Bóg. Życie i twórczość
-
Autor: Szymon Hołownia
- ISBN: 978-83-240-1481-1
- EAN: 9788324014811
- Oprawa: Oprawa miękka
- Wydawca: Znak
- Format: 144x205
- Język: polski
- Liczba stron: 264
- Rok wydania: 2010
- Wysyłamy w ciągu: niedostępny
-
Brak ocen
-
21,70złCena detaliczna: 32,90 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 21,70 zł
Artykuł chwilowo niedostępny
x
Hołownia pokusił się o biografię... Boga!
Szymon Hołownia uwielbia ambitne projekty. Taki jest również ten: książka, która ma być pierwszą na świecie biografią Boga! Jak na biografię przystało, autor zaczyna od samego początku, czyli - no właśnie, od kiedy? Relacja Boga i czasu to jeden z poruszanych przez Hołownię fascynujących tematów. Znany dziennikarz opisuje nasze wyobrażenia dotyczące Stwórcy, próbując odpowiedzieć na najczęściej nurtujące nas pytania: czy rzeczywiście Bóg jest jeden, dlaczego w Starym Testamencie bywał okrutny i mściwy, a w Nowym twierdził, że najważniejsze to kochać i przebaczać, czemu nie daje się zobaczyć, dlaczego objawił się akurat Żydom i czym jest Trójca Święta?
Najważniejsze teologiczne koncepcje, charakterystyczny styl Hołowni i liczne osobiste refleksje autora na temat jego stosunku do Stwórcy to wybuchowa mieszanka!Fragment książki
Bo w Kościele - i to mnie doprowadza do pasji - mówimy często o wszystkim, tylko nie o Nim. Chrześcijanie mają coraz większą wiedzę o katolickiej etyce seksualnej, nauce społecznej Kościoła, na bieżąco śledzą bardziej lub mniej wesołe przygody hierarchii. Gdyby jednak zapytać ich o źródło, o to, ze względu na Kogo się gromadzą, pojawiłyby się kłopoty. Jasne, wiemy i słyszymy sporo o Jezusie (bardziej szczegółowy test wykazałby, że był On przeciwko złym ludziom, a popierał dobrych). Ale co wiemy o Bogu Ojcu? A o Duchu Świętym? Coraz trudniej przychodzi mi cierpliwe słuchanie, że Trójca Święta to samotny Ojciec wychowujący Syna i wraz z Nim hodujący Gołębia. Mamy skarb. Zakopany w ogródku.
Byłbym intelektualnym i duchowym samobójcą, twierdząc, że uda mi się opisać Boga. Spróbuję jedynie przyjrzeć się kilku wybranym punktom z dziejów Jego relacji z tym światem. Poczekać na Niego, zobaczyć, jak przechodzi. Pamiętając, że - jak mówi Księga Wyjścia - „nikt nie może widzieć Boga i pozostać przy życiu". I że - jak pisał Lampedusa - „wiadro napełnione morską wodą nie jest morzem. Żeby poznać morze, trzeba się z nim zżyć, żeglować po nim, narażać się na rozbicie". Porzucić na chwilę kojącą myśl, że On stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, a więc jest po prostu naszym wujkiem.
Przez kilkanaście lat świadomych zmagań z wiarą nauczyłem się już, że zamiast Go „przyszpilać", trzeba próbować Go poznać (co w biblijnym języku oznacza bardzo intymną relację). Z pełną premedytacją nie będę się więc bawił w tej książce w udowadnianie, że może jednak Bóg istnieje. W kręcenie intelektualnych bacików na tych wszystkich, których najwidoczniej coś w duszy strasznie męczy, bo pracują ciężko dniem i nocą, próbując znaleźć ten jeden jedyny dowód, który pokaże światu, że poza nami nie ma nic. Zamiast walczyć o laur w nieustającym Okręgowym Turnieju Tych, Co Stoją pod Drzwiami i Szukają Odpowiedzi na Pytanie, Czy Wejść, ja wolę zaryzykować, nawet jeśli banał tego zachowania miałby spotkać się z pogardą innych graczy. Zastrzegam - piszę z perspektywy człowieka wierzącego, ale bez pretensji do udowadniania komukolwiek czegokolwiek, choć z wyraźną pokusą, by zacytować kardynała Ratzingera, który nawiązując do słynnego zakładu Pascala, zadał pytanie za sto punktów: współczesny świat z taką pasją testuje hipotezę, że Boga nie ma, ale skoro wszystkie opcje są w grze, co strasznego by się stało, gdybyśmy zaczęli żyć tak, jak gdyby On był?
