Pisała Nancy L. Eiesland: Chrześcijaństwo jest najwłaściwszą religią dla towarzyszenia ludzkiej kruchości, gdyż Jezus był jedynym Bogiem niepełnosprawnym, jakiego znała ludzkość. Cała bieda w tym, że my wszyscy (w mniejszym bądź większym stopniu) chcemy ziemsko usprawnić Jezusa Chrystusa. Myślę, że wypada jeszcze w tym miejscu choćby krótko objaśnić, że niepełnosprawny nie znaczy kaleki, zdeformowany, że brakuje mu jakiejś właściwości, która go dyskwalifikuje, spycha do drugiego szeregu, czyni zeń istotę niepełnowartościową. Niepełnosprawny Bóg to taki, który nie przystaje do ludzkiego, intelektualnie sprawnego myślenia o Nim. Wedle tego myślenia Bóg to władza na samych szczytach. To bezgraniczna moc, która kruszy wszelki opór. Tymczasem Jezus wystrychnął na dudka takie sposoby myślenia o Bogu. On ich nie skorygował, On je w sobie i sobą zdusił, zdemaskował jako ludzkie, arcyludzkie, odsłonił ich fałszerstwo.
Są ludzie, którzy mają wyjątkowo ogromny apetyt na wiedzę absolutną, którzy mniemają, że odpowiedzi posiedli na wszelkie możliwe pytania, zwłaszcza te z wymiaru ostatecznego, bo cóż łatwiejszego (i ponętniejszego zarazem), niż wczucie się w rolę Boga (w końcu wiedza pociąga za sobą władzę, zaś władza stwarza taką wiedzę, która władzy sprzyja i ją legitymizuje). Oni układają katechizmy, wznoszą gigantyczne systemy dogmatyczne, nakazując pod karą ekskomuniki (a nawet i wiecznego potępienia) wierne, bezmyślne i bezkrytyczne posłuszeństwo tam zaklętym w formułę ostateczną i definicję zbitkom słów spojonych i oddzielonych znakami interpunkcyjnymi. Takie podejście schematyczne, bezduszne, urzędnicze, do spraw radykalnie człowieka angażujących i dotykających samego rdzenia egzystencji, budzi niesmak.
Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski wezwał ludzkość do budzenia wyobraźni miłosierdzia. Czym jest miłosierdzie? Wszyscy mniej więcej wiedzą. To samo dotyczy wyobraźni. Chodzi jednak o to, aby wiedzieć ani za mało, ani za dużo. Jednym słowem, tyle, ile trzeba. A z tym już bywa gorzej. Zbyt często miłosierdzie kojarzy się potocznie z ckliwością, sentymentalnym usposobieniem, sercem łatwo wzbierającym potokami łez. Miłosierne zatem byłaby kobieta, która zalewa się łzami, oglądając 1125 odcinek serialu, współczując bohaterce, zasypiającej nie przy tym mężczyźnie przy którym akurat by sobie życzyła?
Czym zatem jest miłosierdzie? Z języka hebrajskiego ten termin oznacza macierzyńskie łono. Czyż może być coś bardziej bliskiego, odpowiedzialnego, niezastąpionego, niż ono właśnie? Miłosierdzie oznacza przeto miłować z czułością, cierpieć razem, ulżyć komuś, uciszyć jego skargę, pomóc mu odetchnąć. Nie jest miłosierdzie litością. Jest rodzajem szczególnej solidarności, głębokiej w ludzkim losie. Miłosierdzie to miłość, która przeżywa nędzę drugiego, jak swoją własną. Nie z pozycji wyższości, ale zrozumienia swojej własnej nędzy, wspólnej z drugim?
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?