Bogaty ojciec, biedny ojciec
czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i klasa średnia
- ISBN: 9788392256144
- EAN: 9788392256144
- Oprawa: miękka
- Wydawca: Instytut Praktycznej Edukacji
- Format: 225x150x13mm
- Język: polski
- Liczba stron: 226
- Rok wydania: 2024
- Wysyłamy w ciągu: 48h
-
Średnia ocena: 4,67 (3)
-
27,24złCena detaliczna: 44,99 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 27,24 zł
Czy szkoła przygotowuje dzieci do życia w prawdziwym świecie? - Jeśli będziesz pilnie się uczyła i uzyskasz dobre stopnie, znajdziesz bardzo dobrze płatną pracę z dodatkowymi świadczeniami - mieli zwyczaj mawiać moi rodzice. Ich życiowym celem było zapewnienie mojej starszej siostrze i mnie wyższego wykształcenia, abyśmy miały jak największe szansę na życiowy sukces. Gdy w 1976 roku otrzymałam na Florida State Uni-versity dyplom z wyróżnieniem z zakresu rachunkowości, okazując się być jedną z najlepszych studentek, moi rodzice osiągnęli swój cel. Było to ukoronowanie osiągnięć ich życia. Zgodnie z założeniami „mistrzowskiego planu" zostałam zatrudniona przez firmę należącą do czołowej ósemki firm rozrachunkowych i widziałam moją przyszłość jako długą karierę zwieńczoną bardzo wczesną emeryturą.
Mój mąż, Michael, szedł podobną ścieżką. Oboje pochodziliśmy z ciężko pracujących rodzin posiadających skromne środki, ale reprezentujących wysoką etykę zawodową. Michael również ukończył naukę z wyróżnieniem i to na dwóch kierunkach: najpierw na studiach inżynierskich, a potem prawniczych. Zaraz po studiach został zaangażowany przez mającą wysoki prestiż firmę prawniczą z Waszyngtonu, która specjalizowała się w prawie patentowym; otwierała się przed nim świetlana przyszłość z dobrze określoną drogą kariery i gwarantowaną bardzo wczesną emeryturą.
Mimo iż nasze kariery przebiegały pomyślnie, nie zapewniły nam tego, czego oczekiwaliśmy. Oboje po kilka razy zmienialiśmy pracę i zawsze dla właściwych powodów; nie oddaliśmy jednak naszego zabezpieczenia emerytalnego komuś innemu do zarządzania w naszym imieniu. Nasze fundusze emerytalne rosną tylko dzięki naszym własnym wkładom. Wraz z Michaelem stanowimy świetne małżeństwo i mamy troje wspaniałych dzieci. W czasie, gdy to piszę, dwoje z nich studiuje, a jedno właśnie rozpoczyna naukę w szkole średniej. Wydaliśmy fortunę na zapewnienie im jak najlepszej edukacji.
Pewnego dnia 1996 roku jedno z moich dzieci wróciło do domu rozczarowane szkołą. Syn był znudzony i zmęczony nauką. - Dlaczego muszę spędzać czas na uczeniu się czegoś, czego nigdy w życiu nie będę stosował? - protestował.
- Dlatego, że jeśli nie uzyskasz dobrych stopni, nie dostaniesz się na studia - odpowiedziałam bez namysłu.
- Bez względu na to, czy dostanę się na studia, czy też nie - zastrzegł się - zamierzam być bogaty. -Jeżeli nie ukończysz uczelni, to nie znajdziesz dobrej pracy-w moim głosie mieszały się panika i matczyna troska. -Jeśli nie będziesz miał dobrej pracy, jak zamierzasz stać się bogaty?
Mój syn dziwnie się uśmiechnął i z wolna potrząsnął głową, okazując lekkie znudzenie. Taką rozmowę odbywaliśmy już wcześniej wiele razy. Chłopak spuścił głowę i odwrócił wzrok. Po raz kolejny słowa matczynej mądrości kompletnie do niego nie docierały.
Pomimo że był sprytny i miał silną wolę, zawsze był grzecznym młodym człowiekiem mającym respekt przed rodzicami.
- Mamo - zaczął. Teraz ja miałam wysłuchać wykładu. - W jakim ty świecie żyjesz! Rozejrzyj się wokół: najbogatsi ludzie nie stali się bogaci dzięki swojemu wykształceniu. Spójrz na Michaela Jor-dana i Madonnę. Nawet Bili Cates porzucił Harvard, założył Microsoft i jest teraz najbogatszym człowiekiem w Ameryce, chociaż jest jeszcze przed czterdziestką. Jest taki baseballista, który zarabia 4 miliony dolarów rocznie, mimo że mówią o nim, iż nie grzeszy mądrością.