Od niewierzących słyszę czasem, że u wierzących drażniące jest to, że nie mają wątpliwości. Nie wiem, jak inni, ja je mam. Mało tego, odnoszę wrażenie, że „rozkręcanie się" wiary nie zmniejsza puli pytań, które jej się stawia, a z posuwaniem się na drodze wiary.
Szymon Hołownia uwielbia ambitne projekty. Taki jest również ten: książka, która ma być pierwszą na świecie biografią Boga! Jak na biografię przystało, autor zaczyna od samego początku, czyli - no właśnie, od kiedy? Relacja Boga i czasu to jeden z poruszanych przez Hołownię fascynujących tematów. Znany dziennikarz opisuje nasze wyobrażenia dotyczące Stwórcy, próbując odpowiedzieć na najczęściej nurtujące nas pytania: czy rzeczywiście Bóg jest jeden, dlaczego w Starym Testamencie bywał okrutny i mściwy, a w Nowym twierdził, że najważniejsze to kochać i przebaczać, czemu nie daje się zobaczyć, dlaczego objawił się akurat Żydom i czym jest Trójca Święta?
Najważniejsze teologiczne koncepcje, charakterystyczny styl Hołowni i liczne osobiste refleksje autora na temat jego stosunku do Stwórcy to wybuchowa mieszanka!
Bo w Kościele - i to mnie doprowadza do pasji - mówimy często o wszystkim, tylko nie o Nim. Chrześcijanie mają coraz większą wiedzę o katolickiej etyce seksualnej, nauce społecznej Kościoła, na bieżąco śledzą bardziej lub mniej wesołe przygody hierarchii. Gdyby jednak zapytać ich o źródło, o to, ze względu na Kogo się gromadzą, pojawiłyby się kłopoty. Jasne, wiemy i słyszymy sporo o Jezusie (bardziej szczegółowy test wykazałby, że był On przeciwko złym ludziom, a popierał dobrych). Ale co wiemy o Bogu Ojcu? A o Duchu Świętym? Coraz trudniej przychodzi mi cierpliwe słuchanie, że Trójca Święta to samotny Ojciec wychowujący Syna i wraz z Nim hodujący Gołębia. Mamy skarb. Zakopany w ogródku.
Byłbym intelektualnym i duchowym samobójcą, twierdząc, że uda mi się opisać Boga. Spróbuję jedynie przyjrzeć się kilku wybranym punktom z dziejów Jego relacji z tym światem. Poczekać na Niego, zobaczyć, jak przechodzi. Pamiętając, że - jak mówi Księga Wyjścia - „nikt nie może widzieć Boga i pozostać przy życiu". I że - jak pisał Lampedusa - „wiadro napełnione morską wodą nie jest morzem. Żeby poznać morze, trzeba się z nim zżyć, żeglować po nim, narażać się na rozbicie". Porzucić na chwilę kojącą myśl, że On stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, a więc jest po prostu naszym wujkiem.
Przez kilkanaście lat świadomych zmagań z wiarą nauczyłem się już, że zamiast Go „przyszpilać", trzeba próbować Go poznać (co w biblijnym języku oznacza bardzo intymną relację). Z pełną premedytacją nie będę się więc bawił w tej książce w udowadnianie, że może jednak Bóg istnieje. W kręcenie intelektualnych bacików na tych wszystkich, których najwidoczniej coś w duszy strasznie męczy, bo pracują ciężko dniem i nocą, próbując znaleźć ten jeden jedyny dowód, który pokaże światu, że poza nami nie ma nic. Zamiast walczyć o laur w nieustającym Okręgowym Turnieju Tych, Co Stoją pod Drzwiami i Szukają Odpowiedzi na Pytanie, Czy Wejść, ja wolę zaryzykować, nawet jeśli banał tego zachowania miałby spotkać się z pogardą innych graczy. Zastrzegam - piszę z perspektywy człowieka wierzącego, ale bez pretensji do udowadniania komukolwiek czegokolwiek, choć z wyraźną pokusą, by zacytować kardynała Ratzingera, który nawiązując do słynnego zakładu Pascala, zadał pytanie za sto punktów: współczesny świat z taką pasją testuje hipotezę, że Boga nie ma, ale skoro wszystkie opcje są w grze, co strasznego by się stało, gdybyśmy zaczęli żyć tak, jak gdyby On był?
Od niewierzących słyszę czasem, że u wierzących drażniące jest to, że nie mają wątpliwości. Nie wiem, jak inni, ja je mam. Mało tego, odnoszę wrażenie, że „rozkręcanie się" wiary nie zmniejsza puli pytań, które jej się stawia, a z posuwaniem się na drodze wiary.