Maniacy kontroli, tyrani, nieudacznicy… Każdy z nas zna osoby, które potrafią podnieść ciśnienie już pierwszym słowem, ledwie otworzą usta. Czasem jest to pod szef tyran, czasem agresywny kolega, czasem koleżanka potrafiąca doskonale manipulować innymi. Zmagamy się z nimi mniej lub bardziej regularnie. Dobra wiadomość jest taka, że bez względu na to, co robią, nie musimy się godzić z taką sytuacją. Poradnik ten zawiera praktyczne wskazówki pomagające radzić sobie z najczęściej spotykanymi przyczynami irytacji. Autor w prosty, jasny sposób tłumaczy, jak oddzielać to, co robią inni, od tego, jak sami reagujemy. Każdy, kto przeczyta tę książkę, prawdopodobnie już nigdy więcej nie da się nikomu wyprowadzić z równowagi.
Kto powinien sięgnąć po książkę:
- każdy, kto nie boi się szukać prawdy o sobie i innych, a przede wszystkim stara się świadomie kształtować własne relacje międzyludzkie,
- osoby zajmujące stanowiska kierownicze, terapeuci, psychologowie, trenerzy interpersonalni.
Dlaczego warto przeczytać tę książkę?
- jej autor współpracował z Albertem Ellisem w pierwszych latach rozwoju terapii racjonalno-emotywnej (REBT), a jego kilkudziesięcioletnie doświadczenie zawodowe jest najlepszą gwarancją skuteczności udzielanych porad i wskazówek,
- wnioski płynące z kilku typowych przykładów, przytoczonych i dokładnie przeanalizowanych w tej książce, każdemu pomogą lepiej ułożyć sobie relacje z osobami wyzwalającymi zazwyczaj wściekłość i pozwolą uczynić swoje życie spokojniejszym.
Fragment książki Jak radzić sobie z ludźmi którzy doprowadzają nas do wściekłości
Wstęp
Oto ja, z piórem w dłoni, piszący wstęp do tej książki, choć poprzysiągłem sobie, że nigdy jej nie napiszę. To samo przyrzekałem przy dwóch poprzednich, ale znowu ogarnęło mnie dręczące przeczucie, że bez względu na moje deklaracje, w tym temacie jest coś głębokiego. Mam do powiedzenia coś zbyt ważnego, żebym zabrał to ze sobą do grobu.
Czy brzmi to patetycznie, zarozumiale, chełpliwie? Mam nadzieję, że nie. Jestem od tego daleki, ponieważ otrzymałem wszystkie zaszczyty i honory, na jakie mogłem liczyć jako psycholog, pisarz i wykładowca. To prawda, nie jestem powszechnie rozpoznawany, ale w środowiskach profesjonalistów i grup cieszę się poważaniem, które wykracza daleko poza moje marzenia.
Nie, to nie ma nic wspólnego z podróżą ego. Napisałem tę książkę nie dlatego, że chciałem, ale dlatego, że czułem taki przymus. Pisanie to wyczerpujące doświadczenie. Pozostawia niewiele miejsca na lektury lekkie, łatwe i przyjemne. Kiedy myślę o książce, nie jestem w stanie czytać niczego, co wykracza poza moją dziedzinę. Kiedy pogrążam się w myślach o tytule rozdziału, o jego zawartości oraz o przykładach, których powinienem użyć, aby wyjaśnić mój punkt widzenia, to zapewniam was, że czasami wpadam w rodzaj transu i może się wydawać, że uczestniczę w rozmowie, ale w rzeczywistości nie widzę mojego rozmówcy i nie słyszę ani słowa. Moja żona nieraz już kłóciła się ze mną o to, że wciąż przynoszę do domu sprawy zawodowe.
