Mistrz i Małgorzata BR REBIS
-
Autor: Michał Bułhakow
- ISBN: 9788375108552
- EAN: 9788375108552
- Oprawa: Miękka
- Wydawca: Rebis
- Format: 12.8x19.7cm
- Język: polski
- Seria: MISTRZOWIE LITERATURY
- Liczba stron: 528
- Rok wydania: 2016
- Wysyłamy w ciągu: niedostępny
-
Brak ocen
-
20,21złCena detaliczna: 33,90 złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 20,12 zł
Artykuł chwilowo niedostępny
x
Słynne dzieło Michaiła Bułhakowa - jedna z najważniejszych powieści XX wieku.
W tłumaczeniu Andrzeja Drawicza
Mistrz i Małgorzata - jak wiele genialnych utworów - wymyka się jednoznacznemu opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Ta powieść szkatułkowa, bogata w odniesienia do literatury światowej, wciąż zadziwia bogactwem tematyki. Znaleźć w niej można rozważania na temat kondycji sztuki, echa nieustannego konfliktu twórcy z otoczeniem, klasyczny filozoficzny motyw walki dobra ze złem, ale także ciętą satyrę oraz ironiczne odniesienia do ocierającej się wielokrotnie o absurd radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych. A także - rzecz jasna - cudowny wątek miłosny tytułowych Mistrza i Małgorzaty, który dla wielu czytelników jest jedną z największych zalet tej książki.
Michaił Bułhakow (1891-1940) to wybitny rosyjski prozaik i dramaturg. Z wykształcenia lekarz, po kilku latach rzucił praktykę i poświęcił się literaturze. Współpracował z wieloma pismami, ale znane są głównie jego opowiadania i powieści ( Notatki na mankietach, Fatalne jaja, Psie serce, Biała Gwardia ) oraz dramaty ( Dni Turbinów, Ucieczka, Ostatnie dni, Zmowa świętoszków ). Ukoronowaniem twórczości Bułhakowa jest powstała w latach 1928-1940, zaliczona już do światowej klasyki powieść Mistrz i Małgorzata.
Za mną, mój czytelniku, i tylko za mną-ja zaś pokażę ci taką właśnie miłość!
Tak więc Mistrz mylił się, kiedy o północnej porze mówił w lecznicy Iwanowi, że ona go zapomniała. To się nie mogło stać. Ona go, oczywiście, nie zapomniała.
Przede wszystkim ujawnijmy tajemnicę, której Mistrz nie zechciał powierzyć Iwanowi. Ukochana Mistrza nazywała się Małgorzata Nikołajewna. Cała reszta, opowiedziana przez Mistrza biednemu poecie, była absolutnie prawdziwa. Wiernie opisał swą ukochaną. Była piękna i mądra. Dodajmy do tego jeszcze jedno: można z całym przekonaniem powiedzieć, że wiele kobiet chciałoby za wszelką cenę /.amienić się losem z Małgorzatą Nikołajewna. Bezdzietna, trzydziestoletnia Małgorzata była żoną bardzo wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał ważnego odkrycia o znaczeniu ogólno-państwowym. Mąż Małgorzaty był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał swoją żonę. Małgorzata Nikołajewna wraz z mężem zajmowała całe górne piętro pięknej willi z ogrodem mieszczącej się w jednym z zaułków arbackich. Cudowne miejsce! Przekona się o tym każdy, kto zechce udać się do ogrodu. Niech tylko zwróci się do mnie, a podam mu adres i wskażę drogę; willa stoi po dziś dzień.
