam oczy. A wszystko służy temu, byśmy po upływie lat stanęli dumnie, jak na osobę zamożną, szanowaną i kochaną przystało. Stanęli i mogli z całym przekonaniem powiedzieć: Gdybym mógł cofnąć czas, wszystko zrobiłbym tak samo.
Naszą pracę rozpoczniemy od spraw związanych z rodziną. Oczywiście, wszystko jest kwestią osobistych preferencji i odczuć, ale z całą pewnością dla większości ludzi rodzina jest na pierwszym miejscu w hierarchii ich wartości albo przynajmniej tak deklarują. Dlaczego tak się dzieje? Młodzi ludzie dorastają i zakładają rodzinę. Tam odwzorowują swoje wyobrażenie o dorosłym życiu, tam rodzą się dzieci, które dorastając idą swoją drogą i zakładają kolejne rodziny, wiążąc się ze swoimi partnerami. Taki schemat obserwujemy już tysiące lat. Instytucja rodziny szeroko rozumianej jest w nas tak zakorzeniona, że nie sposób sobie wyobrazić innej konstrukcji życia na ziemi.
Jednak obserwując samą instytucję partnerstwa czy małżeństwa, nie sposób zlekceważyć sprawy dotyczącej nieudanych związków. Związków, które się rozpadają, które wygasają. Nie sposób również nie zauważyć ogromu cierpienia w relacjach dzieci i rodziców. Nie można nie zauważyć tego, że ludzie krzywdzą się wzajemnie i upokarzają. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego przez tyle tysięcy lat nie wypracowaliśmy schematów, metod, sposobów, które skutecznie pomagałyby nam tworzyć szczęśliwe rodziny, a przez to lepiej i radośniej żyć? Nie wydaje mi się, żebym w tym krótkim programie odpowiedział na wszystkie pytania i dał receptę na szczęśliwe życie dla wszystkich ludzi. Jednak z całą pewnością i odpowiedzialnością stwierdzam, że ci z Was, którzy uważnie i z powagą podejdą do tego, co przedstawię w tym module, będą mogli budować swoje życie na solidnych fundamentach.
Życiowy partner
Nasze rozważania dotyczące związków rodzinnych zaczniemy od osoby, którą popularnie nazywamy partnerem życiowym. Dla jednych może on być utożsamiany ze współmałżonkiem, dla innych może być chłopakiem, dziewczyną. Nie będziemy klasyfikować nikogo jako męża czy żonę, konkubenta, konkubinę, ale przyjmiemy, że partner życiowy to osoba, którą spotykamy na swojej drodze i razem z nią spędzamy jakąś część życia.
Co decyduje o tym, że ludzie spotykają się i razem podążają ścieżką życia? Jedni mówią o zrządzeniu losu, inni upatrują w tym przypadku. Jak wiemy, nic nie dzieje się bez przyczyny i to, że spotykamy kogoś na swojej drodze i dalej planujemy tę drogę wspólnie, to z całą pewnością nie jest przypadek. Aby jednak dalej zagłębić się w ten temat, proponuję przemyślenie następującej kwestii. Jak traktujemy samą instytucję związku?
Ponad wszelką wątpliwość można stwierdzić, że to, co ludzi najbardziej zniewala i jest dla nich przysłowiową „kulą u nogi", to wszelkiego rodzaju systemy. Rzadko jednak zdajemy sobie z tego sprawę. Począwszy od lat dziecięcych przyswajamy sobie założenie, że rodzina jest komórką społeczną i jest ona częścią systemu, który popularnie nazywamy społeczeństwem. Dalej słuchamy, czytamy, uczymy się i jednocześnie przyswajamy, że właściwy model takiej konfiguracji musi się dostosować do praw, nakazów, zakazów i tego, co popularnie nazywamy „właściwym". Związek należy zalegalizować w kościele albo w urzędzie, wszędzie trzeba się zarejestrować i przystosować do tego schematu, który istnieje, aby nie czuć się obco w narzuconym nam świecie. Stosując ślepo reguły, które z biegiem czasu przyjmujemy jako nasze własne, tracimy z oczu prawdziwy sens tego, co naprawdę ma dla nas oznaczać związek. I w ten sposób forma zaczyna nam przysłaniać treść.