To cena, jaką pisarz płaci za tworzenie książki. Tego procesu nie może wyznaczać zegar, on toczy się kapryśnie jak rzeka, we własnym rytmie i w nieoczekiwanych kierunkach. Dobrym przykładem jest pisanie przeze mnie tego wstępu. Początkowo zamierzałem zrobić z tego tekstu początek pierwszego rozdziału. Nagle jednak, w tajemniczy i niezrozumiały dla mnie sposób, zadecydowałem o umieszczeniu go we wstępie.
Wróćmy jednak do początkowego pytania o to, dlaczego zdecydowałem się napisać moją piętnastą książkę? Odpowiedź jest prosta: uważam, że należy wyraźnie pokazać, jak skomplikowana i bolesna jest ludzka natura. Co więcej, słabo tę naturę rozumiemy i kiepsko sobie z nią radzimy.
Zatem w tej książce, prawdopodobnie już ostatniej w moim życiu, chcę zmierzyć się z tą problematyką w otwarty i odważny sposób, w jaki jeszcze nie pisano o ludziach zwanych przeze mnie „wyzwalaczami wściekłości". Jak się wkrótce dokładniej przekonacie, tacy ludzie są wszędzie, a gdziekolwiek się pojawią, wywołują problemy, i - co najgorsze - w pewnych kręgach są nie tylko tolerowani, lecz wręcz admirowani.
Wszyscy od czasu do czasu bywamy ofiarami wyzwalaczy wściekłości. Zdarza się też, sami się nimi stajemy. Celem tej książki jest uświadomienie wam tego stanu, sposobów i form jego funkcjonowania oraz oddziaływania, a także skutecznych metod radzenia sobie z nim.[...].
Kim są ci ludzie?
Niosą ze sobą wszystkie poziomy zaburzeń. Niektórzy są nieszkodliwymi flejtuchami, którzy nigdy po sobie nie sprzątają i ustawiają w zlewach sterty brudnych naczyń. Możecie sobie wyobrazić, co się dzieje z ich partnerami.
Powaga sytuacji wzrasta, kiedy przyjrzymy się smarkaczom, potem nieudacznikom, maniakom kontroli, a na koniec najgorszym ze wszystkich wyzwalaczy wściekłości - tyranom. Będzie o nich mowa dokładniej na kolejnych stronach, choć w odwrotnej kolejności.
Wyzwalaczy wściekłości spotykamy wszędzie. W każdej firmie jest nieznośny szef, kierownik albo dyrektor. Mogą też być waszymi sąsiadami. Najgorzej jednak, gdy znajdziecie ich we własnych domach. Wyzwalaczami wściekłości mogą być wasi partnerzy, rodzice albo dzieci. Nie ma znaczenia płeć, wiek, poziom wykształcenia czy klasa społeczna. Są wszędzie. Nie zapominajcie jednak, że od czasu do czasu stajemy się nimi i ja, i wy.
Z oczywistych przyczyn nie mogę opisać wszystkich typów wyzwalaczy wściekłości; powstałaby księga tak wielka, że na pewno nikt z was by jej nie przeczytał. Skupię się na kilku typach osobowości, które są tak powszechne i tak wkurzające, że powinniście wiedzieć, jak je rozpoznawać i z nimi sobie radzić.
To ludzie, którzy nauczyli się pewnych zachowań w okresie dorastania i tak się z nimi zżyli, że bardzo trudno ich zmienić. To przede wszystkim ich można nazwać wyzwalaczami wściekłości, a nie tych, którzy nie mają stałego nawyku wyprowadzania z równowagi swoich partnerów. Są sztywni, zadufani i nie dbają o to, co inni o nich myślą.
Skąd się biorą wyzwalacze wściekłości?