Małgorzata Nikołajewna nie miała problemów z pieniędzmi i mogła kupić sobie wszystko, co jej przypadło do gustu. Wśród znajomych jej męża zdarzali się bardzo ciekawi ludzie. Nigdy nie dotknęła prymusa i nie zaznała koszmarów wspólnego mieszkania. Jednym słowem... czy była szczęśliwa? Ani przez moment! Od czasu, kiedy w wieku dziewiętnastu lat wyszła za mąż i trafiła do willi, nie zaznała szczęścia. O bogowie, bogowie moi! Czego jeszcze było trzeba tej kobiecie? Czego było trzeba kobiecie, w której oczach pełgał zawsze niepojęty ognik? Czego było trzeba tej lekko zezującej na jedno oko czarownicy, która owej wiosny ozdobiła się mimozami? Nic wiem. Nie dane mi wiedzieć. Widocznie mówiła prawdę: nie trzeba jej było gotyckiej willi, własnego ogrodu i pieniędzy. Potrzebny jej był on, Mistrz. Mówiła prawdę; kochała go.
Nawet mnie, który opowiadam szczerą prawdę, lecz jestem człowiekiem postronnym, ściska się serce na myśl o tym, czego doświadczyła Małgorzata, przyszedłszy następnego dnia do domku Mistrza i dowiedziawszy się, że już go tam nie ma. Na szczęście nie zdążyła porozmawiać z mężem, który nie wróci) o zapowiedzianej porze. Zrobiła wszystko, by się czegoś o Mistrzu dowiedzieć, i oczywiście, nie dowiedziała się absolutnie niczego. Wróciła zatem do swojej willi i żyła jak przedtem.
(idy tylko jednak z chodników i jezdni zniknął brudny śnieg, a w lufciki powiało niespokojnym, lekko pachnącym zgnilizną wiosennym wiaterkiem, Małgorzatę Nikołajewną ogarnął smutek większy niż zimą. Często zanosiła się potajemnie długim, gorzkim płaczem. Nie wiedziała, kogo kocha: żywego czy umarłego. Im więcej dni mijało w beznadziejności, tym częściej, zwłaszcza o zmierzchu, trapiła ją myśl, że jest związana z umarłym. Trzeba było albo zapomnieć o nim, albo samej umrzeć. Inaczej nie sposób było żyć. Więc zapomnieć go, za wszelką cenę! Bieda w tym jednak, że zapomnieć się nie dawał.
- Tak, tak, to był ten sam błąd! - mówiła sobie Małgorzata, siedząc przy piecu i spoglądając w ogień rozpalony na pamiątkę tego, który płonął, gdy Mistrz pisał o Piłacie. - Dlaczego odeszłam od niego tamtej nocy? Dlaczego? Przecież to było nierozsądne! Wróciłam następnego dnia, uczciwie, jak obiecałam, ale już było za późno. Tak jak nieszczęsny Mateusz Lewi: wróciłam za późno!
Słowa te były naturalnie bezsensowne, bo cóż by się w rzeczy samej zmieniło, gdyby owej nocy została u Mistrza? Czy mogłaby go ocalić? Moglibyśmy w tym miejscu zawołać - śmiechu warte! Jednakże nie zrobimy tego wobec doprowadzonej do ostateczności kobiety.
Tego samego dnia - kiedy w związku z pojawieniem się w Moskwie czarnego maga nastąpił szalony zamęt, owego piątku, gdy Berliozowy wujek został odesłany do Kijowa, aresztowano księgowego i zaszło wiele innych głupich i niepojętych wypadków- Małgorzata obudziła się koło południa w swej sypialni mieszczącej się w wieżyczce willi.
Zbudziwszy się zaś, nie zapłakała, jak często bywało, ponieważ ocknęła się w przeczuciu, że dziś wreszcie coś się stanie. Doznawszy tego przeczucia, zaczęła je podsycać i umacniać w duchu, bojąc się, by nie zniknęło.
- Wierzę! - szeptała uroczyście. - Werze! Coś się stanie![...]
Mistrz i Małgorzata Rebis
W tłumaczeniu Andrzeja Drawicza
Mistrz i Małgorzata - jak wiele genialnych utworów - wymyka się jednoznacznemu opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Ta powieść szkatułkowa, bogata w odniesienia do literatury światowej, wciąż zadziwia bogactwem tematyki. Znaleźć w niej można rozważania na temat kondycji sztuki, echa nieustannego konfliktu twórcy z otoczeniem, klasyczny filozoficzny motyw walki dobra ze złem, ale także ciętą satyrę oraz ironiczne odniesienia do ocierającej się wielokrotnie o absurd radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych. A także - rzecz jasna - cudowny wątek miłosny tytułowych Mistrza i Małgorzaty, który dla wielu czytelników jest jedną z największych zalet tej książki.