Między nami zapanowała długa cisza. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że dawałam mojemu synowi takie same rady, jak moi rodzice. Świat wokół nas zmienił się, ale rady się nie zmieniły. Dobre wykształcenie i zdobywanie dobrych stopni nie zapewniają już sukcesu, jednak nikt poza naszymi dziećmi tego nie zauważył.
- Mamo - ciągnął dalej - nie chcę pracować tak ciężko, jak ty i tata. Zarabiacie dużo pieniędzy i żyjemy w wielkim domu, w którym jest pełno „zabawek". Jeśli podążę za twoją radą, nakręcę się tak jak wy, pracując ciężej i ciężej tylko po to, by płacić więcej podatków i pogrążyć się w długach. Nie istnieje już coś takiego, jak pewna praca; słyszałem też o restrukturyzacji przedsiębiorstw. Wiem również, że dzisiejsi absolwenci uczelni zarabiają mniej niż wtedy, gdy ty ukończyłaś studia. Popatrz na lekarzy. Nie robią już takich pieniędzy jak dawniej. Wiem, że nie mogę polegać na ubezpieczeniu społecznym lub funduszu emerytalnym pracodawcy, gdy przejdę na emeryturę. Potrzebuję nowych rozwiązań. Miał rację. Podobnie jak ja, potrzebował nowych rozwiązań. Rady moich rodziców były skuteczne dla ludzi urodzonych przed 1945 rokiem, ale mogły być katastrofalne dla tych z nas, którzy urodzili się w szybko zmieniającym się świecie. Nie mogę już po prostu mówić moim dzieciom: „Idź do szkoły, osiągaj dobre wyniki, szukaj dobrej i pewnej pracy".
Wiedziałam, że muszę szukać nowych sposobów kierowania edukacją moich dzieci. Jako matkę, a zarazem księgową, trapił mnie brak szkolnej edukacji związanej z finansami. Dziś wielu młodych ludzi otrzymuje karty kredytowe przed opuszczeniem szkoły średniej, nigdy jednak nie wzięli udziału w zajęciach na temat pieniędzy czy sposobów inwestowania, a zrozumienie tego, jak odbywa się naliczanie procentu złożonego na ich kartach, pozostawiono im samym. Mówiąc wprost: brak podstaw finansowych i wiedzy o tym, jak pracują pieniądze, powoduje, że młodzi nie są przygotowani na spotkanie ze światem, który na nich czeka, ze światem, w którym wydawanie pieniędzy jest wyniesione ponad oszczędzanie.
Gdy mój najstarszy syn, jako świeżo upieczony student, pogrążył się w strasznych długach związanych z kartami kredytowymi, nie tylko pomogłam mu zlikwidować te karty, ale udałam się też na poszukiwanie programu, który mógłby mi pomóc w finansowej edukacji dzieci. Pewnego dnia ubiegłego roku zadzwonił z pracy mój mąż.
~ Mam kogoś, z kim powinnaś się spotkać - powiedział. - Nazywa się Robert Kiyosaki. Jest biznesmenem oraz inwestorem i zjawił się u mnie, aby złożyć podanie dotyczące otrzymania patentu na grę związaną z edukacją finansową. Myślę, że to jest to, czego szukałaś.
Ze wstępu do książki
Bogaty ojciec biedny ojciec
Spis Treści
- Wstęp Istnieje potrzeba
- Rozdział 1 Bogaty ojciec, Biedny ojciec . lekcje
- Rozdział 2 Lekcja pierwsza Bogaci nie pracują dla pieniędzy.
- Rozdział 3 Lekcja druga
- Dlaczego należy uczyć umiejętności finansowych?.
- Rozdział 4 Lekcja trzecia Pilnuj swojego biznesu
- Rozdział 5 Lekcja czwarta
- Historia podatków i potęga spółek.
- Rozdział 6 Lekcja piąta
- Pieniądze wymyślili bogaci
- Rozdział 7 Lekcja szósta
- Pracuj, by się uczyć - nie pracuj dla pieniędzy
- początki
- Rozdział 8 Pokonywanie przeszkód
- Rozdział 9 Zaczynamy
- Rozdział 10 Czy wciąż chcemy wiedzieć więcej?
- Epilog ]ak zapłacić za studia dziecka w USA, mając tylko 7 tysięcy dolarów
- Zacznij działać