I tak niejednokrotnie zaczyna się horror współczesnego życia. Zamiast zwracać uwagę na to, co jest naprawdę dla nas ważne i właściwe, zaczynamy się kierować tym, co powinniśmy robić, aby nie zostać ocenionymi jako ci, którzy są „nieprzystosowani". Miłość, która nas ze sobą połączyła, zamieniamy na zestaw narzędzi, które zostały nam narzucone jako prawidłowe, a my bez sprzeciwu używamy ich i udajemy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Związek dwojga ludzi, którzy łączą się w imię miłości, to nie instytucja. To cud, którego zadaniem jest iść przez życie w taki sposób, aby tworzyć coraz więcej miłości, okazując radość, współczucie i dobroć, których fundamentem i najsilniejszym ogniwem jest wolność. Dostosowanie się do sytuacji zewnętrznej często wydaje się koniecznością, ale jeśli ta konieczność interpretowana jest jako element nadrzędny związku, to istnieje małe prawdopodobieństwo, aby ludzie, którzy ze sobą w taki sposób żyją, byli szczęśliwi.
Bo przecież nie zawieramy związków, by się wzajemnie uniesz-częśliwiać, a przynajmniej nie taki cel przyświeca nam na początku.
Dlaczego zatem sami sobie tworzymy przeszkody na drodze do szczęścia? W świecie rządzonym przez zakazy, nakazy i reguły trudno jest tworzyć związki oparte na innej formie organizacyjnej. I dlatego ludzie łącząc się ze sobą, przyjmują określone normy i zachowania jako te, którym należy się podporządkować, nie zauważając, że z czasem to właśnie one powodują destrukcję ich związków. Oczywiście, że można rozpatrywać jeszcze wiele różnych kwestii, do których będziemy wracać w kolejnych rozdziałach, takich jak właściwe dobranie się partnerów, ich zgodność i poglądy na życie. To wszystko jest istotne i ma znaczenie. Jednak za podstawę udanego związku przyjmijmy to, że jest on po to, by nam służył, a nie nas zniewalał i dlatego nie należy traktować go jako instytucji.
Nie wydaje mi się właściwe w tym miejscu, aby definiować, w jaki sposób tworzyć „odinstytucjonalizowany" związek, bo byłoby to tylko kolejną próbą zamknięcia go w określonym schemacie. Sam powinieneś odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób chcesz go postrzegać i w jaki sposób tworzyć. Przejdźmy zatem do zagadnień, które pomogą Ci lepiej zrozumieć, co dokładnie mam na myśli.
Partner nie jest Twoją własnością
Zasadniczą kwestią leżącą u podstaw każdego udanego związku jest wolność. Wolność i prawo do tego, by wyrażać siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Tłumienie i duszenie w sobie naszego prawdziwego oblicza, nadając tej procedurze charakter przystosowania, doprowadzi nas prędzej czy później do uczucia zniewolenia i frustracji. Ze wszech miar chwalebne jest działanie na korzyść drugiego człowieka, ale staje się koszmarem dającego, jeśli zaprzecza temu; czym naprawdę jesteśmy. Wkładając maskę przystosowania wbrew samym sobie, robimy z siebie niewolników własnego działania. Dlatego żaden człowiek nie może i nie powinien być własnością drugiego człowieka. Jeśli tak się staje, to tylko i wyłącznie na nasze własne życzenie. Jednak czasem dzieje się to niepostrzeżenie. Albo tak nam się wydaje. Nic jednak nie dzieje się nagle...
I Ty możesz mieć wszystko
Spis treści
Spis treści
Wstęp 7
I. Rodzina 9
Rozdział 1. Życiowy partner 11
Rozdział 2. Rodzice i dzieci 37
Rozdział 3. Pozostała rodzina 71
II. Praca i pieniądze 79
Rozdział 1. Praca zawodowa 81
Rozdział 2. Finanse 115
III. Życie towarzyskie i działalność społeczna 151
Rozdział 1. Życie towarzyskie 153
Rozdział 2. Działalność społeczna 173
IV. Wznoszenie się 193
Rozdział 1. Proces wzrastania, czyli jak to będzie 195
Rozdział 2. Jak zamiatać bałagan 209
Rozdział 3. Dlaczego czasami trwa to tak długo? 227
V. Jak utrzymać się na szczycie? 241
Rozdział 1. Nawyki ludzi biznesu 243
Rozdział 2. Ciesz się sukcesem 263
Rozdział 3. Co jeszcze jest ważne? 271
Podsumowanie. Równowaga i harmonia w naszym życiu 280