Michaił Bułhakow (1891-1940) to wybitny rosyjski prozaik i dramaturg. Z wykształcenia lekarz, po kilku latach rzucił praktykę i poświęcił się literaturze. Współpracował z wieloma pismami, ale znane są głównie jego opowiadania i powieści ( Notatki na mankietach, Fatalne jaja, Psie serce, Biała Gwardia ) oraz dramaty ( Dni Turbinów, Ucieczka, Ostatnie dni, Zmowa świętoszków ). Ukoronowaniem twórczości Bułhakowa jest powstała w latach 1928-1940, zaliczona już do światowej klasyki powieść Mistrz i Małgorzata.
Fragment książki Mistrz i Małgorzata
Za mną, czytelniku! Kto ci powiedział, że na świecie nie ma prawdziwej, wiernej i wiecznej miłości? Takiemu kłamcy trzeba odciąć jego parszywy język!Za mną, mój czytelniku, i tylko za mną-ja zaś pokażę ci taką właśnie miłość!
Tak więc Mistrz mylił się, kiedy o północnej porze mówił w lecznicy Iwanowi, że ona go zapomniała. To się nie mogło stać. Ona go, oczywiście, nie zapomniała.
Przede wszystkim ujawnijmy tajemnicę, której Mistrz nie zechciał powierzyć Iwanowi. Ukochana Mistrza nazywała się Małgorzata Nikołajewna. Cała reszta, opowiedziana przez Mistrza biednemu poecie, była absolutnie prawdziwa. Wiernie opisał swą ukochaną. Była piękna i mądra. Dodajmy do tego jeszcze jedno: można z całym przekonaniem powiedzieć, że wiele kobiet chciałoby za wszelką cenę /.amienić się losem z Małgorzatą Nikołajewna. Bezdzietna, trzydziestoletnia Małgorzata była żoną bardzo wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał ważnego odkrycia o znaczeniu ogólno-państwowym. Mąż Małgorzaty był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał swoją żonę. Małgorzata Nikołajewna wraz z mężem zajmowała całe górne piętro pięknej willi z ogrodem mieszczącej się w jednym z zaułków arbackich. Cudowne miejsce! Przekona się o tym każdy, kto zechce udać się do ogrodu. Niech tylko zwróci się do mnie, a podam mu adres i wskażę drogę; willa stoi po dziś dzień.
Małgorzata Nikołajewna nie miała problemów z pieniędzmi i mogła kupić sobie wszystko, co jej przypadło do gustu. Wśród znajomych jej męża zdarzali się bardzo ciekawi ludzie. Nigdy nie dotknęła prymusa i nie zaznała koszmarów wspólnego mieszkania. Jednym słowem... czy była szczęśliwa? Ani przez moment! Od czasu, kiedy w wieku dziewiętnastu lat wyszła za mąż i trafiła do willi, nie zaznała szczęścia. O bogowie, bogowie moi! Czego jeszcze było trzeba tej kobiecie? Czego było trzeba kobiecie, w której oczach pełgał zawsze niepojęty ognik? Czego było trzeba tej lekko zezującej na jedno oko czarownicy, która owej wiosny ozdobiła się mimozami? Nic wiem. Nie dane mi wiedzieć. Widocznie mówiła prawdę: nie trzeba jej było gotyckiej willi, własnego ogrodu i pieniędzy. Potrzebny jej był on, Mistrz. Mówiła prawdę; kochała go.
Nawet mnie, który opowiadam szczerą prawdę, lecz jestem człowiekiem postronnym, ściska się serce na myśl o tym, czego doświadczyła Małgorzata, przyszedłszy następnego dnia do domku Mistrza i dowiedziawszy się, że już go tam nie ma. Na szczęście nie zdążyła porozmawiać z mężem, który nie wróci) o zapowiedzianej porze. Zrobiła wszystko, by się czegoś o Mistrzu dowiedzieć, i oczywiście, nie dowiedziała się absolutnie niczego. Wróciła zatem do swojej willi i żyła jak przedtem.