Osobowość rozwija się na dwa sposoby: poprzez uczenie się oraz poprzez fizyczne i/albo psychiczne wyposażenie. Pierwszy sposób to wszystko to, czego nauczyli nas rodzice w procesie wychowania. Część z nas miała rodziców, którzy ciężko pracowali, rozsądnie wydawali pieniądze, byli życzliwi i odpowiedzialni. W efekcie ta grupa wyrosła na dojrzałych i zrównoważonych dorosłych - stała się taka dzięki modelowaniu. Jak powiadają: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni". W powszechnym rozumieniu przysłowie to oznacza, że uczymy się, nie zdając sobie z tego sprawy. Nauczyliśmy się schludności, uprzejmości, szczerości i odpowiedzialności, ponieważ często je widzieliśmy i zaadaptowaliśmy na własne potrzeby. W taki sposób uczymy się posługiwać językiem naszych opiekunów. Czy choć przez chwilę jesteście w stanie wyobrazić sobie dorastające we Włoszech dziecko włoskich rodziców, które mówi tylko po rosyjsku?
Skoro jednak pozytywne cechy zdobywamy poprzez uczenie się, to tak samo nabywany cechy negatywne. Rodzice, którzy rozwiązują każdy problem krzykiem i wyzwiskami, tego samego uczą swoje dzieci. Dzieci z takich domów, już jako dorośli, fizycznie nękają współmałżonków i dzieci, a także okazują gniew za każdym razem, gdy są sfrustrowani. Kiedy taki proces uczenia się zachodzi w okresie wczesnego dzieciństwa i jest intensywny, można mieć pewność, że tego rodzaju nawyki będą niemal nie do usunięcia.
Dlaczego tak ich nazywamy?
Nasze rozumienie szaleństwa czy obłędu, jak chcą je nazywać profesjonaliści, zmienia się w zależności od czasu i miejsca. W niektórych społeczeństwach uznają was za obłąkanych, jeśli oznajmicie, że otrzymaliście wiadomość od Boga poprzez odbiornik telewizyjny; inne uznają was za świętych, gdy opowiecie o wizji Maryi Dziewicy.
W początkach mojej kariery zawodowej pracowałem jako szef zespołu psychologów w stanowym szpitalu psychiatrycznym. Dzięki temu widziałem praktycznie każdy rodzaj skrajnie zaburzonych zachowań. Wszystkie pasowały do stereotypów wyobrażeń o zachowaniach obłąkanych ludzi - mówili niezrozumiale i cierpieli z powodu manii wielkości. A tak przecież powszechnie rozumiemy obłęd.
W znacznej mierze to rozumienie jest prawdziwe. Jednak słowo „szalony" zyskało szersze znaczenie za sprawą jego wejścia do języka potocznego, objęło bowiem zachowania irracjonalne, a nawet ewidentnie dziwaczne. Z tego powodu przestaliśmy używać terminu „szalone" na określenie zachowań wyraźnie sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem. Tym niemniej to określenie jest przydatne do opisania ludzi wysoce denerwujących, z którymi trudno wytrzymać, pomimo że są inteligentni, pracowici, towarzyscy i mają rodziny. Nie myślcie jednak, że moje podejście do tego typu osób jest przesadzone. Pokażę wam, dlaczego uważam sięganie po takie terminy za w pełni uzasadnione. Skoro na przykład zachowania takich wyzwalaczy wściekłości można łatwo znaleźć niemal w każdym podręczniku psychiatrii, czy przyniesie wam jakąkolwiek ulgę spojrzenie na te osoby jak na szaleńców? Jeśli nie, to co wam pomoże? Jak się wkrótce przekonacie, cztery typy wyzwalaczy wściekłości, które opisuję na kolejnych stronach, zdecydowanie potrzebują pomocy psychiatrycznej. Właściwie ci ludzie nie są obłąkani, ale im dłużej ich znacie, tym mocniej wam się wydaje, że owszem, są.
Jak radzić sobie z ludźmi którzy doprowadzają nas do wściekłości
Spis treści:
Podziękowania
Wstęp
1. Niewłaściwy klient
2. Maniacy kontroli
3. Tyrani
4. Smarkacze
5. Nieudacznicy
6. Flejtuchy, czyściochy i szkodnicy.
Uwagi końcowe
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?