(idy tylko jednak z chodników i jezdni zniknął brudny śnieg, a w lufciki powiało niespokojnym, lekko pachnącym zgnilizną wiosennym wiaterkiem, Małgorzatę Nikołajewną ogarnął smutek większy niż zimą. Często zanosiła się potajemnie długim, gorzkim płaczem. Nie wiedziała, kogo kocha: żywego czy umarłego. Im więcej dni mijało w beznadziejności, tym częściej, zwłaszcza o zmierzchu, trapiła ją myśl, że jest związana z umarłym. Trzeba było albo zapomnieć o nim, albo samej umrzeć. Inaczej nie sposób było żyć. Więc zapomnieć go, za wszelką cenę! Bieda w tym jednak, że zapomnieć się nie dawał.
- Tak, tak, to był ten sam błąd! - mówiła sobie Małgorzata, siedząc przy piecu i spoglądając w ogień rozpalony na pamiątkę tego, który płonął, gdy Mistrz pisał o Piłacie. - Dlaczego odeszłam od niego tamtej nocy? Dlaczego? Przecież to było nierozsądne! Wróciłam następnego dnia, uczciwie, jak obiecałam, ale już było za późno. Tak jak nieszczęsny Mateusz Lewi: wróciłam za późno!
Słowa te były naturalnie bezsensowne, bo cóż by się w rzeczy samej zmieniło, gdyby owej nocy została u Mistrza? Czy mogłaby go ocalić? Moglibyśmy w tym miejscu zawołać - śmiechu warte! Jednakże nie zrobimy tego wobec doprowadzonej do ostateczności kobiety.
Tego samego dnia - kiedy w związku z pojawieniem się w Moskwie czarnego maga nastąpił szalony zamęt, owego piątku, gdy Berliozowy wujek został odesłany do Kijowa, aresztowano księgowego i zaszło wiele innych głupich i niepojętych wypadków- Małgorzata obudziła się koło południa w swej sypialni mieszczącej się w wieżyczce willi.
Zbudziwszy się zaś, nie zapłakała, jak często bywało, ponieważ ocknęła się w przeczuciu, że dziś wreszcie coś się stanie. Doznawszy tego przeczucia, zaczęła je podsycać i umacniać w duchu, bojąc się, by nie zniknęło.
- Wierzę! - szeptała uroczyście. - Werze! Coś się stanie![...]
Mistrz i Małgorzata Rebis
Spis treści
- CZĘŚĆ PIERWSZA
- I Nigdy nie rozmawiajcie z nieznajomymi
- II Poncjusz Piłat
- III Siódmy dowód
- IV Pościg
- V A działo się to w Gribojedowie
- VI Jako się rzekło, schizofrenia
- VII Niedobre mieszkanie
- VIII Pojedynek między profesorem i poetą
- IX Numery Korowiowa
- X Wiadomości z Jałty
- XI Iwanowe rozdwojenie
- XII Czarna magia oraz jej demaskacja
- XIII Przybycie bohatera
- XIV Chwała kogutowi!
- XV Sen Nikanora Iwanowicza
- XVI Kgzekucja
- XVII Niespokojny dzień
- XVIII Pechowi goście
- CZĘŚĆ DRUGA
- XIX Małgorzata
- XX Krem Azazella
- XXI Lot
- XXII Przy świecach
- XXIII Wielki bal u szatana
- XXIV Odzyskanie Mistrza
- XXV Jak namiestnik próbował ocalić Judę z Kerijoth
- XXVI Pogrzebanie
- XXVII Koniec mieszkania numer pięćdziesiąt
- XXVIII Ostatnie przypadki Korowiowa i Behemota
- XXIX Rozstrzyga się los Mistrza i Małgorzaty
- XXX Już czas!
- XXXI Na Wróblich Górach
- XXXII Przebaczenie i wieczyste schronienie
- Epilog
- Wyzwolenie i sposób na życie